Oczywiście, nie byłbym oszczędnym milionerem, gdybym nie pomyślał także o jednym aspekcie – finansach. Sam fakt, że pojawię się w moim miejscu w górach nawet 12 razy w roku (raz w miesiącu) to jedno, a możliwość wynajmowania, to drugie. Musiałem zatem przeprowadzić solidny rachunek ekonomiczny i doszedłem do wspaniałych wniosków – opłaca się i to jak.
Impuls otrzymałem od właścicielki pensjonatu – powiedziała mi krótko – tylko z tego żyjemy, 10 pokoi zapewnia nam całkiem przyzwoity standard, warto w to wejść. Pensjonat wymaga jednak stałej obecności – zawsze są chętni, mogą przyjechać nagle. Mieszkanie kilkaset kilometrów dalej to słaby pomysł. Co innego domek alpejski, czyli drewniana 2-3 pokojowa chata w stylu góralskim (w mojej miejscowości dochodzą jeszcze elementy willi szwajcarskich). Ponieważ jest ich mało (drogie działki i budowa), konkurencji nie mam wielkiej (na kilka tysięcy miejsc noclegowych może 1% to takie domki). A brak konkurencji to dobre ceny wynajmu – w sezonie 500 zł za dobę, poza 400 zł i są to stawki z wioski, a nie miasteczka. Pomimo takich cen, kalendarz wynajmów na ten rok jest już wypełniony w połowie (połowa maja, tydzień czerwca, całe wakacje, połowa września, 2 tygodnie w październiku i grudniu). Krótko mówiąc możliwe przychody wyglądają tak:
- 60 dni (wakacje) x 500 zł = 30.000 zł.
- 100 dni (pozostały czas) x 400 zł = 40.000 zł.
- razem: 70.000 zł.
Od tego muszę odjąć podatki (VAT i dochodowy), prowizję pośrednika (strona z ofertami), zostaje mi ok. 50.000 zł.
Jeśli dom będę budować na kredyt (a tak planuję wstępnie) kalkulacja powinna obejmować ratę – 1.800 zł x 12 = 21.600 zł.
Dodatkowo wydam 5000 zł na utrzymanie posesji i drugie tyle na dojazdy.
W sumie zostanie mi w kieszeni 18.400 zł i jeszcze będę miał możliwość korzystania przynajmniej raz w miesiącu (czyli spokojnie ok. 60 dni), a na koniec zostanie jeszcze 140 dni dla mojej rodziny i przyjaciół. Te 18 tys., to 1500 zł miesięcznie czyli pasywny dochód na wiele lat.