Jak już pisałem dochody mojej rodziny i „przeciętnych Kowalskich” różnią się. Nie chodzi tylko o wysokość, ale i rodzaje osiąganych dochodów. Co da nam zmiana i jak ją przeprowadzić?
Każdy, kto interesuje się oszczędzaniem zwraca uwagę na modny obecnie nurt „wolności finansowej” zamiast „zamożności”. Czym one się różnią? W wielkim uproszczeniu – wolny finansowo jest ten, kto jest w stanie utrzymać się bez udziału pracy przez określoną liczbę lat (najlepiej do śmierci). W praktyce, jeśli mam stały tzw. dochód pasywny 3.000 zł (np. z praw autorskich od napisanej książki) oraz majątek 300.000 zł, który mogę spieniężyć, a wydatki 3.500 zł, to jestem wolny finansowo na 50 lat (bo 300.000/6.000=50), czyli w praktyce do śmierci.
W zamożności liczy się tylko majątek. Jeśli zgromadziłem taki wart milion złotych – jestem zamożny. W praktyce ludzie zamożni, często nie są wolni finansowo, bo wydają za dużo. Jak pewnie zauważyliście 1.000.000 zł to tylko ok. 1.600 zł przez 50 lat, jeśli nie uzyskujemy żadnego dochodu z posiadanych środków. Jest też spora grupa ludzi wolnych finansowo, którzy nigdy nie będą zamożni. Po prostu wydają mało i już, w ten sposób nie potrzebują wielkich przychodów.
Moja ocena jest taka, że zawsze trzeba szukać złotego środka. Wolność finansowa to piękne hasło, ale jeśli wiąże się ze skąpstwem (np. mieszkanie w ruderze, jeśli stać nas na ładny dom), dramatycznym cięciem wydatków, a nie zwiększaniem dochodów, to pozbawiona jest większego sensu. I tu dochodzimy do tytułowego pytania – co robić? Odpowiedź jest prosta. Aby dojść do struktury dochodu milionera trzeba starać się osiągać jak najwięcej dochodów pasywnych. Jeśli mój kolega z pracy, który milionerem nie jest, a pobiera taką samą pensję, ma dochód pasywny równy 0, a ja osiągam bez pracy 2.000 zł, to oczywiście nie tylko w rzeczywistości dysponuje większymi sumami pieniędzy, ale stopniowo uniezależniam się od etatu. Oto właśnie chodzi – zwiększać dochód pasywny. Jak to robić?
Po pierwsze – gromadź oszczędności. Oszczędności zamienione w inwestycje przynoszą dochód z dywidend, odsetek, wzrostu wartości.
Po drugie – kupuj nieruchomości. Możesz wtedy korzystać z czynszów (dzierżawa lub najem). Jeśli dobrze wybierzesz, ich wartość będzie rosła.
Po trzecie – wymyśl coś. Tantiemy od praw autorskich do publikacji, muzyki albo opłaty za korzystanie z patentów mogą podreperować Twój budżet.
Po czwarte – załóż firmę. Posiadanie firmy, można przypisać do kategorii „inwestycje”, ale wydzieliłem ją do odrębnego punktu. Własna firma jest dochodem pasywnym jeśli nie wymaga pracy właściciela. W przeciwnym wypadku to tylko tworzenie własnego etatu. Firma daje dywidendy (procent od zysku) oraz rośnie na wartości. Nie bez znaczenia jest fakt, że większość właścicieli firm to przedsiębiorcy. Jak to się dzieje? To proste, firma to metoda optymalizacji podatkowej (odliczanie VAT od zakupów, podatek liniowy niezależnie od wysokości dochodów, służbowy samochód itp.).
A którą metodę Ty wykorzystasz?