Czy własny warzywnik i sad się opłaca?

Dzisiejszym wpisem powracam do jądra tego bloga – pomysłów na oszczędzanie. Postaram się policzyć koszty prowadzenia małego ogródka. Nie piszę przy tym o zakupie działki, ale raczej o przekształceniu (lub pozostawieniu) już istniejących: przy domu, w rodzinnych ogrodach działkowych, na wsi. Opieram się wyłącznie na własnym doświadczeniu i staram się uczciwie pokazać wszystkie za i przeciw. Temat ogólnie opisałem tutaj:

http://oszczednymilioner.pl/2016/04/27/czy-warto-starac-sie-o-dzialke-w-rodzinnych-ogrodach-dzialkowych/

Najpierw wady:

Uprawa własnego warzywnika i sadu wymaga czasu. Spokojnie można przyjąć normę, którą przeczytałem w przedwojennej jeszcze publikacji – 7 godzin tygodniowo na każde 200 m2.  Jeśli dorzucę do tego 3 godziny, to opanuję również drzewka i krzewy owocowe (cięcie, nawożenie, zbiór, jednorazowe opryski). To np. cała sobota lub po 1 godzinie każdego dnia.  Nie wiem czy dysponujesz wolnym czasem i chcesz go przeznaczyć na pracę w ogrodzie. Niewątpliwie praca nad trawnikiem na takiej powierzchni (wersja „ogród dla leniwych” lub „ogród dla zapracowanych”) zajmie jedynie 10-15 minut tygodniowo.

Poza tym prace ogrodnicze trzeba lubić – kto tego nie doświadczył, ten nie wie. Ja traktuję uprawę warzyw jako hobby i okazję do resetu. Cały tydzień pracuję umysłowo na wysokich obrotach. Na grządkach odpoczywam.

Teraz czas na zalety:

Proste prace fizyczne to okazja do oczyszczenia umysłu. Pozwól swoim myślom bujać w obłokach, snuj plany, lub po prostu nie myśl o niczym.

Przebywanie i ruch na powietrzu ma dodatni wpływ  na nasze zdrowie. Kto ma mało okazji do ćwiczeń, niech uprawia działkę.

I na koniec obliczenia:

W tym roku na nasiona, nawozy i środki ochrony roślin kosztowały mnie około 300 zł. Wystarczą na około 20 drzew, 10 krzewów owocowych (agrest, borówka amerykańska, porzeczki), trochę malin, oraz 200 m2 warzywnika.

Ile uda mi się zebrać? Sam warzywnik to około (ceny na rynku – w nawiasach):

  • 10 kg marchwi – 10 zł,
  • 10 kg pietruszki – 15 zł,
  • 6 pęczków rzodkiewki – 6 zł,
  • 20 główek sałaty – 20 zł,
  • 15 kg bobu – 120 zł,
  •  20 kg fasoli szparagowej – 30 zł,
  • 10 kg ogórków – 20 zł,
  • 20 kg pomidorów – 30 zł,
  • 20 kg papryki – 30 zł,
  • 10 kg cukinii -20 zł
  • 10 kg buraków – 10 zł,
  • 10 kg kapusty – 20 zł,
  • 10 kg brukselki – 30 zł,
  • 30 kg ziemniaków – 30 zł.

Razem: 175 kg i ok. 400 zł.

Dodatkowo sad da mi:

  • 60 kg czereśni – 480 zł,
  • 12 kg borówki amerykańskiej – 240 zł,
  • 90 kg jabłek – 90 zł,
  • 45 kg gruszek  – 60 zł,
  • 6 kg malin – 30 zł,
  • 10 kg agrestu – 20 zł,
  • 10 kg porzeczki – 20 zł,
  • 100 kg orzechów włoskich – 300 zł,
  • 20 kg moreli – 40 zł,
  • 30 kg śliwek – 60 zł.

Razem sad: 380 kg i 1350 zł.

Pamiętać przy tym trzeba, że każde drzewo potrzebuje miejsca. 16 drzew owocowych to conajmniej 1000 m2, dodatkowo 4 orzechy włoskie potrzebują 400 m2, a krzewy owocowe jeszcze 200 m2. Razem z warzywnikiem, aby osiągnąć takie plony trzeba dysponować około 1800 m2 ogrodu.

Łączne plony z sadu i warzywnika wyniosą – ok. 550 kg  o wartości 1750 zł, co po odjęciu kosztów (bez założenia sadu) wyniesie  1550 zł rocznie.

Mały przydomowy sad (kilka drzew i parę krzewów) da nam 60-80 kg owoców o wartości 150-400 zł.

 

Amerykański sen? Co robią nie tak za oceanem.

Amerykański sen to pojęcie mające oparcie w legendarnym bogactwie mieszkańców USA. Czy ma on potwierdzenie w faktach?

Nie.  Zgodnie z badaniami konsumenckimi Google.com, tylko 38%  Amerykanów posiada przynajmniej 1000 dolarów oszczędności. Ponieważ oszczędności są zależne od wieku (im starszy tym oszczędniejszy), kwoty 10.000 USD nie odłożyło 90% osób w wieku 35-54 lata.  A mówimy o najpotężniejszym mocarstwie świata i największej gospodarce globu.

Na czym polega błąd? Problem nie leży w zarobkach, lecz oszczędzaniu, których współczynnik stale spada (ok. 2,5% dochodów przeznaczanych jest na oszczędności). Bez oszczędności nie ma inwestycji, lub trzeba się zapożyczać.  Amerykanie, jako państwo i obywatele, są najbardziej zadłużeni w swojej historii.

Dlaczego tak się dzieje? Winne są ogromne wydatki. USA mają negatywny bilans handlowy (tzn. więcej sprowadzają niż sprzedają) z ponad 100 krajami. Ideą demokratów był od wielu dekad paradygmat keynesizmu – wydatki napędzają rozwój. W zasadzie to prawda, tylko, że dotyczy to kredytów na inwestycje. Długi na dobra konsumpcyjne  trzeba kiedyś spłacić. Gabinet Obamy o tym nie pamięta.

Czego można się nauczyć z tej lekcji ekonomii? Warto oszczędzać, a kredytem posiłkować się tylko jeśli zaciągamy go w rozsądnych rozmiarach, i wyłącznie na inwestycje (ewentualnie zakup nieruchomości).

 

Kamper część VII. Podsumowanie.

Czas na podsumowanie. Znajdzie się w nim miejsce na gawędę o kosztach, ale także o wrażeniach z odbytej przeze mnie wycieczki. Tym postem kończę wpis o kamperach.

Roczny koszt utrzymania samochodu kempingowego (przegląd, naprawa, ubezpieczenie, utrata wartości) bez utraconych odsetek, noclegów, paliwa, opłat autostradowych, garażowania itp. to w wersji optymalne ok. 5.000 zł. Jeśli wliczymy koszt garażu (3.000 zł) oraz utracone odsetki  (1.500 zł) to nagle potrzebujemy prawie 10.000 zł rocznie.  Własny garaż pozwala zaoszczędzić sporo, ale nadal nie będzie tanio 6.500 zł rocznie.

Decyzja o zakupie nowego auta przeniesie nas w inne rejestry.  Utrata wartości to przynajmniej 8.000 zł (a może być i 15.000 zł), dalej przeglądy, naprawy i ubezpieczenie – kolejne 5-6.000 zł, utracone odsetki (8.000 zł), garaż (3.000 zł) i nagle pojawia się suma 24.000 zł rocznie, a nawet 32.000 zł rocznie.  To faktycznie rozrywka dla bogatych.

Patrząc na te wyliczenia (w których nie ma kosztu noclegu, paliwa, opłat autostradowych), uświadamiamy sobie, że kamperowanie nie jest dla każdego. Dwutygodniowa wycieczka po Europie dla 5 – osobowej rodziny zaczyna kosztować (o ile korzystamy z kempingów) 8.500 zł + koszt utrzymania kampera, czyli minimum 15.000 zł. Za taką kasę możemy pojechać do niezłego hotelu.

Dlaczego zatem liczba kamperów w Polsce tak dynamicznie rośnie? Ponieważ  często w ogóle nie chodzi o pieniądze. Właściciele tych pojazdów rozumują tak: gdybyśmy wszystko przeliczali na gotówkę, to ile kosztuje własnoręcznie złowiona ryba? Ile kosztuje wykonane przeze mnie zdjęcie? Ile potrawa w restauracji? Przecież to wszystko da się zrobić taniej. Rybę kupić w sklepie, zdjęcia (lepsze!) zamówić u fotografa, a ugotować obiad w domu.  Czy taki sposób myślenia Ci odpowiada?

Druga grupa zwolenników kamperowania twierdzi – kamper to moja wolność. Chcę się zatrzymać, to staję. Codziennie jestem gdzie indziej. Co roku odwiedzam nowe miejsce. Nie chcę hotelu, tam nie ma mojego kubka z kawą, zachodów słońca i moich przyjaciół.  Kamper pozwala mieć to wszystko na wyciągnięcie ręki. Zgadzasz się?

I wreszcie trzecia kategoria argumentów „za”. Nie jeżdżę raz w roku na dwa tygodnie. Podróżuję 2-3 razy w miesiącu (choćby na weekend). Na wakacje wyjeżdżam na miesiąc. W ciągu roku zbierze się wiele, wiele dni  w kamperze. Zatrzymuję się na łonie natury, sporadycznie płacę za kempingi, jedzenie zabieram z domu.  Podejmuję decyzję i za pół godziny jestem w drodze. W ten sposób amortyzuję kampera znacznie szybciej. Popatrz tylko. Weekendowy wyjazd to koszt 200 zł na paliwo. Cały miesiąc (np. rajd wybrzeżem Bałtyku) z dojazdem z Warszawy to 800 zł na paliwo. Razem za 60 nocy w kamperze płacę tyle co za paliwo – 3800 zł i koszt kampera 6500 zł (10.300 zł). Gdybym chciał wynająć kwaterę to za sam nocleg zapłacę 12.000 zł, za paliwo jeszcze 2000 zł, dodatkowo nie mogę gotować i obcować z przyrodą.  Masz tyle czasu?

Gdybym miał wybrać swoją odpowiedź, po krótkiej kamperowej przygodzie zapisuję się do grupy drugiej. Przez wiele lat wynajmowałem kwatery wakacyjne. Raz było super (i często tam wracam) w innych przypadkach tragicznie. Jeden z właścicieli pensjonatu prowadził zakład kamieniarski, a więc w gratisie był widok na… gotowe nagrobki. Drugi „zapomniał” o rezerwacji i zaplanował remont. Trzeci oferował dla 4-osobowej rodziny pokój o powierzchni 10m2 ze skosami (oczywiście zdjęcia obiektywem szerokokątnym). Czwarty, miał rottweilera straszącego dzieci. Piąty, celowo zaplanował małą kuchenkę, wspólną na 10 pokoi. O tych wszystkich „atrakcjach” dowiadywałem się na miejscu, często już po opłaceniu pobytu.   W kamperze takie niespodzianki mnie nie spotkają. Coś nie pasuje, jadę dalej. Zaczyna padać, jadę dalej. Dzieci polubiły kampera. Można w nim oglądać telewizję, budować z klocków, rysować. Jest więcej miejsca niż w osobówce. Mama zrobi kanapki. Wszyscy (poza kierowcą) w czasie jazdy korzystają z toalety (nie ma problemu na autostradzie lub ekspresówce). Nie marnujemy urlopu na wypożyczenie i zwrot (dodatkowe 2 dni).

Także koszty nie wypadają na minus. Mam sporą rodzinę (według dzisiejszych standardów wielodzietną). Tydzień w 3-gwiazdkowym hotelu w Bułgarii kosztowałby nas (sprawdzałem) około 10 tys. zł (ze względu na szkołę, okres pozawakacyjny odpada). Tygodniowa wyprawa kamperem w takie samo miejsce 4.000 zł. Weekend w Krakowie z noclegiem w dwugwiazdkowym hotelu to koszt 2500 zł. Jeśli pojedziemy kamperem i wybierzemy noclegi w MOP-ie lub innym monitorowanym miejscu wydamy tylko 1.000 zł.  A na koniec coś naprawdę ekstremalnego. Ile kosztowała roczna podróż 2 osób po Europie (noclegi bezpłatne, ale jedzenie, paliwo na 20.000 km, opłaty autostradowe, trochę zwiedzania)? Około 43.000 zł. Miesięcznie wychodzi (po odjęciu kosztów paliwa) – ok. 3000 zł. Spróbuję przeliczyć to na naszą rodzinę. Zakładam koszt  jedzenia i atrakcji 2 razy większy (6000 zł), ale paliwo będzie tańsze (tylko 7000 km i 4000 zł), dodam też noclegi (6000 zł) – czyli wydamy na miesiąc w podróży 16.000 zł, do tego 3-4 weekendy po 1.000 zł oraz 6.500 kosztów stałych. Razem musimy przygotować 22.500 zł. A to 42 dni w podróży. Gdybyśmy zapragnęli 4 weekendów w Polsce, potrzebujemy 10.000 zł, do tego miesiąc np. w Chorwacji to 19.000 zł (10.000 zł nocleg, 8000 zł jedzenie i atrakcje, 1000 paliwo i dojazd), czyli wydajemy 29.000 zł. Oczywiście siedzimy na plaży i niewiele widzimy (Chorwacja) zamiast zwiedzać i podróżować (minimum to Dolina Loary, Bawaria,  tydzień w Hszpanii i powrót przez północne Włochy). W takim przypadku – kamper ma sens – także ekonomiczny.

 

Kamper część VI. Koszt paliwa.

Tę część można podsumować jednym zdaniem – duże auta muszą dużo palić.

Większość kamperów napędzanych jest silnikami diesla o pojemności od 2 do 3 l. Dodatkowo mają 2 -3 razy większą masę niż samochody osobowe. Ich powierzchnia czołowa, wpływająca na opór aerodynamiczny, może być równie wysoka np. samochód klasy kompakt ma szerokość 1,8 m a wysokość ok. 1,5 m, kamper z alkową będzie szeroki na 2,4 m  wysoki na 3,1 m . To wszystko powoduje, że zużycie paliwa nie może wynosić 5-6 l na 100 km a raczej w granicach 2-3 krotności tej liczby (10-15l/100 km).

Wypożyczony przeze mnie Fiat Ducato II z silnikiem 2,5td o mocy ok. 100 KM palił (rzeczywiste zużycie) ok. 12,5 l na 100 km. Nawet biorąc pod uwagę niższą cenę diesla (teraz ok. 4 zł) oznacza to wydatek 50 zł na każde 100 km. Za granicą będzie jeszcze drożej np. w Niemczech (cena 1 l – 5 zł) to już 63 zł, we Włoszech (5,7 zł/l) nawet 72 zł.

Kto wybiera się w daleką podróż musi posiadać gruby portfel. Np. podróż do północnych Włoch (dystans ok. 3 tys. km i typowy kierunek początkującego kamperowca), przy przeciętnych cenach 5zł/1 l będzie kosztowała nas prawie 1900 zł bez opłat za autostrady. Autem osobowym z silnikiem diesla byłoby to tylko połowę tej sumy. Gdyby ktoś posiadał Toyotę Yaris Diesel tylko 1/4 (450 zł). Zyskujemy jednocześnie nieporównywalny komfort.

Kamper część VI. Akcesoria.

Zakup kampera to dopiero początek przygody, ale niestety również wydatków. Właściciele ciągle ulepszają swoje ukochane maszyny. Szeroka oferta rynkowa idzie w parze z równie wysokimi cenami.

O klimatyzatorze już pisałem. Ale w ofercie są jeszcze:

  • kamera cofania (przydatna – ponieważ do w lusterku wstecznym nic nie widać) –  3000 zł,
  • zestaw do odbioru TV satelitarnej – 3500 zł,
  • pokrowiec ochronny – 1500 zł,
  • bagażnik na rowery – 1500 zł,
  • przedsionek – 3000 zł,
  • zestawy solarne (fotowoltaika) – 1500 zł,
  • telewizor LCD – 1500 zł,
  • stolik i 4 krzesła – 1500 zł,
  • zestaw naczyń nietłukących się – 200-300 zł.

Powyższe wyliczenie pokazuje, że kupując używanego kampera i doposażając go można z łatwością dołożyć przynajmniej połowę ceny wyjściowej. Przy tym, o ile z telewizji, klimatyzacji możemy zrezygnować, o tyle naczynia to już konieczność.

Nikt jednak nie obiecywał, że będzie tanio.

 

 

Kamper część V. Utrata wartości.

Samochody (no może z wyjątkiem aut kolekcjonerskich) wraz z wiekiem zmniejszają swoją wartość. Kampery nie są wyjątkiem.  Coś co dzisiaj kupujemy za 250.000 zł jutro jest warte …. no właśnie ile?

Nowego kampera możemy kupić już za około 220-250 tys. zł. Górnej granicy w zasadzie nie ma, podobnie jak w przypadku jachtów. Utrata wartości używanego pojazdu kempingowego (i cena nowego)  jest ściśle związana z kursem euro – największego rynku dostarczyciela „używek”. To dlatego umocnienie złotówki w ostatnich kilku latach wpłynęło na wzrost ceny zarówno auta nowego jak i używanego. Kto kupił na początku 2008 r.  (1 euro kosztowało np. 3,4 zł zamiast 4,4 zł) nie stracił tak wiele jak obecnie.

Dostępne na rynku egzemplarze 8-9 letnie kosztują 100-120 tys. zł. Jeśli zdecydujemy się je sprzedać w takim momencie uzyskamy utratę wartości na poziomie 12-18 tys. zł średniorocznie.

Gdybyśmy jednak zdecydowali się korzystać z pojazdu dłużej, wtedy możemy uzyskać za 14-letniego kampera cenę ok. 70 tys. zł. Utrata wartości wyniesie 10-12  tys. zł.

Dobrą stroną samochodu kempingowego jest możliwość jego użytkowania jeszcze dłużej. Nawet auto 20-letnie możemy sprzedać za 40-50 tys. zł. W takim przypadku uzyskamy utratę wartości – 9-10 tys. zł.

No dobrze, a jaki jest kres możliwości technicznego używania kampera? Przyjmijmy 25 lat. Na rynku zdarzają się auta w tym wieku i jeszcze zdolne do jazdy (chociaż nie ryzykowałbym nimi podróży zagranicznej). Ponieważ kosztują 25 tys. utrata wartości wyniesie 8-9 tys. zł.

I wreszcie wyjście ostateczne. Zakup samochodu używanego. Tutaj nic nie jest proste. Jeśli kupimy grata, będziemy dokładać. Za dobry egzemplarz warto dopłacić. Ale znowu poruszajmy się w podanych wyżej wartościach. Zakup 20-latka na 5 lat to strata 3-5 tys. rocznie. Jeśli kupimy 14-latka na 11 lat to już 4 tys. straty. Zakup auta 8-9 letniego i pozostawienie go „w rodzinie” na  16-17 lat odchudzi nasz portfel o ok. 6 tys. zł.

Czy warto podejmować ryzyko zakupu „używki? W mojej ocenie warto. Różnica jest bowiem spora. Salonowiec w najlepszym wypadku wypadku traci 8 tys. zł. Jeśli doliczymy nieuzyskane odsetki  od ceny zakupu (symboliczne 3%) to mamy łączną stratę  14 tys. zł. Zakup auta 8-9 letniego zmniejsza ją do 9 tys. zł. Decyzja o wyborze 20-latka do 4 tys. Co zrobić?

Ja już wiem, że wybiorę auto starsze. Miałem okazję jeździć właśnie takim (20-latek) i mam świadomość, że da się utrzymać go we względnej sprawności technicznej. Nie musi odmawiać współpracy na trasie, prowadzi się jak … auto dostawcze sprzed 20 lat, ale możliwe jest przyzwyczajenie się do tego. No i utrata wartości wraz z kosztem nieuzyskanych odsetek zwraca się po 20 dniach od wypożyczenia.

 

Kamper część IV. Naprawy.

Oczywistym jest, że w pewnym wieku i po określonym przebiegu samochody zaczynają się psuć. Dlatego tylko zakup nowego kampera zwolni nas od kosztów napraw.

Jeśli zdecydujemy się na auto używane,  a często kilkunastoletnie, musimy uwzględniać konieczność ponoszenia stale pewnym nakładów na utrzymanie go w pełnej sprawności. Awarie w drodze, kilka tysięcy kilometrów od domu, nie wchodzą w grę. Najważniejszą kwestią jest gruntowny przegląd przedzakupowy wykonany przez profesjonalistę.  Generalny remont w starym pojeździe nie ma szans zwrócić się przy odsprzedaży.  Jeden z forumowiczów camperteam.pl przedstawił szczegółowe wyliczenia: ponad 20 tys. zł plus kilkaset godzin własnej robocizny (czyli w praktyce blisko 50 tys. zł nakładu na auto warte może 25-30 tys. zł.)

Na jakie kwoty trzeba się przygotować, gdy wybierzemy dobrze?

Naprawy części, nazwijmy ją umownie, jezdnej, nie odbiegają od przeciętnych kosztów użytkowania auta dostawczego, czyli będą  ograniczać się do: silnika, wtrysków, sprzęgła, turbiny, wydechu, zawieszenia itp. Jeśli trafimy na słaby egzemplarz zaboli nas także koszt robocizny blacharskiej.

Czym innym będą wydatki na część mieszkalną. Tutaj będzie naprawdę drogo. Przykłady? Proszę bardzo:

– lodówka 85 l z zamrażalnikiem 8 l – ponad 4.000 zł (czyli 8 razy tyle co domowa),

– klimatyzator dachowy – 10.000 zł,

-kratka wentylacyjna plastikowa – 150 zł (10 razy tyle co w markecie budowlanym),

– mikrofalówka – 1.300 zł,

– markiza z namiotem – 15.000 zł,

– Drzwi wejściowe – 4.000 zł,

– okno dachowe – 4.000 zł,

– boiler do wody 3.500 zł.

Rynek części używanych jest śladowy. Nawet drobna z pozoru awaria (porwana moskitiera) odchudzi portfel o 800-900 zł czyli pozbawi możliwości zatankowania 200 l paliwa.

Dlatego dokonując zakupu, nie można dać się zwodzić stwierdzeniem o taniej naprawie. Będzie albo drogo, albo bardzo drogo. Nawet, jeśli nic poważnego nie popsujemy, i tak trzeba się liczyć z wydatkiem minimum 1000 zł rocznie.

Kamper część III. Przeglądy.

Kamper zbudowany jest na bazie samochodu dostawczego. Oznacza to, że mamy do wykonania dwa rodzaje przeglądów:

  • część mieszkalna (szczelność, gaz, woda, inne urządzenia takie jak np. klimatyzator),
  • część dostawcza (tradycyjny  przegląd auta).

Jakich kosztów powinniśmy się spodziewać?

Klasyczny przegląd okresowy np. u dealera Fiata (ASO)  kosztuje corocznie przynajmniej ok. 1500 zł. Jeśli zdecydujemy się na korzystanie z usług warsztatu nieautoryzowanego to wtedy jesteśmy w stanie poświęcić ok. 300-400 zł (za samą wymianę oleju i inspekcję czy wszystko jest OK) i jeszcze 100 zł jeśli na wyposażeniu znajduje się instalacja gazowa. Przeglądy w stacjach kontroli pojazdów (dla aut nowych: pierwszy po trzech latach, drugi po pięciu, potem corocznie) kosztują 100 zł (bez gazu), 160 zł (z gazem).  Zatem w zależności od wieku auta i serwisu zapłacimy rocznie od 400 zł do 2160 zł.

Dodatkowy przegląd części mieszkalnej należy przeprowadzić w wyspecjalizowanej firmie, zajmującej się obsługą pojazdów kempingowych. Koszt to minimum 150 zł (szczelność instalacji gazowej).

Zatem minimalny koszt corocznego przeglądu (nie obejmujący napraw lecz tylko podstawowe materiały eksploatacyjne) wyniesie od 550 zł do ponad 2300 zł. Należy przy tym mieć świadomość, że po przejechaniu 150 tys. km (a taki przebieg mają zazwyczaj auta używane przez 18 lat) zawsze znajdzie się coś do wymiany.  Dlatego lepiej mieć w zapasie przynajmniej 1000 zł lub 3000 zł jeśli korzystamy z usług ASO.

 

 

Kamper część II. Ubezpieczenie.

Posiadacz kampera jak i każdego innego pojazdu mechanicznego powinien wykupić obowiązkowe ubezpieczenie OC. Jego wysokość zależy od następujących czynników:

  • sposób rejestracji (osobowy, ciężarowy, specjalny-kempingowy),
  • pojemności silnika,
  • indywidualnych cech właściciela (wiek, liczba przejeżdżanych kilometrów, miejsce zamieszkania, szkodowość).

Nie da się zatem podać jednej stawki OC, niemniej jednak trzeba przygotować od kilkuset (400-500) do kilku tysięcy złotych.

Jeśli decydujemy się na pojazd nowszy warto dokupić ubezpieczenie AC. Pozwoli ono zminimalizować straty w przypadku kradzieży lub szkody niepokrywanej z OC sprawcy. Im nowszy i droższy samochód, tym polisa będzie droższa (nawet 1% od 400 tys. to 4000 zł rocznie).

W wielu przypadkach przydaje się także Assistance, pozwalające na zminimalizowanie kosztów naprawy w zagranicą (holowanie, zmiana koła, drobne naprawy).

Koszty ubezpieczenia obowiązkowego popularnego kampera na bazie Ducato II wyniosą ok. 500 zł, jeśli wybierzemy model najnowszy i wszystkie opcje dodatkowe (AC, assistance) to co roku będziemy musieli płacić nawet 10-krotność tej sumy.  Jednocześnie sama pełna składka równa jest 10-dniowej opłacie za wynajem.

Kamper część I. Cena i zakup.

Najpierw zdefiniujmy pojęcie „kamper”. Przyjąłem (na podstawie opinii z forum camperteam.pl), iż jest to samochód przystosowany do dłuższego pobytu w nim przynajmniej dwóch osób, a zatem posiadający:

  • własny prysznic i zamykane wc,
  • ogrzewanie,
  • część kuchenną,
  •  wysokość umożliwiającą swobodne wyprostowanie pleców.

Taka definicja eliminuje przede wszystkim najprostsze auta osobowe i dostawcze, w których brak łazienki i ogrzewania, a także odpowiedniej wysokości wnętrza. Ta z kolei zależy od wzrostu pasażerów. Ja musiałbym mieć przynajmniej 190 cm, komuś innemu wystarczy 170 cm.

Aby nie rozdymać części wstępnej do ogromnych rozmiarów skupiam się na jednym samochodzie bazie – trojaczkach – Fiacie Ducato/Citroenie Jumperze/Peugeocie Boxerze. Można trafić egzemplarze na Mercedesie, Volkswagenie, Fordzie a nawet Toyocie, Mitsubishi czy Hyundaiu, ale są one zdecydowanie  mniej popularne.

Kiedy wiemy już o czym piszę, pada pierwsza uwaga – kampery są drogie, znacznie droższe niż samochód-baza. Nowe kosztują minimum 200 tys. zł., górnej granicy w zasadzie nie ma (może być i kilka milionów zł). Dobrze wyposażonego nowego kampera kupimy już za 300-400 tys. zł.

Niestety kampery tanieją powoli. Nowy samochód osobowy może być po 3 latach wart połowę. W kamperach to tak nie działa. Najtańsze auto oparte na najnowszym modelu Ducato (przed liftingiem) wyprodukowane w 2007 r. kosztuje jeszcze 110 tys. zł, a więc utraciło połowę ceny przez 9 lat.

W okolicach 80 tys. zł kupimy poprzedni model (Ducato II po lifcie), który będzie miał około 14 lat. Dysponując 50 tys. zł da się trafić na sensowne Ducato II w wersji przedliftingowej (wiek 18 lat).

W przypadku Ducato I (ok. 24-25 lat), pojazdu zupełnie niewspółczesnego, zapłacimy ok. 20-25 tys. zł, chyba że liczymy się z poważnym remontem.

Co wybrać? Zdaniem wielu osób użytkujących współczesną osobówką nie warto schodzić poniżej Ducato II. Czyli nie dysponując 45 tys. zł pozostańmy przy wynajmie. Dlaczego? Fiat Ducato I to auto z innej epoki. Ma szokująco słabe hamulce, silnik. Pojawiają się problemy z dostępem do części. Prowadzi się zupełnie inaczej.

Na pierwszą wyprawę pożyczyłem właśnie Ducato II. Powiem tak. Przesiadając się z rocznego Hyundaia i30 przeżyłem szok. Kierownica położona płasko, zwalniacze zamiast hamulców (wiek i masa). Brak możliwości korzystania z lusterka w kabinie to problem wszystkich aut tego typu. Mój kolega, który przez kilka lat jeździł dostawczakiem nie miał takich uwag. Po przejechaniu kilkuset kilometrów przyzwyczaiłem się. Dlatego uważam, że Ducato II to optimum pomiędzy ceną, a jakością. Da się nim pojeździć jeszcze kilka lat. Kogo stać na nowszy model (Ducato II poliftingowe lub Ducato III) straci prostotę konstrukcji (tańsze naprawy) a zyska mniejszą liczbę uciążliwych usterek i przede wszystkim  ładniejsze wnętrze.

Czyli jeszcze raz powiedzmy to sobie wyraźnie –  zaczynamy od 45 tys. zł (wiek  – 20 lat).

To jednak nie wszystko. Pozostają koszty okołozakupowe. Po pierwsze rejestracja (kilkaset złotych), pierwsze ubezpieczenie (o tym później) oraz pakiet startowy (często opony, akumulator, jakieś prace blacharskie, drobne naprawy wnętrza). Wypożyczony przeze mnie kamper wymagał (a był utrzymywany w stanie gotowości przez wynajmującego – złotą rączkę) następujących napraw (purysta znalazłby ich pewnie jeszcze więcej):

  • naprawa stopnia wejściowego (kilkaset złotych),
  • wymiana pękniętej umywalki (kilkaset złotych),
  • naprawa uszkodzeń poszycia (1-2 tys. zł – wada wyłącznie estetyczna),
  • wymiana moskitier (popękane – kilkaset złotych),
  • wymiana klemy  (kilkadziesiąt złotych),
  • naprawa lekko bijących kolumn zawieszenia (pewnie w okolicach tys. zł).

Pamiętajmy, że takim autem poruszamy się często wiele tysięcy kilometrów od domu i wszelkie awarie w trasie mogą być bardzo kosztowne. Obliczam taki pakiet na minimum 2-5 tys. zł. Czyli musimy dysponować minimum 50 tys. zł.

Za takie pieniądze da się kupić własny pojazd-domek, którym wyjedziemy na kilka tygodni po Europie.