Oszczędny diesel kontra elektryk. Miasto i trasa.

Dzisiaj opiszę własne doświadczenia. Tymczasowo wrócił do mnie Passat 2017 1.6 TDI 120 KM BlueMotion sedan. Zamieniłem go z synem na elektryka (on ma darmową ładowarkę 3 km od domu), a ja czekam na Hiluxa. I różnicy między dwoma tymi zupełnie nieporównywalnymi autami poświęcam niniejszy wpis. Będzie on miał charakter opisowo-ekonomiczny. Czyli trochę wrażeń, trochę kasy.  Czytaj dalej Oszczędny diesel kontra elektryk. Miasto i trasa.

Jakie auto ma ekonomiczny sens przy różnych sposobach eksploatacji. Wstęp.

Dzisiaj zaczynam cykl wpisów dotyczący, a jakże, motoryzacji. Staram się walczyć sam ze sobą, żeby z bloga o finansach nie zrobiła się monokultura samochodowa, ale to jest silniejsze. Pewnym ustępstwem stają się zatem różne warianty i potrzeby ewentualnych użytkowników. Będzie więc o aucie dla:

  1. emeryta: krótkie jazdy na niewielkich dystansach, przebieg do 5000 km/rok.
  2. dojeżdżającego ze wsi: codzienne odcinki 2x 15-45 km, plus inne jazdy, przebieg 20 tys. km rocznie,
  3. podróżnika: częste i  dłuższe wyjazdy – przebieg roczny 40 tys. km,
  4. matki dowożącej (wyłącznie miasto lub przedmieścia) – wielkość przebiegów 10 tys. km,
  5. studenta (różne odcinki, od dojazdu na studia do wycieczki nad morze) – 10  tys. km rocznie.

Generalnie opiszę te scenariusze, używając nazw konkretnych aut zupełnie przykładowo, zwracając uwagę na cechy.

Emeryt.

Wiadomo, może nim być i zamożny właściciel firmy jak i nauczyciel. Tu jednak założenie wydaje się proste – dochód wyłącznie ze świadczeń. Czego szuka? Przewidywalności. Zarówno samego samochodu jak i kosztów. Nie bez powodu emeryci pokochali najpierw Daewoo Lanosa, potem Dacię a ostatnio Fiata Tipo. Zbędne są im niesamowite osiągi, w mieście i na dojeździe na działkę nie mają większego znaczenia, wygrywać ma prostota napraw jak i przystępne ceny. Instalacja gazowa będzie zaletą. Wyższe siedzisko – również (kręgosłupy). 5000 km nie zniszczy nam portfela nawet w mocnym aucie, ale lepiej oszczędzać. Więc…

Silnik. Prosta benzynacoś jak podstawowy, niewysilony, nieuturbiony. Dodając LPG mamy sporo zalet. W praktyce, z  prawie nowych będą to Dacie (Sandero, Logan, może Duster), Fiat Tipo 1.4, Hyundaie  maksymalnie kompakty w wersjach bazowych, takież Kie, Skody. W używanych mamy więcej opcji:

  1.  stare i proste – Fiat Grande Punto 1.4 77KM, ew. Panda 1.1-1,2, Opel Astra II max. 1.6, Octavia II, Fabia II,  Dacia Logan I,
  2. trochę nowocześniejsze – Toyota Auris I i II, Fiat Tipo, Logan II,
  3. pojemniejsze – minivany lub kombivany – Citroen Berlingo, Renault Scenic III, Dacia Lodgy.

Czy to oznacza, że Mercedes S-klasse w 222 nie pasuje emerytowi? Jednemu lub drugiemu – na pewno tak, ale statystycznie rzecz biorąc, nie.

Nadwozia. Tu w zależności od potrzeb i kasy – albo miejskie, albo nawet 7-osobowe lub z ogromnym bagażnikiem.  Ktoś oczekuje sprawnego parkowania, ktoś inny ładowności (działka, pies).

Koszty. Ma być tanio i przewidywalnie, to już ustaliliśmy. Przy  skromnej emeryturce, nie wchodzą w grę drogie naprawy.  Spalanie miejskie max. 8 l (Yaris w dieslu zadowala się 5 l/100 km). Przy obecnych cenach paliw to od 30 zł (Logan w gazie) do 65 zł (Lodgy, Astra 1.6, Octavia 1.6) na 100 km.  Przebieg 5000 km oznacza miesięczne wydatki na paliwo od 125 do 255 zł. Dodajmy ubezpieczenie (40 zł), przegląd (50 zł), naprawy (z wymianą podstawowych części) 80 zł. W efekcie mamy 295 zł/miesiąc jako stawkę podstawową. Oczywiście, podbije ją stara benzyna, a przede wszystkim konieczność inwestycji takich jak zmiana kompletu opon, naprawa blacharsko-lakiernicza czy remont zawieszenia. Ja jednak przyjmuję pewną średnią.

Utratę wartości pomijam, bo w tak tanich autach liczy się głównie stan, a utrzymanie w dobrej kondycji, gwarantuje prawie stałą cenę.

A czym jeżdżą znani mi emeryci?

Nissan Almera II, Volkswagen Jetta (na Golfie VII), Honda Civic VI,  Skoda Rapid, Citroen Berlingo, Toyota Yaris, Volkswagen Polo, Mini, Audi A3, Renault 19.

Dojeżdżający codziennie ze wsi.

W tym przypadku mam większy problem niż z emerytem. W tej grupie będzie zarówno właściciel firmy z dochodami kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie, jak kasjerka z Biedronki/nauczycielka w wiejskiej szkole. Zupełnie inne potrzeby i możliwości. Zakładam zatem wersję – ma być tanio. Często takie osoby wybierają auta nowsze.

Silnik

20-30 tys. km rocznie w mieście lub pod nim, nie wymaga gigantycznej mocy i zrywności. Z drugiej strony, zaczynamy mówić o zużyciu (po 5 latach to 100-150 tys.km). Wydaje się, że właśnie takie osoby stają się potencjalnymi nabywcami elektryków i hybryd. W warunkach miejsko-podmiejskich oba te napędy pozwalają pokazać się z najlepszej strony. Taka Auris II hybrid z gazem pali minimalnie (5 l LPG na 100 km) odzyskując sporo energii. Także wyniki mojej Kony napawają optymizmem (9 KWh lato, 12 KWh jesień/wiosna). Nawet starego Leafa ładujemy codziennie i mamy luz. A paliwo kosztuje. Jeśli nie chcemy nowości to:

  1. małe turbobenzyny dające jako-taki luz przy wyprzedzaniu,
  2. małe diesle – jeśli tego terenu podmiejskiego będzie więcej.

W praktyce, poza Koną, Leafem, czy Aurisem, sprawdzi się kompakt (Volkswagen Golf, Renault Megane, Skoda Octavia),  SUV (jeśli mamy gorsze drogi), lub wyższa średnia (pokroju Insignii), jeśli dojeżdżamy bliżej tych 45 km.

Nadwozie 

Kompakt, SUV, średnie kombi. Bo poza kierowcą, w auto wsiadają często dzieci z bagażami.

Koszty.

To już nie jest beztroska emeryta, który zalewa zawsze za 50 zł. Różnice rosną dramatycznie.  Na dystansie 20 tys. km taki elektryk ładowany z FV może zużyć paliwa za … 0 zł, jeśli z gniazdka domowego (65 gr/KWh) za 1600 zł. Hybryda w benzynie 4700 zł, w gazie 3000 zł. Benzyna oszczędniejsza lub mały diesel 7000 zł, a żarłoczny SUV (pokroju XC60 T6) nawet 20.000 zł. Skoki gigantyczne.

To samo będzie z ubezpieczeniem. Jeśli zakładamy tylko OC, to jeszcze mamy tanio – 400-500 zł/rok. Jeśli dokładamy AC, wtedy znowu otwierają się wrota piekieł. Od 1200 zł za pakiet w przypadku taniego kompakta do kilkunastu tysięcy za markowego SUV-a klasy premium.

 

 

Czy opłaca się jeździć elektrykiem, mieszkając w bloku?

Rozważania dotyczące samochodu elektrycznego snułem dotychczas z własnej perspektywy – właściciela miejskiego domu oraz drugiego na wsi z fotowoltaiką. Potrzeby i perspektywy są jednak diametralnie różne. W gronie moich znajomych widzę sporo osób, które autem jeżdżą głównie po mieście, ewentualnie w promieniu 120 km (do rodziny, na letnisko) i ok. 10 tys. km/rok. Na wakacje latają, a mieszkają w bloku. Czy w ich przypadku samochód elektryczny ma sens? Czytaj dalej Czy opłaca się jeździć elektrykiem, mieszkając w bloku?

Zalety 3-letniego użytkowania auta elektrycznego. Rozmowa przy ładowarce.

Wszelkie nowości rynkowe są jak niespotykane hobby – tworzą pewną więź pomiędzy całkiem nieznajomymi, robiącymi to samo. Jeszcze 10 lat temu wszyscy kierowcy kamperów pozdrawiali się na drodze. Teraz tę fazę przechodzi grupa  posiadaczy samochodów elektrycznych. Każde spotkanie przy ładowarce stanowi okazję do rozmowy, podzielenia się doświadczeniami, wymiany porad. Ja, świeżak, korzystam, aby podpytać i przekazać dalej na blogu. Czytaj dalej Zalety 3-letniego użytkowania auta elektrycznego. Rozmowa przy ładowarce.