Ogrzewanie – oszczędzamy!

Rachunki za ogrzewanie to spory procent naszych budżetów. Czasami, gdy wliczony w czynsz, zupełnie niezauważalny.  Istnieje jednak kilka sposobów na obniżenie tych wydatków. Pierwszym, o ile to możliwe, jest wymiana źródła ciepła. Pisałem już o różnicy w kosztach pomiędzy gazem, drewnem, olejem, węglem i prądem:

http://oszczednymilioner.pl/2016/01/06/93/

Jednak nie każdy ma możliwość takiej zmiany (sąsiedzi, brak miejsca, czasu itp.) lub zwyczajnie, ze względu na koszty, zupełnie się to nie opłaca (może kosztować od kilku do kilkudziesięciu tysięcy).

Każdy kto budował własny dom wie jak ważną rolę spełnia współczynnik przenikania ciepła. Krótko mówiąc im lepsze materiały zastosujemy  i im grubsza będzie ich warstwa tym lepiej. Im szczelniejsze okna i drzwi, tym mniej cennej energii ucieknie na zewnątrz. Oczywiście materiały budowlane różnią się między sobą i tak beton lub stal zupełnie  nie mają własności izolacyjnych, w przeciwieństwie do styropianu, wełny mineralnej, PIR-u, próżni, gazów szlachetnych. Średnimi izolatorami są drewno, cegła. Przykładowo, aby osiągnąć wymagany obecnie współczynnik dla ścian zewnętrznych (0,3) grubość musiałaby być następująca:

– beton – 6 metrów,

– cegła  – 2,5 m,

– drewno – 0,5 metra

– styropian, wełna mineralna – 0,13 metra (13 cm),

– PIR – 0,08 metra (8 cm),

Ponieważ nikt nie będzie budował ścian o grubości 6 metrów powszechnie używa się izolacji.

Z przyczyn znacznego skomplikowania obliczeń trzeba przyjąć prostą zasadę. Jeżeli dom został wybudowany więcej niż 15 lat temu i nie został docieplony, straty energii będą odczuwalne. Jeżeli wzniesiono go w latach osiemdziesiątych lub wcześniej (np. przedwojenna kamienica) to ocieplenie jest must have na liście priorytetów, bo rachunki za gaz będą ogromne. Szczegółową sensowność ocieplenia policzy oczywiście audytor energetyczny. Niemniej jednak moje własne doświadczenia, o redukcji rachunków o 1/3, po ociepleniu ścian 15 cm styropianu (strop był już do docieplony, a okna wymienione),  pozwoli na dokonanie pewnych wstępnych przemyśleń.

Istotne są zatem zarówno grubość materiału ociepleniowego jak i jego rodzaj i jakość. W marketach budowlanych można kupić (zwykle bardzo tanio) wełnę mineralną o współczynniku lambda równym 0,045. Jednocześnie producenci proponują materiały takie jak PIR o parametrach dwa razy lepszych, przy czym cena ich jest 10 razy wyższa.  Każdy musi samodzielnie ustalić, gdzie leży granica opłacalności w relacji koszty/korzyści.

Rodzaj i wiek pieca  służącego do ogrzewania ma istotne znaczenie przy kosztach eksploatacji domu. Dlaczego?  Ponieważ technologia stale idzie naprzód, a rzeczy używane przez kilkadziesiąt lat ulegają dodatkowo stopniowemu zużyciu, zwłaszcza jeżeli nie są należycie konserwowane.  W czasach gdy gaz był tani popularne  były piece o sprawności 70%, oznacza to, że prawie jedna spalonego trzecia gazu szła w komin – są przestarzałe i obecnie nadają się tylko do wymiany. Obecnie sprzedawcy proponują piece kondensacyjne mogące osiągać sprawność nawet 110% (bazując na skomplikowanych rozwiązaniach technologicznych, które działają w określonych warunkach).  Istnieją też solidne piece tzw. atmosferyczne o sprawności 85-95%. Powstaje zatem pytanie – czy zawsze piec kondensacyjny będzie lepszy od atmosferycznego? Nie. Piec kondensacyjny ogrzewając wodę w instalacji ze starymi grzejnikami żeliwnymi przy bardzo niskich temperaturach zewnętrznych osiąga sprawność na poziomie 92-95 %, w tych  samych warunkach piec atmosferyczny ma porównywalne osiągnięcia, będąc tańszym w zakupie i obsłudze. Z kolei przy ogrzewaniu podłogowym lub nowoczesnych grzejnikach i  temperaturach zewnętrznych pow. 0 stopni C, piec kondensacyjny osiąga swoje 104-100% a piec atmosferyczny tylko 85%. Wtedy nawet wyższa cena początkowa oraz większa liczba psujących się elementów rekompensowana jest codziennymi oszczędnościami.  Poza tym po kilkunastu latach, stary kocioł po prostu się zużywa. Nie osiąga już sprawności początkowej.

Piece na węgiel i drewno również powinny być wymienione co 15-20 lat. Oszczędności będą wprawdzie mniejsze, ale komfort spory.  Stare kotły miały mniej ekonomiczny system spalania i sprawność po wielu latach ok. 50%, nowsze są w stanie dojść do 85%.

Niezmiernie istotną kwestią w ocenie kosztów ogrzewania gazem jest utrzymywana temperatura. Nowoczesne instalacje dają możliwość zarówno ustawienia temperatury do jakiej piec podgrzeje wodę (zazwyczaj skokowo w zakresie 40-75 stopni C) jak i temperatury w domu lub poszczególnych pomieszczeniach, a nawet zaplanowania tych temperatur o określonych godzinach tydzień naprzód. Osiąga się to za pomocą termostatów pokojowych, głowic termostatycznych, regulatorów pogodowych itp. Oczywiście każde z tych urządzeń kosztuje i wymaga naszej uwagi, a przynajmniej zestrojenia i okresowego sprawdzenia poprawności działania. Stare instalacje koncentrowały się na centralnym ustawieniu temperatury wody wychodzącej z pieca.

W przypadku kotłów na węgiel i drewno, do starych trzeba było dokładać kilka razy dziennie, a temperatura w domu skakała (np. od 16 do 24 i z powrotem do 16 st.C). Teraz istnieją zasobniki, które pozwalają ograniczyć obsługę do kilkunastu minut dziennie.

Modernizując bardzo stare rozwiązanie najczęściej nie możemy połączyć ich z nowoczesnym sterowaniem takim jak regulatory pogodowe, termostaty pokojowe, ponieważ nie są one kompatybilne ze starym piecem. Pozostają rozwiązania mniej skomplikowane lub wymiana całej instalacji. Kapitalny remont powoduje ruinę całego domu i ogromne koszty (wykuwanie instalacji ze ścian, wymiana wszystkich grzejników, piec podłączeń, zrywanie podłóg i układanie systemu rozdzielaczowego), dlatego warto go robić jedynie przy gruntownej modernizacji (przebudowie) całego domu. Są to rozwiązania opłacalne tylko w wyjątkowych przypadkach i dające oszczędności rzędu 10-20% (kilkaset złotych miesięcznie w roku w domu ocieplonym) przy nakładach rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł. Zdecydowanie bardziej opłacalne będzie (jeżeli nie zrobiono tego do tej pory): zastosowanie głowic termostatycznych (koszt 200-300 zł od grzejnika), wymiana nieszczelnych okien drewnianych na plastikowe (przy typowych wymiarach ok. 1000 zł za okno), ocieplenie ścian (100 zł/m2 przy stosowaniu dobrych materiałów), fundamentów i ścian piwnicy (150-200 zł za m2), stropodachu, dachu lub podłogi na nieużytkowym strychu (od 30 zł do max. 100 zł za m2) ponieważ każde z tych działań będzie znacznie tańsze a pozwoli obniżyć rachunki o co najmniej 15%. Jednak najtańszą modernizacją (około 50 zł za grzejnik) konieczną i możliwą także w mieszkaniach jest przyklejenie za każdym grzejnikiem maty termoizolacyjnej. Pozwala ona oszczędzić 10% energii, a nawet w docieplonym domu zwróci się w  niecały rok (kompleksowa modernizacja instalacji grzewczej  przez kilkadziesiąt lat).

Musisz też pamiętać – nie zasłaniaj grzejników. W latach 70-tych i 80-tych panowała moda na zasłanianie ścian i grzejników boazerią z drewna. O ile na ścianie drewno przyczynia się do zmniejszenia kosztów ogrzewania, o  tyle jako obudowa grzejnika już nie. Drewno jest bowiem bardzo dobrym izolatorem. Nagrzane powietrze pozostaje blisko grzejnika, termostat się wyłącza, a w pokoju nadal jest zimno. Jeżeli system jest sterowany inaczej (pogodówka, regulator pokojowy) to ogrzewanie nadal jest  włączone, ale ciepło mniej efektywnie rozchodzi się po pomieszczeniach.  W ten sposób tracimy – ok. 10%  wytworzonej energii (około kilkuset złotych rocznie).  Podobny efekt dają grube zasłony lub firanki opadające na grzejnik, suszące się na nim  pranie. Jeżeli ze względów estetycznych chcemy ukryć mało estetyczne kaloryfery, to osłony wykonajmy z materiałów dobrze przewodzących (metale), lub akumulujących je (kamień).

Dlatego proponuję zupełnie odsłonić grzejniki (możliwe a nawet zalecane są tylko kamienne parapety lub półki nad nimi) i całkowicie zlikwidować drewniane niemodne już obudowy.  Efekt oszczędnościowy daje także zmiana koloru kaloryferów. Chociaż brzmi to jak magia, naprawdę działa. Najlepsze są jasne barwy (biały, srebrny), najgorsze czarny i brązowy. Nowoczesne grzejniki najczęściej fabrycznie  malowane są na biało, ale w starych domach przemalowywano je pod kolor ścian. Oczywiście w ten sposób mniej rzucają się w oczy, ale trzeba wybierać estetyka czy ekonomia.

W przypadku ogrzewania podłogowego, zasada również obowiązuje. Nie kładziemy  dywanów, wykładzin, nie robimy parkietów itp. Cała powierzchnia podłogi jest bowiem jednym wielkim grzejnikiem.

Kolejnym źródłem oszczędności jest przyzwyczajenie się do minimalnie niższej temperatury w pomieszczeniach. Wiem, wiem na początku trudno się przyzwyczaić, ale nie namawiam do radykalnych działań lecz do stopniowego obniżania swoich wymagań.  Osoby mieszkające kiedyś w budynkach z wielkiej płyty, w których wszystkie parametry obliczano dla ogromnych strat ciepła, które było tanie, a potem stopniowo docieplano, przywykły do temperatur w zakresie 23-24 stopnie C.  Stale działające grzejniki wysuszają powietrze, ale i  osłabiały układ odpornościowy. Różnica pomiędzy temperaturą na zewnątrz i wewnątrz była bowiem  znacznie wyższa. Każde wyjście z domu i powrót do niego stanowiły szok dla organizmu. Jednocześnie przywykliśmy, że po domu można chodzić w samej bieliźnie lub letnim ubraniu.

Przeprowadzka do mieszkania z własnym systemem ogrzewania gazowego albo domku jednorodzinnego i utrzymywanie podobnych cieplarnianych warunków skutkuje znacznie wyższymi rachunkami. Obniżenie temperatury do 20-21 stopnia C pozwoli, po krótkim okresie przejściowym, pozostać w strefie komfortu, a jednocześnie spowoduje spadek opłat o około 30%. Dla osób mieszkających w starych domach, kamienicach oszczędności wyniosą nawet kilka tysięcy złotych rocznie, dla pozostałych od 1000 do 2000 zł.  Jeżeli mamy możliwość sterowania temperaturą, możemy nastawić termostat na 24 stopnie C w łazience, w pokojach, kuchni, przedpokoju na 20 stopni C, a w pomieszczeniach gospodarczych na 18 stopni C. Aby operacja miała sens, trzeba wtedy pamiętać  o zamykaniu drzwi.

Są również radykałowie (najczęściej z konieczności) utrzymujący w całym domu 16-17 stopni C, ubierający się w swetry, polary, śpiący we flanelowych piżamach pod  grubymi pierzynami. Nie namawiam nikogo do takich działań, chociaż oszczędności mogą być faktycznie spore. Jeden z klasyków absolutnego minimalizmu Andrew Hallam (autor książki „Millionaire teacher”) opisywał, że przez pewien czas, gdy był jeszcze młody i zbierał na pierwsze lokum, przez całą zimę, w ogóle nie włączał ogrzewania w wynajętym mieszkaniu.  Oczywiście był to jego własny wybór, ale raczej mało rozsądny w przypadku rodzin z dziećmi, osób starszych i spędzających dużo czasu w swoich czterech kątach. Obniżenie temperatury do 19-20 stopni jest jednak rozsądnym wyborem.

W przypadku ogrzewania elektrycznego, koniecznie korzystaj z dwutaryfowego prądu. Będzie znacznie (kilkadziesiąt procent) taniej. Poszukuj też, najtańszego sprzedawcy energii, zaoszczędzisz dalsze kilkadziesiąt procent.

Palący węglem i drewnem muszą pamiętać o prostym fakcie – im lepsze i bardziej suche paliwo, tym taniej. Drewno musi mieć określoną wilgotność. Powinno być suszone przez ok. 2 lata. Użycie go zaraz po ścięciu, to proszenie się o kłopoty i wyrzucanie pieniędzy (trzeba go wtedy kilka razy więcej). Podobnie węgiel, wraz ze wzrostem wilgotności, traci swoje parametry. Dlatego najlepiej kupować go w suchych miesiącach lata i składować w odpowiednich warunkach.

Podsumowując, nawet bez zmiany źródła ciepła możesz zaoszczędzić na kosztach ogrzewania kilkadziesiąt procent. Podobnie na ociepleniu. Radykalne zmiany w starym, źle ocieplonym budynku, ogrzewanym olejem opałowym, mogą zostawić w Twojej kieszeni nawet 90%  dotychczasowych rachunków. Jest o co walczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *