W tym roku po raz pierwszy zarówno Wielkanoc, jak i Boże Narodzenie spędziłem w górach. W kwietniu pojechaliśmy z moimi rodzicami do pensjonatu, w grudniu z teściami już do naszego własnego mieszkania. Ile kosztowały nas tegoroczne Święta i czym się różniły?
W obu przypadkach planowaliśmy nie korzystać z oferty wyżywienia. Dlaczego? Po pierwsze, moja żona doskonale gotuje. Po drugie, jesteśmy rodziną oszczędnych milionerów. Niemniej jednak, w zestawieniu ujmuje również koszty pensjonatowe.
Koszt 5 dni w górach z pełnym wyżywieniem (śniadanie, obiad, kolacja) dla 7 osób w pensjonacie to ok. 5.600 zł, do tego trzeba było doliczyć 400 zł na paliwo – razem 6.000 zł.
Koszt 5 dni w górach w apartamencie bez wyżywienia dla takiej samej grupy to 1.250 zł. Po dodaniu 750 zł na jedzenie i 400 zł na paliwo – wyszło 2.400 zł.
Z kolei własne mieszkanie pozwoliło wydać tylko 750 zł (wyżywienie), 400 zł (paliwo), 110 zł (opłaty za wodę i prąd) – w sumie 1.260 zł. Oczywiście nie doliczyłem kosztów kupionych prezentów, bo ich cena będzie się różniła w zależności od rodziny, a na Wielkanoc ich nie dajemy.
Co to oznacza w praktyce? Biorąc pod uwagę, że Święta są 2 razy w roku, a czynsz miesięczny to 200 zł, takie dwa wyjazdy praktycznie zapewniają nam poniesienie kosztów tego czynszu.
Ale nie chodziło tylko o pieniądze. Co jeszcze zyskaliśmy?
Własną, oddzielną kuchnię, czyli możliwość swobodnego gotowanie w swoich garnkach. To dla mojej żony bardzo ważne. Ja z kolei korzystam z nieskrępowanej możliwości wczesnego wstawania i tworzenia tego wpisu na kuchennym stole.
Własne łóżko i pościel.
Własne ręczniki we własnej łazience.
Własnoręcznie parzoną we frenchpresie poranną kawę.
Czyli krótko mówiąc – pewność, że zawsze będzie tak samo, a przy tym nie trzeba za każdym raziem wozić wszystkich przedmiotów.