Jeżeli? Skromne życie na wsi.

Lipiec w tym roku może być szczególnym miesiącem. Rzucenie „pierwszej” pracy, zostawienie sobie tylko firmy i „drugiej” pracę – 2 dni w tygodniu. Ponieważ zgromadziłem sporo urlopu już lipiec może być pierwszym miesiącem na wsi (pracodawca nie chce wypłacać ekwiwalentu). Na bieżąco planuję notować, jakie mam potrzeby finansowe i jak mija mi czas. Nic nie jest wieczne, a program „Czyste powietrze” kusi. Stąd obliczenia zakładają także, co by się stało gdybyśmy z żoną całkiem rzucili etaty. Do tego odnosi się pytanie w tytule – Co jeżeli stracimy pracę?

Problem 1. Utrata pewnego, comiesięcznego dochodu. Trzy etaty, nawet słabo/przeciętnie płatne dają ponadprzeciętne zabezpieczenie. Razem mamy ponad 3 średnie krajowe czyli ok. 15 tys. zł/miesięcznie, a bez mojej, rzucanej właśnie roboty 9 tys. zł (netto). Całkiem bez pracy musimy sobie ten ubytek wyrównać, przynajmniej do poziomu wydatków.

Problem 2. Co zrobić z czasem? Siadać przed TV? Poświęcić się zarabianiu? Podróżować? Czy … zamieszkać na wsi?

Problem 3. Czy warto utrzymywać dotychczasowy styl życia i czy będzie to możliwe?

Rozwiązanie pierwszego problemu tkwi w rezerwach. Z dwoma pensjami poradzimy sobie swobodnie nawet w mieście (przecież dg też coś zarobi). Z jedną (moją) też, choć wymagać to może kombinowania. A całkiem bez poborów, chyba tylko na wsi. Uwolnimy wtedy nasz dotychczasowy dom, uzyskując dochód z najmu w wysokości jednej pensji. Do tego, mieszkanie w górach zamienimy na podobne w Gdańsku, wynajmiemy. Działka w górach pójdzie w dzierżawę. Tym sposobem uzyskamy w sumie ok. 9 tys. zł tj. równowartość dwóch średnich pensji.

Jednocześnie koszty znacząco spadną. Na wsi kształtują się następująco.

Opłaty. Prąd – 22 zł miesięcznego abonamentu. Bieżąca produkcja będzie zużyta, a jeśli nie 80% wraca potem z sieci. Oszczędzając, damy radę (2400 KWh/rok). Woda – 40 zł. Ścieki – przydomowa oczyszczalnia wymagać może wyciągnięcia „gęstego” raz w roku – 15 zł/miesiąc. Gaz – pójdzie z butli – wynik 30 zł/miesiąc. Ogrzewanie – własne drewno z własnego pieca, może trzeba będzie dokupić brykietu – 100 zł. Śmieci – 84 zł oraz internet 85 zł, kosztują podobnie jak w mieście. Na koniec jeszcze telefony komórkowe 80 zł i podatek 80 zł. W sumie – 536 zł.

Transport. Nawet mieszkając na wsi, przez połowę roku (180 dni) musimy być w mieście, uwarunkowani szkołą najmłodszego syna. W takim położeniu potrzebne nam auto. Minimum jedno np. Fiat 500c. Przebieg ok. 65 km dziennie, pomnożony przez 180 dni da ok. 12.000 km czyli:

  • 340 zł ubezpieczenia OC,
  • 400 zł na przeglądy (OT zrobię sam, gazowy obowiązkowy i państwowy),
  • 1000 zł na naprawy (wolę przeszacować),
  • 2800 zł paliwo,
  • razem rocznie: 4540 zł (miesięcznie 378 zł).

Gdybyśmy chcieli drugie auto (zimowo-zapasowe), potrzebujemy ok. 150 zł/miesiąc na jego utrzymanie, spali też więcej, więc dwa kosztować nas będą 650 zł (bez utraty wartości).

44 komentarze do “Jeżeli? Skromne życie na wsi.”

  1. Nie bylo mnie, brak dostepu do sieci -awaria, juz jestem.

    Za jakies 4k na wsi spokojnie sie utrzymacie w 3 osoby, ale bez czestych wyjazdow, kino teatr rzadko.
    Za 2 k utrzymacie sie we dwoje na poziomie przetrwania, zero rozrywek, zero wyjazdow (chyba,ze na miejscu do 300km mies.).
    Gdyby cos poszlo nie jak w planie pisz,moze cos doradze.
    Gratuluje odwagi, niewielu decyduje sie na taki krok.
    Podziw dla zony-niewiele kobiet chce zyc na wsi.

    1. Dziękuję za wsparcie. Dobre rady – zawsze cenne.
      Lipiec i sierpień mają być miesiącem próby – czy się uda. Nie ma dowożenia do szkoły, nie ma innych obowiązków związanych z zimą (przecieranie drogi, palenie), a pogoda najpiękniejsza. Pojawię się w pracy 2-3 razy w tygodniu, bo mam sporo tego urlopu, może wezmę trochę zdalnej (jak mi dadzą). Wypowiedzeniem rzucę na jesieni.
      Ważnym aspektem będzie decyzja żony. Jak ona zniesie te dojazdy. W rezerwie jest plan B. Dom miejski i budowa pensjonatu w miejscowości turystycznej.
      Finansowo sobie poradzimy, ja mam jeszcze dg (polega głównie na spotkaniu z klientem, spokojnym pisaniu i koncentruje się w mieście – muszę dać radę ciągnąć ją przez 2 dni), drugi etat i jakieś tam oszczędności (plus mogę sprzedać mieszkanie w górach, a jeździć, jak początkowo planowałem, na działkę). No i pozostaje młody. Tu jest jego towarzystwo, może wyjść za płot i spotkać się z kolegami. Jego akurat przekonam pewnie dobrym internetem – światłowód.

      1. Mysle,ze dojazdy zniesie, ale moze byc problem z odlaczeniem sie od miasta (kolezanki, blisko sklepy, rozrywka).
        I klopot z samodzielna obsluga domu – chociaz w miescie wlasny dom tez trzeba obslugiwac, ale na wsi czesciej moze byc np. awaria pradu czy wody.W jesieni i zimie bedzie plucha i brak chodnikow.

        1. Zobaczymy w lecie. Na razie chętnie jeździ najmłodszy syn i pies. We wtorek montują internet światłowodowy. A młody może że mną pojeździć po drodze polnej.

          1. Doskonale rozumiem mlodego i psa 🙂
            Szczesciarz, swiatlowod na wsi to dosc rzadkie.

          2. Zamontowali za środki unijne, na słupach energetycznych, tak to wygląda teraz na ścianie wschodniej (całe województwo). W efekcie sygnał będzie mocniejszy niż u nas blisko centrum dużego miasta (nikomu nie opłaca się inwestować w kilkanaście domków pomiędzy blokami) – taki paradoks.
            Młody zobaczy też, co to wolność na wsi. Na polnej, własnej drodze, może sobie jeździć autem (oczywiście z tatą na drugim siedzeniu, i autem w automacie), w mieście to niemożliwe, zaraz ktoś zadzwoniłby na policję, wszędzie kamery. Mnie, jak byłem już większy (14-15 lat), rodzice pozwalali prowadzić po bocznej drodze. Z tym, że wtedy był mniejszy ruch (4 samochody na całą wieś, a teraz po 2-3 w chałupie). W mieście – nigdy.

          3. Do 5.08:
            Chociaz raz sie Unia na cos przydala 🙂
            Tak, wiem, ze duzo inwestycji wspomagali, ale teraz jak nie chca placic (a my skladki wplacamy), to powinnismy powiedziec do widzenia.Ingerencja w wewnetrzna polityke panstwa przez zmuszxanie do odpowiednich zarzadzen pod przymusem finansowym jest nie do przyjecia, bez wzgledu na powody.

            Mnie i brata tez tata uczyl jezdzic tak jak Ciebie na bocznych drogach w mlodym wieku 🙂

          4. Do 8.44. Unia przydała się wielokrotnie – dzięki niej mamy autostrady, stadiony i ogólnie lepszy poziom życia. Przyjęła też miliony naszych emigrantów zarobkowych. Bez tego bezrobocie wyglądałoby zupełnie inaczej. Powoli jednak stajemy się płatnikiem netto. Wtedy pojawia się pytanie o sens.
            Moim zdaniem, realnie mamy alternatywę UE lub Rosja albo Chiny. Szczerze, osobiście wolę UE. Przy czym Ukraina wybrała Chiny i nic jej to nie dało.

          5. Do 5.08 uzupelnienie:
            Moze byc tak, ze mlody bedzie chcial zostac na wsi na stale, a zona nie.Ale na pewno jakos to pogodzisz 🙂

          6. Zawsze mogę zorganizować wyprowadzkę tylko na lato, a sam dojeżdżać 2-3 dni w tygodniu do pracy.

          7. Do 9.11:
            jest jeszcze NAFTA (geograficznie nie pasujaca,przyznaje), i bedzie albo juz jest Trojmorze ,w sensie gospodarczym.Nie wiem na ile mamy wymiane handlowa z dawnymi demoludami, ale to oewnie da sie zwiekszyc.
            Moze z Indiami tez da sie handlowac?

          8. Teraz są dwa bloki – umowny Zachód (czyli USA, UE, Korea, Izreal, Australia itp.) oraz Trzeci Świat (BRIC, Turcja, Egipt i parę innych). Pierwsi mają dużo do stracenia, drudzy atakują. Przejścia na stronę Rosji sobie nie wyobrażam. Pozostanie z boku nie wchodzi w grę (nie jesteśmy Szwajcarią).
            Popatrz na W.Brytanię. Brexit nie rozwiązał żadnego z jej problemów, a doszły nowe. W efekcie poziom życia spada, a inflacja rośnie. My znaleźlibyśmy się w znacznie gorszym położeniu. Jako wasal lub zakładnik Chin, Indii, Afryki przeciw UE.
            Trójmorze gospodarczo to utopia (politycznie też, bo Węgry mają na pieńku z Rumunią i Słowacją) – nie ma żadnej siły. Razem znaczy może tyle co Włochy.

          9. Do 12.54: trudno to oceniac bez szczegolowych informacji np.z wywiadu wojskowego czy gospodarczego.
            UK chociaz nie musi wplacac skladek, a czy i ile stracila w globalnym rozrachunku nie wiem.
            Na pewno nastapil odplyw firm, ktore mialy biura w City i placily kolosalne podatki.
            Jestem zly na Bruksele, bo traktuje nas jak chlopca do bicia i nie trzyma sie ustalonych przez siebie zasad. Dla mnie to dyskwalifikacja.

          10. Do 12.54 uzupelnienie: Duda niedawno byl w Afryce i cos zalatwial, chyba jakies umowy gospodarcze.

          11. Mnie chodziło o coś innego. Ukraina miała poważne umowy gospodarcze ze wszystkimi dookoła, w Europie, Azji, Afryce. Jak przyszło co do czego, to pomógł jej Zachód (i Polska jako jego część), a czarni i żółci wypięli się, bo sprawa nie ich. Sama współpraca gospodarcza nie wystarczy, potrzeba głębokiej integracji i sojuszu wojskowego (tu mamy NATO). Nie będzie UE i NATO, walczymy sami z Rosją jak w 1939 i 1794 r., a do tego dochodzą Niemcy, którzy przy rozpadzie UE (Polexit uruchomi lawinę: Węgry, może Włochy, Grecja) pewnie wyjdą z NATO, bo po upadku komunizmu nie mają w nim żadnego interesu. I wtedy Europa nie wygląda już bezpiecznie. Daleko mi do wywiadu wojskowego, po prostu dostrzegam pewne analogie historyczne. Austro-Węgry też myślały, że urwą diabłu łeb, a oba kraje zostały ze zredukowaną do 1/3 powierzchnią, rozdzielone granicą i z ogromnymi problemami. Niemcom po zjednoczeniu wydawało się, jak to I WŚ będzie blitzkriegiem, za parę tygodni napoją konie w Sekwanie, więc zapłaciły demilitaryzacją Nadrenii, utratą Alzacji i Lotaryngii, gigantycznymi reparacjami, ogromnym kryzysem. O II WŚ w ich wykonaniu, nie wspominam, ponieważ wszyscy wiedzą. Ba, Polska w 1939 r., miała nie oddać ani guzika, zachowywała się jak mocarstwo. Takie myślenie „byle polska wieś spokojna” itp. kompletnie nie ma oparcia w realiach.
            A tymczasem nasz rząd poszedł z UE na zwarcie, w którym szans nie ma najmniejszych, co już widać, tracimy środki europejskie, których w następnej perspektywie nie dostaniemy, a ponieważ mamy sojuszników jak na lekarstwo (Węgry), więc obrywamy z każdej strony i w każdym głosowaniu, a nasze interesy lekceważy się. Bo w polityce, mamy interesy, a one teraz w Polsce wyglądają inaczej niż w prawie całej UE.
            I niestety, jak się przystępuje do organizacji międzynarodowej, trzeba szanować jej prawa, zwłaszcza jeśli dysponuje środkami egzekucji. UE akurat dysponuje, i nic dziwnego, że się odgryza. Warto pamiętać, kto zaczął, kto unijną flagę nazywał „szmatą”, kazał ją wyprowadzać itp. Takie manifestacje (a za nimi poszło lekceważenie prawa, rozdział funduszy dla swoich – patrz NCBiR) zazwyczaj kończą się źle. Te wszystkie wyroki zapadały później. I jak długo rząd tego nie zrozumie będziemy w Unii outsiderami, jeśli nie chłopcami do bicia, gdyż sami ustawiliśmy się na takiej pozycji.
            Zasady UE stanowią temat na inną szeroką dyskusję, ponieważ zmieniały się w czasie. Inne były za czasów starcia RWPG-UE i Zimnej Wojny, a inne już po traktacie w Maastricht, tak samo jak u nas inne zasady obowiązywały w PRL-u, inne w 1992, a inne w obecnej Konstytucji. Kiedyś kładziono większy nacisk na współpracę gospodarczą (jak jej nie było), gdy ten cel osiągnięto, państwa przeszły na dalszy etap integracji i pojawiły się tematy, które Polaków drażnią: światopoglądowe. O swobodny przepływ osób już nie trzeba się bić, więc pojawiają się tzw. prawa podstawowe (wszelkiego rodzaju mniejszości).
            Zresztą, właśnie analizowałem dla klienta kwestię praw do emisji CO2, czyli temat, który położy nasze fabryki i ciepłownie. Podstawowe regulacje (drakońskie kary, zmniejszanie emisji) są znane od dyrektywy z 2003 r. czyli w chwili wejścia do UE. Póki działały prawa darmowe, nic się nie działo, ale (co znowu, wiadomo było od początku), liczba tych praw rozdawanych firmom spadła i zaczęto płacić, zrobił się rejwach. A wtedy zamiast, dosłownie, walczyć z wiatrakami, należało wzmacniać OZE, atom i redukować uzależnienie od węgla (ruskiego). Przez 7 lat, robiono dokładnie odwrotnie, za głowę złapano się w chwili wybuchu wojny. I coś tam się lepi, dłubie, żeby ograniczyć skutki, a przy okazji narzeka na UE. A mieliśmy 19 lat od akcesji do dziś. Pieniądze szły na rydzykową geotermię (bez uzasadnienia gospodarczego), zamiast elektrownie atomową. Jak rozbudowano FV, też problem, bo sieci nie wytrzymują, a nie wytrzymują, gdyż nikt ich nie modernizował, nie modernizował, ponieważ nie podwyższano ceny prądu o 5 groszy. No to teraz trzeba podnieść o 60 groszy (100%) nagle i podnosi się krzyk. Znowu, zamiast pieniądze puszczać w modernizację, wrzuca się w jakieś doraźne dopłaty, dlatego że rok przedwyborczy i zdziwienie, że nie działa.

      2. …majac na uwadze obecny kryzys, zanizylbym (nie wiem o ile,ale sporo) zakladane do uzyskania dochody z dg i z wynajmu. Ludzie maja weza w kieszeni, nie chca wydawac, widza te rownie pochyla.
        Niedawno szukalem w lombardzie laptopa. Maja ich za duzo, nikt nie chce kupowac. Uwierzysz? najchodliwszy towar nie ma klienta.Po prostu-poza podstawowymi potrzebami wszystko inne poszlo do kąta.A to spowoduje jeszcze wiekszy marazm.

        1. …u mojego mechanika widac od zimy to samo-mial pelno aut do naprawy, teraz tak moze z 1/3 tego co wczesniej.Ludzie tna wydatki wszedzie gdzie mogą.

          1. Tak jest. Zaraz firmy zaczną padać, bo ZUS znowu w górę od stycznia i minimalna do ponad 4200.

        2. Dochód z wynajmu powinien się kręcić, da się zrobić 4 mikromieszkania z tego domu, albo 2 normalne. Rynek napędzają studenci a my mieszkamy zaraz przy 3 uczelniach.
          Dg też nie powinno spadać, chyba że sam ograniczę. Powinno starczyć.
          A że sprzedażą – tragedia, kumpel sprzedawał fajne auto (Tiguan 4×4) przez 3 miesiące. Czyli poza komputerami – samochody, w ogóle sprzedaż detaliczna siadła.

          1. Na pewno masz dobra ocene sytuacji.
            A popyt siada .
            Nie wiem jak dalej bedzie, jak napisales pewnie firmy beda padac, bo popyt slabiutki.

          2. Przez inflację ludzie oszczędzają na wszystkim. Na początku czerpali jeszcze z oszczędności, teraz się skończyły. Sprzedaż detaliczna siadła, po raz pierwszy chyba od 20 lat, nawet markety sprzedają mniej, trzyma się tylko internet. W moim mieście widzę dziesiątki lokali do wynajęcia na sklep, jakieś usługi, a przede wszystkim gastonomię. Ta zdycha pierwsza, bo łatwiej ugotować w domu niż obniżyć ratę kredytu np. o 500 zł (trzeba spłacić sto tysięcy).

  2. Zastanawiam sie nag jakims skromnym uzbrojeniem.
    Mozliwosci:
    -wspolczesna bron bez zezwolenia – kilka k zl i jakies ryzyko (chyba do 2 lat za posiadanie, choc niekarany moze mniej i zawiasy)
    -wiatrowka-musialaby byc najmocniejsza, choc i tak nie ma takiej sily jak prochowa, i koszt z 8-10k zl, za to na legalu,
    -czarnoprochowiec-na legalu, 2,5k zl plus amunicja. Wada-proch moze zamoknac, dlugie przeladowanie.Zdarzaja sie niewypaly.

    1. Nielegalną broń – odradzam. Zawsze znajdzie się kapuś, mogą trafić, po tym, kto sprzedał. Wyroki będą pewnie niższe, bo wojna na Ukrainie, można sobie to różnie tłumaczyć. Można też chyba wstąpić do terytorialsów i mieć broń na legalu (czy zaakceptują nas w tym wieku?). Wiatrówki używałem – nie wiem jaką siłę ma najmocniejsza legalna, ale pewnie taką, żeby z 30-40 m już krzywdy nie zrobić.
      Czarnoprochowiec ma większy sens, zwłaszcza w mieście, w bloku. Na wsi wilgoć w porze deszczowej – wszechobecna.

      1. 57 lat-watpie.
        Ciebie moze tak.
        Jest jeszcze sportowa albo mysliwska,ale tez sporo z tym korowodow.
        Zostaje niestety czarnoprochowiec.

        1. Pisalem z czlowiekiem, zapoznalem sie z dokumentami, ktore mi szybko wyslal, i uwazam, ze to bardzo dobra propozycja.Chyba najlepsza.

    1. W Hiszpanii prawo dla ocupas (złodziei cudzych mieszkań) jest łagodne. Jeśli nie wyrzucisz ich (nie zgłosisz zajęcia) w ciągu 48 h, czeka cię wieloletnia batalia. U nas zresztą, przez nieefektywność sądów, mamy zupełnie identyczną sytuację. Ktoś nie płaci, zajmuje cudze, a ty idź po eksmisję, ciągnącą się latami i płać za dzikiego lokatora (zmiana prawa dot. zakazu nękania czyli odcięcia prądu).
      Zachęca to różne męty do sięgania po nieswoje. Oczywiście, tam i tu rządzą socjaliści.

      1. Wlasnie. Moze to byc czesc z planu globalistow „nie bedziesz mial nic i bedziesz szczesliwy”.
        Pewnie nie kazdy bedzie sie latami procesowal.

        1. Myślę, że nie plan, lecz po prostu nieudolność. Socjalistyczna recepta – zabierz bogatym, daj biednym nigdzie się nie sprawdziła. Przy czym demagogiczny kapitalizm Mentzena czy Matczaka też nie ma sensu, zwłaszcza w sytuacji otwartych granic.

          1. Socjalizm na pewno, co do teorii spiskowych sa rozne opinie, ale ostatnio w miare wydarzen coraz wiecej pasuje .Moze jestem stronniczy albo zaslepiony, nie wiem.

          2. U nas przepisy dot. eksmisji sądowej obowiązują wiele lat, tylko za przyczyną władzy, sprawa nie trwa 3 miesiące jak w USA, ale 5 lat, przy czym jeszcze 8 lat wstecz, czas ten był krótszy o połowę. Więc nie doszukiwałbym się celu, lecz właśnie bałaganu.

      1. Ja akurat słodzików nie używam, Colę piję w ilości pół litra miesięcznie, gum nie żuję. Każda substancja nienaturalna (uzyskana drogą syntezy chemicznej) przeszła taką drogę – od zachwytu do badań o negatywnym wpływie. Cukier (alternatywa) aspartamu też. Ba, kokainę sprzedawano w aptekach.
        We wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek. Jedzenie samych słodkich ciastek szkodzi zdrowiu, jedno dziennie nie wyśle nas na cmentarz. 10 lat temu zachwycano się dietą Dukana (oraz jej odmianami Paleo itp.) teraz modna jest keto. A rezygnacja z węglowodanów ma swoje wady i nie sposób tego nie dostrzec. Stąd bywam sceptyczny w stosunku do takich filmików, zwłaszcza jeśli nie wiem kto za nimi stoi. Bo za zwalczaniem masła stoją producenci margaryny. Z aspartamem walczy lobby cukrowe razem z innymi producentami słodzików. I potrzeba solidnych badań (Wiki podaje, że szkodliwości nie potwierdzono), żeby ocenić ryzyko: czy lepiej umrzeć na cukrzycę i powikłania po niej, gdy ktoś nadużywa cukru, czy może aspartam niesie większe ryzyko raka.

        1. Chodzilo mi,ze mimo STWIERDZONEJ dawno temu szkodliwosci aspartamu uzywa sie go do napojow. Dlaczego? Wnioski kazdy wyciaga sam, bo znowu bedzie, ze teoria spiskowa 🙂

          1. …tak, tam podaja,ze badania sugerowaly i nie ma dowodow.
            .Wikipedia to niezbyt dobre zroflo,ale pierwsze pod reka
            2.Badania mozna roznie robic, wyniki moga byc na zamowienie.Gdybys Ty czy ja robił badania na wlasny uzytek to OK,ale jesli zamawia je przemysl to z gory wiadomo,ze moga byc tendencyjne, znam wiele takich przypadkow z wlasnego doswiadczenia, chocby przy A2.

          2. Nawet badania kliniczne leków bywają robione na zamówienie. Sam fakt do czego redukuje się aspartam (do metanolu), chociaż w niewielkich ilościach, daje do myślenia. Obawiam się jednak, że cała współczesna żywność odżywia i szkodzi jednocześnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *