Czy opłaca się jeździć elektrykiem, mieszkając w bloku?

Rozważania dotyczące samochodu elektrycznego snułem dotychczas z własnej perspektywy – właściciela miejskiego domu oraz drugiego na wsi z fotowoltaiką. Potrzeby i perspektywy są jednak diametralnie różne. W gronie moich znajomych widzę sporo osób, które autem jeżdżą głównie po mieście, ewentualnie w promieniu 120 km (do rodziny, na letnisko) i ok. 10 tys. km/rok. Na wakacje latają, a mieszkają w bloku. Czy w ich przypadku samochód elektryczny ma sens? Czytaj dalej Czy opłaca się jeździć elektrykiem, mieszkając w bloku?

O inflacji dla kompletnie zielonych. Żadnych marzeń, panowie.

Ostatnio usłyszałem takie zdanie – jeśli rząd podejmie wszelkie działania i zbije inflację do 10% to ceny spadną. A potem powrócą do poziomu sprzed pandemii.  A w pociągu mój równolatek tłumaczył swojej towarzyszce „Za Tuska było źle, bo emerytury waloryzowano o 0,8%, Kaczyński jest lepszy – ma być kilkanaście procent”. Oba te sądy wskazują na niezrozumienie podstawowego mechanizmu jakim jest inflacja. Czas go wytłumaczyć kompletnie zielonym. Czytaj dalej O inflacji dla kompletnie zielonych. Żadnych marzeń, panowie.

Podróż w góry elektrykiem. Czas i pieniądze.

Ostatnio miałem okazję ponownie pojechać w góry swoim elektrykiem. Przyczynę stanowił tzw. długi weekend, mój urlop, spotkania towarzyskie. Efekty długo jeszcze będę opisywał na blogu, bo spotkałem kolejnego „dużego milionera” do mojej kolekcji. A dzisiaj, o samej podróży i korzystaniu z Hyundaia Kony Electric. Czytaj dalej Podróż w góry elektrykiem. Czas i pieniądze.

Po raz pierwszy zgadzam się z posłami wszystkich opcji. O inflacji.

Portal businessinsider.pl przeprowadził rozmowę z kilkoma politykami, pytając o sposób radzenia sobie z inflacją. Odpowiedzi od prawa do lewa stanowiła odmiana słowa „oszczędności”. Większość tych rad wyczytaliście na blogu, ale warto powtórzyć. A mowa o rodzinach z dochodem kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Czytaj dalej Po raz pierwszy zgadzam się z posłami wszystkich opcji. O inflacji.

Zima w praktyce czyli dwa słowa o ubóstwie energetycznym.

Zawsze na progu zimy media podnosiły temat: istnieje grupa ludzi, których nie stać aby ogrzać/dogrzać swoje mieszkania/domy. Czeka ich życie w zimnie.  Zjawisko to ograniczało się do tej pory do 1/10 Polaków. Ponieważ rozkład nie był równomierny (głównie stare wysokoenergetyczne domy) i dotyczył osób o naprawdę niskich dochodach w pozostałych porach roku nie stanowił zagadnienia dla głównego nurtu. Teraz to się zmienia – o czym świadczą nawet wypowiedzi niektórych posłów (np. Jan Ardanowski dla Onet-u). A dziś napiszę o przeprowadzonych przeze mnie rozmowach. Czytaj dalej Zima w praktyce czyli dwa słowa o ubóstwie energetycznym.

Czy warto kupić akcje JSW lub Bogdanki?

Istnieje taka krótkoterminowa strategia inwestycyjna, którą osobiście nazywam, „pod wyniki kwartalne”, polegająca na kupowaniu gorących akcji tj. skupienie się na takich spółkach, które właśnie ogłosiły rewelacyjne raporty finansowe. Teraz, kiedy na topie jest węgiel, może należałoby przyjrzeć się JSW lub Bogdance? Czytaj dalej Czy warto kupić akcje JSW lub Bogdanki?

Koniec sezonu. Podsumowanie zbiorów ogrodniczych.

Ten rok początkowo wydawał mi się średni. Dosyć późno wszedłem w sezon. Pomidory/ogórki/cukinię posadziłem pod koniec maja, a fasolkę w… lipcu. Jednak pogoda okazała się łaskawa. W efekcie zebrałem:

  • 66 kg jabłek,
  • 59 kg cukinii,
  • 54 kg ogórków
  • 52 kg orzechów włoskich,
  • 20 kg czereśni,
  • 17 kg truskawek,
  • 15 kg pomidorów,
  • 10 kg buraków,
  • 4 kg maliny,
  • 3 kg morwy białej,
  • 3 kg białych winogron,
  • 3 kg jeżyny
  • 1,2 kg poziomek,
  • 1 kg wiśni,
  • oraz szczaw, rukolę, sałatę, szczypior, słonecznika i koper, których nie ważyłem.

Łączna waga plonów wyniosła 308 kg.  Część zjedzono od razu, część przetworzono (tu rola mojej żony) i w efekcie mamy pełną spiżarkę i… jeszcze ambitniejsze plany na kolejne lata.

W tym miejscu trzeba podkreślić to, o czym piszą w moim ulubionym „Działkowcu” – po blisko 20. latach przerwy (ostatnie takie artykuły widziałem w 2004 r.) – własna działka, wobec drożyzny, staje się ważnym źródłem zaopatrzenia mieszkańców miast, i szansą na zdrowe odżywianie. I kiedy zobaczyłem ceny regularne (np. 30 zł za kg malin, 10-20 zł za czereśnie i 12 zł za kg orzechów w łupinach (30 zł/kg łuskane), w ogóle się nie dziwię.

Ja dodaję do tego jeszcze zakupy na giełdzie ogrodniczej. Ostatnio za 40 kg ziemniaków, 20 kg cebuli, 10 kg marchwi, 2 kapusty, 2 kalafiory, 2 kapusty pekińskie, 1 kg papryczek chili, 10 główek czosnku zapłaciłem 160 zł. Ale cebula i czosnek wybitnie mi się nie udają (mokra, ciężka ziemia).  Kapustne (brokuł, kalafior, kapusta) zżera jakieś świństwo (a pryskać nie chcę). Ziemniaki po wielu próbach uznałem za nieopłacalne, bo powodują zniszczenie całego plonu pomidorów.  W tym roku ziemniaków  nie sadziłem i pomidory zebrałem (po raz pierwszy od lat).

W przyszłym roku startuję z grządkami podwyższonymi, szklarenką i szeregiem roślin ciepłolubnych. Może zjem własne arbuzy? W końcu pogodę mamy jak na południu.