Czy da się w mieście żyć bez stałej pracy?

Ten wpis, dalszy ciąg serii „alternatywnego życia” ma odpowiedzieć na pytania –

1) ile trzeba otrzymywać dochodu, aby funkcjonować,

2) czy można żyć „poza systemem” także w mieście?

Przy czym rozpatrujemy wersję: singiel i mała rodzina.

Zacznijmy od singla.  Mieszkanie. 

Największym problemem jest dach nad głową. Nawet koszt wynajęcia samodzielnego pokoju może zniszczyć plany (minimum w jakimkolwiek mieście mojego województwa, standard „Gierek na bogato – 450 zł + dokładanie się do opłat), miejsce w pokoju wieloosobowym (kwatera) to 600 zł (tu już wszystkie media). Własną kawalerkę utrzymamy za 400 zł, o ile będzie mikroskopijna i bez kredytu (ten – dodatkowe 1000 zł, jeśli zakup nastąpił kilka lat temu). Alternatywa – pozostać w domu rodzinnym i dokładać się do opłat – 300-400 zł.

Czyli w zależności od oczekiwań, możliwości, portfela mamy 300-600 zł. Ewentualnie 1400 zł z kredytem.

Jak widać, już na początku, singiel z własnym mieszkaniem wygrywa. Podobnie jak taki, którego rodzice chcą dalej pod swoim dachem.

Singiel. Jedzenie.

`Znam koszty kilku osób gospodarujących samodzielnie. Minimum 150 zł (zakup głównie chleba, najtańszej herbaty,  reszta przywożona od rodziców ze wsi). Maksimum – 1200 zł (sportowiec, dieta 5000 Kcal, dobre jakościowo żarcie, część przywożona z domu).

Według moich doświadczeń z lata 2022 r. da się przeżyć za 15 zł dziennie. A były dni, że dawałem radę za 5 zł (cukinia własna, herbata z ziół). Przyjmijmy jednak realne 500 zł.

Singiel. Transport.

Da się wszędzie chodzić z buta, od czasu do czasu kupić bilet (większe miasto).  Realne koszty nie muszą przekroczyć 16 zł. Z biletem miesięcznym 100 zł.  Najtańsze auto? Będzie o tym wpis.

Singiel. Pozostałe.

Tu wrzucamy: leki, ubrania, prezenty, chemię, kosmetyki, jedzenie na mieście, jakieś życie towarzyskie, książki, alkohol. Minimum? 300-500 zł.

Singiel. Podsumowanie wydatków.

Jak już pisałem, wiele zależy od okoliczności. Jeśli akceptujemy „studencki styl życia” tj. brak auta i miejsce w pokoju (nie mamy własnej kawalerki)  potrzebujemy 1416 zł (300, 16, 500, 600).

Jeśli dysponujemy własnym kątem (ew. dołożymy się rodzicom), mamy ogródek i produkujemy żywność i chodzimy na piechotę, zejdziemy poniżej 1000 zł, a dokładnie do  941 zł (300, 16, 225, 400).

Opcja „na bogato” – małe auto, własna kawalerka na kredyt, lepsze żarcie wymaga 2700 zł (500, 300, 500, 1400 zł).

Teraz dochody.

Żeby zarobić 941 zł, w 2023 r. wystarczy że pracujemy 60 godzin w miesiącu, czyli ok. 14 h/tydzień. Niecałe dwie dniówki, przy założeniu pensji minimalnej. Gdy ktoś ma lepsze stawki, konkretne umiejętności, spokojnie dojdzie do 30 zł/netto/h czyli 32 godziny w miesiącu, 8 h/tydzień. Alternatywa? Przy obecnych odsetkach – kapitał  170.000 zł zapewni nam taki sam dochód. Albo? Pomoc społeczna (zasiłek stały – trzeba być niezdolnym do pracy)  i śmieszna praca na czarno (1 dzień w miesiącu). Zasiłek dla bezrobotnych.

