Dlaczego opłaca się być singlem? Wyliczenie kosztów niepłatnej pracy mężczyzn.

Zaczynam od końca – wyliczenia stawek rynkowych za niepłatną pracę mężczyzn. Chodzących normalnie do roboty. Moje rzeczywiste czynności.

Zarządzanie kapitałem. Zaczynam z grubej rury. 4 h miesięcznie po 600 zł/h = 2400 zł.

Asystent płatności. Brzmi pięknie, a chodzi o płacenie rachunków. Zajmuje mi 2 h/tydzień po 50 zł/h = 400 zł/m-c.

Ogrodnik. 32h/m-c. Lightowo. 640 zł.

Barista. 2 razy dziennie podawanie kawy i 2 razy dziennie herbaty. 20h x 40 zł = 800 zł.

Barman. Nie samą kawą człowiek żyje. Trzeba wybrać wino, otworzyć, polać. 4h/m-c x 40 zł = 160 zł.

Mechanik, pracownik myjni. 3 h po 20 zł i 2 h po 50 zł. Razem 160 zł/m-c.

Śmieciarz. Wynoszenie i sortowanie. 6h/m-c. 120 zł.

Budowlaniec. Średnia stawka 100 zł/h i 4 h/m-c. 400 zł.

Kierowca. Odbierz, zawieź. 30 zł x 20h = 600 zł.

Suma 5720 zł. Nieźle. Jak wspomniałem, piszę o sobie, człowieku, który spędza w pracy i na pracy (w tym dg) średnio 260 h/m-c, zarabiając znacznie ponad średnią krajową. No i realnie w domu robię niewiele. Gdybym policzył moich kolegów, wyszłoby znacznie więcej (jeden na samo dowożenie spożytkowuje 80h/m-c, a sprząta też mieszkanie, gotuje).

13 komentarzy do “Dlaczego opłaca się być singlem? Wyliczenie kosztów niepłatnej pracy mężczyzn.”

  1. O cyferkach nie wypowiem sie bo trudno mi to wszystko liczyc, pewnie masz racje.
    Natomiast-nie jestem psychologiem jak wiesz-ale czuje (przez skore, intuicyjnie czy jak chcesz nazwac),ze jest jeszcze inny czynnik (moze wiecej niz jeden).Dobor naturalny zawsze polegal na tym,ze samiec podejmowal ryzyko w celu zdobycia samicy-np.polowal na grubego zwierza,zeby jej zaimponowac i przyniesc duzo miesa (mogl zginac), walczyl w wojnach dla łupów albo dla slawy co tez dla kobiet jakies znaczenie mialo,eksplorowal nowe lądy gdziemogl zostac zabity przez tubylców i mial inne podobne zajecia.
    Obecnie wlasciwie nie ma mozliwosci ponoszenia takiego ryzyka,a jesli nawet, to media i rzady prowadza narracje zachwalajaca spokoj i robienie kasy (ktore to robienie nalezy robic w ciszy i spokoju a nie na wojnie,choc na wojnach tez sie zarabia,ale nie szaracy tylko miliarderzy).Taka narracja jest kompletnie przeciwna podejmowaniu ryzyka.I jest to celowe, bo jesli obywatel zginie nie bedzie placil podatkow i utrzymywal przerosnietej machiny biurokratycznej.
    Wniosek-widac: szybki zanik staran samcow o samice i odwrotnie.Z kolei samice opetane lewacka ideologia przerabiaja sie na potwory wizualno-seksualne (np.Barbara Butch, gruba zydowska lesba),albo inne czlonkinie roznych marszow milosci czy jak te idiotyzmy sie nazywaja.Co wyklucza robienie potomstwa.Kto zechce takie potwory?Albo samcow, ktorych jedynym celem jest zarcie w MacD, obrastanie w sadlo i chodzenie raz w miesiacu do bankomatu po wyplate,a jedynym ryzykiem jest przejscie przez ulice na czerwonym?Nie mowie tu o ryzyku biznesowym bo to co innego,a na zagraniczne wojny malo kto jezdzi.

    1. …jako potwierdzenie slusznosci mojej mysli wyzej: motocyklisci jako ponoszacy spore ryzyko maja u kobiet wieksze niz przecietne powodzenie, choc oczywiscie nie wszyscy i nie u kazdej kobiety, natomiast cos w tym jest.
      Ale moze nie mam racji i pieprze bzdury.

      1. Coś w tym jest, możemy porównywać cyferki, ale w gruncie rzeczy jesteśmy „zwierzętami”, a natury się nie oszuka. Ponoć dzisiejsi dwudziestolatkowie mają testosteron na poziomie swoich dziadków.

        1. Zwierzętami w znacznym stopniu jesteśmy, aczkolwiek wyborów powinniśmy dokonywać świadomie. Nie fetyszyzowałbym socjologicznego znaczenia testosteronu (biologicznie oczywiście – ma sens), ponieważ wielu słynnych mężczyzn (zwłaszcza pracujących głową) pewnie miało go na niższym poziomie niż wojownicy, a jednak dzisiaj pamiętamy raczej Marka Aureliusza a nie Maksymina Traka (chociaż obydwaj byli cesarzami rzymskimi). Natomiast, jeśli ten niski poziom jest prawdą (wszędzie? tylko w Europie? tylko wśród białych?), ma też i dobre strony – mniej konfliktów, wojen.

        2. TURBINA-testosteron na poziomie dziadkow-serio?tzn. znasz takiego?Bo jesli tak to bardzo zle i jest gorzej niz myslalem.

          1. Do 21.42. No właśnie sam jestem ciekawy wyników badań. Normy macie tu . Szerokie widełki.

    2. Do 21.27. Ładnie wyjaśniłeś. Dodam tylko dwie rzeczy. Ryzyko do końca nie zanikło, ono dalej istnieje, tylko ma inną postać oraz jest jednak mniejsze. Nie polowanie na grubego zwierza, wyprawy, ryzykowanie życiem (choroby, zranienia), ale właśnie ogrom pracy, wysoka zmienność (kiedyś nauczyłeś się zawodu i wykonywałeś go do śmierci). Mniejsze ryzyko wynika z dobrobytu, więc nie zasługuje na całkowite potępienie. Dlatego to proces, a nie efekt spisku rządów i lewicy.
      Natomiast ta zmienność i ryzyko dotyczy też kobiet. Wczoraj modne były anorektyczki dzisiaj – plus size. Jak kobieta ma się przystosować? Osobiście, gdybym miał wybierać wolę więcej ciała (no, nie tak ekstremalnie jak Barbara Butch, rzecz jasna) lecz gusta są różne. I tak jak większość kobiet szuka zamożnego, wysokiego przystojnego, wygadanego, rozrywkowego tak 90% facetów spojrzy przychylnie wyłącznie na wysoką, szczupłą, biuściastą, blondynkę. No, 90% nie ma takich cech, więc te drogi nigdy się nie przetną. Współczesne społeczeństwo uczy „wszystko albo nic” i obie strony rezygnują z kompromisu („jak nie jest szczupła, niech chociaż będzie biuściasta”, „jeśli przy kości i płaska, musi umieć cieszyć się życiem”), brnąc w oczekiwania tzw. samca alfa lub 30-letnia modelka-dziewica.
      I żeby nie było, na blogu propaguję, w odniesieniu do finansów, minimalizację ryzyka, przy maksymalizacji zysku. Natomiast w stosunkach damsko-męskich tak nie działamy. Trzeba podejść, zagadać, nawet dostać kosza, ale próbować. Z niejednego pieca chleb zjeść.

      1. Dziekuje, to raczej dywagacje bo nie poparte wiedza fachową.
        Co do gustow w wygladzie pań-tu mi z Tobą po drodze 😀
        Ryzyko oczywiscie istnieje, ale inne.Nie ma az tak wysokiego zagrozenia utratą życia czy zdrowia, no, srednio, bo sa zajecia, gdzie jest to zagrozenie wysokie (platforma wiertnicza z odwiertem „metanowym”-duze ryzyko eksplozji, wycieczka na ruska stacje kosmiczna skad mozna nie wrocic, pojscie do tajskiego burdelu i zarazenie sie ichnim syfem).

        1. Do 21.47. Na tego syfa też raczej nikt nie umrze. Ryzyko,wraz ze zmianą systemu pracy, wygląda inaczej. W biurze (coraz więcej etatów) prędzej dostaniesz zawału, hemoroidów, przepukliny kręgosłupa niż kiedyś od pracy fizycznej (teraz coraz mniej tak pracuje). Za to komputer nie utnie ręki, jak maszyna w fabryce, więc wychodzi coś za coś.
          Natomiast w PRL-u ryzyko utraty roboty było mniejsze niż teraz, co też pompuje poziom stresu wielu osób, zwłaszcza z kredytem.

  2. I jeszcze jedno: w dzisiejszych czasach, bezpieczeństwo kobiecie zapewnia nie mężczyzna, a socjalne państwo, a przynajmniej takie wrażenie odnoszą kobiety, które jako ogół są beneficjentami środków wypracowanych przez mężczyzn – mam tutaj na myśli głównie system emerytalny i fakt, że więcej kobiet pracuje w budżetówce.

    1. Socjalne państwo (nazwałbym je może „państwem dobrobytu) zapewnia bezpieczeństwo również facetom – mogą nie pracować, a kasa na zasiłek się znajdzie. Kobiety kiedyś też były beneficjentami środków wypracowanych przez mężczyzn, ale nie działał ten państwowy system redystrybucji, wszystko krążyło w rodzinie.
      Wada systemu emerytalnego polega na czymś innym – beneficjentami są starcy kosztem młodych. Akurat tak się składa, że kobiety są nadreprezentowane w najwyższych grupach wiekowych. No i dlatego starsi wybrali nam poprzednie rządy.
      Co do budżetówki – zapewnia (choć z uwagi na zmiany polityczne – nie zawsze) większą stabilność kosztem niższej pensji oraz ma charakter usług (przymusowych, ale zawsze). Kobiety częściej pracują w usługach i lubią stabilizację.
      I jeszcze jedna uwaga na marginesie – cała literatura okresu dynamicznego kapitalizmu pełna jest męskich bohaterów, którzy próbują się przebić, walcząc ze starszymi facetami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *