W powszechnym przekonaniu panuje mit, że najemcy niszczą mieszkania, co czyni najem nieopłacalnym. Postanowiłem więc wrzucić na blog gotową listę napraw w wynajmowanym mieszkaniu, sporządzoną w związku ze zmianą najemcy, który korzystał z lokalu prawie przez 5 lat (podaję też koszty usunięcia):
- pęknięta płytka na podłodze w łazience – 25 zł (worek kleju i płytka, którą miałem w zapasie).
- pęknięty fragment obudowy grzejnika łazienkowego (prawdopodobnie spadł i uszkodził opisaną wyżej płytkę – 10 zł (klej),
- pęknięta płytka na drzwiczkach rewizyjnych (prawdopodobnie wypadły) – mam zapasową, kleju kupionego na podłogę, wystarczy i na tę płytkę,
- demontaż odprowadzenia powietrza z okapu i niemożliwość ponownego złożenia (pogięte rury) – 150 zł na rury,
- wymiana 2 okien dachowych 5.000 zł (nie obciąża najemcy, po prostu błędny montaż i osadzająca się para wodna zniszczyły okna po 15 latach),
- uszczelnienie dachu i pękniętych połączeń pomiędzy płytami kartonowo-gipsowymi (żadna wina najemcy – dach ma prawie 20 lat, a płyty zostały położone bez taśm redukujących naprężenia) – 100 zł (worek gipsu szpachlowego, taśma i preparat do uszczelnień).
- malowanie mieszkania – 400 zł (liczę tylko farbę, po 5 latach trzeba to było zrobić – znowu brak winy najemcy).
Razem koszty spowodowane przez najemcę: 185 zł (37 zł rocznie).
Razem koszty oczywiste lecz niezawinione: 400 zł (80 zł rocznie),
Razem koszty mojej niewiedzy i fuszerki majstrów: 5100 zł.
Zatem koszty naprawy zniszczeń dokonanych przez najemców i odświeżenia wynikającego z naturalnego zużycia wyniosły ok. 10 zł miesięcznie. Chyba mnie stać 😉 . I nie, nie potrąciłem tych niespełna 200 zł z kaucji.