Czy zdarza się Wam drzemać w pracy? Sposób na podtrzymanie produktywności.

Kiedy w budzimy się w listopadowy ciemny, chłodny i deszczowy poranek najchętniej w ogóle nie opuszczalibyśmy łóżka. Do pracy  iść trzeba (w wersji zdalnej – zabrać się trzeba) i nie ma tu żadnych wymówek. Wstajemy. Jednak nasz zegar biologiczny dostosowany mamy do rytmu dnia tzn. do czasu słonecznego. Organizm domaga się snu. Jak mu go zapewnić. Jedną z tych metod jest drzemka.

Drzemka działa bardzo prosto. Wstajemy o godzinie, o której potrzeba (w moim przypadku zazwyczaj ok. 4-4.30). Wykonujemy potrzebne czynności (tu polecam doskonałą książkę „Fenomen poranka”, którą poznałem, gdy już praktykowałem wczesne wstawania, ale pod wnioskami autora podpisuje się obiema rękami) i idziemy do pracy. Ja pracuję od 7-7-30. Ok. 13-14 łapie mnie kryzys. Organizm, w którym właśnie po obfitym drugim śniadaniu wydzieliły się odpowiednie hormony związane z ilością cukru, domaga się snu. Co wtedy zrobić?

No, cóż. Ja mam odpowiedź prostą. Drzemać i to drzemać tyle ile potrzeba. W moim przypadku to najczęściej 10 minut. Maksymalnie 30. Związane jest to z czasem aktywności, od 9-10 godzin jestem na nogach. U większości osób, budzących się w okolicach 6-7 ten kryzys przypada zazwyczaj ok. 15-17. Co na to nasz pracodawca? Zazwyczaj nie będzie zadowolony. Ja mam to szczęście, że nie pracuję w openspejsie lecz oddzielnym pokoju, który dzielę 2 razy w tygodniu z inną osobą (przyzwyczajoną do moich drzemek). W takiej sytuacji zamykam drzwi od środka i śpię, nastawiając budzik na 30 min. Najczęściej budzę się zrelaksowany po 10-15 minutach. Wtedy wystarczy wypić szklankę zimnej wody i można wracać do zajęć.  No dobrze, to o mnie, a inni?

Teoria mówi, że drzemka nie powinna trwać dłużej niż pół godziny (co jeszcze możliwe w pracy biurowej – zaszyć się i spać … np. w wc) a maksymalnie (to raczej już w domu) 1,5 godziny (pełna faza snu).

Drzemki mają dwa zadania: po pierwsze dać nam szanse na jeszcze kilka godzin efektywnego funkcjonowania (a nie snucia się w oczekiwaniu na sen lub koniec pracy), po drugie uzupełnić deficyt snu (ważne dla kogoś kto przesypia tylko 5-6 godzin na dobę).  Wyższą formą drzemek jest tzw. sen polifazowy, o którym z pewnością jeszcze napiszę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *