Cały ten rok upłynął pod znakiem pandemii i związanych z nią zakazów m.in. dotyczących opuszczania miejsca zamieszkania (przemieszczania się). Dla wielu osób przyzwyczajonych dla aktywnego trybu życia to był szok. Mam dobrą koleżankę, która codziennie po pracy szła na siłownię i spędzała tam 1,5 godziny. A teraz? Teraz siedzi zamknięta w 40m2 mieszkaniu, z mężem i psem, a ćwiczy hantlami i ciężarem własnego ciała.Wydaje się jednak, że jest lek na to zło.
Panaceum to posiadanie własnego kawałka ziemi. Takiego miejsca gdzie można spokojnie usiąść i rozkoszować się słońcem, wyprodukować własne warzywa i owoce i nie potrzebować iść do sklepu (a tu właśnie godziny dla seniorów). Od biedy, w sytuacji podbramkowej, nawet spędzić urlop i wypocząć. Idea nie jest nowa (pojawiła się już w końcu XIX w.), istniała nawet w socjaliźmie, powraca na nowo we wszystkich ruchach eko, czy neo-transcendentalistów (np. książki z serii „Dzwoniące cedry Rosji”). Zakłada, że własna ziemia to z jednej strony zakotwiczenie, a z drugiej wolność, niezależność i szansa na przetrwanie trudnych czasów.
Jest to więc zarówno element budowy majątku jak i azyl. W wersji minimum – we własnym mieście, w wersji optimum – za ścianą domu, w wersji maksimum – w ciekawej turystycznie miejscowości.
Jakie zalety niesie za sobą ogród? Mogę o tym opowiedzieć jako praktyk, skupiając się w tym mini-cyklu na aspekcie pandemii. Najbliższe 3 tygodnie poświęcę właśnie temu zagadnieniu. Oto plan:
15. grudnia – jak mieć kawałek ziemi we własnym mieście,
20. grudnia – własny dom, albo mieszkanie z ogródkiem,
25. grudnia – działka w miejscowości turystycznej.