Gdy potrzebujemy 1416 zł musimy „robić” na pół etatu. To 85 h/miesiąc i 20 h/tydzień. Gdy zarobimy dniówką 250 zł wystarczy nam 6 dniówek w miesiącu.  Ewentualnie pożyjemy jak rentier z 255 tys. zł.  A z zasiłków? Połowę dostaniemy z pomocy społecznej. Drugą zarobimy na czarno (3 dni w miesiącu).

Gdy mamy większe wymagania i spłacamy kredyt, stabilność daje nam stały dochód. Utrzymamy się za minimalną, ale…. i pół miliona kapitału lub pracując na czarno 11 dni w miesiącu (dniówka 250 zł). Idąc w zasiłki zaoszczędzimy 720 zł własnej pracy, zostanie nam do zarobienia ok. 2000 zł czyli 8 dni pracy na czarno.

W każdym z tych przypadków da się zmniejszyć koszty analizując inne sposoby życia poza systemem:

  • squat, wyprowadzka na wieś – zmniejszy koszty dachu nad głową,
  • własny rower – zastąpi auto/transport miejski,
  • podmiejska działka – zapewni produkcję żywności (da się zejść do 225 zł/miesiąc, a łatwiej o nią niż miejską). Podobny efekt da jadłodajnia, darmowe jedzenie (Caritas, MOPS-y).

W efekcie – wcale nie trzeba będzie pracować. Singiel spokojnie wyżyje z zasiłku.

Teraz rodzina. Przyjmijmy trzyosobową. Ma ona zupełnie inne warunki funkcjonowania. Przede wszystkim, nikt nie wynajmie lokum dla niepracujących z dzieckiem. Taki mamy klimat. Jedno dziecko to też za mało, by starać się o lokal socjalny. Co więc robić? Jak żyć poza systemem, panie premierze, jak żyć?

Znowu zaczniemy od wydatków.

Rodzina. Dach nad głową.

Wynajem jako się rzekło – praktycznie niemożliwy. Teoretycznie – z opłatami potrzeba ok. 2000 zł w najmniejszym z miast i kiepskim standardem. Więc co?

Rodzice (piętro, pokoje). Jeśli przyjmą do siebie, trzeba się dokładać do opłat – minimum 900 zł (300 zł/osobę).

Szczęściarze mają własne m. Jak pisałem, za 2 pokoje, minimum 900 zł (podobnie jak z rodzicami). Gdy dojdzie rata już 2500 zł (jeśli kredyt brany niedawno).

A może domek? Opisywałem takie siedliska, w cenie kawalerki, w moim mieście. Koszty utrzymania znam i wynoszą:

  • ogrzewanie (5 kubików drewna, może uda się pozyskać taniej) 220 zł,
  • gaz (1 butla miesięcznie) – 100 zł,
  • prąd – 120 zł, ale da się własną fotowoltaikę,
  • podatek – 30 zł,
  • internet – 85 zł,
  • 3 komórki – 80 zł,
  • woda -120 zł,
  • śmieci 90 zł

Razem: 845 zł.

Niespodzianka? Będzie taniej niż w bloku (ale palić trzeba i nie liczymy remontów).

Rodzina. Jedzenie.

W tym punkcie znowu walka postu z karnawałem. Bo tak, dom oznacza ogródek, a ogródek możliwość produkcji. Ale trzeba pracować w ziemi. Singiel da radę gorzej jeść, kobieta potrzebuje mniej, a dziecku nie pożałujesz. Z drugiej strony, dla dziecka chętniej da opieka. No i  zasiłki większe.

Zakładam zatem minimum 300 zł/os. W sumie 900 zł.

Rodzina. Transport.

Auto w bloku zbędne. Rowery dadzą radę. W domku na obrzeżach, już nie. Czyli liczymy – samochód 300 zł albo 50 zł (bilety dla dziecka).

Rodzina. Pozostałe.

W tym punkcie mam pewne doświadczenia. Ciuchy kobiety kosztują więcej. Wzrasta ilość kosmetyków, chemii. Dziecko = prezenty i leki. Dlatego ponownie – minimum to 900 zł.  Pod dwoma warunkami:

  • pociecha w wieku szkolnym (brak opłat za przedszkole),
  • zajęcia dodatkowe bezpłatne lub symbolicznie odpłatne.

Rodzina. Wydatki razem.

Znowu zakładam warianty. W pierwszym, mieszkamy z rodzicami, we własnym mieszkaniu bez kredytu.  Koszty 2750 zł (900,50, 900, 900).

W drugim, mieszkamy w swoim siedlisku, kupionym za gotówkę lub odziedziczonym. Koszty 2945 zł (900, 300,845,900).

W trzecim, płacimy kredyt za mieszkanie 4350 zł  (+1600 zł do wariantu I) ewentualnie za najem 3850  (+1100 zł do wariantu I).

Rodzina. Dochody.

Ten punkt wydaje się być znacznie bogatszy w przypadku rodziny.  Na dzieci państwo daje i tak:

  1. 500 zł  to słynne 500+,
  2. 124 zł – świadczenia rodzinne (podstawowa),
  3. obiady w szkole (zostaje w kieszeni kilkadziesiąt złotych miesięcznie),
  4. wyprawka, ubrania itp.

W sumie ok. 1/4 minimum  (ok.750 zł)  zbierzemy bez pracy.  Ale zostaje nam jeszcze 2000/2100/3100 zł. Tutaj ponownie możemy:

  1. iść do pracy na część etatu (8/12 dniówek dwóch osób łącznie),
  2. brać zasiłki dla bezrobotnych (czasowo i nie wystarczą przy kredycie),
  3. żyć z renty pieniężnej (360-558 tys. zł oszczędności).
  4. kombinować z innymi zasiłkami (np. opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem – wystarczy cukrzyca), kosiniakowe (małe dziecko, zaraz po urodzeniu),   minimum 600-1000 zł, a resztę dorobić,
  5. jedna osoba wyjeżdża na 2-3 miesiące do pracy „na szparagi”.

Konkluzja. W Polsce, jeśli mamy rodziców/dziadków, z którymi mieszkamy, ew. kupiliśmy własny dach nad głową za gotówkę, damy radę spokojnie żyć poza systemem, nawet jako rodzina.

Czy warto kurczowo trzymać się etatu?

Inspiracją do dzisiejszego wpisu są pospołu Jan oraz nauczyciele. Ten pierwszy rzucił temat „klatki” w komentarzu i wielokrotnie go rozwijał, grupa belfrów, narzekających na swój marny los i płacę minimalną, zainspirowała mnie do pokazania, że da się żyć inaczej. Inaczej, czyli jak?

W Polsce dość modny stał się model – praca etatowa, 8 godzin dziennie (ew. 12 godzin, ale nie we wszystkie dni), 26 dni urlopu w roku (średnio 2 tygodnie na raz i po 1 dzień w miesiącu). W przypadku nauczycieli, nieco odbiega on od standardu, bo przy tablicy spędzają 18-20 godzin lekcyjnych (czyli 15 godzin zegarowych), ale trzeba dojść, dojechać, obskoczyć kilka szkół, wreszcie poświęcić w domu czas na przygotowanie do zajęć. Niemniej jednak za „dniówkę szkoleniową” – 6 godzin lekcyjnych (12 dniówek miesięcznie z wyjątkiem wakacji), młody nauczyciel zarabia ok. 300 zł brutto (250 zł netto). Stale, za pośrednictwem swoich związków zawodowych narzeka, jak słabo płatna jest ta praca (tu, racja) oraz… nic nie zmienia. A da się? Skoro głównym pracodawcą pozostaje budżetówka, przykręcająca stale śrubę? Da się.

Kiedy moi starsi synowie byli w wieku szkolnym, przychodził do nich nauczyciel. Tzn. były nauczyciel, bo nie pracował w żadnej szkole. Jednocześnie człowiek renesansu, uczył kilku języków, a poza tym przygotowywał do matury z WOS-u i historii. Jego stawka godzinowa wynosi obecnie 60 zł/45 minut – w blokach 2-godzinnych – 120 zł. Jak to w przypadku korepetycji – bez podatku. Czyli za 6 godzin lekcyjnych zarabiał 360 zł – o 50% więcej niż w szkole. Ponieważ miał renomę i wyniki, robił dziennie tych godzin 12 (9 godzin zegarowych), co daje 720 zł/dzień, 3600 zł/tydzień, 14.400 zł/miesiąc netto. Poruszał się starym autem, nie wiem, czy dlatego żeby nie zwracać uwagi fiskusa (formalnie pozostawał bez pracy), czy nie przywiązywał do samochodów jakiejkolwiek wagi. Tak więc, da się . Sytuację w mojej branży opisałem w jednym z komentarzy – 100 zł/godzinę szybkiego zlecenia (bez podatku) tj. 800 zł/dzień, 4 tys. zł/tydzień, 16 tys. zł/miesiąc. Nawet sprzątaczka ma lepiej niż dziobacz na prostym etacie – 150 zł/3 godziny/mieszkanie tj. 450 zł dziennie (9 godzin), 2,25 tys. zł/tydzień, 9 tys./miesiąc. Tyle netto nie zarabia niejeden korposzczur na szeregowym stanowisku, a w budżetówce 1/3 tej stawki.

Możemy wyjechać za granicę i wyciągnąć spokojnie 10E/h przy szparagach. Pracujemy kwartał (w dwóch rzutach i po 60 h/tydzień) – przywozimy 36 tys. zł wg aktualnego kursu.

Przy takich obliczeniach nie warto kurczowo trzymać się (słabego) etatu. Skoro bowiem w rok zarabiamy na nim netto 36 tys. zł, lepiej (moim zdaniem) pracować kwartał i uzyskać:

  • 27 tys. zł przy sprzątaniu,
  • 36 tys. zł w szparagach,
  • 43 tys. udzielając korepetycji,
  • 48 tys. łapiąc szybkie zlecenia w mojej branży.

Przez pozostały czas – relaksować się. Istnieje oczywiście inna opcja, robimy freelance przez cały rok (szparagi odpadają) za sumę 3-4 krotności etatu. Ewentualnie wybieramy opcję pracy:

  • dwie godziny dziennie,
  • jeden dzień w tygodniu,
  • jeden tydzień w miesiącu,
  • jeden miesiąc w kwartale,
  • jeden kwartał w roku.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Czy za 3 tys. miesięcznie da się wyżyć? I tu przychodzi nam z pomocą model funkcjonowania budżetowego. Jeśli chcemy żyć na kredyt w wielkim mieście – z pewnością nie da się (nawet we dwoje). Gdy jednak obniżymy standardy, sytuacja ulega zmianie.

To co stanowi biedowanie w stolicy, oznacza przeciętność na niewielkiej wsi (tu jednak trudno o zlecenia, korepetycje, sprzątanie, chyba że zdecydujemy się dojeżdżać). Chodząc do roboty tydzień miesięcznie, otwieramy sobie mnóstwo opcji, bo:

  • możemy produkować żywność,
  • sami wyrabiamy opał i palimy w piecu,
  • płacimy minimalne podatki (rolny) i składki (KRUS), a nasza emerytura będzie i tak na poziomie 70% pracujących,
  • mamy czas szukać pomocy lekarza,
  • dostajemy wszystkie dofinansowania (oficjalnie zero dochodu),
  • nie płacimy kolosalnych kwot ekipom remontowym,
  • możemy się rozwijać (czas!).
  • mamy spokój i znacznie mniej stresów.

A niedługo przedstawię model finansowy życia za 3 tys. zł w wersji singiel, para i rodzina 3-osobowa, pokazujący że nawet utrata jednej pensji – niestraszna.

Dlaczego „państwo solidarności społecznej” nie może się udać.

Jeśli włączycie program TVP usłyszycie opowieść o krainie mlekiem i miodem płynącej. Tego dobra jest tak dużo, że można dokładać: na dzieci, emerytom, policjantom i źródło nigdy się nie wyczerpie. Rządzący mówią o „solidarności”. Czy tak będzie w istocie? Czytaj dalej Dlaczego „państwo solidarności społecznej” nie może się udać.

Jak potrzeba bezpieczeństwa i słuchanie głupich rad, może zabić działający mechanizm dochodowy.

Dzisiaj opowiem historię zasłyszaną od pewnego dyrektora sprzedaży. Będzie to wpis-przestroga dla tych, którzy opierają się na radach dyletantów, którzy nawet chcąc dobrze, mogą wiele popsuć. Czytaj dalej Jak potrzeba bezpieczeństwa i słuchanie głupich rad, może zabić działający mechanizm dochodowy.

Czy nadal warto wyjeżdżać na szparagi? Moja rozmowa z człowiekiem, który robi to wiele lat.

W domu na wsi mam sąsiada. Razem bawiliśmy się w dzieciństwie. Jego było zdecydowanie trudniejsze, niemniej jednak twardo stanął na nogach i podniósł się z ogromnego niedostatku. W jaki sposób? Wyjeżdżając na szparagi. Czytaj dalej Czy nadal warto wyjeżdżać na szparagi? Moja rozmowa z człowiekiem, który robi to wiele lat.

Jak nie podjąłem pracy w Ministerstwie Finansów i dlaczego Polski Ład nie wyszedł?

Dzisiaj opowieść o głównej przyczynie upadku Polskiego Ładu i moich planach na zmianę pracy. Uprzedzam – oba tematy powiązane. Czytaj dalej Jak nie podjąłem pracy w Ministerstwie Finansów i dlaczego Polski Ład nie wyszedł?

Cztery modele gospodarowania swoimi finansami. Sprawdź, który z nich stosujesz.

Robert Kiyosaki, w swoich książkach, wprowadził podział ludzi na trzy grupy: bogaci, klasa średnia, biedni, przypisując do każdej z nich określony sposób postępowania i wyborów finansowych. Dokonując obserwacji, nie podzielam tego poglądu, ponieważ w każdej z klas społecznych (wyższej – bogacze, średniej, i niższej-biedni) występują jednocześnie różne modele finansowe. Gdyby było inaczej, klasy nie przenikałyby się, nie następowałby awans ani degradacja. O nich będzie dzisiejszy wpis.  Czytaj dalej Cztery modele gospodarowania swoimi finansami. Sprawdź, który z nich stosujesz.

Jak wygląda „prawdziwy cwaniak”?

Warte przypomnienia jest zdanie Prezesa, o tym, że na Polskim Ładzie podatkowo straci „cwaniak”. Miało to oczywiście skierować falę nienawiści przeciw nieco lepiej sytuowanym (dla niepoznaki nazwanych bogatymi). Oto kilka portretów takich osób, z mojego, w miarę bliskiego otoczenia (w przypadku kobiet nie podaję wieku): Czytaj dalej Jak wygląda „prawdziwy cwaniak”?

Sprawdzone sposoby na wyjście z kieratu ciężkiej pracy.

Kiedy miałem dwadzieścia parę lat ciężko pracowałem. Podobnie było 10 lat później. Chwila otrzeźwienia przyszła, wraz z problemami zdrowotnymi ok. czterdziestki. Wtedy zacząłem kombinować jak wyjść z kieratu „praca-dom-praca”. Czytaj dalej Sprawdzone sposoby na wyjście z kieratu ciężkiej pracy.