Na tym blogu przewija się co jakiś czas temat własności. W różnych kontekstach: opodatkowanie, wynajem, rabunek, reforma rolna itp. Teraz postaram się pokazać na przykładzie internetowego mema, jak osoby o różnym stosunku do własności wybierają sobie partie polityczne i jaki te partie formułują przekaz.
Mem jest taki. Nauczyciel w szkole tłumaczy: „Genetyka jest strasznie p…..ana. Jedni odziedziczą niebieskie oczy, czarną skórę, inni trzy mieszkania w Warszawie.”. I już nasz stosunek do tego mema pokazuje nasze spojrzenie na świat.
Lewicowy radykał (czyt. wyborca Razem, Wiosny, PiS) dostrzega przede wszystkim niesprawiedliwość takiego układu. Tzn. jeden ma lepiej, więc trzeba mu zabrać. Bo jego spadkodawca „skądś” miał. Jarosław Kaczyński powiedziałby: ukradł, Jasiu Śpiewak – wzbogacił się na nieuczciwej reprywatyzacji, a sam Adrian Zandberg – krzyknąłby „czynszojad”. Więc trzeba odebrać, opodatkować, ewentualnie wrzucić mu trzy rodziny z przymusowego kwaterunku do pustostanów.
Prawicowe skrzydło (Konfederacja, prof. Matczak) widzi to inaczej. Skoro ma, to się dorobił, czyli ciężko pracował, po 16h na dobę harował, aż kupił. Sprawiedliwe to, i trzeba mu jak w biblijnej opowieści o talentach, umożliwić kupienie kolejnych trzech lokali. Znieść podatki, umożliwić dowolne korzystanie. Chce, niech wynajmie bankowi, zamiast ludziom. Oni sami winni, bo leniwi i roszczeniowi. Jak zlikwidujemy spółdzielnie, TBS-y, dopłaty, wreszcie wezmą się do porządnej pracy w IT, a może, kto wie, założą biuro podatkowe.
Środek (PO, SLD) patrzy – tak. Dorobił się, to nasz. A naszego, nie ruszaj. Nie ważne czy uczciwie, czy ukradł, nie ruszaj, powiedziałem.
Prawda jak zwykle leży pośrodku. Bo wiadomo, jeden dorobił się na rekecie, przemycie, posiadaniu „salonu masażu”. Drugi na budzie targowej i ponieważ umiał omijać podatki. Trzeciemu podarowała ciocia z Ameryki. Czwarty z tej Ameryki przywiózł kasę po robocie i kupił. Piąty faktycznie pracował po 16h. Szósty z kolei, zaryzykował wziął kredyt i kupił. Siódmy, ma po dziadku (jak JKM). Ósmy, sprzedał firmę i zamienił na nieruchomości. Dziewiąty, był w latach 80-tych na placówce w Paryżu. Dziesiąty napisał książkę. Jedenasty – skupował roszczenia. Itd. Przykłady moglibyśmy mnożyć, bo co 3 mieszkania, to inna historia. Tak więc samo posiadanie (własność) z definicji, nie jest ani moralne, ani niemoralne. Zresztą, nie państwu ładować się w moralność obywateli.
Powstaje jednak taki stan faktyczny, że jeden ma 3, a drugi nie ma nic. I znowu, wyliczamy od początku. Nie ma nic, bo się spalił, przehulał, rodzice mu nie dali, nie ma dwóch rąk i nie może pracować, zachorował na nowotwór i wydał wszystko na leczenie. I pojawia się pytanie czy, komu i w jaki sposób państwo powinno pomagać, żeby nie mieszkał na ulicy, pod jednym z warszawskich mostów, bo jednak klimat nie sprzyja. I znowu, niestety wracamy do polityki. Bo Razem powie – dać wszystkim, Konfederacja – nikomu, a reszta zacznie dostrzegać jakieś niuanse. Że może choremu to tak, ale temu co się spalił już nie. Hulaka niech sobie radzi, a człowiek po nowotworze ma na 3 lata pomoc państwa i na komercyjne czynsze. Jak widzicie, wszelka skrajność jest zła, stąd nieodmiennie zadziwiają mnie młodzi ludzie (czyli z definicji, najbardziej wrażliwi – sam Piłsudski powiedział „Kto za młodu nie był socjalistą, na starość jest s…synem”) wybierający właśnie skrajności. Bo zarówno na Konfę jak i Razemków głosują głównie ludzie do 35 r.ż. Co więcej, słyszałem o paru Razemkach, którzy sami mają te mieszkania w stolicy. Ba, znam i Konfederatów, gołych i wesołych (czyli „kapitalistów bez kapitału”). Kompletnie nie wiem co obu tym grupom w głowach siedzi, racjonalności i logiki w tym za grosz.