Świat się kończy. Robert Gwiazdowski broni KRUS.

Ostatnio przeczytałem ten artykuł link w interia.pl. W zasadzie to felieton Roberta Gwiazdowskiego, który …. broni KRUS. No tak, świat się kończy, jeden z największych liberałów staje na czele rolniczego lobby. Z tezami autora oczywiście się nie zgadzam, oto dlaczego.Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one – tak głosi stare przysłowie. A te są, jak wiadomo, mądrością narodów.  Kiedy  „naczelny libek RP”,  zwolennik podatku liniowego, zostaje członkiem rady nadzorczej ZUS, dzieje się podobnie. No i mamy efekt – obrona KRUS. Teraz czas na tezy.

Teza 1. KRUS jest formą rekompensaty za brak zasiłków dla bezrobotnych chłoporobotników.

Każdy naukowiec ma tendencję do patrzenia wstecz. Książki pracowników uczelni (a takim R.Gwiazdowski był) zaczynają się przeważnie do opisu stanu sprzed nawet kilkudziesięciu lat. Tylko dzisiaj, to co miało miejsce w latach 90-tych przestaje mieć znaczenie. Zasiłek dla bezrobotnych jest fikcją. Wynosi 1/5 średniej pensji i mniej niż połowę minimalnej. Od stycznia będzie o 20% niższy niż najniższa emerytura. Zresztą stopa bezrobocia i liczba pracujących na czarno zmarginalizowały to świadczenie. W okresie transformacji korzystano z niego masowo. Dzisiaj chłoporobotnicy wręcz wykorzystują KRUS, a na zasiłek nie idą. Są nominalnymi rolnikami, a pracują na czarno. Więc, raczej trzeba to ukrócić.

Teza 2. Liczba emerytur z KRUS spada, a liczba wpłacających rośnie, czyli dokładamy coraz mniej.

Kolejna pozorna wartość. Najpierw dlatego, że nasz „były libek” podaje dane za lata 1999 i 2008 jako reprezentatywne. Halo, za chwilę będzie 2023 r. Na danych sprzed 15 lat, to możemy sobie wszystko udowadniać.

Zresztą, trzeba myśleć 15 lat naprzód a nie 15 lat wstecz („Kiedyś to było” – powie każdy dziaders, ale naukowcowi nie przystoi). Mamy rosnąca liczbę wpłacających, ponieważ KRUS jest masowo wykorzystywany, przez rolników „na papierze”. Tzn. część z nich jakąś tam działalność na spłachetku prowadzi, nawet dopłaty weźmie. Ale w rzeczywistości, ponieważ z ha wyżyć się nie da, zarabiają z innych źródeł: na czarno (a ubezpieczenie mieć trzeba, emerytura się przyda), prowadzą dg (i zaniżają sobie składki tzw. podwójnym KRUS-em), pomagają małżonkowi, siedzą w domu, a emerytur chcą. I wiem, z rozmów z przedsiębiorcami, rolnikami itp., że problem będzie narastał. Tym mocniej, im bardziej rozewrą się nożyce pomiędzy ZUS-em przedsiębiorcy i pracownika, a KRUS-em.  Więc, Pan się myli Panie Gwiazdowski.  Jeśli utrzymamy KRUS coraz więcej osób przejdzie do niego, a za 15 lat zażąda emerytur (a jutro zasiłków chorobowych, rent itp.). Dzisiaj dopłacamy mniej, a za chwilę wydatki nas zaleją.  Chce Pan hodować problem, a nie cokolwiek rozwiązać.

Teza 3. Rolników nie stać na składki ZUS. Musiałaby je płacić pomoc społeczna.

Dowód? Kolejne dane z roku 2008 w porównaniu z 1999 o liczbie karłowatych gospodarstw.  I znowu, co z tego?

Znam wielu rolników. To nie hektary ważą w ich budżetach domowych, ale:

1) praca dodatkowa (na czarno, na saksach),

2) klasa ziemi,

3) sposób użytkowania (ogrodnictwo, szło, folia, sprzedaż na działki budowlane).

Nasze rolnictwo zmienia się drastycznie. Od 2008 r. zmiany te są raptowne. Podam przykład. Mam kumpla – 8 ha ziemi i etat w mieście 50 km od domu. Z pracy zawodowej (legalnej, dodam i pochwalam), przynosi do domu 3500 zł miesięcznie netto (brutto to ok. 5000 zł).  W gospodarstwie, większość to łąki i lasy. Przy dzisiejszych cenach drewna opałowego, niegłupio. Gospodarstwo prawie autarkiczne (są jakieś zwierzęta, a więc mleko, mięso, jajka, zboże, płaci się podatki, kupuje przyprawy, kawę, herbatę, chemię, kosmetyki, ubrania i olej napędowy do traktora).  Pod uprawy wykorzystywane mniej niż 50%, pszenica i maliny. Właśnie ten niespełna hektar malin daje 30 tys. zł rocznie, a do tego mamy 10 tys. zł dopłat.  Gdyby dopłaty szły na koszty, ten sam rolnik, pracując 3000 godzin rocznie w mieście (regularne niepłatne nadgodziny – oficjalnie 2000 godzin), zarobi 130% tego, co pracując 800 godzin na wsi. Taka to bida, bo woli pracować 800 godzin. Na więcej nie ma czasu.

Inny, skuszony lokalizacją, sprzedaje ziemię za 800 tys. zł/ha. Jak pozbędzie się 3 ha ma 2,4 mln. Na składki starczy. Do emerytury.

Trzeci, rolnik z nazwy. Na papierze hektarowe „gospodarstwo”, w praktyce, robi na czarno w budowlance, przynosi 5k, drugie tyle z 500+ i opieki (żona też nie pracuje). Czy nie lepiej, zamiast dopłacać do fikcji, mobilizować go do legalnej pracy?

Czwarty. Gigant 300ha. Żyje z dzierżawy – 300 tys.  zł rocznie. Nie robi literalnie nic. Zostawił sobie 3 ha „pod KRUS”.

KRUS jest anachronizmem. To siedlisko patologii systemu. Podwojenie kosztów (skoro w 2008 r. mieliśmy 2,5 mln gospodarstw, 3 mln świadczeniobiorców i wpłacających), a ZUS obsługuje już 10 razy tyle, to dołożenie im 10% niewiele zmieni.

Wprowadźmy stawki uzależnione od klasy ziemi, sposobu korzystania i… skorelujmy je z emeryturami. Będą niskie? A emerytury z ZUS nie są? Dzisiaj emeryturę niższą niż minimalna pobiera 600 tys. osób. Dlaczego jeden ma płacić 168 zł miesięcznie (rolnik), drugi 1800 zł (mikro przedsiębiorca), a trzeci 800 zł (pensja minimalna + 700 dopłaci pracodawca), skoro każdy z nich zarabia tyle samo (tj. ok. 42 tys. zł rocznie w 2023 r.)?

Niech ten rolnik płaci składki procentowe nawet z dochodu z ha przeliczeniowego (jak zarobi więcej, jego zysk – to mobilizuje). W takim przypadku, przy stawce 20%,  3ha oznaczają ok. 10 tys. dochodu, więc 2000 zł składek. Obecnie to ….tyle samo. Ale już przy 5 ha, wspólny budżet zarobi. Jednocześnie wyrzucajmy fikcję. Zmieńmy możliwość ubezpieczenia się w KRUS nie od 1 ha przeliczeniowego, a 3 ha. Reszta niech nie udaje rolników (pracując na budowie lub sezonowo u bauera), lecz bierze się do legalnej pracy.

Istniejący stan rzeczy powoduje tylko jedno – próbę przejścia do KRUS, wspierania szarej strefy, a w przyszłości gigantyczne obciążenie systemu.

Teza 4. Obsługa emerytury w KRUS jest 2 razy tańsza niż w ZUS.

To, pan mecenas (R.Gwiazdowski jest adwokatem i doradcą podatkowym), zostawił sobie na koniec. Zero danych (nawet sprzed 1,5 dekady). Nic. Więc pytam się: Co, jak i dlaczego?

Czy mówimy o stosunku „sztuka jest sztuka” czy przeliczamy na złotówkę  emerytury? Czy bierzemy pod uwagę, że ZUS nie tylko wypłaca emerytury, ale wykonuje mnóstwo innych czynności (teraz obsługa 500+, pomocy przedsiębiorcom w COVID-zie, prowadzi akcję-propaganda, zwalcza przedsiębiorców itp. itd)? Czy ignorujemy fakt, że system emerytur ZUS jest zdecydowanie bardziej skomplikowany niż KRUS? A w konsekwencji…. skoro ZUS jest tak drogi w obsłudze (teza z gruntu fałszywa – jest jednym z najtańszych w Europie, takie OFE, fundusze inwestycyjne pobierają większe opłaty za zarządzanie i obsługę), to dlaczego go nie zlikwidować lub nie uczynić nieobowiązkowym?

I tym sposobem doszliśmy do postulatu, od którego pan Robert Gwiazdowski wyszedł 25 lat temu i zaczął publiczną karierę –   dobrowolności ubezpieczeń społecznych. Historia zatoczyła koło.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *