W tym roku wakacje będą u mnie trochę nietypowe. Koronawirus jest tylko jednym z powodów, i wcale nie najważniejszym. Główny powód to długie czerwcowe zwolnienie lekarskie- pełne 3 tygodnie spędzone w moim miejscu w górach (uzdrowisko). A zatem jak planuję urlop?
W corocznych planach jestem uzależniony od dzieci. Najstarszy zdał maturę i może po raz ostatni z nami jedzie. Średni, prawie pełnoletni w sierpniu ma obozy sportowe. Tak więc został wyłącznie lipiec.
A w lipcu… Na początku nie mogłem wziąć urlopu, bo długie zwolnienie skończyło się 22 czerwca i przypadła kolej na urlop kolegów. W efekcie u jednego pracodawcy biorę tylko tydzień, a u drugiego 2 tygodnie (obowiązkowe).
Cały tydzień spędzimy w naszym mieszkaniu w górach. W drugim żona pojedzie z synami do domku nad jeziorem – własności moich teściów. W ten sposób chłopcy będą mieli i wodę, i góry. A jak to będzie wyglądało od strony kosztów?
9 dni w górach.
Pojedziemy samochodem. Liczę, że sporo pojeździmy też na miejscu (mam ochotę przejechać się koleją tarnowsko-leluchowską i odwiedzić Muszynę, Piwniczną, Krynicę. Do tego wizyty nad jeziorem koło Czorsztyna, może baseny termalne. Razem liczę 1000 km. Paliwo na takim dystansie przy obecnych cenach (ok. 4.2 zł/l) i spalaniu naszego auta (7 l/100km) to ok. 300 zł.
Ponieważ mieszkanie jest własne, to nie musimy płacić za wynajem. Ceny rynkowe – ok. 300 zł/dzień czyli 2700 zł/9 dni. W naszym przypadku – czynsz+opłaty+podatek od nieruchomości, rata kredytu (rozliczane proporcjonalnie) tj.
- 70 zł czynsz (za 9 dni),
- 20 zł śmieci,
- 76 zł woda,
- 32 zł prąd,
- 285 zł rata kredytu (za 9 dni),
- Razem: 483 zł.
No i najpoważniejszy w naszym budżecie punkt – jedzenie i miejscowe atrakcje. Jeśli chodzi o wyżywienie to przyjmuję mniej-więcej poziom domowy + 20% czyli ok. 720 zł. W przypadku atrakcji (lody/gofry, wstępy) z kolei 150 zł dziennie (1350 zł). W sumie, te wydatki pochłoną 2070 zł.
Zatem czas na podsumowania:
- Dojazd – 300 zł,
- Dach nad głową 483 zł,
- Jedzenie i atrakcje 2070 zł
Razem: 2853 zł (317 zł/dzień)
Gdybyśmy musieli wynajmować – 5070 zł (300 zł + 2700 zł +2070 zł) – 563 zł/dzień. Jak w wyjdzie? Zobaczymy.
A teraz tydzień (7 dni) nad jeziorem.
Dojazd to symboliczny koszt – 30 zł.
Za nocleg nie zapłacimy więcej niż za wodę i prąd (ok. 100 zł), gdybyśmy wynajmowali, musiałbym wyjąć z portfela 1000 zł.
Jedzenie i atrakcje też okażą się tańsze. Mamy własny kajak (nie muszę płacić za wypożyczenie). Z rowerami jest podobnie. Pozostaje nam tylko jedzenie 560 zł oraz znacznie tańsze atrakcje (50 zł/dzień – 350 zł).
Tydzień nad jeziorem będzie więc znacznie tańszy 1040 zł tj. 148 zł/dzień (lub 1940 zł z rynkową stawką wynajmu – 277 zł). To o ponad połowę mniejsza stawka dzienna niż w górach.