Ostatni tydzień miał tylko 3 dni i trwał od soboty do poniedziałku (włącznie). Nie zburzył, bo nie mógł planów na przeżycie miesiąca za 300 zł. Jak skończył się miesiąc?
Wydatki na chemię i leki zostały już poniesione. Zostały zatem transport, jedzenie, opłaty.
Opłaty to ok. 2 zł (woda i prąd). Pozostałe zostały poniesione wcześniej.
Jedzenie pochłonęło 5 zł.
Transport okazał się zero kosztowy. To był tylko 1 dzień (poniedziałek 31 sierpnia).
Zatem ostatnie 3 dni zamknęły listę wydatków kwotą 7 zł. Łącznie przez miesiąc wydałem 155,30 zł, czyli zmieściłem się w połowie zaplanowanych wydatków.
Tak więc pracując (choć wziąłem sporo urlopu) i dojeżdżając ze wsi dałem radę przeżyć miesiąc za niespełna 160 zł. Czy byłoby możliwe dokonanie tego w innych warunkach?
Najpierw zima. Konieczność ponoszenia kosztów ogrzewania (ok. 150 zł miesiąc -minimum na drewno) powodowałby wzrost wydatków do ponad 300 zł. Dojazd inny niż pociąg zakładałby konieczność posiadania auta. W najtańszym wariancie, potrzebowałbym na dojazdy i utrzymanie samochodu 300 zł, zamiast wydanych 30 zł.
Gdybym zamieszkał w mieście, w tzw. mieszkaniu bezczynszowym, zaoszczędziłbym na dojazdach, właśnie te 30 zł. Jednocześnie musiałbym dorzucić opłaty na czynsz do wspólnoty (ok. 60 zł przy 40 m2 i zerowym funduszu remontowym), 20 zł na śmieci, 10 zł za wodę i 20 zł za prąd, oraz 15 zł na podatek i 100 zł na ogrzewanie. Razem wydałbym minimum 225 zł. W ten sposób także poszedłbym powyżej 300 zł (dokładnie 324,30 zł). W mieście miałbym także problem z wyprodukowaniem jedzenia na cały rok. Dlatego pozostawiłem wariant wiejski i środek lata.
Jesteś uparty 🙂
Gratuluję przejścia eksperymentu.
Ja na coś takiego się nie porwę ale fajnie czasami sobie przypomnieć jak niewiele nam potrzeba a ile sobie wmawiamy, że „potrzebujemy”.
Dzięki. Większość tzw. niezbędnych potrzeb nam wmówiono.