Księgowi codziennie stykają się z pieniędzmi. Powinni o nich wiedzieć znacznie więcej. Czy tak jest zawsze? Nie, ale znam wielu księgowych, którzy są wyjątkowo oszczędni, po prostu rozumieją wartość pieniądza i starają się go pomnożyć. Czasami mają problem z inwestowaniem, ale w oszczędzaniu są naprawdę dobrzy. Dzisiaj jedna historia z życia wzięta.
Pewna całkiem spora spółka zatrudniała 10 księgowych. Pracowały one ze sobą od lat, zarabiając w sumie niewielkie pieniądze – ok. 3/4 średniej krajowej (w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza 2000 zł netto). Ich mężowie mieli nieco lepsze pensje, ale rodziny uzyskiwały ok. 2 średnich krajowych (czyli były blisko mojego wzoru oszczędnego milionera). Kiedy po kolei dorastały dzieci, pojawiła się potrzeba zapewnienia im mieszkań. Księgowe nie miały wyjątkowych ambicji – myślały o kawalerkach. Zaczęły liczyć.
Skoro kawalerka kosztuje 40 średnich pensji, nie bardzo mają szanse odłożyć taką kwotę samodzielnie, tym bardziej w krótkim okresie. Co robić? Każda potrafiła zaoszczędzić 20% pensji swojej i męża, czyli ok. 40% średniej. Ponieważ było ich 10, razem miały już 4 średnie pensje miesięcznie. Czyli co 10 miesięcy mogły kupić kawalerkę. Postanowiły wykorzystać efekt synergii.
Po kolei każda z nich kupowała mieszkanie dla dziecka, pozostałe oddawały jej swoje oszczędności. Potem następna i następna. Przez 100 miesięcy (ok. 8 lat) wszystkie dysponowały mieszkaniem dla dziecka. Gdzie tu geniusz? Przecież w 8 lat zbierając oddzielnie kupiłyby mieszkania? No tak, ale tutaj wyglądało to trochę inaczej. Pierwsza dostała klucze już po 10 miesiącach, a dopiero ostatnia po 8 latach. Średni czas oczekiwania wynosił niespełna 5 lat. Rozumiesz?
Oczywiście, takie współdziałanie wymaga albo wyjątkowego zaufania, albo mocnych zabezpieczeń, nie jest jednak niemożliwe. Przemyśl to. Może znasz osoby, z którymi jesteś w stanie powtórzyć osiągnięcie księgowych?