Sposób na tańszą kawę. Własny ekspres.

Przyznam się, po napisaniu ostatniego posta, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Nie jestem wybitnym smakoszem kawy, ale przeliczać przyjemność na pieniądze. Może nie warto?  Ale cóż, obiecałem Wam wpis o ekspresach. Startujmy więc. Dzisiaj będzie o ekspresach do kawy. Czytaj dalej Sposób na tańszą kawę. Własny ekspres.

Poranne rozmyślania o kawie. Czynnik latte.

Każdy, kto zaczyna interesować się finansami domowymi, czyta w pewnym momencie o tzw. czynniku latte – pojęciu zaczerpniętym z książek Davida Bacha, autora takich bestsellerów jak „Ruchome schody do fortuny” czy „Automatyczny milioner”. Mówiąc w  wielkim skrócie, napisał on, że odmawiając sobie codziennie dużej latte w barze, można w ciągu dorosłego życia stać się zamożnym człowiekiem. Czy ma to sens? Jak ma się ta myśl do naszych warunków? Czytaj dalej Poranne rozmyślania o kawie. Czynnik latte.

Moje miejsce w górach. Ile czasu minie zanim wbiję pierwszą łopatę?

Mam za sobą pierwsze spotkanie z architektem, który będzie projektował mi dom w górach. Uzyskałem od niego cenne informacje, z których część wywróciła do góry nogami mój sposób myślenia o budowie. Wiele z nich dotyczy terminów załatwiania spraw. Czytaj dalej Moje miejsce w górach. Ile czasu minie zanim wbiję pierwszą łopatę?

Moje miejsce w górach. Na co jeszcze zwracać uwagę?

Wprawdzie o przewodniku: „Jak kupić dobrą nieruchomość, za rozsądne pieniądze” dopiero myślę, ale historie poprzedniego właściciela mojej działki i paru innych osób dały mi materiał do tego wpisu. Wróćmy więc do odpowiedzi na tytułowe pytanie.

Księga wieczysta to podstawa.

Dobra nieruchomość powinna mieć założoną księgę wieczystą. Sprzedający musi być w niej wpisany jako właściciel (wyjątków będzie bardzo niewiele) lub mieć pełnomocnictwo właściciela. Tyle wie prawie każdy. Co dalej? Zapoznaj się uważnie z całą treścią księgi wieczystej. Czy powierzchnia w tym dokumencie zgadza się z deklarowaną przez właściciela? Czy dom (jeśli istnieje) został ujawniony w księdze?  Czy numery działek i obręby są identyczne jak w zaświadczeniu z urzędu gminy?

Bardzo ważne są także działy III i IV księgi. W nich wpisane są odpowiednio prawa i roszczenia osób trzecich oraz hipoteki. Jeśli nie zawierają wpisów to super, jeśli jednak one są, to co oznaczają? Może okazać się, że nieruchomość obciążono dożywociem, co uniemożliwia korzystanie z niej przez nabywcę. Zdarzają się wpisy o egzekucji komorniczej, a to oznacza, że każda umowa sprzedaży będzie nieważna.  Niektórzy wpisują roszczenia o zawarcie umowy przedwstępnej lub zabezpieczenie innych należności. To także miejsce na służebności. W dziale IV znajdziesz hipoteki (długi za które odpowiada każdorazowy właściciel nieruchomości). Krótko mówiąc,  wpisy w dziale III  (poza służebnościami) dyskwalifikują, długi hipoteczne muszą być spłacone lub przejęte i rozliczone w cenie.

Sprawdź SOPO.

Czy słyszałeś o czymś co nazywa się SOPO? To System Ochrony Przeciwosuwiskowej dostępny w internecie. Jeśli działka znajduje się na czynnych osuwiskach lub terenach zagrożonych, zabudowa najprawdopodobniej albo w ogóle nie będzie możliwa, albo wymagać będzie kosztownych badań (kilkadziesiąt tysięcy złotych), bez pewności rezultatu. Takie działki są bardzo tanie, ale nie należy ich kupować.

Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego.

Pytanie pierwsze – czy jest. Drugie – co zawiera. Brak planu to konieczność ubiegania się o decyzję o warunkach zabudowy. Istniejący plan określa co można zbudować na działce, w jakim stylu, w jakich wymiarach, kolorach itp. Krótko mówiąc, ogranicza fantazję inwestora.  Składa się z dwóch części mapy (znajdź swoją działkę) oraz części opisowej. Moje miejsce w górach ma wpis dotyczący konieczności otrzymania wytycznych konserwatora zabytków, nawiązania do lokalnej architektury,  konieczność stosowania dwuspadowego dachu o pochyleniu 35-45 stopni, a także maksymalną powierzchnię zabudowy liczoną do 40% działki, dopuszczono tylko budynki jednorodzinne, a więc nie zbuduję domku letniskowego (tylko letniego), ani pensjonatu. Jeśli działka jest rolna, nic na niej nie zbudujesz (chyba, że ma przeznaczenie siedliskowe).

Media.

Czyli prąd, woda, kanalizacja, gaz, droga. Mogą uczynić z działki doskonałą inwestycję, lub zanegować sens zakupu. Prąd to problem zakładu energetycznego, ale pozostałe media to Twój problem. Wybudujesz dom bez wody? Jeśli nie ma sieci wodociągowej, to pozostaje własna studnia. Jej koszt może być gigantyczny, albo niewielki. Bez kanalizacji można żyć, trzeba wtedy mieć szambo lub przydomową oczyszczalnię ścieków (sprawdź czy plan zagospodarowania na to pozwala).  Bez gazu także, ale wtedy pozostaje ogrzewanie węglem lub drewnem (trzeba palić). Brak drogi to wielki problem. Ja nie kupiłbym takiej działki. Droga gminna (albo lepiej powiatowa, wojewódzka, krajowa) oznacza mniejsze problemy z odśnieżaniem w zimie.

Dajcie znak w komentarzach, czy rozwijać temat.

Moje miejsce w górach. Część X. Czy podane przeze mnie ceny najmu są realne?

Stała czytelniczka bloga, w jednym z komentarzy, poddała w wątpliwość realność moich wyliczeń. 500 zł za dzień wynajęcia domku, czy to możliwe? Otóż, tak realne, chociaż sam nie chciałem w to wierzyć.  Czytaj dalej Moje miejsce w górach. Część X. Czy podane przeze mnie ceny najmu są realne?

Moje miejsce w górach. Część VII.

Kupowanie samej działki ma jeden skutek – kiedyś trzeba będzie ją zabudować. Dla jednych to zaleta, zawsze można zrobić to po swojemu. Najpierw wynająć architekta, który dokładnie zrealizuje naszą wizję i uszyje dom na miarę, potem budować, z takich materiałów jak chcemy i tak jak chcemy.  Kupujący gotowy dom nie mają takiej możliwości.

Sytuacja trochę się zmienia, gdy mówimy o inwestycji prowadzonej prawie 400 km od domu. Wtedy każde uzgodnienie, każda konieczność bycia na miejscu zmienia się w wyprawę. Nie da się też codziennie nadzorować budowy trwającej rok, aktywnie pracując zawodowo. Trzeba zaufać wykonawcom i przyjeżdżać (koszty!) tylko w najistotniejszych momentach. Dlatego poszukiwanie mojego miejsca w górach zacząłem od mieszkań lub gotowych domów. Po przejrzeniu kilkunastu ofert, wniosek był jeden – ryzykujemy. Mieszkania to albo rudery, wymagające i tak wielu prac budowlanych, albo realizacje kompletne, ale zupełnie nie w moim guście, przy tym w cenie przewyższającej znacznie ich realną wartość. Domy z kolei, jak jeden mąż, aż się prosiły o kapitalny remont, a ich cena była równa cenie działki i kosztom budowy. Te, które miały które miały klimat i potencjał oraz rozsądną cenę, znajdowały się w miejscu z bardzo trudnym dojazdem, co wykluczało zimowe korzystanie.  Moja działka ma doskonałą lokalizację i to przeważyło. Nieruchomości nie da się przenieść.