Jeszcze raz o PPK. Dlaczego podtrzymuje swoje stanowisko i co mówią inni.

W zeszłym roku napisałem o korzyściach z przystąpienia do PPK. Sam przystąpiłem do programu i jestem bardzo zadowolony. Jednak ostatnio, na fali proponowanych zmian (nowa koalicja) temat wrócił. Swoimi spostrzeżeniami podzielili się i Michał Szafrański i Piotr Kuczyński. Oba teksty tutaj: https://www.money.pl/emerytury/cwany-manewr-rzadu-z-ppk-flagowy-program-do-zmiany-opinia-6963743844485824a.html i tutaj: https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ppk-pracownicze-plany-kapitalowe-swietne-i-fatalne .

Nie byłym sobą, gdybym ze wszystkimi tezami się zgadzał.

Bliżej mi nie ukrywam do Piotra Kuczyńskiego. Kwestionuje on quasi-przymusowy charakter programu (trzeba się wypisywać), co też uważam za pomyłkę wreszcie – ocenia program pozytywnie. Z drugiej strony popiera nadreprezentację spółek z WIG20 (z uwagi na ryzyko) z czym się nie zgadzam. Za nieistotny uważam spór semantyczny czy PPK to oszczędności czy może inwestycje. Jasne, autor ma rację – inwestycje, ale praktyczne znaczenie tych słów pozostaje niewielkie. Zupełnie inaczej niż twierdzenie, że nie można mówić o programie emerytalnym przy wypłatach 10-letnich, ponieważ winny być dożywotnie Tych. niedopowiedzeń, doskonałego skądinąd ekonomisty, nie pominę. Możemy ustawić sobie wypłaty 10-letnie i dłuższe, więc założenie przeżycia 100 lat (wypłaty 10 lat), spowoduje w rzeczywistości dożywotnie wypłaty dla 99% z nas, a nie 10-letnie. Zresztą, w istocie „emerytury” nie leży wcale wypłata aż do śmierci lecz, jak podaje Wikipedia „świadczenia te przyjmują zazwyczaj formę dożywotnich wypłat”. Zazwyczaj nie oznacza zawsze.

Podobnie Michał Szafrański – widzi wady, zalety, ale nie wszystkie jego argumenty do mnie trafiają. Wadą ma być to, że rzekomo PPK to „czarna skrzynka”. W przypadku PPK doskonale znamy strategię inwestycyjną, dywersyfikację pomiędzy klasy aktywów, regularnie publikowane są aktywa (np. jakie obligacje znalazły się w portfelu). Nie, nie nazwałbym tego programu czarną skrzynką.

Drugi zarzut dotyczy konserwatyzmu (przewaga obligacji i ścieżka schodzenia z akcji). Dla przeciętnego Kowalskiego uważam to za zaletę, nie problem. Kowalski ryzyka nie lubi i boi się go, więc po co go straszyć. Czytałem NOMADLAND i wiem jak wygląda strata 70% planowanej emerytury na 5 lat przed jej rozpoczęciem. Nikomu tego nie życzę. Mogę sobie wyobrazić, że w sytuacji p. Szafrańskiego, nie ma problemu, ale dla większości, mówimy o jedynych pieniądzach, poza ZUS-em.

Szczegółowa analiza opłat, to taki znak firmowy blogera. Wygląda fenomenalnie, ale wnioski są już moim zdaniem błędne. Nie ma co straszyć nierynkowymi średniki stawkami za zarządzanie itp., skoro wysoki TER (suma opłat) mają 3-4 zupełnie niszowe fundusze i one zawyżają średnią. Rynkowi liderzy, w tym najpopularniejszy PKO – pobierają 0,5% dla mojego wieku, co uważam za akceptowalne.

Emerytura. Wizja i rzeczywistość.

Mbank przygotował wiosną spot, w którym weryfikowano zdanie młodych o emerytach z …prawdziwymi emerytami. Oczywiście wszystko po to, aby sprzedać produkt.

Jeśli masz 20-30 lat rozejrzyj się, pogadaj z osobami we własnej rodzinie, żeby zobaczyć jak wygląda emerytura. Nie ta z reklamy, lecz realna. Twoich dziadków, czasem rodziców. Ktoś nadal pracuje, bo chce. Inny, ponieważ musi. Co do tego doprowadziło? Jakie wybory i decyzje? Mnie jeszcze brakuje kilkunastu lat, ale widzę co się dzieje. Jak wygląda ta rzeczywistość.

Prawda nr 1. Państwowa emerytura będzie niska. Bardzo niska.

Za 20-30 lat, tzw. stopa zastąpienia (jaki procent ostatnich zarobków uzyskasz z emerytury) wyniesie ok. 20%. Ponad połowa dostanie minimalne świadczenie. Co to oznacza?

Zarabiasz do średniej krajowej (7400 zł) – dostaniesz 1500 zł.

Zarabiasz 10.000 zł. Dostaniesz 2000 zł.

Zarabiasz 20.000 zł. Dostaniesz 4000 zł.

Zarabiasz 40.000 zł. Dostaniesz 4000 zł (zadziała próg odcięcia składek). Koniec.

Potrafisz za to żyć? A może być jeszcze gorzej.

Prawda nr 2. Przedsiębiorca dostanie nawet mniej.

Przedsiębiorca płaci składki od 60% średniej krajowej. Dostanie emeryturę minimalną. Śmieszne 1500 zł (na dzisiaj).

To nic, że zarabiał 20.000 zł miesięcznie.

Prawda 3. Wielu emerytów dorabia.

Tak się dzieje. Pracują choćby na część etatu, zlecenie, na czarno. We wrześniu z pracy (częściowo, bo ma gdzieś jeszcze ułamek) odeszła moja koleżanka – wiek 68 lata, specjalista ds. bhp. Pracują lekarze, nauczyciele, budowlańcy, ekonomiści, urzędnicy, naukowcy. Mój teść nadal jest instruktorem pływania, opiekunem obozów, a ma 71 lat.

Prawda 4. Emeryt to nie zgrzybiały dziadek, życie po 70-ce też może być pełne wyzwań.

Ponownie przywołam mojego teścia. Zdrowie trochę mu dokucza, ale spokojnie jeździ na rowerze (choć raczej nie na długie dystanse i wolniej niż kiedyś), wykonuje prace fizyczne przy domku letnim, wygląda na 10 lat młodziej. Dzisiejsze sześćdziesięciolatki mają wigor dawnych pięćdziesięciolatków. Jeżdżą po świecie, uczą się nowych rzeczy, zakochują, kupują mieszkania. Zwłaszcza pierwszych 10 lat emerytury (mężczyznom pozostanie statystycznie jeszcze 4 lata życia do 79-tki) przedstawia się ciekawie.

Prawda 5. Zdrowie na emeryturze jest takie, na jakie sobie zapracowaliśmy.

Prawdziwe różnice zaczynają się już wcześniej. Jestem prawie-pięćdziesięciolatkiem i obserwuję otoczenie. Kto imprezował (nie od czasu do czasu, lecz codziennie) ma wygląd starca i dziesiątki chorób. Podobnie, moi koledzy, którzy po pracy siedzieli na fotelach, narażali się na wyjątkowy, zajadany stres – są siwi jak gołąbki z 30 kg nadwagi. Inni, uprawiający aktywnie sport – przed pięćdziesiątką biegają kilkanaście kilometrów tygodniowo w tempie 5 min/km.

U siedemdziesięciolatków różnica się pogłębia. Mój teść – pracuje, chodzi, jeździ na rowerze i generalnie ma sporo energii. Mąż koleżanki – w zasadzie nie wychodzi poza dom, tak siadło mu zdrowie. Różnice? Uprawianie sportów (lub siedzenie przed TV), dieta, nerwy.

Prawda 6. Kwestia pieniężna wygląda tak samo.

Kto przygotował się, ten zbiera owoce. Ludzie, z którymi zaczynałem pracę, biorą kredyty na wesele dziecka, nie ma mowy, żeby kupili mieszkania, zarabiają po 4 tys. zł/miesięcznie. Inni – jeżdżą po świecie, a 200 tys. zł wydają bez zastanowienia. Gdzieś w środku jestem ja – oszczędny milioner. Do emerytury nożyce rozewrą się jeszcze bardziej. Jedni zaczną bidować za 1500 zł państwowego, drudzy zobaczą cały świat.

Marcowy dylemat z PPK. Jak go rozwiązać? Czy warto inwestować w PPK?

Zgodnie z wolą większości sejmowej, wymyślono przymusowy zapis do PPK (Pracownicze Programy Kapitałowe). Oczywiście jest czas, żeby się wypisać – wystarczy złożyć deklarację pracodawcy. Co robić?

Cała sprawa ma dwa wymiary – ekonomiczny i polityczny. Zacznę od drugiego. Wobec alarmujących doniesień o wysokości emerytury dzisiejszych czterdziestolatków (80% dostanie minimalną – na dzisiaj ok. 1500 zł, a reszta 20-30% ostatniego wynagrodzenia), rząd musi pokazać, że coś robi. I wymyślili – ponieważ do stworzonego kilka lat temu programu nie było zbyt wielu chętnych – zapisujemy przymusowo wszystkich, może nie zdążą wypisać się (albo z lenistwa tego nie zrobią). Wtedy odtrąbimy sukces, a mamy dalsze alibi na utrzymywanie głodowych emerytur (podobnie jak jest nim masowa praca seniorów). Całość wymyślono jako dodatkowe podniesienie kosztów pracy (zatrudnienia pracownika), o ponad 3,5% (3,5 % składki i podatek dochodowy od partycypacji pracodawcy).

Ekonomicznie całość nie wygląda tak źle. Po pierwsze, naśladujemy program obecny na całym świecie – dodatkowych emerytur kapitałowych. Po drugie, poprzez wpłaty pracodawcy i dopłaty państwowe uzyskujemy ciekawy „wehikuł inwestycyjny”. Po trzecie, mamy dostęp do inwestowania na Zachodzie, co w przypadku krachu złotówki, da nam pewien plus. Z tych ekonomicznych powodów, jako jeden z niewielu w swoim otoczeniu, zapisałem się kilka lat temu do PPK. Czas na wyniki, bo może one otworzą oczy niedowiarkom.

Do PPK wstąpiłem w 2021 r. Pierwsze wpłaty poszły w kwietniu i maju 2021 r., co oznacza prawie dwuletnie inwestowanie. Przypisano mnie do funduszu PKO TFI Emerytura 2035. A oto rezultaty:

  • dostałem 500 zł wpłaty powitalnej oraz 480 zł dopłaty rocznej (za chwilę minie mi druga rocznica, wtedy dopłacą kolejne 480 zł), ponieważ mam dwa rejestry i dwóch pracodawców
  • na każdym koncie mam ok. 7200 zł – w sumie dokładnie 14.350,84 zł.
  • wynik inwestycji funduszy jest minimalnie ujemny (ok. – 46 zł). Na samej wpłacie powitalnej straciłem ok. 6,6%. W tym czasie (od daty wpłaty powitalnej) WIG 20 stracił prawie 10%.
  • pracodawcy wpłacili ok. 6000 zł, a moja wpłata wyniosła nieco ponad 8000 zł.

Podsumowując wpłacając niecałe 9200 zł (dochodzi podatek od wpłat pracodawcy), mam na kontach zaksięgowane 14.350,84 zł. Już ta informacja (zysk ok. 50%/ 2 lata znacznie przekraczał inflację) powinna skłonić do pozostania w programie. Oczywiście, to nie wynik cudów, ale dopłat pracodawców, które nawet z uwzględnieniem podatku (netto ok. 4800 zł) odpowiadają za końcowy rezultat.

Czy ekonomicznie są tu słabe strony? Tak. W krótkim okresie wpłaty pracodawcy decydują. W dłuższym, istotny będzie wynik na działalności inwestycyjnej. Jego nie przewidzimy. Na razie wypada nieco lepiej (-6,6 % na wpłacie powitalnej) niż benchmark (WIG20 – 10%), ale gorzej niż dobrane przeze mnie prywatnie akcje (+40%).

A skład portfela Emerytura 2035? 60% instrumenty dłużne, 40% instrumenty udziałowe. A dokładnie (dane na 31 stycznia 2023 r.)?

  • akcje polskie 38%,
  • obligacje skarbowe 35%,
  • tytułu uczestnictwa funduszy akcyjnych 16%,
  • obligacje korporacyjne 6%
  • inne – 5%.

Za inwestycje zagraniczne odpowiadają głównie dwa fundusze ETF – X-TRACKERS MSCI
EMU UCITS ETF oraz ISHARES CORE S&P 500 ETF. Przyjrzę im się w kolejnych wpisach.

Wreszcie odpowiedź na fundamentalne pytanie – czy warto wchodzić w PPK? Moim zdaniem, tak. Zarówno na krótki okres (zyskujemy na wpłatach pracodawcy), jak i dłuższy (wynik lepszy niż WIG20+ wpłaty pracodawcy). Zresztą, zawsze możemy zrezygnować.

Dlaczego nie zamieszkać na wsi? Pokłosie rozmowy z osobą, która woli wynajmować ze skromnej emerytury.

Czytelnicy bloga wiedzą, że jestem zwolennikiem „wiejskiego życia” w opcji nieradykalnej czyli łączenia mieszkania na wsi z minimalną aktywnością zawodową. Ot, mieć ciasto i zjeść ciastko. Dzisiaj padną argumenty opcji przeciwnej – bezwzględnie miasto w każdym wymiarze. Podał je członek mojej rodziny, dla którego tanie życie w niewielkim domku powinno przedstawiać najrozsądniejszy wybór. Gdy w grę wchodzą emocje, nikną argumenty racjonalne.

O rozmówcy.

Połowa pary w wieku wczesnoemerytalnym, wynajmującej mieszkanie w wielkim mieście (czyli płacącej ok. 3500 zł za mieszkanie + opłaty). Dochody – 2x emerytura + pensja – w sumie 10.000 zł. Na dwie osoby całkiem sporo, ale raty kredytów, utrzymanie dwóch aut, no i wynajem zostawiają na życie ok. 3000 zł.

Alternatywa

Mały domek na własnej działce, 35 km od dużego miasta i niecałe 10 km od małego. Koszt 50 tys. zł – na materiał (obie osoby z wykształceniem budowlanym).

Argumenty przeciwne przeprowadzce na wieś.

  1. Jestem zwierzęciem stadnym.
  2. Mam swoje towarzystwo w organizacji charytatywnej.
  3. Na wsi nie znajdziemy pracy.
  4. Ciężko jest pracować przy domu.
  5. Nie wyjedziemy z działki i umrzemy z głodu.
  6. Wiosną i jesienią – błoto.
  7. Nie stać mnie.

Ile razy słyszeliście takie (lub podobne) słowa? Czy rzeczywiście mają one swoją wagę?

Jestem zwierzęciem stadnym. Wiadomo, miasto daje poczucie szerokich więzi towarzyskich. Zazwyczaj jednak bywają to związki dość płytkie. Na wsi może

Oszczędzanie w czasach inflacji. Radykalne obniżenie kosztów jedzenia. Ile trzeba, by żyć, jak kiedyś chłop?

Jeszcze nieco ponad 100 lat temu otaczająca nas rzeczywistość wyglądała inaczej. Większość mieszkańców obecnej Polski żyła na wsi i z rolnictwa. Dlatego wieś, przy zupełnie innej produktywności, uznawana była za przeludnioną.  Przodowała w tym Galicja (w uproszczeniu – zabór austriacki). I teraz trochę danych liczbowych, pokazujących „minimum życiowe”. Źródło – epokowe dzieło Stanisława Szczepanowskiego „Nędza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego”. Czytaj dalej Oszczędzanie w czasach inflacji. Radykalne obniżenie kosztów jedzenia. Ile trzeba, by żyć, jak kiedyś chłop?

Świat się kończy. Robert Gwiazdowski broni KRUS.

Ostatnio przeczytałem ten artykuł link w interia.pl. W zasadzie to felieton Roberta Gwiazdowskiego, który …. broni KRUS. No tak, świat się kończy, jeden z największych liberałów staje na czele rolniczego lobby. Z tezami autora oczywiście się nie zgadzam, oto dlaczego. Czytaj dalej Świat się kończy. Robert Gwiazdowski broni KRUS.

Najgorszy możliwy scenariusz.

Niedawno rozmawiałem z moją żoną. Oboje pracujemy, ja jeszcze do tego coś tam dorabiam firmą. Starsi synowie wyprowadzili się z domu, został nam najmłodszy. Przed nami 10 względnie przyzwoitych zdrowotnie i finansowo lat. Mamy rezerwy, mamy pomysły, ale ciągle brakuje nam czasu. Dlaczego? Czytaj dalej Najgorszy możliwy scenariusz.

Jak wygląda „prawdziwy cwaniak”?

Warte przypomnienia jest zdanie Prezesa, o tym, że na Polskim Ładzie podatkowo straci „cwaniak”. Miało to oczywiście skierować falę nienawiści przeciw nieco lepiej sytuowanym (dla niepoznaki nazwanych bogatymi). Oto kilka portretów takich osób, z mojego, w miarę bliskiego otoczenia (w przypadku kobiet nie podaję wieku): Czytaj dalej Jak wygląda „prawdziwy cwaniak”?

Jak wygląda emerytura, tych którzy się nie przygotowali?

Czasami na blogu pojawia się temat emerytury. W zeszłym roku, był to nawet cykl wpisów. Zakładam pewną przezorność  i zwykły zdrowy rozsądek. Nie każdy jednak go ma. Co wtedy?

Czytaj dalej Jak wygląda emerytura, tych którzy się nie przygotowali?