Oczywistym jest, że w pewnym wieku i po określonym przebiegu samochody zaczynają się psuć. Dlatego tylko zakup nowego kampera zwolni nas od kosztów napraw.
Jeśli zdecydujemy się na auto używane, a często kilkunastoletnie, musimy uwzględniać konieczność ponoszenia stale pewnym nakładów na utrzymanie go w pełnej sprawności. Awarie w drodze, kilka tysięcy kilometrów od domu, nie wchodzą w grę. Najważniejszą kwestią jest gruntowny przegląd przedzakupowy wykonany przez profesjonalistę. Generalny remont w starym pojeździe nie ma szans zwrócić się przy odsprzedaży. Jeden z forumowiczów camperteam.pl przedstawił szczegółowe wyliczenia: ponad 20 tys. zł plus kilkaset godzin własnej robocizny (czyli w praktyce blisko 50 tys. zł nakładu na auto warte może 25-30 tys. zł.)
Na jakie kwoty trzeba się przygotować, gdy wybierzemy dobrze?
Naprawy części, nazwijmy ją umownie, jezdnej, nie odbiegają od przeciętnych kosztów użytkowania auta dostawczego, czyli będą ograniczać się do: silnika, wtrysków, sprzęgła, turbiny, wydechu, zawieszenia itp. Jeśli trafimy na słaby egzemplarz zaboli nas także koszt robocizny blacharskiej.
Czym innym będą wydatki na część mieszkalną. Tutaj będzie naprawdę drogo. Przykłady? Proszę bardzo:
– lodówka 85 l z zamrażalnikiem 8 l – ponad 4.000 zł (czyli 8 razy tyle co domowa),
– klimatyzator dachowy – 10.000 zł,
-kratka wentylacyjna plastikowa – 150 zł (10 razy tyle co w markecie budowlanym),
– mikrofalówka – 1.300 zł,
– markiza z namiotem – 15.000 zł,
– Drzwi wejściowe – 4.000 zł,
– okno dachowe – 4.000 zł,
– boiler do wody 3.500 zł.
Rynek części używanych jest śladowy. Nawet drobna z pozoru awaria (porwana moskitiera) odchudzi portfel o 800-900 zł czyli pozbawi możliwości zatankowania 200 l paliwa.
Dlatego dokonując zakupu, nie można dać się zwodzić stwierdzeniem o taniej naprawie. Będzie albo drogo, albo bardzo drogo. Nawet, jeśli nic poważnego nie popsujemy, i tak trzeba się liczyć z wydatkiem minimum 1000 zł rocznie.