Idealny schemat budżetu domowego.

Zazwyczaj staram się pisać o własnym budżecie domowym. Nie tworzę modelu, albowiem wiem, że nie da się wszystkich wtłoczyć w identyczne ramy.  Tym razem złamię tę zasadę i podam idealne proporcje budżetu domowego.

Idealny budżet domowy jest jak Yeti. Blogerzy finansowi umieszczają go na swoich stronach, autorzy w książkach, ale kiedy przyjdzie do dopasowania się np. Twojej rodziny, to nikt  idealnego o budżetu nie może znaleźć. Mam zatem świadomość, że zapuszczam się na głębokie, burzliwe i mętne wody. Aby jednak nie utonąć zaraz po wyjściu z portu, posłużę się pewnym poziomem ogólności – nie licz na radę – na jedzenie nie wydawaj więcej niż 300 zł miesięcznie/osobę.  Od razu mówię – takich porad nie będzie. Posłużę się raczej idealnymi proporcjami w stosunku do dochodu. Zaczynamy.

Weźmy statystyczną rodzinę. Zarabia 2 średnie krajowe (od czasu moich wpisów z 2015 r. znacznie wzrosła) czyli 2 x 5274 zł brutto, czyli w sumie ok. 7500 zł netto. Do tego dorabia sobie fuchami 10% czyli ma razem 8.250 zł miesięcznie do dyspozycji.  Wiem, że wiele osób i rodzin wynagrodzenia takiego nie osiąga, no ale uwierzmy GUS-owi, który średnią taką podał za grudzień 2018. Zresztą jak napisałem – istotne są procenty, a nie kwoty.

Do czego powinna dążyć taka rodzina?

Po pierwsze, aby co najmniej 10% przeznaczyć na oszczędności długoterminowe, a więc inwestycje. W tym przypadku 825 zł. Najlepiej od razu po wypłacie przelać na inne konto.

Po drugie, co najmniej 10% skierować na nadpłatę zobowiązań. To będą kolejne 825 zł. Jeśli jesteśmy szczęśliwcami bez kredytu, dorzucamy tę sumę to pierwszej (inwestycje).

Po trzecie, co najmniej 10%  (kolejne 825 zł)  zużyć na oszczędności konsumpcyjne w horyzoncie 1-5 lat (zmiana samochodu, lepsze wakacje, spełnienia marzenia itp.

Po czwarte, pozostałe 70% przeznaczamy na bieżące życie. W przypadku „statystycznych Kowalskich”  z tego wpisu to 5.775 zł. Jeśli do tej pory nie było łatwo, to teraz zaczynają się prawdziwe schody – jak rozłożyć te 70%?

Tutaj to całkiem zgłupiejemy. Każdy ma inne potrzeby: wielkość rodziny, zaciągnięte kredyty, choroby, hobby. Nie jestem żadnym guru. Nie trzymaj tego co napiszę poniżej niewolniczo, o ile potrafisz żyć za 70%, już jest super.

Oto te elementy:

  • życie – czyli w moim budżecie domowym pozycje takie jak: jedzenie, chemia, ubrania, leki.  Jeść trzeba, ubrać się też, czasem chorujemy. Uważam, że prawidłowy wskaźnik na 1 osobę wynosi 400-500 zł. Ale uwaga! Znam takich co żyją za 150 i takich dla których 1000 zł/osobę to zdecydowanie za mało. Dla czteroosobowej rodziny z tego wpisu – przyjmuję 1600 zł.
  • opłaty – czyli czynsz, fundusz remontowy, ogrzewanie, woda, prąd, gaz, telefony, podatek od mieszkania/domu, opłata za śmieci, ścieki, TV, internet, ubezpieczenie.  Tu także możemy się spotkać z podłoga i chmurami. Jeden wynajmuje, drugi ma swoje i to tzw. bezczynszowe. Jeden ma 500m2 dom, inny kawalerkę. Według mojego doświadczenia, realnie mogę przyjąć 250 zł za osobę, o ile jesteśmy na swoim. Kowalscy wydadzą 1.000 zł.
  • nauka – opłaty szkolne, przedszkolne, kursy, zajęcia dodatkowe. Na tym nigdy nie oszczędzam – trzeba, to płacę bez wahania.  Przyjmuję statystycznie 250 zł/osobę. Statystyczni – 1000 zł.
  • transport – utrzymanie auta i bilety. Znowu temat rzeka. Jeden jeździ wszędzie rowerem i wyda 40 zł, inny ma Jaguara w leasingu.  Ktoś dojeżdża 100 km do pracy, inny ma ją za rogiem. Rodzina potrzebuje dużego auta, singiel może cieszyć się starym Seicento do jazdy po mieście. Moje doświadczenie przy jednym aucie w domu i przejeżdżaniu 12 tys. km miesięcznie (nie wliczam kosztów wymiany auta na nowe) to ok.  600 zł. I tyle zaliczam naszej rodzinie.
  • spłata kredytów – jeśli ktoś szalał, teraz cierpi. Podobnie jak osoby, które kupiły mieszkania/domy za pożyczone z konieczności lub nie chcąc płacić innym czynszu. Ta pozycja też jest trudna. Moim zdaniem absolutnie nie powinna przekraczać 30% wszystkich dochodów, a optymalnie 10-15%. W mojej rodzinie to ok. 10%. Kowalscy niech mieszczą się na poziomie 15 % czyli 1200 raty miesięcznie. Dla niektórych to i tak bardzo dużo. Jeśli nie spłacasz tyle długów – możesz opłacić wakacje, zaoszczędzić tę sumę, odłożyć na remonty itp.
  • ubezpieczenia na życie – warto mieć choćby minimalne – grupowe w pracy. Zakładam 50 zł/osobę dorosłą. Statystyczni 100 zł.
  • kieszonkowe – każdy ma swoje potrzeby z których nie chce być rozliczany co do grosza. W mojej rodzinie wystarcza średnio 100 zł na osobę w wieku co najmniej szkolnym. Rodzina Kowalskich – 300 zł (zakładam jedno mniejsze dziecko).

W ten sposób doszliśmy do kwoty 5700 zł. Nadwyżkę – 75 zł można  przeznaczyć na odpis wakacyjny. Jeśli pominąłem jakąś kategorię a Wy ją macie trudno. Starajcie się dodać do najbliższej. W ten sposób wyjścia alkoholizacyjne ze znajomymi zaliczymy do życia (samo życie), a zakup książek to albo nauka, albo kieszonkowe. Z kolei nauka to nie tylko szkoła, ale i kurs realizowany w ramach hobby.

I jeszcze raz podkreślę. To tylko schemat. Nie traktuj go jak prawdy objawionej. Każdy jest inny, ma inne potrzeby i marzenia. Staraj się przeznaczać na wydatki bieżące co najwyżej 70% dochodów. Ja tak robię od lat.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *