Kredyt a oszczędzanie. Refleksja po wczorajszej wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego.

Od dwóch dni toczy się burzliwa dyskusja o likwidacji OFE. W jednej ze swoich wypowiedzi, broniąc proponowanego rozwiązania (likwidacja prywatnych OFE, przeniesienie pieniędzy do Funduszu Rezerwy Demograficznej i państwowego funduszu inwestycyjnego) wicepremier Morawiecki użył w pewnym momencie argumentu, że dotychczasowe rozwiązanie jest bez sensu, ponieważ „to jakby brać kredyt i składać depozyt w banku”. Pomijając kwestie praktyczne (czy ZUS kiedykolwiek wypłaci emerytury w zapowiadanej wysokości dzisiejszym czterdziestolatkom) zacząłem się zastanawiać czy wicepremier w ogóle miał rację. Krótko mówiąc czy nie istnieją takie sytuacje, w których warto mieć i kredyt i pieniądze na lokacie. Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, że tak. Zarówno w makrofinansach (państwa) jak i mikrofinansach (budżet domowy).

Pierwsza sytuacja jest czysta. Wyobraźcie sobie rodzinę o dużych dochodach. Zarabiają całkiem sporo (5 średnich krajowych), ale nie potrafią nic oszczędzić. Żyją od pierwszego do pierwszego. Co robią? Biorą pożyczkę hipoteczną i wkładają na długoterminową lokatę. Pieniędzy z lokaty nie można ruszyć, kredyt trzeba spłacać i ciąć wydatki. To taki sposób na przymusowe oszczędności. Gdyby nie kredyt i konieczność regulowania rat, rodzina nie odłożyłaby nic, pomimo sporych wpływów. Sam znam wiele takich rodzin.  A państwo? Mamy gigantyczne zadłużenie, ponieważ od wielu lat budżet realizowany jest z deficytem. Jednocześnie tworzy różnego rodzaju rezerwy (NBP, Fundusz Rezerwy Demograficznej). Dlaczego? Z tego samego powodu, co rodzina. To przymusowe oszczędzanie, do którego politycy sami się zmuszają. Podobnie działa cały system ZUS. Państwo zniewala nas do oszczędzania na emeryturę, potrącając składki, zanim zobaczymy nasze pensje, nie patrząc czy mamy kredyt czy nie. Zewnętrzna siła (bank, ZUS) broni przymusowo zaoszczędzone pieniądze przed ich właścicielem.

Przymusowe (często jedyne) oszczędności to jedno. Drugim argumentem jest utrzymanie płynności finansowej. W naszej rzeczywistości (zarówno rodzina jak i państwo) potrzebna jest płynność finansowa.  Mówiąc po ludzku, zdolność do posiadania gotówki. Ja sam mam spore oszczędności, inwestycje, ale i kredyt hipoteczny. Dlaczego? Nie muszę zastanawiać się, czy jeśli skręcę kark, moja rodzina będzie w stanie utrzymać się beze mnie, zanim ubezpieczyciel uruchomi wypłatę z polisy. Żona pójdzie do banku, wypłaci  lokatę i odzyska płynność finansową, pomimo iż zarabia ułamek mojej pensji. Z państwem jest podobnie. Bierze kredyt na wypłatę emerytur, a jednocześnie oszczędza w Funduszu Rezerwy Demograficznej, aby utrzymać w przyszłości zdolność do zapłaty zobowiązań.

Pozostaje jeszcze trzecia kwestia. Różnica pomiędzy odsetkami w banku i oprocentowaniem kredytu może być niewielka. Wtedy zarówno państwo (wypuszczając obligacje) jak i osoba fizyczna (biorąc kredyt hipoteczny) poprawia swoją sytuacje, ma pieniądze na inwestycje. Wicepremier Morawiecki jako były bankowiec powinien o tym wiedzieć. OFE w obecnym kształcie, po wyeliminowaniu części obligacyjnej, to bowiem nie lokata bankowa a inwestycja.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *