Dzisiaj, kiedy tak dużo mówi się o globalizacji, wielu zapomina, że ma ona nie tylko pozytywy, ale też i ciemne strony. Jedną z nich jest przenoszenie miejsc pracy do takiego kraju, który pozwala zapłacić mniej. Kiedyś patrzono na Polskę, teraz mówi się raczej o Chinach, Indiach i innych krajach południowej Azji.
Oczywiście nie każdy zawód jest zagrożony. Niektórych czynności po prostu nie da się przenieść za granicę. Ma to ogromne zalety i stanowi, moim zdaniem, jeden z czynników wyboru zawodu przyszłości. Wykonujący go będą czuli mniejszą presję, aby pracować więcej i taniej. Przypatrzmy się popularnym profesjom pod tym kątem. Oczywiście zawsze można zaimportować pracowników, względnie znających język polski, i zastąpić nimi już pracujących, ale to dotyczy wszystkich.
Pracownik budowlany (od operatora pomocnika do inżyniera).
Budynki wznosi się „tu i teraz”. Nie można (przynajmniej na razie) przetransportować ich samolotem z Chin. Budowa autostrady przez Chińczyków zakończyła się niepowodzeniem. Mamy zawód odporny na globalizację.
Ochrona zdrowia.
Wprawdzie można sobie wyobrazić wyjazd leczniczy na drugi koniec świata, ale większość chce się leczyć blisko domu. Dlatego, lekarze i pielęgniarki raczej nie są zagrożeni.
Usługi turystyczne.
W tej branży nie jest tak różowo. Liczy się dobra pogoda, odległość nie jest problemem. Ta branża jest pod dużą presją, zmniejszoną nieco zagrożeniami terrorystycznymi w wielu miejscach świata.
Prawnicy i księgowi.
Tego da się nauczyć człowieka z zagranicy. Już się to robi. Z drugiej strony małe firmy i klienci prywatni będą woleli (ze względu na koszty i potrzebę osobistego kontaktu) zasięgnąć porady na miejscu. Wyrok – na razie nie jest źle, ale może być gorzej.
Handel.
Od wielu lat jest globalny. Tendencje stale się nasilają. Istnieje handel przez internet. Jednak ciągle bułki, pieczywo i drobne zakupy robimy „za rogiem”. Dlatego praca dla sprzedawcy (pomijając inne problemy: dużą konkurencję, niską barierę wejścia, łatwą zastępowalność) ciągle będzie istniała.
Produkcja.
Firmy produkcyjne ciągle są pod presją. Trudno im konkurować z zalewem produkcji azjatyckiej. Nie wszystko opłaca się ściągnąć z daleka (np. rzeczy ciężkie a niezbyt drogie jak materiały budowlane), ale konkurencja nie śpi.
Rolnictwo.
Produkty rolne łatwo jest dzisiaj sprowadzić. Z drugiej strony ktoś musi pracować na naszej ziemi. Z powodu wyjazdu do miast, oraz przechodzeniu na uprawy z większym zapotrzebowaniem na pielęgnację (owoce, warzywa zamiast zbóż) w wielu gospodarstwach brakuje rąk do pracy.
Analiza najpopularniejszych zawodów wskazuje, że w najlepszej sytuacji są zatrudnieni w sektorach usługowych, gdzie niezbędny jest bezpośredni kontakt z klientem (poza ochroną zdrowia, prawnikami, także fryzjerzy, kosmetyczki), a w najgorszej pracujący przy produkcji. Ich praca (np. w branży tekstylnej) już jest w Azji.