Wady i zalety mieszkania w kamienicy. Czy warto mieszkać w centrum?

Przez około 13 pierwszych lat samodzielnego życia mieszkałem w kamienicy, zajmując 2 kolejne mieszkania. Obydwa budynki położone były w centrum sporego miasta. Mogę zatem, co nieco powiedzieć na temat jakości życia w tych miejscach.  A więc do dzieła.

Zacznijmy od zalet.

  1. Mieszkania są nieco tańsze. To paradoks. Lokalizacja w śródmieściu, a ceny niższe niż w bloku 2 km dalej. Dodatkowo, są przecież kamienice położone na obrzeżach dawnego miasta (tj. 3-5 km od głównego placu). Tam będzie śmiesznie tanio. A konkrety?  Moje 2-gie mieszkanie leży ok. 800m (licząc po chodniku) od punktu uważanego w mieście za centralny. Dodatkowo, w budynku wzniesionym przed samą II Wojną Światową od razu z łazienkami, murowanymi stropami, przestronnymi klatkami schodowymi itp. i stropem na wysokość 3 m i ma powierzchnię ok. 63 m2 przy 3, nieprzechodnich pokojach. Cena za m2 mieszkania do remontu 6000 zł. Na moim obecnym osiedlu (2 km od tego samego  punktu 0), w blokach z lat 70-tych można coś znaleźć za 6500 zł/m2 (też do remontu). Stara kamienica 3 km od centrum? 3000 zł/m2.  Taka wycena nie bierze się znikąd (patrz: wady).
  2. Prawie wszędzie jest blisko. Centrum to ośrodek usług. Mam na wyciągnięcie ręki (200-300m) dużą galerię, cmentarz, sąd, dziesiątki knajpek, miejsca pracy. Kiedy chciałem wyjść ze znajomymi, zawsze nawet po największym pijaństwie mogłem wrócić na piechotę (ważne dla dwudziestolatka, którym wtedy byłem).
  3. Pokoje i kuchnie są stosunkowo duże. Najmniejszy pokój w obu mieszkaniach miał 15 m2. Kuchnie, odpowiednio 12 m2 i 18 m2. To pozwala planować i organizować przestrzeń. Przegięciem wydają się mieszkania ponad stuletnie z 3 pokojami na 100m2 i pokojami po 30 m2.
  4. Sufit nie wali się na głowę. Z czasem zmieniały się standardy wysokości mieszkań. Na początku XX w. było to 3,5 m, w latach trzydziestych 3 m, za Gierka (lata 70-te) 2,4-2,6. W mieszkaniu moich rodziców, pochodzącym z tego ostatniego okresu czuję się klaustrofobicznie.
  5. Dobre licea. Najlepsze licea, z tzw. tradycjami ulokowane są w centrach miast. A to oznacza, że nastolatków nie trzeba dowozić.

Są też i wady:

  1.  Mieszkania są trudne do ogrzania i kosztochłonne. W kamienicy duże wysokości  i znaczne powierzchnie to spore kubatury do ogrzania. Dodatkowo, strefa zabytkowa utrudnia termomodernizację. Mieszkający na parterze walczą z chłodem od piwnicy, ostatnie piętra, z kolei wychładza strych. W niewielu lokalach założono centralne ogrzewanie, na piece gazowe trzeba znaleźć wolny komin (i przerobić go), królują więc piece i ogrzewanie elektryczne. Skutki? Wysokość rachunków. Za centralne ogrzewanie 60m2 moi rodzice płacili 10 lat temu 2200 zł przez cały rok. Ja przy analogicznej powierzchni w kamienicy (grzejniki elektryczne, dwie taryfy, budynek ocieplony) wydawałem 3600 zł.
  2. Brak wind. Fakt, zaczyna to przeszkadzać w pewnym wieku, ale 3. piętro bez windy w kamienicy z kondygnacjami po 3,5 m2 i wysokim parterem, to jak 4. w bloku. I na windę liczyć nie możesz (brak miejsca, konserwator zabytków, koszt rozkłada się na niewiele mieszkań).
  3. Menelstwo. Ja miałem szczęście. Na kilkanaście rodzin, dwie mógłbym określić mianem – menelstwa. Ale… w sąsiednich kamienicach już nie było tak różowo. Efekt – wrzaski, krzyki, zasikane bramy itp. A mówimy o ścisłym centrum.
  4. Wysoki fundusz remontowy. W kamienicy na wszystkie remonty trzeba się składać. W bloku moich rodziców jest 40 mieszkań, w kamienicy na 2 razy mniejszej powierzchni  tylko 12. To oznacza większe składki i droższe remonty (stare budynki i zużyta substancja).  W mojej kamienicy to 1,2 zł/m2, w nowym budownictwie symboliczne 0,1 zł/m2. Przy mieszkaniu 60. metrowym, rocznie przepłacamy prawie 800 zł.
  5. Kiepskie szkoły podstawowe. To zaważyło na wyprowadzce. Szkoły były dwie, słabe, bo okupowane przez potomków menelstwa. Kto mógł – woził do dzielnic ościennych. Efekt  – godzina zmarnowana w porannych korkach, bo trzeba było zawieźć i wrócić do pracy, potem druga godzina po południu.
  6. Mało miejsc do spacerów z małym dzieckiem. W promieniu 300m najpopularniejszym celem spacerów młodych mam był… cmentarz. Trudno bowiem puścić dwulatka przy ruchliwej ulicy. Podobnie brakowało placów zabaw.
  7. Wieczny problem z parkowaniem. Albo masz szczęście i trafisz na miejsce do parkowania na działce należącej do kamienicy, albo pecha i za każdym razem krążysz w poszukiwaniu miejsca, płacąc 200 zł abonamentu mieszkańca rocznie (to i tak lepiej, bo pozostali płacą po 150 zł/miesiąc). Oczywiście mało jest garaży (nikt ich nie planował 100 lat temu).

Podsumowując.

Moim zdaniem mieszkanie w kamienicy w centrum pasuje głównie dwóm kategoriom ludzi:

  1. Studenci i bezdzietne pary.  Blisko na imprezy, blisko na studia. Nie przeszkadza brak wind (tzw. młode nogi) ani dobrych szkół.  Przeważają zalety.
  2. Ludzie po 40-tce. Dzieci wyprowadziły się lub chodzą do liceum. Wysokie koszty utrzymania już tak nie bolą. Jeśli mieszkanie znajduje się do 1-go piętra – da się żyć. Problemem staje się brak parkingu, ale można chodzić do pracy na piechotę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *