Marcowy dylemat z PPK. Jak go rozwiązać? Czy warto inwestować w PPK?

Zgodnie z wolą większości sejmowej, wymyślono przymusowy zapis do PPK (Pracownicze Programy Kapitałowe). Oczywiście jest czas, żeby się wypisać – wystarczy złożyć deklarację pracodawcy. Co robić?

Cała sprawa ma dwa wymiary – ekonomiczny i polityczny. Zacznę od drugiego. Wobec alarmujących doniesień o wysokości emerytury dzisiejszych czterdziestolatków (80% dostanie minimalną – na dzisiaj ok. 1500 zł, a reszta 20-30% ostatniego wynagrodzenia), rząd musi pokazać, że coś robi. I wymyślili – ponieważ do stworzonego kilka lat temu programu nie było zbyt wielu chętnych – zapisujemy przymusowo wszystkich, może nie zdążą wypisać się (albo z lenistwa tego nie zrobią). Wtedy odtrąbimy sukces, a mamy dalsze alibi na utrzymywanie głodowych emerytur (podobnie jak jest nim masowa praca seniorów). Całość wymyślono jako dodatkowe podniesienie kosztów pracy (zatrudnienia pracownika), o ponad 3,5% (3,5 % składki i podatek dochodowy od partycypacji pracodawcy).

Ekonomicznie całość nie wygląda tak źle. Po pierwsze, naśladujemy program obecny na całym świecie – dodatkowych emerytur kapitałowych. Po drugie, poprzez wpłaty pracodawcy i dopłaty państwowe uzyskujemy ciekawy „wehikuł inwestycyjny”. Po trzecie, mamy dostęp do inwestowania na Zachodzie, co w przypadku krachu złotówki, da nam pewien plus. Z tych ekonomicznych powodów, jako jeden z niewielu w swoim otoczeniu, zapisałem się kilka lat temu do PPK. Czas na wyniki, bo może one otworzą oczy niedowiarkom.

Do PPK wstąpiłem w 2021 r. Pierwsze wpłaty poszły w kwietniu i maju 2021 r., co oznacza prawie dwuletnie inwestowanie. Przypisano mnie do funduszu PKO TFI Emerytura 2035. A oto rezultaty:

  • dostałem 500 zł wpłaty powitalnej oraz 480 zł dopłaty rocznej (za chwilę minie mi druga rocznica, wtedy dopłacą kolejne 480 zł), ponieważ mam dwa rejestry i dwóch pracodawców
  • na każdym koncie mam ok. 7200 zł – w sumie dokładnie 14.350,84 zł.
  • wynik inwestycji funduszy jest minimalnie ujemny (ok. – 46 zł). Na samej wpłacie powitalnej straciłem ok. 6,6%. W tym czasie (od daty wpłaty powitalnej) WIG 20 stracił prawie 10%.
  • pracodawcy wpłacili ok. 6000 zł, a moja wpłata wyniosła nieco ponad 8000 zł.

Podsumowując wpłacając niecałe 9200 zł (dochodzi podatek od wpłat pracodawcy), mam na kontach zaksięgowane 14.350,84 zł. Już ta informacja (zysk ok. 50%/ 2 lata znacznie przekraczał inflację) powinna skłonić do pozostania w programie. Oczywiście, to nie wynik cudów, ale dopłat pracodawców, które nawet z uwzględnieniem podatku (netto ok. 4800 zł) odpowiadają za końcowy rezultat.

Czy ekonomicznie są tu słabe strony? Tak. W krótkim okresie wpłaty pracodawcy decydują. W dłuższym, istotny będzie wynik na działalności inwestycyjnej. Jego nie przewidzimy. Na razie wypada nieco lepiej (-6,6 % na wpłacie powitalnej) niż benchmark (WIG20 – 10%), ale gorzej niż dobrane przeze mnie prywatnie akcje (+40%).

A skład portfela Emerytura 2035? 60% instrumenty dłużne, 40% instrumenty udziałowe. A dokładnie (dane na 31 stycznia 2023 r.)?

  • akcje polskie 38%,
  • obligacje skarbowe 35%,
  • tytułu uczestnictwa funduszy akcyjnych 16%,
  • obligacje korporacyjne 6%
  • inne – 5%.

Za inwestycje zagraniczne odpowiadają głównie dwa fundusze ETF – X-TRACKERS MSCI
EMU UCITS ETF oraz ISHARES CORE S&P 500 ETF. Przyjrzę im się w kolejnych wpisach.

Wreszcie odpowiedź na fundamentalne pytanie – czy warto wchodzić w PPK? Moim zdaniem, tak. Zarówno na krótki okres (zyskujemy na wpłatach pracodawcy), jak i dłuższy (wynik lepszy niż WIG20+ wpłaty pracodawcy). Zresztą, zawsze możemy zrezygnować.

Czy giełda może dać nam wolność finansową?

Ostatnio, z racji otoczenia ekonomicznego, liczba wpisów poświęconych inwestowaniu dramatycznie się zmniejszyła. Postanowiłem nadrobić zaległości, jednocześnie odpowiadając na fundamentalne pytanie – czy możliwa jest wolność finansowa osiągana dzięki inwestowaniu na giełdzie.

Giełda pozostaje jednym ze sposobów inwestowania, który daje szanse na spore zyski. Chciwych i zbyt pewnych siebie, sprowadza do parteru, czyszcząc im konta. Nigdy dosyć przypomnienia o tych faktach. Tak, tak, w niesprzyjających okolicznościach (czyli raz na dekadę), z indeksu wyparowuje 1/3, 1/2, a nawet 2/3 tzw. wartości. Po co więc zawracać sobie głowę akcjami?

Powód pierwszy – akcje niosą za sobą szansę na ponadprzeciętne wzrosty.

Powód drugi – giełda stanowi optymalne wyważenie pomiędzy ryzykiem a potencjałem zysku, o ile robimy to z głową. Co znaczy „z głową” wielokrotnie tłumaczyłem, odwołując się do samego Warrena Buffeta.

W książce „Money. Mistrzowska gra” Tony Robbins tłumaczy to.. po mistrzowsku odwołując się do istotnych prawd: dywersyfikacja (nigdy wszystkie jajka nie lądują w jednym koszyku), inwestowanie w to, na czym się znamy, długoterminowe budowanie wartości oraz jak ognia unikanie podatków. Książka ma 515 stron, ale sięgnijcie do niej, bo warto.

Wracając jednak do naszych baranów, czyli akcji. Dzisiaj, przy inflacji ok. 17%, lokatach na 7% rocznie, giełda wydaje się przeżytkiem. Po co ryzykować dla 8%, skoro mamy pewne 7%? Niegłupie pytanie? Tylko, jeśli zakładamy, że takie warunki potrwają 10 lat. Nawet wtedy, zawsze znajdą się „akcje-perły” i moment by je kupić.

Na blogu często odwołuje się do spółek, które sam kupiłem, ze szczególnym uwzględnieniem mojego faworyta Asseco Business Solutions. W kwietniu 2022 r. kosztowała 42 zl, potem spadła do 28 zł, a teraz znowu da się kupić za 35 zł. A mówimy tylko o roku. Gdyby jednak ktoś, jak ja zainwestował w nią w 2015 r., kupując w okolicach 10-12 zł? Wtedy odzyskałby początkowy wkład z dywidendy czyli…. miałby akcje za darmo. Co więcej kupując w lokalnym dołku (za 28 zł – spadek o 1/3), osiągnąłby stopę dywidendy na poziomie 7,5% (w 2022 r. wypłacono jej 2,1 zł/akcję), czyli wyższą niż obecnie z lokat, ponosząc niewielkie ryzyko zmiany kursu ( i raczej na krótki czas).

Konserwatysta wybierający w 2015 r. akcje PZU mógł je mieć za 22-30 zł. Potem zaliczyłby spadek do 18 zł, następnie wzrost do 34 zł. Ba, w ostatnim roku przeżyłby zjazd z 34 zł do 23 zł, a potem wybicie do 38 zł. Przez 7 lat dostałby 12 zł dywidendy, z tego w ostatnim roku prawie 2 zł (czyli 6,7% przy zakupie za 30 zł, kto kupił za 23 zł, liczył już na 8,6%).

I tu mamy clou. W gorszych i lepszych czasach te dwie spółki płaciły regularną dywidendę. Dawały zarobić dzięki tzw. uśrednianiu ceny nabycia. Pozwalały zyskiwać znacznie więcej niż lokaty i przeciętny rynek. I tak prowadziły do wolności finansowej, jeśli mieliśmy wystarczająco pieniędzy by w nie inwestować regularnie. Takie 10% średniej rocznej dywidendy (licząc od uśrednianej ceny zakupu z 2015 r.) pozwala żyć na poziomie średniej pensji (obecnie 4000 zł) już dysponując kapitałem ok. 0,5 mln zł.

Oszczędzanie w czasach inflacji. Radykalne obniżenie kosztów jedzenia. Ile trzeba, by żyć, jak kiedyś chłop?

Jeszcze nieco ponad 100 lat temu otaczająca nas rzeczywistość wyglądała inaczej. Większość mieszkańców obecnej Polski żyła na wsi i z rolnictwa. Dlatego wieś, przy zupełnie innej produktywności, uznawana była za przeludnioną.  Przodowała w tym Galicja (w uproszczeniu – zabór austriacki). I teraz trochę danych liczbowych, pokazujących „minimum życiowe”. Źródło – epokowe dzieło Stanisława Szczepanowskiego „Nędza Galicyi w cyfrach i program energicznego rozwoju gospodarstwa krajowego”. Czytaj dalej Oszczędzanie w czasach inflacji. Radykalne obniżenie kosztów jedzenia. Ile trzeba, by żyć, jak kiedyś chłop?

Jeszcze raz o opłacalność inwestycji w mieszkania na wynajem.

Temat opłacalności mieszkań na wynajem, jako jednego z rodzajów inwestycji, wraca na bloga od czasu do czasu. Ale właśnie zmieniły się warunki, a dostałem dostęp do najnowszych danych z mojego miasta (zdradziła je klientka). Popatrzmy więc jeszcze raz. Czytaj dalej Jeszcze raz o opłacalność inwestycji w mieszkania na wynajem.

Czy warto kupić akcje JSW lub Bogdanki?

Istnieje taka krótkoterminowa strategia inwestycyjna, którą osobiście nazywam, „pod wyniki kwartalne”, polegająca na kupowaniu gorących akcji tj. skupienie się na takich spółkach, które właśnie ogłosiły rewelacyjne raporty finansowe. Teraz, kiedy na topie jest węgiel, może należałoby przyjrzeć się JSW lub Bogdance? Czytaj dalej Czy warto kupić akcje JSW lub Bogdanki?

Jak twoje państwo robi Cię w jajo, czyli o nadzwyczajnych zyskach spółek Skarbu Państwa i…nadzwyczajnych podatkach.

Oficjalna narracja jest prosta. Rząd troszczy się o Twoje samopoczucie. Zamawia w Ameryce Południowej węgiel, jak w PRL-u mandarynki, by przywieźć go do kraju. Spółki państwowe nie funkcjonują dla zysku, ale zaspokojenia potrzeb ludności i jeszcze by realizować „projekty odpowiedzialne społecznie” jak budowa masztów pod flagi, organizowanie uroczystości. Ostatnie raporty kwartalne, dla osób chociaż trochę zorientowanych w rachunkowości, dają jednak zupełnie inny obraz. Popatrzmy tylko na Grupę Azoty Puławy i PGNiG producentów niezbędnych dóbr: nawozów i gazu.  Czytaj dalej Jak twoje państwo robi Cię w jajo, czyli o nadzwyczajnych zyskach spółek Skarbu Państwa i…nadzwyczajnych podatkach.

Czy przy wysokiej inflacji nadal opłaci się kupować akcje? I jak to robić.

Pompując i tak wysoką inflację, rząd wywołuje jeszcze jeden efekt – podniesienie oczekiwanej stopy zwrotu z inwestycji. Stawia to pod znakiem zapytania sens inwestycji w akcje. Czy aby na pewno? Czytaj dalej Czy przy wysokiej inflacji nadal opłaci się kupować akcje? I jak to robić.

Czy na pewno chcemy takiej Polski? O podziale obywateli na 4 kategorie.

Poprzednio pisałem o spłacie swojego kredytu hipotecznego, zahaczając temat rosnących cen najmu i rat kredytów i inflacji. Teraz będzie o długoterminowych skutkach takiego stanu rzeczy oraz sytuacji Polaków. Czytaj dalej Czy na pewno chcemy takiej Polski? O podziale obywateli na 4 kategorie.

Dlaczego spłaciłem całkowicie kredyt hipoteczny?

To co dzieje się na rynku bank-klienci w ostatnich miesiącach to tragedia. Ma ona podwójne źródło: błędna polityka gospodarcza i pieniężna oraz wojna. A skutek dla przeciętnego klienta banku? Przerażający. No właśnie, jak to wygląda? Czytaj dalej Dlaczego spłaciłem całkowicie kredyt hipoteczny?