Oszczędzanie w czasach inflacji. Wybierz oszczędne auto.

O kosztach eksploatacji samochodu napisałem już sporo. Dlatego, komuś, kto czyta mnie regularnie, wniosek wydaje się oczywisty – zmiana wozu na inny, może zlikwidować wir w portfelu. Ile zaoszczędzimy? Czytaj dalej Oszczędzanie w czasach inflacji. Wybierz oszczędne auto.

Oszczędzanie w czasach inflacji. Wysokie raty. Jak wyjść z kryzysowego scenariusza?

Trochę tych wpisów z tagiem „inflacja” i  rozwiązywaniem problemu, jak z nią żyć, już się pojawiło. Sporo jeszcze przed nami. Ale wraz z zakończeniem „wakacji kredytowych”, warto pomyśleć o niższych ratach. I teraz historia. Jak ktoś mający 600 tys. zł kredytu (400 tys. hipotecznego i 200 tys. innych) ma sobie poradzić, bo raty wzrosły z 4000 zł do 8000 zł, kompletnie rozwalając mu budżet domowy? Nie może czekać 10 lat, musi działać tu i teraz.  Czytaj dalej Oszczędzanie w czasach inflacji. Wysokie raty. Jak wyjść z kryzysowego scenariusza?

Oszczędzanie w czasach inflacji. Część II. Jak obniżyć ceny jedzenia cd.

Ostatnio pisałem o obniżeniu kosztów jedzenia. Dzisiaj kontynuuję temat – skupiając się na kolejnych kategoriach.

Jak obniżyć wydatki na sery i twarogi.

Akurat w moim domu twarogi (czyli tzw. sery białe) nie cieszą się wielką popularnością. Jemy głównie ser żółty. Ma on dwie zalety – daje się łatwo i długo przechowywać, oraz da się go przerobić na ciepły posiłek. Ja np. lubię smażony ser kładziony na chlebie. Ceny w tej kategorii wzrosły o blisko 25%. Co robić?

Widzę dwa wyjścia (poza jedzeniem mniej). Szukanie źródła taniego zaopatrzenia i samodzielne wykonanie. Tanie zaopatrzenie nie musi oznaczać gorszej jakości, czasem wręcz przeciwnie. Rozwiązaniem jest np. zakup w sklepie firmowym. Moja żona pojechała parę tygodni wstecz do miasta powiatowego słynącego z doskonałej mleczarni. Wróciła z kilogramami sera, masłem. Ceny trochę niższe niż w dyskoncie, a jakość i smak znacznie lepsze. Rozejrzyjcie się wokół siebie, sprawdźcie internet może taki sklep macie w zasięgu ręki.

Innym sposobem na tanie zaopatrzenie w sery i twarogi jest korzystanie z instytucji tzw. baby ze wsi. Czasami to ktoś z rodziny, czasami znajoma znajomych. Produkuje ona ser z własnych produktów. Jeśli przełamiemy początkową niechęć (inny smak niż sklepowy), zyskamy na jakości i… cenie.

Na koniec kalkulacja własnej produkcji. Litr mleka da się kupić za 4 zł. I będzie to mleko wiejskie, nie sklepowe. Na kg sera potrzebujemy: twarogi 5 l mleka, sery twarde 10 l mleka. Wydaje się drogo, ale…

Kg sera twardego to obecnie ok. 30-35 zł (w dyskoncie). Twaróg jest tańszy – 20 zł. Teoretycznie opcja własnej produkcji nie może być opłacalna. Dzieje się tak, dopóki nie weźmiemy pod uwagę niektórych faktów. Produktem ubocznym własnego sera jest serwatka – cena 10 zł/l. Da się z niej zrobić mnóstwo rzeczy. Tu trochę przykładów:https://browin.pl/przepisnik/przepis/serwatka-nie-wylewaj-wykorzystaj .

Jak obniżyć wydatki na ryż?

Siania ryżu jeszcze nie ćwiczyłem. Pewnie w naszym klimacie udałby się średnio i z potężnym nawadnianiem. A inny sposób obniżania wydatków?

Z dzieciństwa pamiętam parowanie ryżu, gotowanego na sypko z wodą i kupowanego na kilogramy. Teraz modne stały się torebki po 100-150g. Oczywiście w takich opakowaniach ryż wychodzi drożej. Warto więc wrócić do sprawdzonych metod.

Jak obniżyć wydatki na ryby?

Ryb w mojej rodzinie nie je się zbyt wiele. Pewnie to niedobrze, bo podobno zdrowe.

Niemniej jednak parę sposobów na redukcję ceny znajdę. Najpierw – nie kupuj ryb mrożonych. Po rozmrożeniu ważą znacznie mniej czyli wydają się tanie i wygodne, a okazują się droższe i niesmaczne. Nie warto też iść w konserwy – tam zawartość ryby w rybie również malutka.

Warto, podobnie jak w przypadku sera, znaleźć taniego dostawcę. Może wędkarza, może stawy w okolicy?

Dobrze policzmy czy bardziej opłaca się cała ryba, tuszka czy filet. Różnice bywają spore. Przed ostatnimi świętami karp w tuszce kosztował 50 zł, a filet 75 zł. I tu każdy odpowie sobie sam, co lepsze. Jeden lubi skrobać, drugi nie cieni tego. Mam kumpla, który gotuje z łba i płetw zupy rybne, inni nakarmią kota, a u pozostałych te części wylądują w koszu. I wtedy – chyba jednak filet.

I ostatnie zagadnienie – jaki gatunek. Patrzmy na ceny i przeznaczenie. Jadłem wędzonego jesiotra. Tragedia, bo to sucha ryba (ości i skóra). Lepszy karp lub węgorz. Tania jest makrela, dorsz. Karp powoli wraca do normy.

Jaja

Istnieje jeden sposób na tanie jajka – własne kury. Niestety nie każdy może sobie na nie pozwolić. Żywe zwierze potrzebuje miejsca i czasu. W mieście, zwłaszcza większym, niewielu zdecyduje się na posiadanie kur.

W tej sytuacji pozostają dwa wyjścia: jeść mniej jajek ewentualnie znaleźć dostawcę zapewniającego najniższe koszty.

Kawa

Kawa, kawie nierówna. Obecnie w „mojej” palarni płacę 27 zł/250g. Jeszcze w 2016 r. wystarczyło 13 zł. Przyczyny są trzy: kiedyś sprzedawano „spod lady” teraz z uwagi na skalę działania nikt się w to nie bawi. A to oznacza spore podatki (na paragon było to 19 zł). Podwyżce zawinił kurs złotówki, koszty transportu i energii (palenie odbywa się w Polsce). Ale na palarniach świat się nie kończy.

Trzeba znaleźć kompromis pomiędzy ceną a jakością. Dla mnie stanowi go „złota” Woseba. Ostatnio, w zwykłym sklepie w górach, trafiłem ją za 11 zł/250 g. I takich miejsc trzeba szukać. Znowu, wysiłek niewielki, a efekt spory (40% ceny z palarni).

No i na koniec – zmniejszenie zużycia. W „Pamiętniku włościanina” (wielokrotnie będę wracał do tej książki, jako kwintesencji „zdrowego rozsądku”) Jan Słomka podaje dane – zużywano 60g kawy na rok. Niejeden z nas, wypija tyle kawy … dziennie. Stąd rezerwy oszczędzania pozostają jeszcze spore – wystarczy zrezygnować z jednej filiżanki. Osobiście zszedłem z 4 do 2. Bo własnej kawy w naszym klimacie uprawiać nie damy rady.

A niech was, politycy, z polityką mieszkaniową.

W lokalnej prasie przeczytałem artykuł o podwyżkach czynszów w lokalach komunalnych. Przeprowadzono wywiad z rzecznikiem miejskiej spółki mieszkaniowej. Podał on dane, które pokazują, jak daleko nam do wzorów skandynawskich oraz, że w Polsce, tanie gminne mieszkanie nie prawem, nie towarem, ale marzeniem. . Czytaj dalej A niech was, politycy, z polityką mieszkaniową.

Świat się kończy. Robert Gwiazdowski broni KRUS.

Ostatnio przeczytałem ten artykuł link w interia.pl. W zasadzie to felieton Roberta Gwiazdowskiego, który …. broni KRUS. No tak, świat się kończy, jeden z największych liberałów staje na czele rolniczego lobby. Z tezami autora oczywiście się nie zgadzam, oto dlaczego. Czytaj dalej Świat się kończy. Robert Gwiazdowski broni KRUS.

Pół-emerytura. Sposób na oddech we współczesnym świecie. Czy jesteś na nią gotów?

Dzisiejszy świat pokazuje nam swoje niewesołe oblicze. Po raz pierwszy od dekad (praktycznie od wojny, lecz wtedy to inna sprawa) średnia oczekiwana długość życia spadła. Jednocześnie pogorszyły się prawie wszystkie parametry ekonomiczne. Pokolenie dzieci, co stanowi istotne novum, będzie miało gorzej niż rodzice. Agresywny kapitalizm, z jego wysysaniem sił życiowych, teorią nieograniczonego wzrostu, nie sprawdził się. Po prawdzie, i recepty typowo socjalistyczne (kontrola cen, rozdawnictwo), wyglądają kiepsko (vide: Węgry, Polska, Hiszpania). Na ubożenie i wywołany nim stres, istnieje recepta (a sam połowicznie ją przetestowałem) – pół-emerytura. Z czym ją zjeść? Czytaj dalej Pół-emerytura. Sposób na oddech we współczesnym świecie. Czy jesteś na nią gotów?

Jak potrzeba bezpieczeństwa i słuchanie głupich rad, może zabić działający mechanizm dochodowy.

Dzisiaj opowiem historię zasłyszaną od pewnego dyrektora sprzedaży. Będzie to wpis-przestroga dla tych, którzy opierają się na radach dyletantów, którzy nawet chcąc dobrze, mogą wiele popsuć. Czytaj dalej Jak potrzeba bezpieczeństwa i słuchanie głupich rad, może zabić działający mechanizm dochodowy.

Jak patrzeć na nasze czasy.

Ostatnio wiele się w naszym środkowoeuropejskim świecie wydarzyło. Najpierw pandemia, potem wojna, teraz kryzys na całego (surowcowy, inflacyjny). Kto czytał „Dżumę”, ten wie że taka gwałtowna zmiana i niekoniecznie na lepsze, wyciąga z nas cały szereg postaw.

Jedni starają się za wszelką cenę zachować kontrolę. Opisywały to wielokrotnie np. wspomnienia z wojennej Warszawy. Ludzie pielęgnowali stare ideały, przykładali nieaktualną już miarę do nowych wydarzeń (np. wspominali Niemców jako kulturalny i muzykalny naród, nie przyjmując do wiadomości piekła, które zgotowali sąsiadom).

Inni, wręcz przeciwnie, zaczynali gardzić życiem. Narażali je każdego dnia, bo skoro można było zginąć zupełnie przypadkiem, to nie ma sensu walczyć o każdy oddech.

Wreszcie, powstał kult zabawy, życia dniem dzisiejszym, tak dobrze odmalowany w obrazach getta w „Pianiście”. Liczył się szampan, cygara, rozrywka, bo jutro może nas nie być.

Która z postaw jest właściwa? Na pewno nie pierwsza. Nie wszystko układa się po naszej myśli, nie wszystko przewidzimy. Świat toczy się obok naszych wyobrażeń, a często w zupełnie przeciwnym kierunku. Wojna w sąsiednim państwie właśnie nam to uświadomiła. Czy ma wyjątkowy charakter? Przecież nie. Weźmy ostatnie 2 stulecia. Najpierw Napoleon, 20 lat przerwy i Powstanie Listopadowe, 30 lat i Styczniowe. Potem 5 dekad spokoju, dobrobytu i potężny wstrząs I WŚ. Znowu 20 lat pokoju i II WŚ oraz 10 lat stalinizmu. Od 1956 r. względny spokój do grudnia 1981. Permanentny kryzys do 2001 r.  A potem już 20 lat dobrobytu. Złote czasy właśnie się chyba kończą. Giełda zsuwa się w dół, złotówka szoruje po dnie, uncja złota znowu dobija do 9000 zł. Nie zachowamy kontroli. Trzeba cieszyć się każdym dniem, póki jeszcze mamy opał na zimę, stać nas na jedzenie, nasze firmy działają, a ludzie mają pracę.

 

Zróbmy to szybciej i taniej, czyli jak lenistwo i strach stają się sprężyną postępu.

Pewnego zupełnie niepogodnego dnia zadzwonił do mnie mój teść. Rozmowa, jak to w przypadku dwóch facetów, zaczęła się bez zbędnych wstępów. Dowiedziałem się, że w trakcie deszczu woda przelewa się przez wierzch rynny, zamiast wpadać do rury spustowej. Od razu pot spłynął mi po plecach. Czytaj dalej Zróbmy to szybciej i taniej, czyli jak lenistwo i strach stają się sprężyną postępu.