Rozmowa z wieloletnim kadrowcem. Kto ma gorzej, przedsiębiorca czy pracownik?

Ten wpis powstał na kanwie mojej dyskusji z osobą zajmującą się kadrami i płacami u pracodawcy. Koleżanka nigdy nie przepracowała godziny na swoim, rodzice całe życie w budżetówce. Niemniej jednak z racji zawodu, wydawało się, że ma świadomość, jak funkcjonuje system podatkowo-składkowy. Jak widać nie do końca.

Zaczęło się od jej stwierdzenia, jak to właściciel firmy ma dobrze, płaci niskie podatki niż pracownik, a jeszcze wszystko „wrzuca w koszty”. Pracownik, w trudzie i znoju pomnaża dochód innych, a do tego płaci większość podatków i składek. I to niesprawiedliwe. Ponieważ mam zwyczaj prowadzenia dyskusji poprzez pytania, zadałem pierwsze:

Ja: A ile składek i podatków płaci pracownik? Padła odpowiedź – 23,75% plus 12/32% podatku (poza kwotą wolną). Od 90 tys. zł (średnia krajowa) ok. 26 tys. zł (21,4+4,6). Zostanie mu 64 tys. zł. Od minimalnej ok. 50 tys. zł. – już 13 tys. zł(12+1), a na rękę 37 tys. zł.

I wtedy wyliczyłem sytuację mikroprzesiębiorcy z wysoką marżą. Gdybym zarobił 90 tys. zł, musiałbym zapłacić – 23% VAT (17 tys. zł), do tego składki ZUS – 18 tys. zł, lokal (niech będzie 12 – minimum), telefon, internet (2), komputer i oprogramowanie (6) zdrowotną 9% (3), podatek dochodowy (0,5). Zostanie mi nie 63 tys. zł, a 31,5 tys. zł.Połowa dochodu pracownika. A przy pensji minimalnej? 50 tys. zł – VAT (9,5) ZUS (nadal 18), lokal i reszta – 20, zdrowotna 1, dochodowy 0. W kieszeni zostaje …. 1,5 tys. zł. Pracownikowi 24 razy więcej.

A ile zapłacą podatków i składek? Pracownik na średniej pensji – 26 tys. zł. Przedsiębiorca na podobnej – 38,5 tys. zł. Jeśli porównamy minimalne – odpowiednio – 13 tys. zł i 28,5 tys. zł. Tyle o opodatkowaniu biznesu i pracy. Idźmy jeszcze dalej. A gdyby obaj zarabiali po 300 tys. zł? Pracownik opodatkowanie 32% (minus kwota wolna) zmieni w pewnym momencie na 56% (drugi próg), a następnie na 41% (odcięcie składek). Właścicielowi firmy VAT pozostanie na stałym poziomie (liczony od góry ok. 19%), dojdzie 9% zdrowotnej i stawka liniowa 19% (tu ma kwoty wolnej) czyli w sumie 41% od całości i jeszcze śladowy ZUS (zrównoważony kosztami). Wyliczmy na liczbach. Przedsiębiorcy zabiorą 41% czyli 123 tys. zł. Pracownikowi: 34 tys. składek ZUS, 24 tys. zł zdrowotnej, oraz 68 tys. zł podatku. Razem 126 tys. zł. Dopiero na poziomie 300 tys. zł brutto obciążenia podatkowe mniej-więcej zrównają się.

Nadal jednak przedsiębiorca nie ma płatnego urlopu, ponosi ryzyko, wreszcie urządza sobie sam stanowisko pracy (w moim zawodzie minimum kilkanaście tysięcy zł rocznie). Tego koleżanka nie była świadoma. Można oczywiście optymalizować, iść w spółkę, nie płacić zdrowotnej. Są zwolnienia z VAT-u (akurat nie w mojej doradczej branży).

I jeszcze jedno. Pracownik z 300 tys. zł dochodu dostanie emerytury ok. 4 tys. zł przy przepracowanych 40 latach, a właściciel firmy – minimalną (1,5 tys. zł). Pomimo, że płacili identyczne podatki. Tyle było gadki.

Jednak, jak wielokrotnie pisałem, nie pracownicy, lecz przedsiębiorcy mają ostatecznie większe prawdopodobieństwo zostania ludźmi zamożnymi. Uczciwie mówiąc, również w drugą stronę, prawdopodobieństwo bankructwa także. Dlaczego tak się dzieje?

Powód pierwszy. Pracownicy zarabiają mniej za godzinę. W mojej branży stawka godzinowa stawka zaczyna się od 100 zł/h+VAT na fakturze. Pracownik dostaje mniej bo nawet 50 zł brutto. Przecież pracodawcy też musi coś zostać. Znajdę oczywiście firmy doradcze, które kasują klienta na 500 zł/h+VAT, a pracownikowi płacą 100 zł brutto.

Powód drugi. Związany z pierwszym. Jeżeli ktoś robi sam i zatrudnia jeszcze 5 pracowników dostaje zysk ze swojej godziny i godziny każdego zatrudnionego. W ten sposób zarabia 100 (swoje) + 5*50 (pracownicy) tj. 350 zł za godzinę. Swoista premia za ryzyko.

Powód trzeci. Przedsiębiorcy pracują wydajniej. Jeżeli rozliczają się nie za godzinę lecz za efekt, umieją zrobić więcej w krótkim czasie. Ja, jako pracownik wykonuje zadania przydzielone. Byłbym głupi, gdybym domagał się kolejnych, bo to oznaczałoby, że pracuję za innych. I pracodawca płaci mi za 8 h dziennie, a ja te zadania wykonuję w 2-3 godziny, pozostałe 5-6 siedzę lub robię inne rzeczy. W firmie kliencie rozliczają się za efekt, więc jeśli zrobię coś w 2 godziny, to sześć godzin mam wolnego. To motywuje do wydajności.

Powód czwarty. Możliwa optymalizacja podatkowa jest większa niż dla pracownika. Ryczałt, liniowy, skala. Tylko ta trzecia forma dostępna jest pracownikowi. No i nawet jeśli ponosi koszty uzyskania przychodu większe (bo np. dojeżdża 60 km dziennie, a to oznacza benzynę i parkowanie) dostanie je w wysokości zryczałtowanej. Standardowo – 250 zł/m-c. A wydaje znacznie więcej (sam bilet parkingowy 300 zł). Tu mikrofirma ma lepiej.

29 komentarzy do “Rozmowa z wieloletnim kadrowcem. Kto ma gorzej, przedsiębiorca czy pracownik?”

  1. Tak.
    Kadrowa przypuszczalnie prowadzi sprawy wiekszej firmy gdzie widzi wieksze obroty i stad jej wnioski, jednoczesnie brak praktyki jak napisales w samodzielnej dzialalnosci powoduje slepote na minusy. W tym jeden z najwiekszych-ponoszone ryzyko i odpowiedzialnosc.

    1. Do 15.40. Ano właśnie. Patrzy na swoją wypłatę i widzi potrącenia. Nie wie nawet, że firmie zabiera się jeszcze więcej. Dzisiaj praca w Polsce stała się historycznie droga. Mała firma droższa. Najlepiej ma się spółka i kapitał. Tam podatki są najmniejsze (najem 8,5% dochodowego i bez składek).

      1. Skoro korporacje dyktuja warunki bo maja kase to takie sa skutki.
        Wielu pracownikow nie zastanawia sie nad tym co napisales, a to błąd, bo nawet nie wiedza skad sie biora ich wyplaty.Ja kiedy bylem pracownikiem interesowalem sie jakie nasz dzial ma obroty i czy sa zyski z prostego powodu-zebysmy jako pracownicy nie dostali kopa w d 🙂 W koncu dostalismy, ale nie z naszej winy, zarzad dal sie ograc bankom na opcjach walutowych i wszedl syndyk.
        Ty tez sie interesujesz, ale jestesmy w mniejszosci.

      2. …to w najmie nie ma juz skali i 19 czy ilus procent minus koszty?
        Kiedys wynajmowalem lokal na sklep i placilem ten ryczalt 8,5%, ale wtedy byla tez KPR, jesli przychod przekroczyl iles, chyba 200k zl rocznie.

        1. Nie. Polski Ład wyeliminował skalę podatkową w najmie, z powodu amortyzacji nie płacono nic, więc zakazano amortyzacji. Teraz poszło w ryczałt – czyli 8,5 % od przychodu. Potem, pow. chyba 100 tys. zł/rok – 12.5^%.

          1. Pieknie, coraz lepiej.To jeszcze chyba za PISu zrobiono.Zreszta dzuma czy cholera to samo.

          2. Tak, oczywiście. Do tego dojdzie jeszcze zobowiązanie z KPO -PiS zapewnił, nowy rząd ma wykonać – oskładkowanie w całości umów zleceń i o dzieło. Do tej pory oskładkowywano je do wysokości pensji minimalnej. Czyli zarabiałeś 8 tys. zł, składki płaciłeś od 4.242. Ma być (prawdopodobnie od 2026) inaczej. A to oznacza trudną sytuację freelancera. Obowiązki jak przy umowie o pracę, a zalet mniej.

          3. Do 7.33: wlasnie do mnie doszlo-w odpowiedzi na pytanie kto ma gorzej: pracownik czy przedsiebiorca-ze kiedy kryzys, pracownika najwyzej zwolnia i moze pojdzie pracowac gdzie indziej, a przedsiebirca nie majac zamowien laduje na trawce. W kryzysie etatowcy maja lepiej.
            Dzis znowu dostalem zapytanie od firmy podwykonawczej-szukaja zlecen.To sa nienormalne rzeczy.Tzn. nienormalne w normalnie dzialajacej gospodarce. Wtedy szukac ze swieca ludzi do zelbetow, murow i zbrojen.

          4. Do 16.00. Ująłbym to nieco inaczej. W poważnym kryzysie pracownik też zostanie bez pracy i nie będzie mógł jej znaleźć. Różnica polega na czym innym. Pracownik tracący robotę zostaje z kasą za okres wypowiedzenia – od połowy do trzech pensji. W korpo czasem więcej (6-12 miesięczne pobory). A przedsiębiorca? Często z długami równymi 4-5 letnim dochodom. Tu jest przewaga etatu.
            Co do poszukiwania zleceń. Rynek już dawno przestał być normalny. Mamy fazę zjazdową. Wiele firm zwalnia. Dochodzą dodatkowe obciążenia. Zobaczymy, dokąd to wszystko zaprowadzi.

          5. Do 21.10: zja\d jest efektemnadmiernego zadluzania na mniemana pandemie,na wojne, na Ukraincow, oraz hamowania gospodarki. Kiedy sie podniesie nikt chyba nie wie,ale obstawiam,ze sam dolek juz za nami, tylko teraz te skutki trzeba przezwyciezyc, zeby wszystko zaczelo normalnie dzialac. Skoro zjazd byl 3 lata, to wyjscie pewnie podobnie.Czyli-mamy 2027.Ale to tylko moje gdybanie i wrozenie z fusow oraz troche obserwacji z kryzysu 2001-5.

          6. Do 10.46. Zjazd w budowlance wynika chyba z dwóch czynników – niepewności (czy zarobię, przy tych galopujących cenach), oraz nadregulacji państwa (stałe podnoszenie płacy minimalnej, powiązane z różnymi programami kredytowymi).
            W motoryzacji – inflacja zabija rynek. W IT- tu nie wiem dlaczego. Obserwowane przeze mnie Assecco zwiększa zyski, ma coraz pokaźniejszy backlog (portfel zamówień) na ten rok. Koszty też rosną, to jasne. A najłatwiej je ciąć – zwalniając.

          7. Do 13.56: tak, niepewnosc zarobku powoduje czekanie, dodatkowo tez niepewnosc sprzedazy-to juz nie rok 2016/17 gdzie ludzie czekali z kasa w kolejce u dewelopera jeszcze zanimzaczal budowe, i to wiekszosc z gotowka nie kredytem.Pewnie spadek atrakcyjnosci wynajmu swoje robi.

            A rozszerzajac – od 2020 luidzie trzymaja kase i nie chca wydawac, no, nie wszyscy, ale sporo,bojac sie niepewnej przyszlosci, to skad ma byc konsumpcja.I to wplywa na cala gospodarke.Idac za tym sporo firm robiacych dla klienta detalicznego zamyka sie albo ogranicza produkcje (chocby fabryka porcelany bodaj z Walbrzycha ze 100-letnia tradycja).

          8. Porcelanę z Wałbrzycha załatwiły ceny energii plus jednak zmiana trendów (większość woli kubek z marketu za 10 zł, albo i reklamówkę za darmo, niż porządne filiżanki). I tak ludzie zbierają kasę. Widać po odczytach inflacji (ciągle spada i osiągnęła niecałe 3% czyli zbliża się do celu NBP). Mało kto wydaje.
            Przy obecnych cenach i możliwościach inwestycja „w przepływ kasy” nie przynosi dobrych efektów. W moim mieście – mieszkanie za 500 tys. wynajmiesz za 2000 zł. Opłać podatki, zostanie 1800 zł. Rocznie na czysto (jakiś drobny remont) może 20.000 zł czyli 4%. W tym czasie obligacje stałe trzylatki – dzisiaj sprawdzałem – 5,18 % netto. Korporacyjne (stabilny deweloper) ok.7.8% netto – prawie dwa razy więcej.

          9. Do 20.00: nie znam sie na socjologii, alechyba to tak dziala, ze jak juz ludzie maja naped np. do inwestycji i wydawania, to trwa to latami mimo nawet niezbyt sprzyjajacych warunkow (lata 2-14-19), a jesli przestawia sie na sknerstwo wskutek np. kryzysu, to tez trwa to dluzej niz by wynikalo z koniecznosci i warunkow.
            Bezwladnosc zmiany nastrojow konsumenckich-ciekawe, czy ktos pisal o tym jakas prace dyplomowa? 🙂

          10. Do 21.12. Z pewnością. Czytałem opowieść znanego amerykańskiego aktora. Jego ojciec tak przeżył bezrobocie rodziców w czasie Wielkiego Kryzysu, że do końca życia bał się zmienić pracę. Moja Mama opowiadała o przyjaciółce rodziny, która przeszła przez niemiecki obóz koncentracyjny. Jeszcze 20 lat po wojnie zbierała i suszyła skórki chleba. I tak to działa. Zresztą wystarczy spojrzeć, jak zachowują się w pracy wobec szefa (uniżenie, na paluszkach, godząc się na mobbing) ludzie, doświadczający bezrobocia lat 1990-2005, a jak dzisiejsi trzydziestolatkowie, rozpoczynający karierę w czasach prosperity.
            Podobnie z nawykami konsumenckimi. Nasi rodzice, po przeżyciu kartek, już zawsze mieli w domu więcej niż potrzeba na teraz, mimo, że półki w sklepach pełne.

    1. Do 19.58. Wzrost temperatury ma swoje plusy – mniej płacimy za ogrzewanie, zbieramy większe plony. Gorzej mają właściciele kurortów narciarskich. Powoli bankrutują nawet niektóre austriackie, bo koszt naśnieżania ogromny.
      Ten poseł, jak to poseł, opowiada głupoty, bo nie uważał w szkole. Na takiej Islandii czy Grenlandii, ludzie żyli całkiem nieźle przez kilkaset lat, właśnie dlatego, że podniosły się średnie temperatury, a potem spadły (tzw. mała epoka lodowcowa) i musieli się wyprowadzać. Gorzej ma Afryka, czy południe Europy, ponieważ w tych miejscach robi się nieznośnie gorąco i sucho.

  2. OM – to dla Ciebie, moze Ci sie spodoba, nie ogladalem,ale Kalbarczyk z reguly ciekawie mowi. A temat Ciebie interesujacy.

  3. Dostalem to dzis od Mariusza Dzierzawskiego (polski patriota i aktywista antyglobalistyczny):
    https://twitter.com/MattJarosPL/status/1782443552540099001

    Jego krotki tekst do tego:
    „Odnieśliśmy duży sukces – WHO wycofało większość szkodliwych poprawek z procedowania na najbliższym posiedzeniu. Nie możemy dać się uśpić, gdyż mogą oni (z pewnością będą), pchać swoją agendę innymi kanałami. ”

    Znaczy-WHO nie moze narzucac krajom swoich zarzadzen.

      1. Przygotowuję wpis o wywiadzie, którego udzielił prof. Modzelewski, ten od podatków. Rzadko jest tak, że zgadzam się ze wszystkimi tezami, raczej szukam dziury w całym, a w tym przypadku, faktycznie nie ma się czego przyczepić.

        1. Interesujace, lubie prof.Modzelewskiego, i jego punkt widzenia antypodatkowy.
          Dziury w calym lubi tez szukac moja zona 😀

          1. Żony takie są. A prof. Modzelewski tym razem mówił nie tylko o podatkach.

    1. Widzę to tak. Wszystkie organizacje (i poszczególne państwa) dążą do rozbudowania swoich kompetencji. Stąd WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) rozumie „zdrowie” bardzo szeroko. Od leczenia chorób, przez zapobieganie im, a stąd już krok do klimatu, przemysłu, i wielu jeszcze innych rzeczy. Członkowie, organizacje, ludzie są od tego, żeby sobie nie dać wejść na głowę. Bo za chwilę tak by się skończyło. WHO nie może państwom nic kazać. Państwa nie muszą realizować. Proste. Chociaż próby stale będą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *