Pisząc o pensjach po studiach we Wrocławiu i innych miastach, wpadłem na pomysł stworzenia „rzeczywistości alternatywnej”, cofnięcia się w czasie. Zamiast pójścia do biura w dużym mieście wschodniej Polski zaczynam karierę i rozwijam ją w Warszawie. Jak dzisiaj wyglądałoby moje życie?
Firmy analizujące wynagrodzenia podały twarde dane. Gdybym był ambitny jak prof. Matczak, miał szczęście, zrobił karierę w Warszawie, dziobał po 16 godzin dziennie, dzisiaj byłbym partnerem w warszawskiej spółce z dochodami brutto 30-60 tys. zł miesięcznie, z domem na kredyt w Konstancinie, BMW X5 w leasingu, wczasami w tropikach, po pierwszym zawale i problemami w życiu osobistym (lub wręcz przeciwnie – małym dzieckiem na stanie). De facto dostawałbym 20-40 tys. zł netto, które może osłodziłyby mi wszystkie niedogodności. Ciężko harując nie miałbym czasu na inwestowanie, kombinowanie, urlop .
Zostając w swoim „grajdołku” zarabiam (bez wzrostu wartości inwestycji) na poziomie dolnej granicy warszawskiego partnera. Jeśli odliczę mu ratę w Konstancinie (10k, a ja nie mam już żadnej), dobijam „średniej warszawskiej” w czołówce mojego zawodu (poza partnerami – może 10%, istnieje jeszcze 90 % planktonu „specjalistów” różnych szczebli). Jednocześnie, w lipcu siedziałem w biurze 14 dni z 23 , a w sierpniu 3 dni z 22, co oznacza, że w wakacje pojawiałem się tam przez 17 dni z 45 czyli ok. 37% czasu. Na koniec tego okresu mam jeszcze, do wykorzystania do końca roku:
- 21 dni urlopu u jednego pracodawcy,
- 12 dni pracy zdalnej okazjonalnej,
- 11 dni urlopu u drugiego.
Co więcej warszawiacy nie mają szansy skończyć pracy, chyba że przenieśliby się na Podlasie, spieniężając konstancińską willę i spłacają kredyt. Wtedy jednak zaliczyliby radykalną zmianę statusu. O dziwo, paru z nich już policzyło i podjęło taką decyzję (chociaż czasami Podlasie zastąpili Sycylią, Wyspami Kanaryjskimi itp.).Jak zwykle, kombinowanie popłaca.
Odpowiadając na tytułowe pytanie – nie jadąc do Warszawy, nic nie straciłem, a nawet sporo zyskałem (czas, luz, rodzinę). Bez nowej X5-tki potrafię żyć.
Dzień dobry.
Lubię czytać bloga, z wieloma poglądami autora jest mi po drodze.
Jednak w tym wpisie mam wrażenie, że bronisz tezy, naginając fakty.
1. Nie każda praca jako partner w kancelarii prawnej lub doradztwa podatkowego gwarantuje zawał i wiąże się z pracą po kilkanaście godzin dziennie.
2. Nie znam partnera, który mając ” jedyne” 30-60 k brutto PLN ma „dom w Konstancinie, X5 w leasingu”… Z bardzo prostego powodu: zarobki partnerów w przyzwoitej kancelarii zwykle zaczynają się od tej kwoty, którą uznałeś za górną, więc prawie nikt nie zarabia 30 k PLN brutto ( partner).
serdecznie pozdrawiam, życzę dalszej pasji edukacyjnej i ciekawych wpisów.
Witam na blogu, cieszę się z nowego komentarza. Dziękuję za miłe słowa.
Dane wziąłem z raportu raportu płacowego – to nie są moje własne badania – podano właśnie takie widełki. Być może rzeczywiście kwoty są wyższe, ale nieujawnione (oparte na deklaracjach). Dlatego dementuję, że coś naginam.
Zainteresował mnie wątek „przyzwoitej kancelarii”, bo oceniam jako prawdopodobne, by w badaniach uczestniczyli ci z gorszych, przeciętnych itp. Też możliwe.
Co do raty – przyjąłem ją na poziomie 10k i tu mogłem się zapędzić z Konstancinem, ale raczej nie doceniając go. 10k raty oznacza dzisiaj 1,2 mln kredytu czyli… np. połowę ceny domu obrzeży warszawskich, na Konstancin oczywiście nie starczy.Z X5 uprę się. Rata na X5, będzie spokojnie w zasięgu partnera z dochodami 30-40k.
Co do ilości pracy. No cóż. Na etapie partnera pewnie nie zawsze potrzeba już tyle roboty (choć dosyć często – tak jest), ale żeby się przebić z pozycji planktonu, chyba jednak 8h nie wystarcza. Znam całe rzesze ludzi pracujących 9-21 albo 8-20, plus zabierających robotę na sobotę i niedzielę. Ponieważ – rzecz najważniejsza. Partnerów, w stosunku do całości grupy „prawnicy i doradcy” jest garstka. I przyjąłem zasadę – musiałbym się tam przebić na ostatnią (no może przedostatnią półkę), co wcale nie jest oczywiste, albowiem mógłbym się zwyczajnie okazać zbyt głupi lub zbyt leniwy.
A tak w praktyce, jaką kwotę uważasz za reprezentatywną średnią dla partnera?
Masz rację- z 30 k PLN na X5 spokojnie wystarczy.:-)
Poważniej pisząc- nie chciałem się wdawać w polemikę co do domu w przysłowiowym Konstancinie -ale już poprawiłeś- ile obecnie jest kredytu przy racie 10 k PLN. To jest przyzwoite mieszkanie w Warszawie przy sporym wkładzie własnym. Także do fajnego domu to dopiero góra 50% drogi.
Co do wynagrodzeń- nie zaglądając do kieszeni:-) – myślę, że górne widełki są średnią dla średniego partnera w średniej warszawskiej kancelarii. Brutto.
serdecznie pozdrawiam
Dzięki za wskazanie. Czyli do porównania powinny zostać przyjęte właśnie górne widełki – 60k brutto.