Wakacje to kategoria, która potrafi zrujnować niejeden budżet domowy. Dlaczego? Przez swoją nieprzewidywalność i konieczność zorganizowania pieniędzy w jednym, dwóch okresach w roku. Ja postarałem się zaradzić obu problemom. Ponieważ jak większość z pracujących mam regularne wydatki, a dodatkowo, jako przedsiębiorca, zmniejszenie przychodów w miesiącach letnich musiałem wypracować metodę „spłaszczenia” wydatków w tej kategorii, tzn. odkładania przez cały rok, a wydawania w lecie. Unikam w ten sposób podbierania oszczędności, albo jeszcze gorzej, brania kredytu na wyjazd urlopowy. Jak to działa?
Po pierwsze, przez cały rok odkładam 350 złotych miesięcznie. Daje to sumę 4.200 zł.
Po drugie, przeznaczam na wakacje część nagrody rocznej (ok. 3.000 zł). Mam już więc 7.200 zł.
Po trzecie, dodaję świadczenia urlopowe żony i moje (2.500 zł) – wynik 9.700 zł.
Po czwarte, od tego roku mogę dosypać połowę świadczenia wychowawczego (6.000 zł) – wynik 15.700 zł. Wcześniej musiałem sobie radzić kwotą ok. 10.000 zł. Mam świadomość, że wielu „przeciętnym” Kowalskim może ona wydać się astronomiczna, ale proszę brać pod uwagę, że moja rodzina to 5 osób, w tym 2 nastolatków (co oznacza opłaty jak za dorosłego, obozy sportowe, wycieczki szkolne itp.). Dodatkowo, do kosztów zaliczam: nocleg, dojazd, jedzenie na miejscu, atrakcje (zwiedzanie, wstępy na basen, karnety narciarskie itp.) Ale, przejdźmy już do tegorocznych wydatków:
- wyjazd letni – (w tym roku Kłodzko) – koszt ok. 3.400 zł. Standardowe wakacje mają tydzień, kolejny spędzamy albo na działce, albo u rodziny nad jeziorem.
- nauka windsurfingu dla dzieci – 500 zł (właśnie nad jeziorem i za 500+).
- wycieczki szkolne – 3.000 zł ( 2/3 to wyjazd do Berlina).
- wyprawa kamperem – 2.000 zł (gdyby nie świadczenie wychowawcze, toby jej nie było).
- małżeński wypad na kilka dni nad morze – 1.200 zł (poza sezonem, gdybym nie dysponował gotówką – do skreślenia).
- obozy sportowe – 1.500 zł.
- pięć dni w górach (zima) – 2.300 zł.
Razem: 13.900 zł (eliminując naukę windsurfingu, kampera i wyjazd z żoną zszedłbym do 10.200 zł).
Jak widzicie szaleństw nie ma. Nie znajdziecie u mnie wyjazdów all inclusive do popularnych kurortów nad ciepłym morzem. Dlaczego? Ponieważ nawet cała odłożona przeze mnie kwota nie wystarczyłaby na nie, nie uznaję też biernego wypoczynku. Z tego powodu, nawet jeśli wyjeżdżamy w celu „plażingu” to tak, aby coś przy okazji zobaczyć (Malbork, Gdańsk, Chorwacja, Węgry) lub chodzić po górach (moja ukochana Szczawnica).
Znam oczywiście rodziny, które wyjeżdżają tylko w lecie, a dzieci nie jeżdżą na drogie wycieczki, ani obozy sportowe. Wtedy nawet przy pięciu osobach da się zejść z wydatkami do 4.400 zł, czyli odkładać 200 zł miesięcznie i dorzucić świadczenie urlopowe obojga małżonków. Na drugim biegunie są moi znajomi, którzy planują latem wyjazd do Egiptu, Turcji (ok. 15.000 zł z wydatkami na miejscu), w zimie Alpy (15.000 zł), do tego zagraniczne obozy dzieci (6.000 zł), wycieczki (3.000 zł) i kilka krótkich wyjazdów w trakcie roku (przykładowo 3 x 3.000 zł = 9.000 zł), a zatem na wakacje przeznaczają 48.000 zł, czyli prawie całą pensje przeciętnej rodziny.