Jeszcze raz o PPK. Dlaczego podtrzymuje swoje stanowisko i co mówią inni.

W zeszłym roku napisałem o korzyściach z przystąpienia do PPK. Sam przystąpiłem do programu i jestem bardzo zadowolony. Jednak ostatnio, na fali proponowanych zmian (nowa koalicja) temat wrócił. Swoimi spostrzeżeniami podzielili się i Michał Szafrański i Piotr Kuczyński. Oba teksty tutaj: https://www.money.pl/emerytury/cwany-manewr-rzadu-z-ppk-flagowy-program-do-zmiany-opinia-6963743844485824a.html i tutaj: https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ppk-pracownicze-plany-kapitalowe-swietne-i-fatalne .

Nie byłym sobą, gdybym ze wszystkimi tezami się zgadzał.

Bliżej mi nie ukrywam do Piotra Kuczyńskiego. Kwestionuje on quasi-przymusowy charakter programu (trzeba się wypisywać), co też uważam za pomyłkę wreszcie – ocenia program pozytywnie. Z drugiej strony popiera nadreprezentację spółek z WIG20 (z uwagi na ryzyko) z czym się nie zgadzam. Za nieistotny uważam spór semantyczny czy PPK to oszczędności czy może inwestycje. Jasne, autor ma rację – inwestycje, ale praktyczne znaczenie tych słów pozostaje niewielkie. Zupełnie inaczej niż twierdzenie, że nie można mówić o programie emerytalnym przy wypłatach 10-letnich, ponieważ winny być dożywotnie Tych. niedopowiedzeń, doskonałego skądinąd ekonomisty, nie pominę. Możemy ustawić sobie wypłaty 10-letnie i dłuższe, więc założenie przeżycia 100 lat (wypłaty 10 lat), spowoduje w rzeczywistości dożywotnie wypłaty dla 99% z nas, a nie 10-letnie. Zresztą, w istocie „emerytury” nie leży wcale wypłata aż do śmierci lecz, jak podaje Wikipedia „świadczenia te przyjmują zazwyczaj formę dożywotnich wypłat”. Zazwyczaj nie oznacza zawsze.

Podobnie Michał Szafrański – widzi wady, zalety, ale nie wszystkie jego argumenty do mnie trafiają. Wadą ma być to, że rzekomo PPK to „czarna skrzynka”. W przypadku PPK doskonale znamy strategię inwestycyjną, dywersyfikację pomiędzy klasy aktywów, regularnie publikowane są aktywa (np. jakie obligacje znalazły się w portfelu). Nie, nie nazwałbym tego programu czarną skrzynką.

Drugi zarzut dotyczy konserwatyzmu (przewaga obligacji i ścieżka schodzenia z akcji). Dla przeciętnego Kowalskiego uważam to za zaletę, nie problem. Kowalski ryzyka nie lubi i boi się go, więc po co go straszyć. Czytałem NOMADLAND i wiem jak wygląda strata 70% planowanej emerytury na 5 lat przed jej rozpoczęciem. Nikomu tego nie życzę. Mogę sobie wyobrazić, że w sytuacji p. Szafrańskiego, nie ma problemu, ale dla większości, mówimy o jedynych pieniądzach, poza ZUS-em.

Szczegółowa analiza opłat, to taki znak firmowy blogera. Wygląda fenomenalnie, ale wnioski są już moim zdaniem błędne. Nie ma co straszyć nierynkowymi średniki stawkami za zarządzanie itp., skoro wysoki TER (suma opłat) mają 3-4 zupełnie niszowe fundusze i one zawyżają średnią. Rynkowi liderzy, w tym najpopularniejszy PKO – pobierają 0,5% dla mojego wieku, co uważam za akceptowalne.

44 komentarze do “Jeszcze raz o PPK. Dlaczego podtrzymuje swoje stanowisko i co mówią inni.”

  1. Jestem przeciwny PPK jak wszystkim panstwowym programom majacym niby zwiekszyc nasze zyski, ale je zmniejszaja.Bedzie jak z OFE czy z tzw.III filarem np.w nationale nederlanden czy innych.Firmy wezma kase, a nam zostanie g.

    1. Zobaczymy. Na razie po 2.5 roku mam 23 tys. na swoim rejestrze, a wpłaciłem dopiero 13 tys zł. Z tego 9 tys. dopłacił pracodawca, a czysty zysk inwestycyjny wyniósł 1,5 tys. zł. Gdyby dynamika była podobna, przed przejściem na emeryturę zbiorę pewnie ok. 175 tys. zł w dzisiejszych pieniądzach (zakładając zysk na poziomie inflacji). Przez 20 lat będę mógł wypłacać sobie ok. 700 zł czyli ok. 20% planowanej emerytury państwowej.
      Przy czym na nią będę zbierał 40 lat i potrącali 10 %, a tu mam 2% przez 20 lat. Nadal PPK daje 2 razy lepszy wynik inwestycyjny.
      Gdybym inwestował własną wpłatę na rynku 8% przez te 20 lat (bez opłat, ale z podatkiem Belki), osiągnąłbym podobny wynik. Czyli jednak PPK się opłaca.

      1. Nie mowie,ze sie nie oplaca. napisalem,ze nie ufam zadnym panstwowym instytucjom, ktore obracaja naszymi pieniedzmi, bo zwyczajnie nas okradaja-vide zarypanie chyba polowy z OFE za poprzedniego Tuska.Bo dziura w budzecie.Kaczynski nie lepszy-ani sie zajaknal za zwrotami reprywatyzacyjnymi.Ze nie wspomne o zlodziejstwie za PRL-ksiazeczki mieszkaniowe, samochodowe, itd.I oczywiscie nowa wladza tez za to nie chce zaplacic, bo i po co?
        Wszyscy diabla warci, a ci co mysla,ze te dwie opcje sa wrogie-naiwni.To teatrzyk dla ludu.Po robocie razem chleja wóde w barze i klepia sie po plecach.

  2. …przechodzilem szkolenie sprzedazowe w 1999 w PIONEER, wiem jak wciskac kit o przyszlych zyskach.Mozna rozwiac w zasadzie kazda watpliwosc klienta.Nad tymi szkoleniami pracuje sporo ludzi,zeby zwiekszac sprzedaz, a klienta maja w d.

    1. Główna zaleta programu PPK nie polega na doskonałym zarządzaniu, bo ono będzie przeciętne. Lecz to, że przy silnych dopłatach pracodawcy (75% naszych wpłat) i państwa (już znacznie mniej) oraz niskich opłatach (TER mojego funduszu) uzyskamy dodatek do emerytury.
      I jeszcze jedno.Bodajże 40% Polaków nie ma żadnych oszczędności, a pozostali średnio 36 tys. zł. Zmotywowanie do odkładania na emeryturę w PPK pozostaje sensowne, ponieważ inaczej skazujemy ich na ZUS. A ten – piramida, póki żyją podatnicy i wpłacający – wypłaca, zmieni się piramida wiekowa, da nam grosze.

      1. Dlatego za kaczynskiego robiono roby z dochodem gwarantowanym na Mazurach.I w koncu to wprowadza bo inaczej nie bedzie sie dalo.Kupa ludzi robi na czarno w PL i poza (np.siostra pisala,ze w USA ma nasze paszporty tylko jakies 40k Polakow, reszta nie, czyli albo maja obywatelstwo-watpliwe,albo po prostu zyja i pracuja na czarno poza systemem).Co z nimi zrbia?jak im nic nie dadza na emeryture to beda rabowac i napadac, a nie ma tyle wiezien,zeby wsadzic kilka mln ludzi.Musza cos tam dostac od panstwa.Teraz to zalatwia MOPS,ale chyba chca zmienic bo bedzie mniej liczenia i administracji.Kazdemu po 1300 i czesc.

        1. Dochód podstawowy, rozumiany „każdemu po 1300 zł” doprowadzi do drugiej Wenezueli. Każdy to ten, kto potrzebuje i nie potrzebuje. Te 1300 zł każdy dostanie, ale nie będzie nic warte. To pułapka. Mazury – kaczka dziennikarska.
          Teraz pracujący na czarno. Kiedyś nie było emerytur, takich ludzi musi wspierać rodzina, państwo nie ma tu nic do zrobienia. Ktoś podjął decyzję, wyjechał za granicę, nie dokładał się do wspólnego kotła i nie może oczekiwać utrzymania do śmierci z podatków tych co pracowali legalnie i w Polsce.
          I nie, emeryci nie rabują, więc nie widzę zagrożenia.

          1. Kaczka-skad wiesz? Czytalem kiedys w powaznej prasie.

            Tak, nie dokladaja sie, ale na swiecie rzadza teraz komunisci.I rozdaja komu popadnie co popadnie.

            Emeryci nie rabuja-wiekszosc nie, bo u nas jedna ludzie bogobojni i w wiekszosci uczciwi, ale zobacz co sie dzieje w takim LA (no,moze nie emeryci,ale bezdomni), NY, Chicago-wszedzie wojny gangow, narkotyki kupisz wszedzie, ostatnio modne jakies gowno, po ktorym wygladasz i czujesz sie jak zombie, bardzo uzalezniajace.
            Jak tacy cale zycie -dosc krotkie co prawda-spedza na cpaniu i zlodziejstwie, napadach, byciu w mafii, to jak myslisz-skad wezma na zycie w pozniejszym wieku, jesli dozyja? Z tego samego zrodla.Nie dasz kasy-noz albo kulka. W NY kiedys ludzie nosili w zewnetrznej kieszeni kilka dolarow dla wlasnie takiego co moze ich zaczepic na ulicy.Teraz pewnie z 50, inflacja.

          2. Do 21.53. Chodziło o zapowiedź tego programu na Mazurach, a nie sam program. Dopiero zbierali źródło finansowania, którego ostatecznie nie dostali.
            Współczesne narkotyki syntetyczne, w tym modny fentanyl, zabijają w ciągu kilku lat. Żaden z tych ćpunów nie dożyje emerytury. Nie ma takiej opcji. I właśnie w USA, o emerytach powstał Nomadland, czyli opowieść o pracy, a nie o kradzieżach. Emeryci wszędzie są grupą konserwatywną, a u nas, niestety, dorabiającą. Tak zostanie. Pisałem o tych, którzy emerytury nie dostaną, bo nie pracowali, lub robili na czarno za granicą i zjechaliby na starość. Jeśli ktoś przepracował 20-25 lat (zależy od płci) legalnie, zarobi na tę minimalną. Jeśli ktoś wróci na stare lata i pójdzie do pracy, też nie wyciągnie ręki po jakikolwiek dochód podstawowy. Pomijając fakt, że mówimy o niewielkiej grupie.

  3. Półtora tysiąca zysku z dwudziestu dwóch to jest niecałe siedem procent za 2,5 roku ciułania. W połowie roku 2021 inflacja przyspieszyła i w poszczególnych miesiącach wahała się od 5-8,5 %.W 2022 oficjalna roczna inflacja wyniosła 14,5%. W 2023 GUS podał dane odnośnie skumulowanej inflacji konsumenckiej i wyniosłą ona we wrześniu 8,2%. Znaczy to, że zysk PPK za 2,5 roku jest ujemny i wynosi jakieś minus 20%. Strata byłaby wyższa, gdyby PiS interwencyjnie nie obniżył cen energii. W przyszłym roku no mercy in Poland – ceny energii znacznie wzrosną, a z nimi inflacja. Do emerytury z Twoich oszczędności nie zostanie nic.

    1. Właśnie nie do końca. Kluczowym elementem w PPK są dopłaty pracodawcy i państwa. Wpłaciłem 13k, mam 23k. To nie jest strata, ani nawet nominalny zysk, tylko realny.
      W okresie 18 lat (emerytura wg obecnego wieku styczeń 2041) moi pracodawcy dopłacą mi 65k (z założeniem podwyżek pensji na poziomie inflacji) a ja sam wpłacę jeszcze 86k co da razem 151k wpłat. Do tego dojdzie zgromadzone 23k i dopłaty państwowe (4,5 k) wyjdę ca. na te 175-180 tys. zł.
      Wrócę jeszcze do tej nominalnej/realnej straty. Nie wiem jaka będzie inflacja przez 20 lat, nie znam też swoich podwyżek. Nie znam też gwarantowanej inwestycji, która potrafi zrównoważyć skumulowanej 27% inflacji w 2,5 roku. Natomiast umiem policzyć, że 10k z 13k to więcej niż te 27%, bo 77%. Gdybym nie przystąpił do PPK, pracodawcy nie dopłacaliby mi tych ca. 300 zł/miesięcznie.
      Sprawiedliwie, w długim okresie, wpłaty pracodawcy nie dadzą tak spektakularnych rezultatów, bo 3600 zł przy stanie rachunku ok. 150 tys. zł (ostatni rok przed emeryturą), da dodatkowe 2,4%, ale jeszcze w przyszłym roku 13%. Ba, za 10 lat ok. 6% czyli wartość nie do pogardzenia (zysk z akcji to średnio 8% rocznie).
      Dlatego PPK pracownikom się opłaci. Wyprowadzając pieniądze co roku, jak proponuje Michał Szafrański tracimy 30% wpłat pracodawcy, powitalną i roczną (w moim przypadku, musiałbym oddać prawie 1400 zł/rocznie (z 3850 zł).
      I wreszcie najważniejsza część imprezy, która skłania mnie do podpisania się pod PPK własnymi rękami. PPK działa pozytywnie, bo zgodnie z ludzką naturą. Ilu ludzi, wypłacających corocznie, faktycznie zainwestuje na emeryturę i dotrzyma postanowienia? Śmiem twierdzić, że 30-40%. Ilu z tych co zainwestują, zaliczy sporą stratę? 30% W efekcie 70% zostanie z niczym. Tym, którzy wytrwają, PPK pozwoli dopłacać do marnego świadczenia państwowego.

    1. Książeczki mieszkaniowe miały sens. Straciły go w kryzysie lat 80-tych (mniej budowano), no i po 1989 r. Potem, w latach 90-tych wprowadzono kasy mieszkaniowe – znam sporo osób, które kupiły w ten sposób mieszkanie do 2005 r. Kasy same zdechły w 2006-2007 r. kiedy ceny mieszkań poszły w górę o 50% w ciągu roku, a do wkładów dopisano najwyżej 1/5 tej sumy. I wtedy pojawił się złoty okres kredytów (w tym frankowych).
      Generalnie wszystkie rozwiązania oparte na oszczędzaniu mają sens, w przypadku niskiej inflacji lub oprocentowaniu lokat/obligacji na poziomie inflacji.
      Gdy mówimy o mieszkaniach, chodzić będzie o relacje – oprocentowanie wkładów kontra cena m2.
      Przy czym, na co zwrócił uwagę Piotr Kuczyński, PPK oznacza raczej inwestycję niż oszczędzanie i ma sens dzięki dopłatom.

    2. Slawek-taaaaaak, haha 😀
      Mnie, siostrze i bratu rodzice wplacili do pelnego wkladu.W latach 90-tych dostalismy z bratem po chyba 6 czy 9k na glowe, ale warunkiem byl zakup mieszkania.Te 9k to byla wtedy cena chyba 3m2 mieszkania,a mielismy powtarzam pelne wklady na bodaj M2 (pokoj z kuchnia).
      Siostra wtedy jeszcze nieletnia, nie pamietam czy cos dostala,chyba tak,ale pozniej.

      1. Tamte książeczki zniszczyła inflacja i zmiana ustroju. Nikt nie chciał wykonywać zobowiązać PRL-u. Przestano budować, spółdzielnie oddzielono od państwa i nie było czego przekazywać.

        1. …tak, po czym dalej nie wywiazywano sie, hahaha 🙂
          A podobno przejeto zobowiazania po PRL.Pewnie tak, bo jednak za te wklady cos tam dali, za malo,ale jednak.

          1. Przejęto, ale niepoważnie. Za książeczkę na auto mają dać 25 tys. zł. Kupisz za to jakikolwiek nowy samochód? Nie, nawet Dacia 2x droższa. Dopłaty do mieszkaniówek starczą na kilka metrów i to nie w Warszawie czy Sopocie.
            Oba programy zniszczyła inflacja, dlatego jest tak niebezpieczna.

  4. Oszczędzanie wieloletnie ma sens pod tym warunkiem, że pliki banknotów z czasem nie zgniją. Dlatego przez wiele tysiącleci oszczędności lokowano w „pieniądzach królów”. Taki tam, barbarzyński relikt, nie wypłacający odsetek, ale centralne banki kupują go od paru lat na wyścigi.

    1. Nie jestem przeciwny inwestowaniu w złoto z zasady. Pojawia się tylko pytanie – czy jest ono teraz drogie czy tanie. Jest 10 razy droższe niż w 1994 r. i 4 razy droższe niż w 2007 r. Teraz porusza się w trendzie bocznym od 2022 r. Dla mnie jest drogie, pisałem o tym. Gdyby spadło o 20-30% bez wyraźnej przyczyny, może rozważyłbym kupno. Bo jednak wolę okazje (kupowanie poniżej wartości). W przypadku akcji, wiem jak to robić, w przypadku złota – nie.

    2. O to to 🙂
      Moznaby tez trzymac zapas wodki, bo to zawsze waluta, ale klopotliwe magazynowanie 🙂 Dowiedza sie, ze masz cysterne gorzaly, nawierca w nocy i wypija po troche 😀
      Jak w Brazylii (Amazonii?) kradna rope z rurociagow i pedza benzyne w dzungli, podgrzewajac beczki destylujace ogniskiem.Jak sie nie boja,ze im to walnie-nie wiem.

      1. Tak wygląda problem z inwestycjami. Nie wiemy czy lepsza wódka, złoto, nieruchomości, akcje. I to też jest piękne.

        1. 😀
          Zalezy co nastapi. Jak wejda do nas Azjaci-wodka.
          Jak rynki i swiat wroca do rownowagi-akcje.
          Jak apokalipsa-zloto,ale tez zboze, zywnosc.
          A co nastapi-wie moze pare osob na swiecie 🙂
          Szef GRU, Mosadu, CIA, moze jeszcze ktos.

          1. Po każdym kataklizmie, tracą na znaczeniu dobra inwestycyjne, a zyskują podstawowe. Mądrość poprzednich pokoleń „co masz w głowie, tego ci nikt nie odbierze” bazowała na tym założeniu. W obecnym stanie rzeczy kompletnie się nie sprawdza. Dobry stolarz zarabia lepiej niż dobry nauczyciel.
            Żywność nie jest taka głupia, zarówno w sensie towaru (kto czytał wspomnienia ocalałych z Powstania Warszawskiego na mazowieckiej wsi, ten wie), jak i umiejętności jej wytworzenia. Plus proste umiejętności. Czytałem ostatnio wspomnienia hydraulika – za półgodzinną naprawę bierze 100 zł.

        2. Do 4.40: dokladnie.
          Problem w tym,ze nie wiedzac co nastapi, trzeba sie zabezpieczac na rozne scenariusze, a to kosztowne i klopotliwe. Ale chyba nie ma innego wyjscia.

          1. Zabezpieczenia zawsze kosztują sporo, ale ich brak znacznie więcej. W ocenie czy warto pomaga matematyka. Wg mnie groźne są wojna, inflacja, głęboka recesja. Z resztą sobie poradzimy.

        3. Do 17.22: tak.
          Pytanie co maja autorzy roznych tekstow z wrzucania takich info? Ogladalnosc? Tzw. zasiegi? Czy zeby zarobic np. $50 warto ludziom mieszac w glowach i pisac bzdury?

          1. Część z nich pewnie głęboko w nie wierzy, część faktycznie zarabia na tym. Czy mają nadzieję zarobić 50$ czy 500 czy 5000, nie potrafię tego ocenić.

  5. Dziwne pytanie. Niektórzy liczą wartość złota w proporcji do wydrukowanych pieniędzy i przynajmniej kilkanaście lat temu przy pokryciu dolarów w 20-30% wychodziło około 6 tys. dolarów za uncję. Problem w tym, że FED niechętnie podaje takie dane, a drukuje coraz szybciej. Aktualnie cena złota nie odzwierciedla jego rzeczywistej wartości, a ETF-y na złoto od tego roku można kupić nawet na warszawskiej giełdzie. Przyjmuje się, że tzw. „papierowego złota” jest około 250 razy więcej niż fizycznego metalu na świecie. Kurs papierów wartościowych jest tak samo łatwy do utrzymania na określonym poziomie jak kurs euro wobec dolara.

    1. Dopiero bedzie hulaj dusza z drukowaniem jak wprowadza przymusowa walute elektroniczna.Nawet nie trzeba drukowac, wystarczy wpisac w system.

      1. @Jan, już teraz też nie trzeba drukować i wystarczy dopisać do rachunku. Gotówka stanowi zaledwie 3% obrotów finansowych na świecie.

          1. Chyba Glapa w NBP tez? Nie znam szczegolow,ale cos w ten desen, ze rzad drukuje obligacje, NBP je kupuje czy bierze w zastaw i tworzy z niczego nowy pieniadz? Moglem cos pochrzanic.

    1. …ta 3 swiatynia i jakis zydowski pier…ny rytual z czerwona jalowka (szkoda,ze nie z zielona gesia 😀 ) ma zapoczatkowac apokalipse. Ale mozna tez zrobic falszywa apokalipse i do tego sluzylby Blue Beam.

      1. Jan, nie przejmuj się tak bardzo apokalipsą. Ma potrwać krócej niż jedno pokolenie, czyli mniej niż 25 lat. Po niej ma nastąpić tysiącletnie królestwo dobrobytu.😀

          1. Do 18:07. I teraz mamy okazję policzyć, czy te 7 lat się sprawdza. Pomiędzy 2008 i 2020 (dwa kryzysy) za dużo na 7 lat, a za mało na metaforyczne znaczenie siódemki (bardzo wiele).
            Co do dobrobytu. Właśnie czytam „Chłopki”, kolejną pozycję o życiu przedwojennym na polskiej wsi i wiem jedno – dobrobyt stanowiło tam własne łóżko, a nie dzielone z kimś (rodzeństwem, rodzicami, dziadkami), pełny brzuch przez cały rok. Dzisiaj taki dobrobyt ma 95% społeczeństwa.

  6. Dobrobyt to po prostu brak trosk zarówno o teraźniejszość jak i o przyszłość. Kiedy ktoś mówi, że mu ciężko, to zawsze przychodzi mi na myśl takie spostrzeżenie pewnego księdza, który chodził po kolędzie: odwiedzał domy bardzo biedne i bardzo bogate, niektórzy od wejścia narzekali na biedę, inni nie narzekali. Nieważne czy to był dom biedny, czy bogaty. Zastanawiał się od czego to zależy, skoro nie chodziło o pieniądze. Po paru latach kolędowania znalazł takie rozwiązanie, że w domach których uskarżano się na wszystko, brakowało miłości.

    1. Wybacz Sławku, ale muszę to napisać. Wniosek księdza płytki, nieprawdziwy, całkowicie błędny i wyjątkowo bezczelny. O ile jeszcze w przypadku bogatych rodzin, można się zastanawiać czego brakuje, że ludzie ciągle narzekają, o tyle takie zdanie o biedakach, równoznaczne jest napluciem im w twarz. Gdyby słowa księdza polegały na prawdzie, amerykańskie społeczeństwo, uprawiające „keep smiling”, uznać należałoby za doświadczające tej miłości najwięcej. A tam mnóstwo małżeństw się rozwodzi.I chyba wiem, dlaczego ten ksiądz tak powiedział. Łysy tęskni za włosami, stary za młodością, biedny za pieniędzmi, doświadczający celibatu za miłością.
      Właśnie dzisiaj skończyłem czytać „Chłopki.Opowieść o naszych babkach.” Zwłaszcza przed wojną, ale i dzisiaj, ludzie biedni obciążeni są pracą od świtu do nocy, inaczej niż bogaci. Istnieje taka brutalna, chłopska prawda „Miłością chleba nie nasmarujesz” i ona się sprawdza. Badania pokazują wprost potrzeby wyższego rzędu mają znaczenie, gdy zaspokoiliśmy te podstawowe. Bardzo biedni chcą się najeść, mieć ciepło, odpocząć. Te kobiety nie myślały o małżeństwie z wyboru, lecz o dobrym gospodarzu, który nie wygoni ich do pracy nad siły, zapewni godny byt całej rodzinie.
      Narzekanie, nasz narodowy sport, nie wynika z braku miłości, tylko ze stosunku do świata. Jestem z natury optymistą, narzekam niewiele, bo odpowiednio patrzę na świat. Znam etatowe marudy, które obiektywnie muszą być szczęśliwe, a nie są pomimo pięknej żony, zdrowych dzieci. Znam też singli przetrąconych brutalnymi rozwodami, którzy żadnej miłości nie doświadczają, a nie narzekają, ba uważają się za szczęśliwych.
      Na koniec pozwolę sobie zacytować fragment z książki Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” – „Najwyższa, najczystsza rozkosz przemienia się w ten sposób w wstręt i zabija miłość” – pisze ksiądz Stanisław Bross w 1935 roku. Wiesz o czym? O biciu żony? O obrażaniu jej? O zmuszaniu córek do małżeństwa? Nie, o antykoncepcji. I tyle na temat wiedzy księdza o miłości i związkach.

  7. No cóż, takie mam skojarzenie odnośnie dobrobytu. Jest po prostu, względny. Kiedyś marzyłem o rowerze z przerzutkami, dziś mam ich prawie dziesięć i po marzeniach. A dobre relacje z rodziną cieszą mnie jeszcze bardziej niż kiedyś. Nie da się przy tym nie zauważyć, że światopogląd na religię masz raczej zamknięty, niż tolerancyjny. Nic niezwykłego, w dzisiejszych oportunistycznych czasach. Ja dla odmiany, nie byłem w stanie podzielać ekscytacji polskim papieżem, w czasach gdy to było takie powszechne wśród moich rówieśników, pokolenia JP II . No , ale dziś, mógłbym się chwalić, ze wyprzedziłem epokę.

    1. Ależ prywatne zdanie konkretnego księdza nie ma nic wspólnego z religią. Przecież to nie są nauki katechizmowe, lecz prywatne spostrzeżenia. Sprzeczne z nauką i doświadczeniami osób, które miłości doświadczyły, jak i tych, które np. pobierały się z rozsądku. A tolerancyjny jestem dopóki ktoś nie mówi mi jak jego zdaniem powinienem żyć i nie próbuje tego wymuszać metodami państwowymi.
      Paradoksalnie Twoja opowieść o rowerach potwierdza tezę przeciwną niż wyraził ten ksiądz, ponieważ spełnienie marzeń o rowerze nie ma nic wspólnego z miłością, czy jej brakiem. Po prostu wiadomo nie od dziś, że 10-ta rzecz nie daje takiej radości jak pierwsza. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja. Znowu – udowodniono to naukowo, radość z życia skorelowana jest z poziomem dochodu do pewnego stopnia. Osiągając granicę (Amerykanie liczyli w dolarach), nie doświadczamy już wzrostu zadowolenia. I tyle. Co nie znaczy, że stajemy się nieszczęśliwsi. Najlepiej ujęła to babcia mojej koleżanki z czasów nastoletnich, dając jej swoje przepiękne futro z norek. Powiedziała coś takiego: Bierz wnusiu, mnie już nie cieszy, a Ty odczujesz radość. Ponownie, nie mamy do czynienia z procesem automatycznym, takie emocje możemy w dużym stopniu kontrolować, nauczyć się radować rzeczami małymi. Z drugiej strony, ktoś negatywnie programowany od dzieciństwa, opowieściami jak życie stanowi pasmo cierpień, a cierpienie musimy znosić bo uszlachetnia, ma tendencję do patrzenia na te same wydarzenia w czarnych barwach. Dlatego w Polsce często na pytanie: Co słychać? ludzie odpowiadają „Stara bieda”, a Anglosasi – „Fine, thanks”. Przy czym dotyczy to oczywiście codziennych wydarzeń, a nie wielkich tragedii życiowych.Takie ciosy znoszą tylko prawdziwi stoicy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *