Szperając w starych papierach odnalazłem m.in. spis własnych wydatków z kwietnia 2011 r. Wykaz ten przestawia się nader ciekawie i obrazuje dwa rodzaje inflacji: tę prawdziwą i dotyczącą stylu życia. A teraz czas na szczegóły.
Opłaty. Kiedyś miałem ich tylko kilka: czynsz (230 zł), a w nim woda śmieci, prąd w tym ogrzewanie (500 zł), kablówka + internet – 125 zł, 60 telefon komórkowy. Razem 915 zł. Teraz płacę ok. 1100 zł pomimo ogrzewania gazowego i braku czynszu, ale mieszkam w domku.
Nauka. Za naukę angielskiego dwóch synów płaciłem 144 zł, a za ich lekcje muzyki 160 zł. Razem 304 zł. Tutaj wszystko zmieniło się drastycznie – mam trzech synów zamiast dwóch, w tym jeden w szkole poza miejscem zamieszkania, a drugi w klasie maturalnej. Płacę: 1800 zł.
Samochód. Miałem jeden i była to Dacia Logan. Na paliwo wydałem 309 zł. Koszty uśrednione przeglądów, ubezpieczenia, napraw (odpis) wyniósł 110 zł. Razem eksploatacja auta kosztowała 419 zł. Trzy samochody oraz przejechane w zeszłym roku 40 tys. km i koszty eksplodują: 1500 zł miesięcznie.
Kredyty. Miałem jeden hipoteczny z ratą 730 zł. Teraz płacę dwa hipoteczne, z ratami na poziomie 1500 zł.
Utrzymanie. Czyli jedzenie, chemia, leki i ubrania – 1410 zł. Ta część znacząco poszła w górę. Doszło spore kieszonkowe, ubezpieczenia na życie itp. i efekt 2500 zł.
Łącznie w 2011 wydałem 3778 zł. Teraz to już 8.400 zł.
Jak widać, na przestrzeni 8 lat moje wydatki wzrosły ponad dwukrotnie. Złożyło się na to wiele przyczyn. Przeprowadzka z mieszkania do domu i powiększenie rodziny podniosły w górę opłaty i koszty życia. Przebieg 40 tys./rok zamiast 10 tys./rok, wymusił posiadanie kilku aut i wywołał eksplozję w budżecie samochodowym (+300%). Nauka, to kolejna dająca się we znaki pozycja – o 500% wyższa, w tej sytuacji podwojenie rat kredytów i koszty utrzymania nie wyglądają tak strasznie.
Ale bądźmy sprawiedliwi – moje dochody w tym czasie także wzrosły dwukrotnie.