W ostatnim okresie praktycznie wszyscy zauważyli realne ujemne oprocentowanie lokat. Nominalne też nie jest wysokie to ok. 0,5%. Oznacza to, że przynosząc do banku 100 tys. zł po roku otrzymujemy niebotyczne zyski odsetkowe w wysokości … 500 zł, uwzględniając podatek – 400 zł. Kompletnie bez sensu. Aby uzyskać równowartości minimalnego wynagrodzenia (2070 zł netto) potrzebowalibyśmy ok. 5.000.000 zł oszczędności. Nikt normalny w to nie wejdzie. Czy jednak istnieje jakaś alternatywa? Rozważmy nieruchomości i akcje dywidendowe.
Najpierw nieruchomości. Dzisiaj ich ceny są wysokie (w relacji do średniej płacy) i … rosną. Oznacza to spore ryzyko bańki i tąpnięcia lub długoletniej stagnacji. Jednocześnie, z powodu spadku czynszów, zyski z nieruchomości zmniejszają się. Nadal jednak pozostają całkiem wysokie… przynajmniej w stosunku do lokat. Jeśli mieszkanie warte ok. 0,5 mln zł wynajmiemy za 1700 zł/miesiąc netto, to osiągamy stopę zwrotu na poziomie 4% rocznie. To 10 razy więcej niż na lokacie. Nawet zakładając współczynnik wynajęcia – 0,9 (przez 90% czasu mieszkanie przynosi dochód), konieczność poniesienia drobnych nakładów remontowych (20 tys. raz na 10 lat tj. 2000 zł/rok), pozostajemy na poziomie 3,2% netto/rok czyli 8 razy więcej niż na lokacie. Wszystko pięknie, ale przecież ceny mieszkań mogą spadać. Mogą. Problem pojawia się przy szacunku – o ile. W mojej ocenie, w normalnych warunkach, każdy ruch powyżej – 20% staje się niezmiernie mało prawdopodobny i nawet on nie nastąpi nagle (rozłożyłby się na kilka lat). W zwykłej sytuacji i w długim (10-letnim) okresie wyjdziemy na 0 (nominalnie, oczywiście). Nawet wtedy czynsz najmu da nam wzrost na poziomie 32% ceny zakupu. To znacznie więcej niż jakiekolwiek lokaty.
Teraz akcje dywidendowe. Są na giełdzie spółki, które wypłacają ok. 4% netto dywidendę od wielu lat. To lepiej niż nieruchomości (znacznie lepiej). A pozostaje jeszcze wzrost wartości. Jak duży? W znanych mi przypadkach – na przestrzeni 10 lat doszło do podwojenia ceny (i wysokości nominalnej dywidendy). Wreszcie trzeci czynnik – ryzyko. Na giełdzie trzeba liczyć się ze spadkami na poziomie 2/3 ceny początkowej. Właśnie ta wartość określiła najistotniejszy element układanki – mało kto stanie się odporny na taką zmienność. Stąd większość ludzi przeniesie się z lokat (prawie pewne 0,4%) na nieruchomości (prawie pewne 3,2 % i szansa krótkoterminowej straty w wysokości 20% kapitału) a nie na akcje (prawie pewne 4% dywidendy, przy sporej szansie na wzrost wartości o 100%/10 lat, i jednoczesnej możliwości utraty 2/3 kapitału. Akcje są jednak najbardziej racjonalne.
Witam,
dlaczego nie opublikował Pan mojego komentarza pod tym postem?
A z jakiej daty był ten komentarz? Bo tu działa filtr antyspamowy, a ja widzę tylko przefiltrowane jako oczekujące na przegląd.
Może się nie wysłał? Szybkie przeszukanie po nazwie, znalazło tylko 2 wcześniejsze, najnowszy z września.