Skoda Kamiq po miesiącu użytkowania.

Jak wiecie, zmieniałem samochód. Z Hyundaia i30 na Skodę Kamiq. Dzisiaj podzielę się wrażeniami po miesiącu użytkowania (i przejechanych prawie 2000 km).  Ile zmieniło się w stosunku do pierwszych jazd? 

Prowadzenie. Samochód jedzie doskonale. Biorąc pod uwagę klasę (mały SUV, może crossover) wręcz  jak po sznurku. Da się (pomimo braku zawieszenia adaptacyjnego) powiedzieć, że jest zarówno komfortowy jak i lekko usportowiony. W porównaniu z Hyundaiem – połykacz zakrętów.  Auto, w trybie sport, wręcz zachęca do szybkiej jazdy. Efekt – pierwszy zapłacony mandat po 10 latach.  Teraz zatem wybieram inny sposób jazdy. Prędkość na tempomacie ustalona, wszystkie systemy włączone i jazda. Użycie pedałów przy rondzie (tam system głupieje i zaczyna przyspieszać) i przy wyprzedzaniu. Tak też się da. A wady? Potwornie zmulona skrzynia biegów DSG przy wyborze trybu D, dlatego w mieście jeżdżę na S. Wtedy silnik wkręca się na obroty, a te 115 koni spokojnie wystarcza.

Funkcjonalność. Bagażnik nie jest mały jak na crossovera… miejskiego (w tej klasie prawie największy). Mieści się:  wózek inwalidzki na stojąco (zdjęta półka);  agregat prądotwórczy, młot wyburzeniowy i dwie duże torby sportowe (pod półką); spokojnie bagaże 5 osób. Wsiada się dobrze. Miejsca na fotelach sporo. Na przednim siądę ja, a za mną mój syn (obydwaj po 1,90). Gdyby narzekać na coś, to tylko szerokość tylnego siedzenia (jakkolwiek trzy normalne osoby siądą i przejadą 400 km).  Zaletą jest regulacja lędźwiowa obu przednich siedzeń, co leje miód na mój znękany w biurze kręgosłup (w Hyundaiu woziłem poduszkę ortopedyczną). Wszystkie systemy w zasięgu ręki (uwaga: rozleniwiają).  Reflektory świecą daleko (a to była wada Hyundaia).  Łyżka dziegciu, tapicerka strasznie łatwo się brudzi, znać na niej każdy pyłek.

Bezpieczeństwo. Stanowczo zależy od wersji. U mnie są: asystent pasa ruchu (wyłączam, bo lubię ciąć zakręty, ustępować jadącym szybciej), tempomat aktywny (doskonała  funkcja), dobre lampy (u mnie Led basic wystarcza), automat, nic nie rozprasza, nie przeszkadza. Poduszki powietrzne na miejscu.  Widoczność dobra, do tego kamera cofania i czujnik przedni. Gwiazdek NCAP chyba 5.

Koszty. To blog o oszczędzaniu, więc napiszę obszerniej. Cena zakupu wersji podstawowej z tym silnikiem to 70 tys. zł. Wersja taka jak moja, po rabatach obecnie ok. 85. Ja przejąłem leasing,  rocznego auta, z minimalnym przebiegiem, które łącznie będzie mnie kosztować ok. 54 tys. Złoty interes. Za 3 lata sprzedam bez straty wartości (lub z minimalną 2 tys. rocznie). Gdybym potrzymał 10 lat – podobnie stracę ok. 2-3 tys./rok.

Gdybym miał wybierać w salonie, zrezygnowałbym z automatu (6 tys. oszczędności, a ta wersja DSG z suchym sprzęgłem, podobno po 150 tys. generuje koszt ok. 5 tys. zł). Resztę dobrałbym.

Ubezpieczenie tak nowego wozu to oczywiście pakiet. U mnie ok. 2500 zł.

Przeglądy są w cenie, nic nie płacę. Dostałem komplet opon zimowych. Dwie zmiany to 160 zł. Potem zaczną się schody. Średni koszt ok. 1000 zł (drożej niż w Hyundaiu, który miał łańcuch rozrządu i skrzynię manualną).

Naprawy. Zależy od dystansu. O ile pojeżdżę 3 lata. Nie powinno ich być. Gdybym zostawił wóz na dłużej (np. 10 lat): wymiana akumulatora, 2 kpl opon, klocki, tarcze, coś w zawieszeniu i to nieszczęsne DSG. Wyjdzie pewnie  średnio z 1000-1500 zł/rok.

No i wreszcie punkt najważniejszy  – paliwo. Przy moich przebiegach – planowany Skodą ok 15 tys./rok ma znaczenie.  Auto pali albo normalnie albo bardzo niewiele. Zależy od stylu jazdy. A praktyczne wyniki?

Na odcinku 40 km w trasie przez wsie (żaden ruch, płynnie z prędkością 50-70 km/godzinę), po emerycku – 4,3 l/100 km (tak to jest możliwe).  Na odcinku mojej drogi w góry (120 km autostrady i ekspresówki, 220 km drogi  pozamiejskiej, 30 km przez miasta) jeśli dynamicznie to 6,5 l/100 km, jeśli spokojnie (z wyjątkiem autostrady, która przy szybkiej jeździe podbiła spalanie, lepiej trzymać się 120 km/h na tempomacie) – 5,4 l/100 km. Ten drugi wynik mnie zszokował (gdyby nie autostrada byłoby  ok. 4,7 l/100km). Hyundai na tej samej trasie miał minimum 6,5 litra i to tylko pod warunkiem żółwiej jazdy.  W mieście na zimno na odcinku 2 km, w korku ze światłami, kręceniem się w poszukiwaniu miejsca parkingowego – 16 l/100 km. Gdy się nagrzeje – połowę tej wartości. Zatem przejechanie w trasie (a do tego go kupiłem) 100 km przy cenie 4,5 zł/l wyniesie mnie niespełna 25 zł. Czyli na 15 tys. km rocznie to 3750 zł.

Ten silnik nadaje się do gazu, na razie na gwarancji oczywiście go nie założę. Gdybym miał przejeździć 10 lat, z pewnością to zrobię. Wtedy koszt przejechania 100 km (przy założeniu ceny na poziomie 2 zł/l oraz zużycia 1 l benzyny i 6,5 l gazu) wyniesie 17,5 zł. Zaoszczędzę 7,5 zł na każdych 100 km. Rocznie zapłacę 2625 zł. Instalacja zwróci się po 3 latach. Przez pozostałych 6 będę zarabiał (założyć mogę po gwarancji).

Podsumowując, auto ma niewiele wad (zmulona na D i awaryjna skrzynia DSG, szerokość tylnej kanapy, podatna na zabrudzenia tapicerka), a całe mnóstwo zalet. Dodatkowo kupiłem je tanio.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *