Wielka Trójka, czyli trzy najdroższe wielkie miasta w Polsce (Warszawa, Kraków, Wrocław), jeśli weźmiemy pod uwagę ceny mieszkań, przebiła granice możliwości tzw. przeciętnej rodziny. Pomimo tego, większość dąży do tych lokalizacji. Z jakim skutkiem?
W Warszawie, kawalerka 30m2 „do wprowadzenia” w dobrej lokalizacji kosztuje 800 tys. zł, w Krakowie i Wrocławiu ok.600 tys. zł. Od razu piszę – nie miałem na myśli ruder, flipów w starym bloku (ściany z betonu, zaniedbane klatki schodowe), ani „dzielnic strachu” – tylko ścisłe centrum i jego uznane otoczenie. W przypadku Wrocławia, do którego przeprowadza się mój najstarszy syn, robiłem pogłębione analizy. Wynajęcie takiego lokalu kosztuje 2,5-3,5 tys. zł (+wszystkie opłaty) miesięcznie.Jakie to ma skutki praktyczne?
Wkład własny przy zakupie – 20% tj. 120-160 tys. zł. Żeby dokonać zakupu na kredyt trzeba dysponować 120-160 tys. zł w gotówce. Już to eliminuje wielu młodych, nie posiadających żadnych oszczędności.
Rata kredytu na pozostałe 80% – 3800- 4300 zł. Nie dość, że wkład własny poza zasięgiem, to jeszcze desperackie 3800-4300 zł do płacenia. Przy płacy minimalnej 3600 zł netto.
Czynsz najmu niższy od raty, ale nadal drogi. Skoro czynsz wynosi 2,5-3,5 tys. zł, a rata 3800-4300 zł, wielu (zwłaszcza z powodu braku kasy na wkład własny) wybierze najem. Z jednej strony – wydaje się racjonalne, z drugiej – wpadamy w pułapkę. Raty są dzisiaj stosunkowo drogie (ponad 8% odsetek), a wynajem jeszcze drożeje (10% rocznie w ostatnim czasie). Wielu jednak boi się czekania i wzrostu cen zakupu (co mogłoby oznaczać, że za 5 lat sam wkład własny drastycznie wzrośnie, a sam rata też, bo wprawdzie spadnie oprocentowanie, ale jego podstawa będzie wyższa) i kupuje już wiążąc pętle na szyje.
Do tego, rozmawiając z niektórymi „młodymi” (pojęcie pojemne 20-40 lat), wielu nie zna słowa kompromis. Nie chcą kamienicy ani bloków („stare”), wykonywania remontu czy wykończenia własnymi rękami („nieopłacalne”, „trudne”), ani długich dojazdów („za daleko”). Eliminują w ten sposób 90% rynku zostawiając sobie najdroższe apartamentowce (np. na Szczepinie, we Wrocławiu m2 kawalerki w apartamentowcu w centrum kosztuje 16 tys. zł + wykończenie, a na obrzeżach tego miasta trafimy lokale za 9 tys. zł). Jeśli dołożymy oczekiwania, że wszystko sfinansują rodzice (młodych nie stać), zapewniając im standard znacznie ponadprzeciętny („na wykończenie nowej kawalerki potrzeba 100 tys. zł”), do odebrania natychmiast, gotowy nie tylko konflikt pokoleń, ale i bolesne rozczarowanie. Ponieważ koniec końców, rzeczywistość nie podlega dyskusji i zderzenie z nią wywołuje ból głowy, która spotkała się ze ścianą.
Faktycznie, rynek oferuje pełne bogactwo opcji. Znowu odwołam się do Wrocławia, poddanego głębokim analizom. Za 600 tys. zł za wykończoną kawalerkę w apartamentowcami w świetnej dzielnicy mamy następujące możliwości:
- 2 pokoje z PRL-u 37 m2 (po remoncie sprzed 15 lat) za 520 tys. zł w lokalizacji obok apartamentowca,
- 3 pokoje z PRL-u – 56 m2 (po remoncie sprzed 20 lat) za 560 tys. zł w lokalizacji 2 km dalej (nie Szczepin lecz Pilczyce),
- 2 pokoje 40 m2 w kamienicy (Ołbin, Przedmieście Świdnickie, do remontu) za 500 tys. zł,
- kawalerka w apartamentowcu do własnego wykończenia (28m2 – bliski Szczepin) – 480 tys. zł,
- niewykończone 2 pokoje w Leśnicy lub południowych obrzeżach Wrocławia (45 m2 – 400 tys. zł,
- oraz UWAGA! – wyremontowane mieszkanie w Strzegomiu 37 m2 (ładna kamienica) za 250 tys. zł.
I właśnie ten Strzegom wydaje się być ciekawą alternatywą Wrocławia. W porównaniu do mieszkania na Szczepinie zyskujemy sporo, a tracimy … czas na dojazd (zamiast 20 minut piechotą na rynek, mamy godzinę siedzenia w samochodzie, o ile nie trafimy na korki) lub znaczną część pensji.
I jeśli o pensję chodzi, czy faktycznie poza stolicą województwa zarabia się tak źle? Średnia dla samego Wrocławia (sektor przedsiębiorstw styczeń 2024 – dane GUS) wynosiła – 8648,32 zł. Dla całego województwa dolnośląskiego – 8140. Szokująco niewielka różnica. A dla innych z Wielkiej Trójki:
- Warszawa – 9422 zł, mazowieckie 8943 zł,
- Kraków – 9391 zł, małopolskie 7943 zł.
Czyli nadal mamy w średnich poborach śmiesznie małą lukę 500 zł brutto. Nawet jeśli założymy, że średnią województwa zawyża jego stolica, i przyjmiemy, że rzeczywista różnica pomiędzy „metropolią” a otoczeniem wynosi 1000 zł brutto, doświadczamy skoku tylko o 700 zł netto. Czyli ze Strzegomia nawet nie trzeba dojeżdżać do Wrocławia, lecz szukać pracy na miejscu i zyskać komfort życia w miasteczku o 15 tys. mieszkańców. Luka 700 zł to kasa na ratę … za 85 tys. zł różnicy w kredycie, tymczasem wpłacając tę samą sumę początkową (120 tys. zł) uzyskujemy:
- centrum Wrocławia – rata za 2 pokoje w kamienicy na Ołbinie – 3800 zł,
- centrum Strzegomia – rata za 2 pokoje w kamienicy – 1040 zł.
Czyli nawet pracując za minimalną (3600 zł netto – 4300 zł brutto) w Strzegomiu, żeby zrównoważyć pobory, we Wrocławiu musielibyśmy dostać pensję 6400 zł netto – ok. 10 tys. zł brutto. Czy tak będzie? W niektórych zawodach – na pewno, w większości – nie sądzę. Zwróćmy uwagę, to są pensje w przedsiębiorstwach, nie budżetówce (gdzie różnice wyjdą pewnie jeszcze mniejsze). Dlaczego zatem wystąpiło takie ssanie na Wielką Trójkę? Wiele osób (w tym młodych) kieruje się stereotypami, zamiast czytać statystyki. I tak, Wrocław przestawiany jest jako miasto szans, a Strzegom czy Świdnica – miejsce bez perspektyw. Uczelnie Wrocławia mają rzekomo gwarantować lepszą pracę, a w w rzeczywistości np. po chemii pierwsza pensja wynosiła w 2022 r. (mediana) Wrocław ok. 4500 zł, a Lublin czy Łódź ok. 6000 zł W przypadku ekonomii, Wrocław pełen korporacji, – 5000 zł i UWrocł. znalazł się na ….43 miejscu w kraju. Obiegowe opinie, jak zwykle okazują się niezbyt prawdziwe. Warto szukać twardych danych przy podejmowaniu decyzji.
Nie kupowac, to chore.
…wyzej zle wstawilo sie, mialo byc BAT 21:
OM-ten film Ci sie spodoba, czytalem tez ksiazke-o zarabianiu na szczurzym mięsie (innego nie było) w obozie jenieckim japonskim podczas IIWW.
Do 20.50. Pamiętam, czytałem książkę „Król szczurów” jeszcze w czasach PRL-u.
Najlepsze jest na koncu 😀
Ciekawy artykuł. Niestety sporo ludzi ma dziwną potrzebę mieszkać w dużym mieście i tyle, żadne sensowne argumenty do nich nie trafią. To chyba kwestia mediów społecznościowych i parcia na chodzenie do hipsterskich knajp itp. Do tego trzeba kupić „apartament” na zamkniętym osiedlu, najlepiej jutro, do tego wziąć kredyt na wyposażenie kuchni (w której i tak sie nie gotują, bo dieta pudełkowa) i tak to wygląda. Obawiam się, że za X lat wielu z tych ludzi czeka zderzenie ze ścianą.
TURBINA-moj dziadek mawial: „Jak nie sluchasz ojca, matki-posluchasz psiej skóry”.
W tym przypadku ojciec, matka to zyczliwi doradcy – OM.
„Psia skóra”- czyli,ze zycie delikwentowi da w dupę.
Ale-kto bogatemu zabroni 😀
Jesli najwazniejszy jest FB to szkoda z takim osobnikiem wogole gadac.”Nie dyskutuj z idiota-sciagnie Cie do swojego poziomu a potem pokona doswiadczeniem”.
Dziękuję. Potrzeba wynika pewnie z łatwiejszej pracy w tym mieście, natomiast dla niektórych dążenie do wielkiego miasta przekroczyło granice rozsądku. Podam prosty przykład. W regionie turystycznym kierowca busa zarobi 34 zł netto za godzinę (w wersji z pełnym ubezpieczeniem, bo są i lepiej płatne – na czarno). Nie jest to praca ciężka, ani skomplikowana, ot, trzeba sobie radzić z większym autem i zrobić papier. A teraz – 34 x 170 = 5780 zł, czyli średnia krajowa. Gdyby trafiło na studenta u-26, nawet 50 zł netto czyli 8500 zł. Dziewczyna-kelnerka zarobi 300 zł dziennie plus napiwki (niech będzie 400 zł) tj. 9200 zł (jeden dzień wolny w tygodniu, praca na czarno). Razem para wyciągnie 17.700 zł. W dużym mieście, przy konkurencji, strachu przed zatrudnianiem na lewo, stawka nieosiągalna.
Nawet potem nie ma schodów, bo wykończeniowiec (a pensjonatów i domów buduje się sporo) bierze do ręki 500 zł dniówką i jest to stawka niska. Gdyby rozliczał się za wykonaną pracę – zaimpregnowanie płyty i ułożenie płytek na dwóch większych balkonach – 5000 zł z ręki do ręki. Do tego pełny socjal – bo oficjalnie się nie robi. I to by było na tyle co do pracy w białym kołnierzyku.
https://nczas.info/2024/08/25/kandydatka-lewicy-na-premiera-chce-ostrzyc-bogaczy-i-twierdzi-ze-ludzie-chca-placic-wyzsze-podatki/
„Poza tym na letniej szkole, kandydatka Nowego Frontu Ludowego na szefa rządu zapowiedziała dodatkowo poszerzenie liczby urzędników, których jest „za mało”. Twierdziła, że „państwo musi regulować wszystkie obszary życia społecznego”, także „medialnego”. Jej zdaniem „wiele osób głosowało na Zjednoczenie Narodowe, także dlatego, że wyznają rasistowskie tezy i są to tezy, które nie są konstruowane poprzez codzienne życie, ale przez to, że oglądają CNews” (prawicowa telewizja). Jej zdaniem na „tym kanale mówi się, że Arabowie i Czarni są źli i że we Francji jest ich za dużo”.
Czy to Wam czegos nie przypomina? PRL 😀
Do 19.54. Paradoks francuskiej sceny politycznej znacznie lepiej niż szukający sensacji pismak opisał Didier Eribon. I również twierdził, że rasistowskie tezy spowodowały głosowanie na ZN wielu ludzi o lewicowych gospodarczo poglądach i wbrew swoim interesom. Co więcej wyborcy starej lewicy (czyli np. Mitteranda) mieli w sobie pogardę do mniejszości, ale nie był to nurt dominujący – „zabierają pracę” – takie hasło pojawiało się i wtedy.
Co do PRL-u – w ogóle lewicowa Francja go nie przypomina. Już wyjaśniam dlaczego.
1) W PRL-u podatki były niskie, a w lewicowej Francji są wysokie,
2) Pomimo niskich podatków w PRL-u panowała generalna bieda, a Francja to kraj dobrobytu (co w prosty sposób pokazuje, że determinantą dobrobytu wcale nie są niskie podatki, tylko wysoka akumulacja i rozwój). Ba, nawet teraz Tajlandia ma niższe PKB na głowę niż Polska, a podatko-składkę śladową (chyba coś ok. 10%). Do tego w Tajlandii mają znacznie mniej urzędników, za to większe bezrobocie.
3) PRL był w zasadzie państwem jednolitym etnicznie. Tylko hasłowo odnoszono się do „u Was biją murzynów”, praktycznie – bez znaczenia.
4) W PRL-u państwo nie regulowało wszystkich obszarów życia społecznego obywateli. Krajami, które do tego prowadzą są wyłącznie ekstremalne totalitaryzmy (czyli np. Kambodża Pol-Pota, ZSRR, III Rzesza) i państwa stricte religijne (Iran, Afganistan, Hiszpania w XVI-XIXw. oraz obecny Watykan). Ten ostatni określa w co mają się ubierać, co jeść, jak spędzać czas, komu wolno mieć żonę, a komu nie, a „urzędnicy” stanowią 80% mieszkańców. W PRL-u liczba państwowych regulacji była na poziomie może 1/3 obecnych.
Wystarczy znać historię i myśleć samodzielnie.
5) PZPR rządziła PRL-em niepodzielnie, a Front Ludowy składa się z trzech głównych partii, znacznie różniących się od siebie.
Na marginesie – we Francji mówi się już o zamachu stanu. Wybory były na początku lipca, a do dzisiaj nie powołano nowego rządu. Macron próbuje rozbić lewicę, co nie udało mu się przed wyborami.
Wykonuja kolejny punkt agendy 2030-brak gotowki:
https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-tesco-rezygnuje-z-gotowki-platnosc-za-zakupy-tylko-karta-pom,nId,7769371
Do 16.18. Jeszcze raz dementuję istnienie jakiegokolwiek sprzysiężenia Agenda 2030. Brak gotówki jest wygodny dla państw i firm. Do tego:
1) Tesco zwija się w ogromnym tempie,
2) w Polsce odmowa przyjęcia gotówki stanowi wykroczenie (pomijam stosunki między przedsiębiorcami).
Nie mozesz dementowac, tzn.oczywiscie mozesz, ale to nic nie da, poniewaz fakty biezace potwierdzaja istnienie takiego planu.
Tesco ma swoje klopoty.
Prawo moze i nie zezwala na likwidacje gotowk,ale zawsze jest tak,ze w czyjejs glowie kielkuje cos, co albo sie potem realizuje albo nie, a ostatnio coraz wiecej jest przeslanek na chec likwidacji gotowki, proby-na razie nieudane-juz byly i sa.
Prawo jest skutkiem a nie przyczyna.Prawo robi sie takie jakie ma byc zrobione, decyduje ktos za kurtyna w skladzie kilku lub jednoosobowym,a dupokracja to tylko zaslona dymna dla baranow.Zeby barany latwiej bylo wpedzic w przepasc.
Nie oczekuje,ze bedziesz sie ze mna zgadzal.
Ale tez moge napisac,ze dementuje Twoje dementi 🙂
I co – myslisz,ze to ma jakies znaczenie, chocby wywalono wielki napis na caly front PKiN?
Zadnego.
Znaczenie ma tylko to co tajnemu zarzadowi sie uwidzi.
Ależ likwidacja gotówki jest faktem. Natomiast nie z powodów ideologicznych lecz praktycznych. No i nie wprowadza tego żaden Rząd Światowy.