Pierwsze wrażenia z jazdy elektrykiem.

Stało się – kupiłem samochód elektryczny, pod dom podjechał Hyundai Kona rocznik 2019, sprowadzony z Francji po delikatnej stłuczce (maska, zderzak). Czas na podzielenie się pierwszymi wrażeniami.

Zacznijmy od danych. Silnik 136 KM (ale za to moment obrotowy 395 Nm), teoretyczne „spalanie” ok. 14.5 KWh/100 km. Niewielki SUV-ik (niespełna 4,2 m długości), z mniejszym niż moja była Skoda bagażnikiem (332 wobec 400 litrów i to widać). Cena – 99 tys. zł.

Przejechałem nim w dwa dni prawie 600 km, po różnych drogach, do „tankowania” podjeżdżałem 3 razy, w kilku miejscach, więc coś już mogę powiedzieć.

Przyczyna zakupu – ekonomia. Wyszedł mnie tanio (rynkowo wart 115 tys. zł), założyłem FV,  w odległości 20 km darmowa ładowarka (10 km od domu na wsi, 2 km od mieszkania syna „sportowca”, 25 km w górach),  dużo kilometrów zrobię na darmowym prądzie. Wyjazd  w góry – 750 km za 70 zł zamiast za 200-300 zł. Do syna 820 km za 60 zł zamiast 220-330  Ma to ekonomiczny sens.

Wady.  Najpierw wielkość auta. Miejsca znacznie mniej niż w Kamiqu, ale teraz głównie jeździmy we troje + pies. Bagażnik, zdecydowanie nie wakacyjny. Do miasta w sam raz.

Potem – czas ładowania. W benzyniaku podjeżdżałem na 5 minut z zapłaceniem. Tutaj na szybkiej ładowarce (100 KWh), przyjąłem 19 KWh w 49 minut (ładowanie do 93%) . Na teoretycznie wolniejszej (40 KWh) na 10 KWh w 22 minuty (ale do 70%). W wolnej (AC) 8 KWh w 68 minut. W domu/na wsi będzie jeszcze wolniej (naładowanie całej baterii to  20 godzin). Bo tempo przekazywania energii znacznie spada po przekroczeniu 80% pojemności baterii. Są auta ładujące się sprawniej, zwłaszcza na superszybkim sprzęcie (50 KWh w 20 minut), albo na „wolnej” ładowarce 22 KWh na godzinę. Tylko mówimy tu o nowych samochodach, kosztujących 3 razy tyle.

Tempo ładowania ma bezpośrednie przełożenie na czas przejazdu. Dlaczego? Wcale nie opłaca się jeździć szybko w trasie. Bo skoro 90 Km/h (stałe) na dwupasmówce daje ok. 12 KWh/100 km, a przyspieszenie do 140 Km/h podwaja zużycie, to gdzie zysk czasowy?  Czyli 100 km wolnej jazdy to konieczność czas 66 minut na przemieszczanie się i 25 minut na ładowanie (91 minut). 100 km szybkiej to 40 minut jazdy i 50 minut ładowania (90 minut).  Na początku wygląda strasznie, ale tylko wtedy gdy się spieszymy. Ja w 440 km trasie rozpoczętej z pełnym „bakiem” tankować musiałem się  raz (zrobiłem to 2 razy, tylko dlatego, żeby mieć 120 km rezerwy po dojechaniu)  – to właśnie te 49 minut. Zwalniając do 90 km/h „traciłem” 25 minut na każdych 100 km dwupasmówki (a było ich 400). W sumie, zamiast 4,5 godziny, jechałem prawie 6 godzin.

A właśnie zasięg to słaby punkt motoryzacji napędzanej prądem. Przy takiej samej prędkości (90 km/h na dwupasmówce, rozsądnie na górskich odcinkach) mój Kamiq palił ok. 4 l/100 km i wykazywał zasięg ok. 1200 km. W góry i z powrotem mogłem jechać bez tankowania. Oczywiście zatrzymywałem się z potrzeby rozprostowania kości.    Kona  przejechałaby 325 km, czyli na 750 km powinienem ładować się 2 razy (w sumie 3 godziny).  Do Chorwacji nią nie pojadę. Tu potrzebowałbym jeszcze minimum 50% więcej kasy na start (150 tys.) i zasięgów na poziomie 500 km. Dlaczego więc kupiłem Konę?

Na spróbowanie. Nie sprawdzi się – sprzedam bez straty. Zresztą moje analizy, wskazują na jedno. Jeszcze rok, dwa lata temu jeździłem wielokrotnie w trasy, robiąc 30-40 tys. km rocznie. Teraz, gdy w domu została nas trójka, da się spokojnie ograniczyć wyjazdy do jednego dłuższego (góry, mecz syna czyli max. 800 km w obie strony) miesięcznie. Te 3 godziny więcej (z tego 1,5 godziny w trasie, a 1,5 na miejscu) nic nie zmienią. Przeżyję w imię ekonomii.

A ta jest ważna i przemawia na korzyść elektryka. O tym w kolejnym wpisie.

 

 

 

 

 

30 komentarzy do “Pierwsze wrażenia z jazdy elektrykiem.”

  1. Uzytkowanie wyglada calkiem niezle.
    Najwazniejsze-tania jazda .
    Dlugie tankowanie-coz, zawsze jest cos za cos. zart, ale spalinowce na poczatku tez mialy sporo wad, potem dopracowano.Moze z elektrykami tez tak bedzie.
    Wzrost zuzycia pradu przy 140-spalinowe tez tak maja, np.silinik V, ale nie dwukrotny wzrost.
    Duzy moment -porownywalny do V8 z moca ponad 200KM, a tu 136-to wielka zaleta.W miescie nieoceniona-szybki start.
    Jesli kiedys bedie mozliwe tankowanie w np.10 minut a nie prawie godzine i bedzie wieksza siec ladowarek (stacji LPG tez kiedys bylo malo), oraz spadnie cena zakupu elektryka, bedzie mozna zastapic tymi autami spalinowe.
    Nie wiemy jeszcze jak z awaryjnoscia i kosztami eksploatacji w dlugim okresie – np. do 15 lat-z czasem sie dowiemy.
    Mam nadzieje,ze awaryjnosc samego napedu bedzie mniejsza-prostsza kosntrukcja, co do gadzetow watpie.

    Milego uzytkowania i prosimy o dalsze info 🙂

    1. Info będzie. Sam napęd nie powinien szwankować. Pozostaje pytanie o osprzęt i baterie. No i te zasięgi. Mój pokazuje teraz po wolnym ładowaniu 345 km

        1. Powinien. Ja mam średnie zużycie na poziomie ok. 11 KWh. Pojemność baterii netto – 39 KWh. Czyli powinno być ok, nie sprawdzę na pewno, bo podpinam najmniej przy 60km pozostałego zasięgu. Sprawdzian nastąpi w zimie.

  2. Tak,w zimie zamiast klimy ogrzewanie.
    Dokladnie nie sprawdzisz bo musialbys jechac az do unieruchomienia,a to srednia przyjemnosc holowac do ladowarki 🙂
    Konstruktorzy powinni cos wymyslic na taka okoliczmosc-np.niewielki dodatkowy aku.
    Pytanie jeszcze, czy lepsze jest wolne ladowanie czy szybkie, czy bez roznicy. Dla zwyklego akumulatora rozruchowego wolne jest lepsze-mniej sie zuzywa (zasiarcza),ale te nowe aku moze sa inne?

    1. Według wszelkich opinii, szybkie ładowanie zużywa akumulator. Dokładnie tak jak w rozruchowym. Podobnie działają wysokie temperatury.

  3. „Na spróbowanie. Nie sprawdzi się – sprzedam bez straty.”
    nie byłbym taki pewny tej niestraty… nowe systemy mają to do siebie że szybko się starzeją… kolejna generacja akumulatorów może niejako zezłomować dzisiejsze elektryki… coś podobnego stało się z aparatami fotograficznymi… i to był dość szybki proces…
    „Przeżyję w imię ekonomii”
    i tu jest już problem… samochód elektryczny jest droższy a ceny energii elektrycznej szybują… dla firm to już ponad 2 zł czyli na stacji ładowania 3? 4? jak jedziesz porównywalnie szybko ze spalinowcem to zużyjesz 20 i więcej kWh to takie ładowanie kosztuje 60…80 zł… energia z paneli nie jest za darmo no chyba że ktoś komuś te panele podarował…
    nie jestem przeciwnikiem samochodów elektrycznych bo sam takiego chcę kupić ale nie ma to dziś dla mnie większego sensu ekonomicznego… tym bardziej że oczekuję na szybki rozwój akumulatorów… wtedy może i na dzisiejszego złomka bym się skusił do jazdy po okolicy 😉

    1. Nie będę trzymał tego auta wieki, pół roku, rok i następne. Zresztą zobaczymy.
      Przełom w technologii może nadejść lub nie. Kona ma niespotykaną relację cena/zużycie/pojemność. Nowy Leaf ma 30% pojemniejszą baterię, a pali o 100% więcej. O starym lepiej nie mówić, bo jego realny zasięg (jako nowego) w wersji 30KWh wynosił 150 km. Podobnie Fiat 500.

      1. wiesz tu nawet nie chodzi o to jak długo będziesz trzymał ten samochód bo żyjemy w czasie wojny przy naszych granicach… wbrew pozorom wojna na Ukrainie jest bardzo ważna dla zachodu i tak szczerze pomijalna dla reszty świata(oczywiście nie wschodu bo to wojna wschodu wsparta przez zachód) osobiście jestem ciekaw co stanie się po udanej ofensywie Ukrainy? no i co to znaczy udana ofensywa 😉 ja stawiam że nagle trend z surowcami się odwróci i ropa mocno stanieje co było widać przez ostatnich parę dni i co było skorelowane z ukraińskimi działaniami na froncie… czyli powrót do dawnych cen paliw jest całkiem możliwy i to stosunkowo szybko… jednak to nie znaczy że identycznie stanie się z energią elektryczną bo UE o to dba by napaść swoją oligarchię w tym temacie(by mogli się bogacić na handlu zezwoleniami na emisję co2) teraz taka kona jest parędziesiąt tysięcy tańsza od wersji elektrycznej na rynku wtórnym… jak się zainteresowałem samochodami to szukałem lifa dziś te same lify są ze 2 a nawet trzy razy droższe! te same samochody… te samochody na prawdę były tanie i do jazdy po okolicy idealne… dziś już takie nie są… po co więc je kupować??? i to pisze zwolennik samochodów elektrycznych…

        1. Leaf ma tragiczny zasięg i szybko degradującą się baterię (1sza seria). Obecny trochę lepiej, ale w teście zuzywa ponad 22 KWh przy baterii 56 netto.
          Z energią jak z węglem, nasze państwo próbuje zarobić.
          A Kona? Ten sam rocznik w benzynie 70 tys., elektryk 115 tys. i nie ma na rynku.

          1. leaf był opcją jazdy po mieście/bliska okolica plus ładowanie w taniej taryfie ze zwykłego gniazdka… niestety ceny mocno wzrosły mimo upływu lat! brrr szaleństwo… leaf więcej zużywa w trasie a jak każdy elektryk po mieście zdecydowanie mniej… w porównaniu ze spaliną różnica kolosalna (w mieście) leaf miał być dodatkowym wyposażeniem domu w mieście do jego technicznej śmierci hehe no ale nie wyszło…

          2. bardzo dynamiczną mamy teraz sytuację… sam jestem ciekaw szczegółów czy załapię się na jakieś upusty cenowe względem prądu i jak będą rozliczani prosumenci… czy zużycie to to za co trzeba zapłacić czy to co pokrywamy produkcją też? jedno jest jednak pewne samochód elektryczny w nowych cenach będzie najprawdopodobniej nieopłacalny… można owszem dyskutować czy w tandemie z panelami fotowoltaicznymi są opłacalne ale generalnie samochód elektryczny od tej chwili jest tylko dla miłośników… moim zdaniem dobrze bo choć ceny potencjalnie spadną… drożały więc mają z czego… chodzi oczywiście o używane… może na fali wyprzedaży jakiegoś liścia przygarnę… za grosze oczywiście… nie ma sensu przepłacać…

          3. Sądzę że prosumenci mają limit zużycia. Nie ma jeszcze projektu, ale znowu pewnie pojawią się luki. Ja mam dwa liczniki na siebie, moja żona też dwa (jeden w Tauronie, drugi w PGE). Zobaczymy jak to rozliczą.
            Elektryk jest opłacalny w mieście, przy taryfie weekendowej. 15 KWh (zimowe 100km) to wtedy 6 zł (a możemy polować na darmowe tankowania).Nawet hybryda w tych warunkach to 26 zł (z gazem ok. 15 zł).
            Na razie najbardziej tanieją paliwożerne benzyny nieprzerabialne na gaz.

  4. Wielblad:
    1.https://beesafe.pl/porady/koszty-ladowania-samochodu-elektrycznego/
    Cena 1 KWh pradu z ladowarki ulicznej od 1,5zl do ponad 2 zl, (info z wczoraj z 8.09.22),
    2.Cena 1 KWh pradu z domu max 0,80 zl, a w taryfie nocnej G11 0,38 zl (info z 1.06.22).
    3.Z powyzszego wynika,ze koszt przejechania 100 km przy zuzyciu 11 KWh/100 km w wersji najdrozszej 2 zl/KWh = 22 zl,/100km,a w wersji najtanszej po 0,38 zl/KWh =4,2 zl/100 km.Nie znam innego pojazdu, ktory na wytworzenie 136 KM i 400 Nm zuzylby tylko tyle kasy.Jak zauwazyles,nie wzialem do rachunku „darmowej” FV, ale platny prad z sieci.
    A Ty znasz?
    (Pomijam rozne domowe wynalazki jezdzace za darmo na gaz drzewny itp.).

    1. Są i drogie ładowarki Ionity za 3.5 zł, jeśli nie masz ich abonamentu. Ja na razie na Greenwayu 1.62 za szybką i 1.15 AC.
      Wielbłądowi chodziło chyba o zmianę ceny, w związku z podwyżkami na prąd dla nietaryfowanych (400% dla piekarni, samorządów itp.), że za chwilę będzie 100% więcej.
      Tylko ja wyraźnie zaznaczyłem – elektryk dla ludzi z własnym gniazdkiem. W tej chwili jestem w górach, dojechałem pkp+ bus – koszt 120 zł w obie strony ( a mam 37% zniżki Pkp), elektryk 65 zł, Skoda (przy spalaniu 4.2l/100 benzyny) 200 zł, 500tka diesel 210zł. Nawet jeśli prąd podrożeje o 100%, w góry dojadę o 1/3 taniej niż palącą 4 l, oszczędności benzyną (z prędkością identyczną, bo przy autostradowej Skoda pali 8).

      1. Elektryk ładowany z gniazdka nie ma konkurencji cenowej w taniosci jazdy. Jedyne co jest zblizone to seicento na LPG (albo Twoja byla Skoda Kamiq jesli spalala 6 litrow i bylaby zagazowana,tylko turbina i wysilenie silnika powoduje wieksza awaryjnosc-koszty napraw) ale osiagi i wielkosc auta nieporownywalne.

        1. Sprawdzałem gazowanie Kamiqa. Brałby 2 l benzyny, bo to TSI. Nieopłacalne. Zostaje Seicento, Panda itp.

          1. Ja spokojnie robiłem Fiatem 500 trasę 1900km w 24 h. Ale to był diesel.

      2. oczywiście że chodziło o przyszłe ceny które są właśnie na etapie wejścia w życie… wspomniałeś o kolejnej wadzie elektryka czyli jakieś głupie abonamenty i problemy z płatnościami… na stacji benzynowej wystarczy gotówka bądź karta i nikt żadnego haraczu w postaci abonamentu nie ściąga… to zupełnie kładzie atrakcyjność samochodów elektrycznych…
        przy obecnych technologiach baterii i ich ceny uważam że po paru latach samochód elektryczny powinien być tańszy od swojego spalinowego odpowiednika… te baterie nie tylko degraduje praca ale również czas! one same się degradują! są drogie a koszt wymiany bardzo wysoki… oczywiście wchodzi w rachubę regeneracja całej baterii (wymiana wadliwych akumulatorów) ale czas i tak z nimi wygra szybciej niż w przypadku aut spalinowych… dlatego jednak nie i dziękuję… poczekam na nowe technologie lub adekwatne ceny…

        1. Te sbonamenty to są grosze- równowartość 2-10 litrów ropy. Nie mam karty lecz aplikacje.
          A wychodzi, że to takie auta dla… taksówkarzy. Duże przebiegi w mieście, z własnym szybkim wallboxem.
          Ja, jak widać na blogu, jestem motoryzacyjny świr, więc chcę spróbować. I pewnie jeszcze na terenówkę się skuszę.

          1. te abonamenty wcale takimi groszami nie są w przypadku rzadkiego doładowania w nie swoim gniazdku…
            ja lubię oszczędność a samochodów wcale a w wersji spalinowej to nawet bardzo nie lubię… mam ale mnie to nie raduje… jakoś wolę myśleć o rowerze hehe takie tam różnice między ludźmi…

          2. Ja na Greenwayu płacę 10 zł abonamentu. A muszę zaliczyć 2 ładowania, jadąc w góry (40 KWh). Oszczędzę 18 zł.

  5. …pominalem tez naprawy i amortyzacje auta, poniewaz w ciagu roku uzytkowania prawie nowego pojazdu mozna przyjac,ze naprawy wyniosa zero,a naturalne zuzycie w naprawach oplaci dopiero kolejny wlasciciel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *