W komentarzu pod jednym z wpisów o cenach mieszkań funboy zwrócił uwagę na polską nieumiejętność cieszenia się życiem i tym co mamy. Przywołał jako przykład mieszkania Brytyjczyków. Tak się składa, że jedna z gałęzi mojej rodziny przebywa na wyspach e i co nieco na ten temat wiem. Dzisiaj o cenach mieszkań w Londynie.
Kiedy odwiedzam moich znajomych w Polsce, mieszkania często wyglądają jak z magazynu wnętrzarskiego. Polki lubią ładne otoczenie, mają gust i dbają o dom. Nawet ludzie niezamożni starają się co jakiś czas robić remont i dokonywać zmian. Coraz więcej także całkiem nowym mieszkań, wykańczanych od zera, zgodnie ze współczesnymi trendami. A w Londynie?
Moja bratanica kupiła właśnie mieszkanie, zamieszkiwane wcześniej przez rodowitego Anglika. Widziałem zdjęcia i powiem tak – patrząc na styl, to raczej polski standard późnych lat 80-tych lub wczesnych 90-tych czyli tzw. meble holenderskie, tapety w kwiaty, stara lodówka, kuchenka, szafki kuchenne i łazienka. Ogólnie, w porównaniu z większością moich znajomych – 30 lat do tyłu.
Owszem budynek ładnie położony, niewysoki, w stylu willowym, z własnym wyjściem do parku, ale… ostatnia, niższa kondygnacja (poddasze) i ta cena. Kosztowało bowiem 300 tys. funtów i to po obniżce (Brexit) za … 45 m2. Tak, dobrze czytacie.. 1,5 mln zł za 45 m2. Ponad 30 tys. za m2. Oczywiście Brytyjczycy zarabiają w funtach, ale pamiętajmy, że płaca minimalna to ok. 1200 funtów (czyli 6000 zł) . Czyli nawet biorąc pod uwagę parytet ceny/pensji minimalnej, mamy przeliczenie ok. 500 tys. zł. Przypominam za 45 m2 poddasza. Czyli ceny warszawskie. Dodatkowo, położenie to nie centrum (ostatnio czytałem, że w centralnych dzielnicach Londynu trzeba przygotować ok. 65 tys. zł za m2). I te odległości. Londyn jest ogromny. Z krańca do krańca ma ok. 40 km.