W tym akurat przypadku, wszystko wydaje się proste, o ile… A w tym zastrzeżeniu tkwi cały haczyk.
Inwestując na giełdzie można stracić cały kapitał, a nawet czasami (opcje, transakcje z lewarem) więcej niż 100% zainwestowanych środków. Oczywiście, to nie jest opcja dla slow inwestora. Ten koncentruje się na chwytaniu okazji i stosowaniu zleceń stop loss. W ten sposób nigdy nie traci więcej, niż początkowo założył, o ile… trzyma się zasad. Właśnie to trzymanie się zasad jest najtrudniejsze.
Opiszę moją przykładową transakcję. Bodajże niespełna 2 lata temu (w lutym 2019 r.) kupiłem akcje Echo Investement. Płaciłem 3,65 zł za szt. Ustawiłem poziom stop loss na 2,95 zł, co oznacza, że założyłem maksymalną stratę na poziomie ca.20%. Zaraz po zakupie kurs zaczął spadać. Nie zbliżył się do stop loss, więc czekałem. Poszedł w górę do 5,32 – czekałem, spadł do 3,61 czekałem. Nie zakładałem bowiem szybkiego wzbogacenia się – tylko realizowałem strategię. A ta była prosta – trzymać i pobierać dywidendę, ciągle korzystnym c/z na poziomie niespełna 6.
Obecna cena to chyba ok. 4,05 zł. Czyli na wzroście wartości zyskałem na razie 0,4 zł, dodam do tego dywidendę 0,5 zł i przez 20 miesięcy jestem do przodu o 0,9 zł czyli 25% (prawie 13 % rocznie). Nie narzekam.
Wracam jednak do tytułowego pytania – ile można stracić. W mojej strategii, granicą jest 20% straty na inwestycji (czyli ceny zakupu). Nie więcej, nie mniej.
To jest system inwestowania stworzony dla mnie. Boję się dużego ryzyka i straty całego kapitału. Do tej pory miałem granicę 15%, ale może faktycznie przesunę ją do 20%.
Warto, te 5% to niby niedużo, a często powoduje zbyt wczesne „zamknięcie pozycji”. A sposób na ograniczenie ryzyka, to cięcie strat na rozsądnym poziomie.