Mój dom na wsi. Powakacyjne refleksje.

W lecie trochę się w naszym życiu zmieniło. Postanowiliśmy, w maksymalnym możliwym zakresie, przenieść się na wieś. Jak wiecie mamy tam dom. Czy się udało i jakie wnioski płyną z eksperymentu, opisuję poniżej.

Na początek pomysłu na wiejskie życie wybrałem lato. Piękna pogoda, brak konieczności ogrzewania, a dodatkowo, koniec pracy zdalnej sprzyjały takim decyzjom. Poza tym, jeśli w lecie się nie uda, tym bardziej nie ma to sensu w zimie, czy na jesieni.  Do jakich doszedłem wniosków?

Realne koszty wcale nie są tak wysokie.  Dom na wsi kosztuje, podobnie jak dom w mieście. Zużywamy prąd, dostępny w takiej samej cenie (moja rodzina ok. 180 zł/miesiąc), w przyszłym roku będzie już fotowoltaika. Potrzebny jest gaz (na wsi z butli – ok. 85-100 zł/miesiąc) do gotowania i ogrzewania wody. Niedługo  jego zużycie spadnie do 0 (fotowoltaika i solary).  Kanalizację zapewnia oczyszczalnia przydomowa (koszt 10 zł/miesiąc). Podatki wyższe jak w mieście ok. 75 zł/miesiąc. Woda okazuje się zdecydowanie tańsza. Miesięcznie kosztuje 60 zł zamiast 180 zł.  Śmieci są nieco tańsze (80 zł zamiast 85 zł). Internet i komórki dostępne w identycznej cenie – 120 zł. Razem oszczędności wynoszą obecnie 145 zł, po pełnej produkcji instalacji solarnej i fotowoltaicznej wzrosną do 395 zł.

Istotną pozycją w budżecie staną się jednocześnie koszty dojazdu. Oboje pracujemy i musimy być w mieście 5 razy w tygodniu. To oznacza przejechanie 300 km/tydzień i 1300 km/miesiąc. Samo paliwo na takim dystansie to minimum 280 zł, jeśli będziemy jeździć małym dieslem. W elektryku będzie to równe 0. Koszty dojazdu i zysku z opłat prawie wyrównają się.

Wady życia na wsi to:

  • Odległości. Do pracy jedziemy 30km, do szpitala jest 30 km, do przedszkola 6 km, do najbliższego większego sklepu  (Biedronka) 10 km.
  • Długa droga własna. Do domu prowadzi droga wysypana żwirem.  Trzeba ją odśnieżyć, a ma 300m. Na szczęście dysponuję pługiem do glebogryzarki.
  • Napowietrzny prąd. W czasie większej burzy wyłączają na słupie. Poza tym przyłącze ma 50 lat, więc czas na zmiany. A te oznaczają kucie ścian.
  • Słaby internet. Ma się zmienić, właśnie założyli światłowód (na słupach elektrycznych).
  • Mało atrakcji dla dzieci. Na zajęcia dodatkowe trzeba jechać do gminnego miasta (8km). Oczywiście wożą rodzice, bo komunikacji publicznej nie ma. Tam też jakaś kultura (całe szczęście ta gmina to uzdrowisko). A, we wsi gra klub piłkarski … z okręgówki.
  • Brak pracy na miejscu. To znaczy jest – za minimalną lub na czarno. U rolnika, w tartaku, w zakładzie produkcji spożywczej. Mnie to nie dotyczy, bo mam zupełnie niewiejski zawód.

I jeszcze listopadowe uzupełnienie wakacyjnego wpisu. Nagłe załamanie pogody na początku miesiąca spowodowało konieczność szybkiego wyjazdu, celem zamknięcia wody. Towarzyszył mi syn. Wyjechaliśmy po pracy ok. 17 kompletna ciemność, siąpiący deszcz, droga dojazdowa z kałużami i śliska. Wtedy zadałem synowi jedno pytanie:

-Wyobrażasz sobie mamę w tych warunkach, samą z koniecznością wyjazdu nawet 8 km do sklepu?

Odpowiedź była krótka: NIE.

Ciemności na wsi są absolutne. W centrum miejscowości, gdzie latarnie nie jest tak źle, ale na obrzeżach – tak mówi w moich stronach – jak w tyłku u murzyna. W bezksiężycową, bezśnieżną noc widzimy tyle, ile w zasięgi świateł auta ew. przydomowej lampy. Tyle. A noc zaczyna się o 15. Gdy spadnie śnieg jest lepiej, ale z kolei trzeba machać szuflą, uruchamiać odśnieżarkę. Warto mieć tego świadomość.

10 komentarzy do “Mój dom na wsi. Powakacyjne refleksje.”

  1. Zgadzam sie calkowicie.
    Chetnych do wyprowadzki na wies zawsze namawiam, zeby na probe pomieszkali w wymarzonym miejscu tydzien-dwa,ale nie w lecie, tylko w listopadzie czy w marcu-ciemno, mokro, bloto itd.

    Do tych roznych trudnosci z czasem mozna sie przystosowac.Wszystko zalezy od priorytetow.

    1. Dla mnie listopadowe popołudnia to nie problem. Siedzi się przy kominku z książką. Temat ciemności na działce załatwia oświetlenie na czujniki ruchu. A drogę musiałbym poprawić. Kilka lat temu regularnie spędzałem tam po kilka dni.
      Gorzej byłoby żonie i najmłodszemu. Oni całe życie w mieście. Do auta 5m od drzwi, sklep 50m, do szkoły 10 minut piechotą, do pracy 20. Wieś, to nagła zmiana.

      1. Wiem, myslalem o innych, ktorzy chca sie wyniesc na wies, nie o Tobie.O innych rodzinach. O takich, co wies widzieli tylko na obrazku.
        Ja urodzilem sie w KRK, mieszkalem do 2003, ale juz od 2003 stale na wsi w roznych miejscowosciach,a wczesniej tez mialem domki na wsi, tylko mieszkalem na stale w miescie.

  2. „Niewiadomą jest sytuacja prosumentów na specjalnych warunkach, czyli posiadaczy instalacji fotowoltaicznych oddanych przed końcem kwietnia 2022 roku, którzy często twierdzą, że „mają prąd za darmo”. Chyba jednak kwestią czasu jest ustawa zrównująca ich z innymi użytkownikami fotowoltaiki, którzy nie mogą liczyć na tak korzystne rozliczenia i zwykle kupuja prąd znacznie drożej niż sprzedają. ”
    Troche ponizej obrazka z Titanic”iem.
    https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/energetyczny-walec-rozjezdza-polakow-pis-wprowadza-kartki-na-prad

    1. To zrównanie już chyba jest. Dotychczasowe rozliczenia tylko przez 15 lat, nawet na starych zasadach. Nadal jednak zostanie konsumpcja własna. Jeśli instalacja własna daje prąd na potęgę (ciepłe słoneczne dni), to wtedy trzeba używać odbiorników prądu takich jak pralki, zmywarki, obniżać temperaturę w lodówce, kosić trawę z użyciem kosiarki elektrycznej. I tu kolejna przewaga modelu „niepracujący na wsi”, bo zwykli ludzie są wtedy w pracy.

    1. Teraz widzę ropa WTI po 73$. To może być ruch rządu, Orlenu lub błąd w zarządzaniu. Np. kupują ropę po stałych cenach, np. z kontraktów zawieranych w lutym.
      Zobaczymy wyniki za IV kw. i będzie jasne.

      1. Teksańska ropa zawsze tansza, te 80 chyba za brent,ale nie wiem dokladnie.
        Moze tak byc,ze kupuja po stalych cenach z kontraktu,ale co to powinno obchodzic szarego obywatela? Obywatel widzi cene na slupku i raz na 4 lata idzie glosowac.A Vateusz z Obajtkiem widzac sytuacje powinni nie podpisywac stalego kontraktu (bo dla nich tak wygodniej,ale to gorzej dla odbiorcy), tylko robic zakupy nawet dzienne albo miesieczne, podobnie jak zrobili z weglem niedawno.

        1. To nie jest takie proste. Dajmy na to, że we wrześniu kończyła się poprzednia umowa. Gdy w lutym ceny skoczyły były dwa wyjścia: albo ryzykujemy wzrost ceny (nie podpisujemy i za chwilę możemy kupować po 200$), albo podpisujemy jak jest. Było też trzecie – zabezpieczyć się opcjami na ropę. Tu decyzję podejmuje zarząd – de facto Obajtek, może po konsultacji z jakimś ministrem. To co było dobre na fabrykę folii w Pcimiu (cwaniactwo) nie wystarcza na koncern paliwowy, bo wiedzy trzeba, a nasz prezes z zespołem Touretta,a jej nie ma. Minister też, dodatkowo czuje się wciągnięty w pułapkę (w razie wpadki, Obajtek zasłoni się konsultacją z nim). Mówi: Daniel, prezesie kochany, rób co uważasz. Taka rozmowa mogła się odbyć, to znany mechanizm budżetówkowo – korporacyjny. Jakby co, to nie ja.
          Jak piszesz, mogło to też wyglądać na wał. Dlatego cierpliwie czekam na wyniki spółki za IV kwartał. Po czasie, ale się dowiemy. Najpierw czy zysk z ropy czy opcji (tak Porsche zarobiło kiedyś ogromne pieniądze, zabezpieczając się przed kursem dolara), potem czy w ogóle zysk i jak się ma wolumenu sprzedaży i kosztów. Coś takiego, jak opisałem przy Azotach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *