Dwugłos o rodzinie i wychowywaniu dzieci. „Ślady ojca” a „Co każda żona chciałaby, żeby jej mąż wiedział o kobiecie”

Niedawno, 2 marca 2024 r., przywołałem i skomentowałem na blogu fragment książki „Ślady ojca. Przewodnik o budowaniu więzi”. Dzisiaj cała recenzja wraz z porównaniem z inną, mającą już długą historię (ponad 30 lat) książką „Co każda żona chciałaby, żeby jej mąż wiedział o kobiecie”. Zaczynamy.

Najpierw autorzy. „Ślady ojca” napisali dwaj księża. Napisali to może zbyt wielkie słowo. Napisał ks. Mieczysław Maliński – nie „Delta” lecz „Malina” – duszpasterz akademicki z Wrocławia, prowadzący Centralny Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego „Maciejówka”, z wykształcenia….. geodeta, założyciel portalu 2ryby.pl. Drugi autor – ks. Krzysztof Grzywocz – dr teologii, ojciec duchowny w seminarium, najprawdopodobniej nie żyje od 7 lat (zaginął w Alpach), więc wykorzystano fragmenty jego wystąpień. „Co każda żona chciałaby, żeby jej mąż wiedział o kobiecie” stworzył James Dobson – człowiek-legenda amerykańskich konserwatystów, ojciec dwójki dzieci, lekarz pediatra. I już na wstępie widzimy różnice – teolog i geodeta kontra lekarz. Dwaj bezdzietni księża kontra ojciec dwójki dzieci. Oczywiście doświadczenie ks.Mieczysława Malińskiego z duszpasterstwa akademickiego ma pewną wagę, ale i obciążone jest poważnym zarzutem – ma do czynienia z wąskim wycinkiem społeczeństwa: konserwatywną młodzieżą akademicką.

Idziemy dalej. „Ślady ojca” napisano w stylu kazania tzn. masz czytelniku, przyjąć na wiarę. Ciągle towarzyszą nam nadmierny dydaktyzm i piękne słówka. James Dobson podaje szereg badań, bibliografii, pisze konkretnie, dzięki czemu książka, którą przeczytałem po raz pierwszy jako nastolatek, broni się i dzisiaj. Anegdoty rodzinne dotyczą bowiem nie sióstr zakonnych a faktycznej rodziny autora. Jako mąż i ojciec zgadzam się z poglądami Dobsona na spory damsko-męskie, i dzisiaj. Nie do końca podzielam jego poglądy wychowawcze („Dare to discipline – niewydana w Polsce, zachwala między innymi bicie dzieci), ale to zupełnie odrębny temat. W sumie „Co każda żona chciałaby, żeby jej mąż wiedział o kobiecie” czyta się lekko, a „Śladami ojca” – nie, zarówno z powodu stylu, konwencji jak i błędnych tez.

I tu przechodzimy do sedna. O ile James Dobson nie pozwala sobie na bujanie w obłokach (konkretnie opisywał różnice między kobietą a mężczyzną, zmiany hormonalne, oczekiwania, edukację obu płci), o tyle ks. Maliński i ks. Grzywocz dają do wiwatu. „Piekło samotności” dzieci zamożnych rodziców to tylko przedsmak. Kolejny fragment (tym razem ks. Maliński) opowiada jak ojciec szedł z dziećmi polować na mamuta, zabijał go, a dzieci podziwiały ojca, a potem w domu żona podziwiała męża. I konstatacja „Dziś problem polega na tym, że mamuty wyginęły”. Niby miało być zabawnie, a wyszło, no cóż, słabo. Dlaczego? No cóż, mamuty wyginęły dawno temu, w Europie prawdopodobnie 13 tys. lat temu. W prehistorii. Trochę czasu minęło. Ale skąd ma o tym wiedzieć geodeta? Niby ze szkoły, niby da się sprawdzić w 2 minuty w necie, ale po co, my wiemy najlepiej, nam nie potrzebna redakcja. I zostają takie babole, podobne jak z rzucaniem kamieniami w dinozaury, które jednak, gdyby Ewa Kopacz wydawała książkę, pewnie redaktor wykreśliłby. No właśnie i co z tego, że mamuty wyginęły 13 tys. lat temu? Ano tyle, że problem relacji dzieci-rodzice, podziwu syna/córki dla ojca i żony dla męża, nie zniknął wraz z mamutami. Przedstawianie ich jako współczesny wynalazek, to kolejna bzdura. Dzisiaj niby dzieci nie podziwiają rodziców? Żona męża? Dlaczego? Ba, Św. Józef na mamuty nie polował, nie robił tego Karol Wojtyła starszy, ale ich dzieci zachowały swoje dzieciństwo i trud ojców w pamięci. A dziś? Mimo, że mamuta nie przynoszę moi synowie przychodzą do mnie po radę w sprawach finansowych, życiowych, praktycznych, proszą o pomoc w zmianie żarówki w aucie. Żona cieszy się z zebranych na działce plonów (przez chwilę, potem złorzeczy na dodatkową robotę). A jesteśmy typową nowoczesną rodziną, choć z tradycyjnym podziałem ról. Twierdzenie, że współcześni ojcowie to mięczaki, no sam nie wiem, jak mam to skomentować. Nie znam takich. Skąd wie o tym ojciec duchowny z seminarium? Na pewno nie z doświadczenia. Skąd geodeta? Na pewno nie z wykształcenia. Jeszcze raz powiem – słuchajcie praktyków. Takim jest James Dobson. Nie zostawił żony (ani ona jego), wychował dzieci, skończył medycynę, zrobił z niej doktorat, pokonał niejedną trudność. Pisze „Szanuj żonę, doceniaj jej starania, rób to przy dzieciach, świeć przykładem”, przedstawia realne dylematy, uwarunkowania psychologiczne, a nie opowiada historyjki o mamutach.

26 komentarzy do “Dwugłos o rodzinie i wychowywaniu dzieci. „Ślady ojca” a „Co każda żona chciałaby, żeby jej mąż wiedział o kobiecie””

  1. Tawariszczi z Bruksei i zza oceanu zabraniaja mowic tata, teraz to bedzie dowod zacofania a co gorsza skrajnej nietolerancji, bo jakze nie tolerowac zboczencow z LGBTQ+? ( w tym skrocie nie widze litery od zoofilia, ale pewnie to przeoczenie). 😀

    Normalnosc bedzie surowo karana.

    1. Proszę Pana.
      Jedno z moich dzieci jest transpłciowe. To tragedia dla niego i dla nas. Nikt tego dobrowolnie nie wybiera. Moje dziecko jest uczciwym, pracowitym i dobrym człowiekiem. Jeśli Pan nie wycofa swoich słów, to z całym szacunkiem ja, jako matka i Polka się tym zajmę.
      Z poważaniem
      Monika Kasperowicz-Majewska

      1. Już odpowiedziałem na ten wpis. Tragedia transpłciowości w Polsce (oraz wszelkiej nienormatywności, nie tylko w znaczeniu cielesnym), wynika ze starych uprzedzeń, chęci zaistnienia polityków oraz rozpaczliwej próby ratowania twarzy i pieniędzy przez znaczną część kleru. Najłatwiej zrobić to, szukając wroga. Wtedy można odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów, a nawet własnych niedoskonałości czy przestępstw (pedofilia, skok na kasę). Dodatkowo ta tragedia, nie jest ani konieczna, ani cokolwiek dająca społeczeństwu czy państwu. Serdecznie współczuje, mam wśród znajomych osoby LGBTQ+ i tego co przechodzą w pracy, na ulicy, w sklepie, nie da się opisać. Zaczyna się od wyzwisk, a kończy, niestety, na fizycznej przemocy.

        1. „Najłatwiej zrobić to, szukając wroga.” – napisał autor bloga, który regularnie w swoich wpisach, niby przypadkiem, między wierszami, o całe zło świata obwinia „kler”. Tak jak chociażby tutaj, gdzie jedna metafora o mamucie (faktycznie nietrafiona czy wręcz głupia) rzutuje nie tylko na odbiór całej książki, ale wręcz dyskretytuje wszystko co kiedykolwiek jakikolwiek duchowny napisał w temacie rodziny. Mimo wszystko content dotyczący oszczędzania bardzo ciekawy, autora bloga pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego, tak jak pani powyżej i jej dziecku.

          1. Wrócę do tematu książki, z pierwszym pytaniem – Czytałeś, to, czego bronisz? Tam nie jest jedna nieszczęśliwa metafora, ale cały sposób narracji. Roi się od gigantycznych błędów merytorycznych ponieważ (z uczciwej recenzji), które są widoczne dla kogoś, kto liznął psychologii, albo sam ma dzieci. Dlaczego? Wcale nie dlatego, że autorzy są duchownymi. Tylko z dwóch innych powodów. Pierwszy – brak wykształcenia i doświadczenia piszących, drugi – nieznośna maniera szukania dowcipu na siłę i mądrzenia się w dziedzinie, o której nie ma się pojęcia (bezdzietny geodeta uczy o wychowywaniu dzieci). Większość książek napisanych przez polskich duchownych tak wygląda. Chlubny wyjątek O. Bocheński, O. Krąpiec, przy czym ten pierwszy w „Podręczniku mądrości tego świata” daje wstawki zupełnie nieortodoksyjne, np. „Cóż milszego niż łono pięknej, kochającej kobiety?”, albowiem oparcie znalazł w filozofii. Odmiennie czyta się ludzi religijnych z USA, może dlatego, że mają zupełnie inny styl pisania, oraz, co ważne, są szczególnie wrażliwi, żeby nie przekraczać swojej kompetencji. A dr Dobson ma ją większą, ponieważ sam jest ojcem i do tego lekarzem-pediatrą, wnukiem pastora. Dlatego szata religijna w ogóle mi nie przeszkadza, o ile ktoś pisze z sensem. Za jednego z największych współczesnych myślicieli uważam Coveya, który wprost odwołuje się do religii. Podobnie w „Drodze” Escrivy zauważam mnóstwo sensownych i twórczych spostrzeżeń, które da się wykorzystać w życiu, jeśli się pominie wbijanie czytelnika w poczucie niższości (o czym, nomen omen, niżej). Jeśli są podobne do tzw. etyki charakteru, czyli nurtu filozofii amerykańskiej, nic nie szkodzi, bo nie sądzę, żeby założyciel Opus Dei czytał akurat ich. Natomiast autorzy „Śladów ojca” to dyletanci, którzy skompilowali książkę, z własnych, niezbyt śmiesznych opowieści, myśli przeczytanych u innych i komunałów. To pozycja tak samo głęboka jak słowa „…musisz być twardy. Nie możesz sobie pozwolić na to, że cię coś rozbije, jakaś sytuacja, zwłaszcza taka, która cię dotyczy osobiście. (…) Tu nie ma żartów”, ponieważ, że ojciec (i prezydent) musi być twardy wie każde dziecko, natomiast warto sobie odpowiedzieć na pytanie „Jak?” A takiej sensownej odpowiedzi w książce nie ma.
            Osobiście kler (dodam „część”) obwiniam nie o całe zło świata, ale: przyczynienie się do rozbiorów, służalczość wobec zaborców, zwalczanie inaczej myślących wielkich Polaków (II i III RP), oraz wpojenie ludziom poczucia strachu przed karą i w ten sposób trzymanie w posłuszeństwie. Występki przeciwko Polsce są oczywiste i widzieli je różni wielcy współcześni (Kościuszko w odniesieniu do I RP, Piłsudski, Witos, Żeromski w czasie II RP, Mierosławski w stosunku do Powstań). Dzisiaj tę rzeczywistość próbuje się zakłamać, ale źródeł mamy wiele, sam dysponuję np. Kalendarzem katolickim diecezji lubelskiej z przełomu XIX i XX w., w którym opublikowano (po stosownym imprimatur) modły za cara, w czasie największego polakożerczego terroru. O pogrzebie Piłsudskiego i roli kardynała Sapiehy wiedzą chyba wszyscy.
            Co do nauki o grzechu i karze, no cóż, poza Polską, niektórzy widzą to nieco inaczej, bo chodzi o rozłożenie akcentów pomiędzy miłosierdziem a sprawiedliwością. W efekcie polski kler nie oferuje ani miłosierdzia, ani sprawiedliwości (tuszowanie pedofilii, wysysanie z państwa pieniędzy na zupełnie niereligijne dzieła), natomiast, co widzę w dyskusji, skutecznie napuszcza na myślących inaczej. To samo robią mułłowie i ajatollahowie, rabini i jakaś część pastorów. Stąd mamy wojny, w których ważny jest pierwiastek religijny. O izraelsko-palestyńskiej nawet nie trzeba wspominać – radykałowie w obu grupach, którym nie przeszkadza mordowanie dzieci „w imię słusznej sprawy” (Netaniahu wraz z ortodoksami po jednej, i duchowni mahometańscy po drugiej na czele Hamasu), ale i w Rosji i na Ukrainie spór podgrzewa spór między cerkwiami (jak w I RP i pod zaborami o Unię Brzeską).
            Pozornie to wdrukowanie poczucia grzechu i małości oraz nienawiści do odmienności, nie ma nic wspólnego z oszczędzaniem i bogaceniem się. Ale udowodniono już w XIX w. (zrobił to słynny Adam Smith), że dominująca doktryna religijna wpływa na losy i bogactwo narodów. Ludzie przekonywani regularnie o własnej małości, boją się podjąć ryzyka, a wezmą je na swoje barki zwolennicy predestynacji.

      2. Nie widze powodu do wycofania stwierdzeni, ktore jest prawdziwe, ze wladze-nie ludzie jak Pani i Pani dziecko,alw wladze- probuja postawic swiat na glowie.
        Wspolczuje Pani i Pani dziecku, to bardzo przykre.

        Jesli uwaza Pani, ze w jakis sposob Pania obrazilem (co nie mialo miejsca, opisalem jedynie stan faktyczny i tendencje polityczne), prosze sie tym zajac .
        Pozdrawiam.

        1. Bywają rodzice mierzący się z problemem wad genetycznych u dzieci. Ot, choćby zespół Downa – powód dla którego promuje się usunięcie ciąży. Oprócz codziennego trudu opieki nad dzieckiem muszą mierzyć się z brakiem współczucia i hejtem. Najczęstsze pytanie to – czemu pani nie usunęła? Znamienne, że oni nie atakują na oślep przypadkowych ludzi jak to zrobiła pani Monika. Z takiej agresji i prób zastraszania zawsze wynika więcej złego niż dobrego.

          1. Dziwię się, że nie widzicie różnicy między brakiem ogłady, jakim jest pytanie „Dlaczego pani nie usunęła?”, a twierdzeniem, podpadającym pod kodeks karny. Nazwanie kogoś zboczeńcem, właśnie tak należy zakwalifikować. I tak było już, zanim przyszła UE. Podobnie należy traktować zwrot o „promowaniu aborcji”. Nikt, nikogo do aborcji nie zmusza, nie namawia, po prostu, walczy o prawo wyboru dla siebie i innych. O dekryminalizację. Skutki kryminalizacji znamy sprzed wojny i teraz – śmierć kobiet, bo lekarz czekał do obumarcia płodu, co jak każdy wie, prowadzi do sepsy.
            A propos rodziców dzieci z niepełnosprawnością intelektualną. Jakoś tak się składa, że PiS będąc przy władzy, krzyczał o „zakazie aborcji eugenicznej” a jednocześnie sprzeciwiał się podniesieniu im zasiłków, pompując całkiem inne, bezsensowne, socjale. W niepodnoszeniu świadczeń wtórowali mu konfederaci. A gdyby weszły w życie wszystkie propozycje Konfederacji (która do takich pomysłów dorzuca jeszcze kompletną utopię gospodarczą), wróciłby stan sprzed II WŚ, czyli samopłacenie za leki, opiekę medyczną, szkoły i ci rodzice (z wyjątkiem wąskiej grupy najbogatszych), żyliby w nędzy razem z dziećmi. Bo państwo dla młodych, silnych, bogatych, zaradnych właśnie tak wygląda. Tanie mieszkanie w Europie nie pojawiły się w państwach o drapieżnym liberalizmie gospodarczym, tylko w socjaldemokratycznych (Austria, kraje skandynawskie, Wielka Brytania przed MT). Konserwatyści (Irlandia) mieli w tym czasie do zaproponowania domy sióstr Magdalenek, gdzie dziewczyny, które urodziły nieślubne dziecko, harowały za miskę zupy, dach nad głową i ciuch, znosząc poniżenie,a śmiertelność dzieci okazywała się ogromna.
            Stąd właśnie potrzebny jest jakiś złoty środek. Nie XIX-wieczny kapitalizm, z opodatkowaną 9% gigantyczną marżą jednych i ciemnym, drogim kątem drugich (opodatkowanie ich dochodu – 40-50%), szpitalami dla bogaczy i nurofenem dla robotnika (tu wystarczy wpisać sobie „Nomadland” i „Amazon Care”). I nie krańcowy socjalizm z gigantycznymi podatkami, socjalem zniechęcającym do pracy. Ten złoty środek istnieje i nazywa się „państwo dobrobytu”, tak się składa że wynaleziono go w północnej i środkowej Europie i na jego fundamencie powstała UE. Niestety teraz Unia gospodarczo robi bokami, podobnie jak USA, z prostego powodu – przeniesienia produkcji do Azji oraz pójścia konsumpcję i miraż nieograniczonego wzrostu. Proces ten przez lata wspierali europejscy konserwatyści i amerykańscy republikanie. Teraz przyszło otrzeźwienie i to nie u wszystkich (PiS oddający Chińczykom projekt Izery, gdy okazało się, że nie są w stanie sami jej wyprodukować). Lewica mówi o podnoszeniu ceł. Dlaczego? Żeby chronić miejsca pracy.

          2. Akurat ten temat troche znam – moja matka lekarz w czasie gdy byla czynna zawodowo leczyla za free takich ludzi mieszkajacych w specjalnym osrodku w miejscowosci Sledziejowice kolo Krakowa, ufundowanym i prowadzonym przez fundacje chyba francuska-nazwy nie pamietam.
            Widzialem i znalem tych podopiecznych-bardzo mili, emocjonalni ludzie, majacy zdolnosci artystyczne, mimo, ze umyslowo bedacy na poziomie dzieci 4-8 letnich.

          3. Slawek-rozumiem emocje Pani Moniki, prawdopodobnie w przeszlosci spotkala sie wielokrotnie z niezrozumieniem i z atakami , wiec teraz jest na tym punkcie wrazliwa i kazda niezbyt fortunna wypowiedz jak moja jest dla niej sygnalem do ataku (nie powinienem uzyc slowa zboczency tylko innego, oznaczajacego mniej wiecej to samo, mimo,ze co do istoty nie ma roznicy, ale lepiej brzmi np, odmienni seksualnie.Dla mnie slowo zboczeniec oznacza wlasnie osobe inna seksualnie, a nie ogresywnego atakujacego przechodniow np.gwalciciela).

          4. Jeszcze raz, zebym znowu nie zostal zle zrizumiany:
            Nieszczesne slowo zboczeniec, bo o to chodzi, w MOIM ROZUMIENIU (MAM GDZIES CO MOWI O TYM KODEKS KARNY) OZNACZA CZLOWIEKA ODMIENNEGO SEKSUALNIE i nie ma w tym nienawisci do odmiennych.Jest niechec i to silna, ale pomiedzy niechecia a nienawiscia jest jeszcze co najmniej kilka stanow posrednich, o czym zapominaja chyba laskawi ustawodawcy, sankcjonujac tzw. mowe nienawisci.
            Zreszta w realnym zyciu toleruje wszystkie odmiennosci, np. jak opisalem ludzi z zespolem Downa bo akurat mialem z nimi kontakt. Gdybym mial realny kontakt z odmiennymi seksualnie tez normalnie bym ich traktowal.
            JESZCZE RAZ PODKRESLAM: NIE MAM WROGOSCI WOBEC ODMIENNYCH DEKDUALNIE.
            MAM WROGOSC WOBEZ RZADOW I USLUZNYCH IM MEDIOW, ZE ROZDMUCHUJA TE SPRAWY I CHCA , ZEBY LUDZIE UZNALI, ZE ODMIENNI SEKSUALNIE SA TACY JAK WSZYSCY INNI.Co nie nastapi bo nastapic nie moze. Podobnie jak np. schizofrenik (prosze nie uznac tego za obraze Pani Moniko, to tylko przyklad) jest czlowiekiem innym niz reszta .

          5. Teraz już lepiej Cię zrozumiałem, chociaż dalej nie do końca podzielam Twoje poglądy. Twierdzenie, że rządy chcą aby ludzie uznali, że odmienni seksualnie są tacy jak wszyscy inni, bazuje chyba na pewnym założeniu – oczekiwaniu, by wszyscy byli identyczni. I w tym znaczeniu dowolna odmienność seksualna czyni ich innymi. Natomiast odmienność ta istnieje zawsze, ponieważ dowolną cechę różnicującą możemy znaleźć w każdej sytuacji. I tak „nie jak wszyscy inni” staną się skrajnie: wysocy, niscy, grubi, chudzi, czarni, biali, lubiący kobiety przy kości lub odwrotnie w typie Twiggy, takich których kręcą pończochy, albo bat. Wreszcie, co oczywiste – mężczyźni i kobiety. Schizofrenik (a znam sporo genialnych) w ten sposób może być odmienny.
            Natomiast jeśli próbować stawiać znak równości – odmienny=gorszy, z mniejszą ilością praw, to dobrze, że rządy z tym walczą, pod każdą postacią. Wcale mnie nie gorszy, że rodzic dziecka z zespołem Downa czy schizofrenik dostaje większą pomoc państwa niż ja, bo jej po prostu potrzebuje. Oczekiwanie pracy „jak każdy”, „po równo” prowadzi właśnie do dyskryminacji, izolowania i wielu nieszczęść, jak np. samobójstwo młodych homoseksualistów. Gdyby tak myślano, nie mielibyśmy muzyki Karola Szymanowskiego, prozy Gombrowicza, piosenek Połomskiego, czy wreszcie odnowy Powązek z inicjatywy Waldorffa, ani dokonań Aleksandra Macedońskiego. To jasne, że nie każdy gej jest genialny, ale i wśród normatywnych geniusz jest dany garstce.

    2. Do 19.23. Dałeś się wkręcić propagandzie zogniskowanej na nienawiści do odmienności. Osób LGBTQ+ jest maksymalnie 10% społeczeństwa. Tych którzy się do tego przyznają (czyli nie żyją zakłamanym małżeństwie, habicie itp.), pewnie połowa czyli 5% całości społeczeństwa. Nie domagają się przywilejów lecz respektowania praw, które mamy wszyscy. Osobiście, małżeństwo dwóch gejów, dwóch lesbijek, zmiana płci, ani Tobie, ani mnie nic nie ujmuje (a takie same prawa dla nas są oczywiste). Wspólne rozliczenie podatkowe, prawo do informacji w szpitalu – również. Nawet prawo do adopcji dzieci ma sens. Twierdzeniu, że homoseksualista=pedofil, łatwo zaprzeczyć. Najlepiej poznana pedofilia (wśród kleru) skierowana jest często do drugiej płci, albowiem dziecko stanowi dla pedofila łatwy (bo nieświadomy i bezbronny) obiekt seksualny. Skoro nie ma zależności, nie ma przeszkód w adopcji, bo pedofil (równie dobrze heteroseksualny) winien odpaść na badaniach, które trwają miesiącami. Jednak ktoś, i nawet wiem kto – politycy + kler katolicki, mówią Ci, że masz tych ludzi nienawidzić, że są gorsi, a Ty przez to stajesz się lepszy. O ile nienawiść do przedstawiciela innego narodu, klubu sportowego ma jeszcze jakieś uzasadnienie (bo coś nam zabiera – terytorium, pieniądze, tytuł mistrzowski, aczkolwiek znowu – ukierunkowuje naszą energię na działania bezproduktywne) o tyle w przypadku seksualności, nie ma żadnego, poza zaprogramowaniem z ambon oraz programów partyjnych. Niestety, takiemu złudzeniu ulegają również niepolityczni ludzie z tytułami (felietony profesora Marczaka, o wyższości wychowania katolickiego nad każdym innym, biologiczne bzdury prof. Strzębosza), zamykając oczy na fakty, powtarzając stereotypy. Miałem kumpli gejów, koleżanki lesbijki i poza tym z kim sypiają, nie różnią się od innych. Zoofilia zaś występuje w takim samym (albo nawet większym) nasileniu w społeczeństwach silnie konserwatywnych i jest to wytłumaczalne – słaby dostęp do kobiet. I tak, słowa o „zboczeńcach z LGBTQ+” stanowią przykład skrajnej nietolerancji, ponieważ domagasz się mniejszych praw dla takich ludzi, okazując im pogardę. A prawa wszyscy obywatele powinni mieć takie same.
      Rzeczywistym problemem UE nie jest LGBTQ+, tylko kwestie gospodarcze oraz Putin (który nota bene zamyka homoseksualistów w więzieniu, tak jak Hitler w obozach). W Europie rodzi się mniej dzieci (a to problem realny, prowadzący do ściągania obcych kulturowo i narodowościowo), nie dlatego, że zwiększa się liczba osób LGBTQ+ (ta jest mniej więcej stała), ale z zupełnie innych powodów (w tym dlatego, że obecnie 20-25% par jest bezpłodna z powodu zatrutej żywności, ogromnego stresu i późniejszego wieku decyzji). I spadek wszelkich wskaźników w tym zakresie datuje się na lata sprzed wejścia do UE. Negowanie praw, a nawet powrót do standardów sprzed 100 lat (seks homoseksualny jako przestępstwo), nic tu nie zmieni. Ani kasy od tego nie przybędzie, ani pokoju (dwie wojny światowe w tamtym okresie). A można doprowadzić do tego, co zrobił król Francji, wypędzając hugenotów – do pustki w skarbcu.

      1. WIECEJ TEGO NIE POWTORZE:
        NIE MAM NIENAWISCI DO OSOB LGBTq+. CHODZI O POLITYKOW, KTORZY STAWIAJA SWIAT NA GLOWIE. ODMIENNI SEKSUALNIE ZAWSZE BYLI, SA I BEDA.

        Znakiem czasu jest, ze mam sie teraz tlumaczyc z tego co wyzej napisalem. I wlasnie o to mi chodzi,a nie o odmiennych.
        Mam nadzieje, ze jest to zrozumiale, a jesli nie – trudno.

    1. Obejrzałem pierwsze 2 minuty i… z główną tezą się zgadzam (biorę 800+, bo płacę podatki i nie zamierzam rezygnować ze swoich praw). Natomiast w tak krótkim fragmencie znalazłem 2 merytoryczne błędy. Po pierwsze, w 800+ już od jakiegoś czasu nie ma decyzji, jest informacja o przyznaniu świadczenia.Kosztuje to jakieś grosze. Więc nie ma o co kopii kruszyć i robić z tego tematu (pomijając, że kandydatka na europosła powinna taki fakt znać lub sprawdzić). Drugi, że urzędnicy dostają pensję do 10. Cała budżetówka ma płacone do końca miesiąca, a nauczyciele nawet z góry. I znowu, jaką wiarygodność ma osoba, która nie potrafi tego sprawdzić (a google da odpowiedź w mniej niż minutę), tylko plecie co jej się wydaje?

      1. …w nawiazaniu do tego o LGBTQ+-mysle,ze bedzie lepiej dla Ciebie i dla bloga, jesli skasujesz moje konto.
        Skoro wpisy sa zle i tendencyjnie rozumiane to szkoda klawiatury.
        Oczywiscie jesli dama powyzej chce wszczac jakies postepoanie to sluze uprzejmie i prosze jej podac moje dane.

        1. Nie chodzi o kasowanie jakiegokolwiek konta (zresztą na blogu ich nie ma), tylko o chwilę refleksji przed wciśnięciem „wyślij”. Prawa mniejszości (jakichkolwiek) nie są żadnym stawianiem świata na głowie. O żadnym zakazie mówienia „tata” w prawie unijnym nie słyszałem. Jeśli taki jest proszę o link do rozporządzenia, dyrektywy, a nie do filmu sklejonego przez polityka na potrzeby kampanii wyborczej. Nazywanie LBGTQ+ zboczeńcami i twierdzenie, że brakuje (przez przeoczenie) wśród nich zoofili, wpisuje się właśnie w taką narrację polityków (bez dowodów). To samo było z handlem CO2, aż okazało się, że ta kasa idzie do polskiego budżetu, potem z dyrektywą budynkową i straszeniem wywłaszczeniami starszych pań na wsi, jak to będą musiały dom oddać. A okazało się, że budynki rolnicze w ogóle są zwolnione, te użytkowane sezonowo też, a w ogóle to paląc drewnem mamy korzystne współczynniki.

          1. Jako mniejszosc biala meska tez mam swoje prawa.
            A napisalem nie o MOIM STOSUNKU DO MNIEJSZOSCI SEKSUALNYCH – BO JE TOLERUJE I NIE MAM ZADNYCH WROGICH EMOCJI JAK SIE PROBUJE SUGEROWAC , tylko o nagonce medialnej majacej sluzyc stawianiu swiata na glowie a dzialajacej na zamowienie wiadomo kogo i wiadomo w jakim celu.

          2. Lepiej straszyc na wyrost niz znalezc sie z reka w nocniku.
            Ws oddawania domow-jezeli w Belgii jest kara 200k euro za niepodporzadkowanie sie pod nakazy remontowe, to czy to nie jest wywlaszczenie?Zalozmy,ze nie masz ani na remont, ani na kare.Komornik zajmuje hipoteke, nie zaplacisz-licytacja.Albo po prostu wpisanie skarbu panstwa w hipoteke.
            W prawie identyczny sposob wywlaszczano ludzi z kamienic za PRL.
            Znam przyklad z Krakowa, czlowieka nie bylo stac na remonty (bo miasto sztucznie zanizalo czynsze, jednoczesnie dokwaterowujac kogo chcialo) i oddal kamienice miastu, bo nie chcial zwiekszac dlugu.Dlugu wyhodowanego przez zasrany komunistyczny zlodziejski system.
            Calkiem podobnie chce sie robic to teraz.

    1. Akurat Eminem wrócił po latach i szokuje, bo potrzeba mu zasięgów. Taką prowokacją artystyczną, amerykańskiego odpowiednika naszej Fagaty, czy innej Young Leosi, czyli twórcy dla wąskiej grupy „koneserów” prymitywnej pod każdym względem (słownym, dźwiękowym) muzyki, nikt się nie przejmuje. U nas też, o takiej „sztuce” zapomina się po dwóch sezonach.

      1. Pewnie, ale jakos w stosunku do niego nie sa wysuwane zadne zarzuty.Skoro znanym raperem nikt sie nie przejmuje, to dlaczego nieznanym nikomu bylym przedsiebiorca ktos sie przejmuje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *