Jako jeden ze skutków programu „Rodzina 500+” media podają niechęć do pracy za pensję minimalną i niewiele większą (czyli 1350-1700 zł). Czy to prawda i czy za takie pieniądze nie warto pracować?
Najpierw trochę filozofii, czyli pytanie co daje nam praca. Dla niektórych będzie to kontakt z innymi ludźmi, przyjemne (chociaż często niezbyt głębokie) relacje, dla innych szansa samorealizacji, uregulowanie planu dnia, nadanie celu w życiu. Jednak dla większości praca to sposób na zapełnienie portfela. Czy można inaczej zaspokoić te potrzeby? Zastanówmy się.
Spotkania z ludźmi mają miejsce w różnych miejscach. Można zapisać się do klubu sportowego, zdecydować na wolontariat, zacząć kolejne studia. Sposobów jest sporo. Większość z nich daje także szansę na samorealizację. Zresztą, umówmy się, etat za pensję w okolicach minimalnej to nie są prace szczególnie satysfakcjonujące lecz raczej zestaw powtarzalnych czynności (chociaż niekiedy w biurze). Najtrudniej poradzić sobie z planem dnia. Do pracy trzeba wstać, przyjść (lub przyjechać), wykonać obowiązki (pod nadzorem szefa), wrócić do domu. Nagle dzień np. od 6 do 16 mamy zapełniony (czyli np. 10 godzin z 17-18 nieprzesypianych). Nie pracując, mamy więcej czasu dla siebie. Dla jednych to zaleta, dla innych wada. A cel w życiu? W pracy za pensję minimalną? Nie, chyba raczej nie o to chodzi. Pozostaje wypełnienie portfela, krótko mówiąc musimy mieć pieniądze na życie? Czy te 1350-1700 zł da się zarobić w inny sposób?
Zakładam, że nie mamy do czynienia z osobami bogatymi (taka kwota to odsetki od 500-700 tys. zł), a więc odpada rentierka. Pozostają prace sezonowe, zlecenia, fuchy. Wyobraźmy sobie zbieracza owoców. Można spokojnie zarobić za dniówkę 100 zł czyli miesięcznie 2500 zł (w Polsce). Za granicą będzie to nawet 2,5 raza więcej (6000 zł). Czyli w grę wchodzi opcja – pół roku (a nawet 3 miesiące) pracy sezonowej, w budowlance, a pozostała część roku konsumowanie jej owoców. Takie życie wybiera całkiem spora liczba osób. A co w przypadku utraty zdrowia, wypadku, starości? Tutaj pojawia się problem. Można ubezpieczyć się lub zbierać na emeryturę, ale ile osób to robi? Nagle nie ma dochodów. Z wiekiem ubywa nam sił. Do czasu zmiany prawa, pozostawał jeszcze sposób „na rolnika” (zakup hektara ziemi i ubezpieczenie w KRUS). Teraz jego realizacja staje się mocno utrudniona (ziemię rolną można kupić tylko od najbliższej rodziny).
Jak widzicie, nie znalazłem zbyt wielu argumentów do pracy za niewielką pensję. Po prostu, da się takie kwoty zarobić inaczej. Jeśli pracujemy, to dlatego, że nie widzimy innego sposobu.
Natomiast nie przekonuje mnie argument 500+. To są pieniądze do wydania na dzieci. Nie służą temu, żeby ojciec/matka mogli siedzieć bezczynnie. Myślenie „mam 500 zł (lub 1000) i nic nie muszę” to krok w złym kierunku. Zwłaszcza, że 1350 – 1700 zł da się spokojnie zarobić w inny sposób niż na etacie, bo np. w ciągu pół roku robót sezonowych. Tylko czy za tę kwotę można utrzymać rodzinę? To już temat na kolejny wpis.