Chłopska dieta… w mieście. Koszt.

W lipcu trochę pisałem o chłopskiej diecie. Jej głównymi składnikami były: mąka, mleko, ziemniaki w późniejszych okresach – jajka, tłuszcze (smalec, słonina) oraz pewne ilości mięsa. Często dodawano wszystko to, co wyrosło w ogrodzie – owoce, warzywa. W lipcu żyłem „po chłopsku” na wsi. Sierpień wydaje się idealnym czasem na chłopską dietę w mieście.

Jadłospis w zasadzie się nie zmienia. Różnica jedna – większość trzeba kupić. W lecie – łatwo i tanio, w zimie – drogo i trudno, stąd przydadzą się przetwory. Decyduje się iść w tym kierunku.

Spróbujmy ułożyć przykładowy jadłospis i obliczyć jego koszt.

Śniadanie – zupa mleczna z kluskami (zamiennie ryżem, gryką)/podpłomyk z pomidorami,

II Śniadanie – chleb ze smalcem i ogórkiem,

Obiad – Kluski z serem i skwarkami/placki z cukinii/ziemniaki ze skwarkami,

Podwieczorek – jogurt domowy z owocami,

Kolacja – chleb ze smalcem.

Teraz składniki – dla jednej osoby:

  • mleko 0,45 l = 1,5 zł,
  • mąka 0,4 kg = 1 zł,
  • 1 jajko – 1 zł,
  • smalec 0,1 kg – 1 zł,
  • owoce i warzywa (do jogurtu i na przekąskę 0,4 kg) – 3,2 zł.
  • Razem: 7,7 zł.

Zszokowała Was ta kwota? Jeśli dodamy jakąś kawę (0,8 zł szt), herbatę (0,5 zł/torebka) i wyjdzie pewnie z 10 zł dzień, co daje 300 zł/m-c.

A kalorycznie? Mąka 1400, smalec 600 mleko, 180, jajko 150, owoce 100. W sumie 2430. Całkiem nieźle. Gdyby dorzucić jeszcze trochę owoców/warzyw, wyszłoby idealnie.

Teraz zastanawiacie się, jak to możliwe, że ludzie w mieście wydają 1000 zł/jedzenie/osobę? Odpowiedź brzmi prosto – ponieważ nie jedzą po chłopsku. Potrawy mączne zastąpiliśmy mięsem (widziałem badania 1,5 kg mięsa miesięcznie), nie jemy podpłomyków (koszt produktu – 40gr za 150g, tylko kupiony chleb, czasem w cenie 5 razy wyższej), kluski/ziemniaki (4 zł/kg) zastąpiliśmy ryżem w torebkach (10 zł/kg), a przede wszystkim coraz więcej w naszej diecie potraw przetworzonych. Ceny za pizzę już podawałem, frytki (porcja 300g za 9 zł, nijak ma się do ceny produktu 4 zł/kg ziemniaków), piwo w barze kosztuje kilkanaście złotych, a w sklepie 4 zł. Do tego gotując w domu mamy kontrolę nad całym procesem – ile tłuszczu użyliśmy (i jakiego), ile cukru, soli, a u kogoś, no cóż, nie wiemy.

Dlatego proponuję wrócić do korzeni, będzie i zdrowiej, i taniej.

66 komentarzy do “Chłopska dieta… w mieście. Koszt.”

  1. Chleb sam pieczesz? Ja kiedyś robiłem z mąki żytniej, na samym zakwasie. W rozliczeniu wypadałoby policzyć koszt energii, ale niektórzy dla oszczędności pieką w garnku lub patelni nad ogniskiem z chrustu:)

    1. Piekę raczej podpłomyki, chleb – w trakcie eksperymentu. Gdy prąd z FV, koszt niewielki. Nie trzeba nad ogniskiem.

    1. Do 13.00. Wraca taka moda. Ponieważ kupione jedzenie jest coraz gorsze jakościowo i wręcz szkodliwe.

    1. Do 6.46. To nie Bruksela organizuję polską gospodarkę lecz nasze własne rządy. Ostatnich 8 lat mieliśmy grupę dyletantów, teraz obrano kierunek na pełne otwarcie rynku. Na razie lekarstwo okazuje się kiepskie.

      1. Tak,ale Bruksela naklada nowe obciazenia, ktore powoduja (bo maja powodowac) mniejsza konkurencyjnosc naszych firm, np.transportowych.

        1. Do 20.32. Nasz poprzedni rząd pozwolił na dopuszczenie na rynek europejski firm transportowych z Ukrainy, które działają na innych warunkach (niskie pensje, stary tabor). Natomiast i piszę, niestety, ani obecna władza, ani żadna inna partia nie widzą źródła problemu. Nie jest nim UE jako taka, ani nawet krytykowany poziom integracji lecz zmiana układu sił. W 2004 r. Polska (i jej firmy) wypierały z unijnego rynku spółki francuskie, niemieckie, zwalczając je niskimi cenami. Mogły tak robić, ponieważ mało płacono ludziom (niska pensja minimalna i średnia), posiadano proste auta i ogólnie niewielkie koszty. Obecnie wprawdzie jesteśmy tańsi od tzw. „starej UE”, ale weszli nowi gracze, i oni wygryzają nas. Nagle nasze firmy znalazły się na miejscu Hansa czy Pierr’a. Identyczny mechanizm, który poniósł nas do góry, teraz spycha w dół. Czy da się temu przeciwdziałać? Szczerze, nie wiem. Ukraińcy są tańsi i jeszcze długo będą. Dochodzą Chińczycy (tych akurat UE zwalcza). Zwalanie tego wszystkiego (de facto – mechanizmów rynkowych, bo mamy do czynienia z czystą „niewidzialną ręką rynku”) na Unię, nagłe domaganie się interwencji, nie wygląda dobrze ani konsekwentnie. Aczkolwiek skutki mogą okazać się opłakane.

          1. Ukraincy sa tansi bo nie obowiazuja ich narzucone przez Bruksele panstwom unijnym oplaty i podatki, w tym tez poziom obowiazkowych przegladow technicznych, placa minimalna, ozusowanie (akurat te dwa to nasze nie unijne ) itp itd.

          2. Głównym kosztem w większości biznesów usługowych jest koszt pracy plus podatki – nasze, polskie. Przeglądy techniczne przy tym – grosze.

          3. …to to samo co kupowanie zboza na UA.Nieuczciwa konkurencja dopuszczona przez KE.Bo taniej i wykonczy sie unijne rolnictwo.

          4. …gdybysmy nie mieli na karku unijnych regulacji wtedy byc moze bylibysmy tansi lub chociaz rowno z Ukraincami.

          5. Do obu z 14.32:
            1.Tak, przeglady grosze, ale-czesci do ciezarowych wielokrotnie drozsze niz do osobowych (duzo wyzsza wytrzymlosc i jakosc), opony tez drozsze sporo a jest 18 sztuk, oplata za to,ze mozesz w ogole wyjechac na droge,inne oplaty zwiazane z transportem, ubezpieczenia ladunkow, moze jeszcze cos, nie jestem transportowcem.
            2.Przeciez Bruksela zezwolila na wwoz ich zboza na teren Unii.A nawet to popierala, bo rozni zachodni wlasciciele firm maja wielkie majatki ziemskie na UA i zarabiaja na zbozu.

          6. Masz rację, ceny części – astronomiczne. Dlatego nasi i Rumuni jeździli kilkanaście lat temu strasznymi rupieciami. Natomiast teraz płacą w salonie, a wymieniają to, co się zużyje. Jednak polskiego transportu nie dobiły ceny, tylko wpuszczenie Ukraińców na zasadach sprzed lat. Uczciwie powiedzmy, nasz poprzedni rząd był gorącym zwolennikiem takich rozwiązań i nie ma tu co zganiać na Unię. Gdyby postawili się Rumuni, Węgrzy, Litwini i my, żadnych klauzul „swobody świadczenia usług bez dotrzymywania norm” nie zobaczylibyśmy.
            Jeszcze raz – nie Bruksela, ale nasi włodarze. Takie decyzje podejmuje się na Radzie, gdyby wtedy Morawiecki wstał, żeby powiedzieć „veto”, problemu nie byłoby. Potem tylko wymyślono propagandę o „złej Unii” zapominając, gdzie podejmowane są decyzje. Karmiono tą propagandą rolników, a oni zaczęli wołać, jak zgrabnie powiedział ktoś z PO – by Tusk płacił alimenty na dziecko, które spłodził Kaczyński. A ten ostatni (podobnie jak Morawiecki) nie rozumie rolnictwa, Unii, tylko działa jak prezes – wykonać i koniec. Następnie, z niewiedzy nie zareagowano na szwindle Ukraińców (na spółkę z naszym i zachodnim biznesem), a więc zboże techniczne oraz produkty rolne nie spełniające norm. Prawdziwie kontrole zaczęły się na wniosek rolników.

    1. Dwa artykuły w podobnym tonie. Autora pierwszego, przyznaję nie znam. Natomiast tekst utrzymany w przedziwnym tonie „zero szczegółów, nic nie wiem, ale się wypowiem”. Tzw. niebieski ład dopiero powstaje. Ogranicza się do haseł o zmniejszeniu marnowania wody. Tyle wiemy. Czyli nic. Natomiast fantazje dziennikarza już zmierzają do pompowania rurami powietrza po przekroczeniu limitu. A żadnego limitu nie ma. Nie ma go też i w spalaniu węgla (zielony ład) – po prostu używający płaci.
      Ziemkiewicz – znany z tego, że jest znanym alkoholikiem, pokazał, jak nie należy być dziennikarzem. Dziennikarstwo polega bowiem na działaniu dla dobra wspólnego, a nie załatwianiu prywatnych interesów. A panu Ziemkiewiczowi, nie podoba się, że Niemcy chcą urządzać Polskę (mniejsza o to czy faktycznie chcą), ale sam pragnie meblować Wielką Brytanię. Bo jak to, córeczka wielkiego pana redaktora ma płacić za studia na wyspach, a jakieś murzyny z Afryki – nie. Przecież to nieludzkie, głupie, lewackie. Pomijając moralność, nomen omen – Kalego, oczywistym jest – Brytyjczycy mogą rozdawać stypendia komu chcą. Polakom nic do tego. No może panem Ziemkiewiczem, który chciałby edukować dziecko w Oxfordzie(po co, skoro jest siedliskiem lewactwa?), ale płacić za to już nie, bo drogo. Jednocześnie popiera partię, która dochodząc do władzy, chce likwidować podatki, a więc wprowadzi płatną edukację i sam odmawia płacenia za nią w obcym kraju, w którym podatków nie uiszcza. Rozumiecie coś z tego? Bo dla mnie, ten felieton stanowi przykład bełkotu alkoholika. I typowy efekt gwałcącego logikę myślenia Ziemkiewicza.

      1. Jan, powtórka z peerelu, doświadczając kolejnych absurdów prowadzących do nędzy, trzeba sobie powtarzać, że „jakoś to będzie”. Kiedy można było coś zrobić, najelokwentniejsi, uzasadnione obawy zaliczało do „teorii spiskowych”. Nawet dziś, kiedy jest już wszystko jasne, naiwniaki wciąż myślą, że się wykręcą, bo są zbyt cenni dla systemu. Ha ha ha.

        1. Sławek-dalej mozna cos zrobic, tylko trzeba chciec,i temu ma sluzyc ta pisanina-zeby ludziom chcialo sie chciec.Bo jak nie, to ich system zwalcuje .
          Ostatnio coraz wiecej mowi sie o Polexicie, nawet Zajaczkowska stopniowo traci wiare w mozliwosc zmiany kolchozu, tzn. jego wierchuszki z Brukseli i Strasburga (notabene slusznie zauwazyla,ze nie wie po jaka cholere europoslowie musza jezdzic z Brukseli do Strasburga i nazad, zamiast polaczyc te biura w jednym miejscu).

      2. Przeciez:
        1 artykul-chodzi,ze UE chce wprowadzic nowe podatki tym razem od zuzycia wody, melduja o tym, choc niebieski wał jest jak piszesz dopiero w powijakach.A kiedy maja meldowac-jak przyjdzie komornik, bo nie zaplaciles?
        2 artykul-Z.pisze o nierownosci w traktowaniu bialych i kolorowych w UK, co popiera angielskie lewactwo.

        1. Do 20.35. Ale właśnie na razie nie ma mowy o nowych podatkach. Autor artykułu walczy z cieniem czyli sam wymyśla rozwiązania, które zwalcza, bo na razie nic nie leży na stole. Tak jak kiedyś już pisałem, dzisiaj w Polsce obowiązuje podatek od zużycia wody – nazywa się wprawdzie opłatą, ale nie o nazwy chodzi. Zresztą, o ile CO2 można traktować jako „wymysł UE”, o tyle braki wody stały się problemem realnym, widocznym dla każdego. Już o nim pisałem. Wysychają studnie, ba wielkie rzeki, takie jak Warta. . A to oznacza kłopoty przemysłu i rolnictwa, ponieważ one zużywają tej wody najwięcej. Tu nie da się opowiadać, że „Chiny nie oszczędzają”, gdyż kłopot dotyczy nas bezpośrednio. Od chińskich oszczędności, Warta i inne nasze rzeki, nie przestaną zanikać. Pojawia się pytanie – I co dalej? Jedną z odpowiedzi – dodatkowe obciążenia. Inna – wprowadzanie zakazów czerpania, zamykanie firm, zakaz podlewania ogródków. I te ostatnie następuje coraz częściej.
          Co do Ziemkiewicza. No właśnie pisze, tylko na użytek naszego „ciemnego ludu”, który wszystko kupi, albowiem nie przeszedł kursu logiki. A ta jest nieubłagana. Polska prawica popiera Brexit, ponieważ wpisuje się w jej narrację o złej UE i idealnych państwach narodowych, zresztą Brexitu dokonuje „dobry konserwatysta”, żaden lewak. Potem rząd brytyjski (nadal konserwatywny) cofa uprzywilejowanie obywateli UE, ponieważ sam wyszedł z UE, już mu wolno. Po trzech latach „polski konserwatysta Ziemkiewicz” podnosi rwetes, gdy jego własne, człowieka zamożnego, dziecko ma płacić za prestiżową edukację. Ironia polega na tym, że Ziemkiewicz przez całe swoje dorosłe życie popierał partię, która ostatnimi czasy, doprowadziła do zwiększenia dystansu pomiędzy edukacją polską i brytyjską. Przecież ziemkiewiczowski potomek może pójść ZA DARMO na studia w Polsce, ale nie, nie chce. Nie chce też Oxfordu, jeśli miałby za niego płacić. Druga, już czystko logiczna sprzeczność, ma źródło w myśli – polskiemu rządowi w Polsce, UE (którego jesteśmy członkiem) nic nie może narzucać, ale polski obywatel – Ziemkiewicz, ma prawo ustalać, jak funkcjonuje państwo brytyjskie. Teraz czas na podsumowanie. Brytyjski rząd, właśnie wybrany sporą większością (chociaż jak pisałem – robił to już poprzedni – konserwatywny), ma niewątpliwie prawo faworyzować kolorowych i dawać im korzystniejsze warunki niż Polakom (zwłaszcza nierezydentom jak Ziemkiewicz). Nic nam do tego, takie jego suwerenne prawo.
          I dlatego mnie osobiście dziwi, że Ziemkiewicza to oburza. A kiedy walczy w imieniu swojej kieszeni, z człowieka, który nie rozumie prostych konsekwencji zasad, które sam głosi (czego przyczyną jest prawdopodobnie wieloletnie nadmierne spożycie alkoholu, aczkolwiek nigdy nie był zbyt bystry), staje się zwyczajnym hipokrytą. Bo znajomości historii brytyjskiej (zbudowanej na emigrantach od dwóch tysiącleci) od niego nie wymagam.

          1. Tu chodzi moim zdaniem o co innego.O popierana przez brytyjskich lewakow duza przewage zyciowa, prawna, finansowa (socjal) i narracyjna kolorowych nad rdzennymi bialymi.Ostatnio to sie bardzo nasila.A u nas jesli nic sie nie zmieni mozemy zobaczyc takie obrazki za kilka lat.Zdarzaja sie juz przypadki imigracji do nas np.Francuzow, bo we Francji (zdaniem jednego Francuza) zycie stalo sie bardzo niebezpieczne (kolorowi napadaja bialych np.z nozem, sa zabojstwa, gwalty).To samo w NY, Chicago, Detroit, innych.Chyba nie chcemy tego u nas?

          2. Do 13.33. My sobie urządzajmy po swojemu. Nie jesteśmy atrakcyjni z uwagi na kiepski socjal. Co do emigracji Francuzów – istotne są trendy. A saldo migracji z Francją mamy grubo ujemne (czyli więcej tam siedzi naszych, niż ich u nas). Wyobrażam sobie pojedyncze przypadki, na zasadzie polskich wyjazdów do Tajlandii, Wietnamu i w ogóle Azji. Przyczyna – tanie życie. Ktoś, kto sprzeda mieszkanie w Paryżu za 10k Euro m2, kupi takie samo w Warszawie za 5k Euro, albo w Opolu za 2k Euro, resztę wrzuci na nasze obligacje (5,5 % netto) i żyje jak pan, nie musi pracować. Polak przenosząc się do Tajlandii wynajmuje swoje mieszkanie w W-wie za 5k, a za to podobne nad oceanem za 2k. I te 3k plus jakieś inne pieniądze pozwalają mu żyć. Tylko, nikt poza singlami z IT, nie twierdzi że Tajlandia to raj, pomimo niskich podatków. Dlaczego? Tragiczny poziom usług publicznych.

  2. Odchodzenia od schematow dalszy ciag-choc w PL troche trudniej tak zyc (np.malo prysznicow publicznych czy pralni), ale mozna:

    1. Życie w vanie, w naszej szerokości geograficznej nie jest możliwe, bez ponoszenia znacznych kosztów. Kiedyś to liczyłem na blogu, kiedy jeszcze gaz LPG był tańszy. Taki Volkswagen T3 w zimie pozostaje zimną puszką, a w lecie rozgrzaną. Wyjście – podróżować po Europie, gdy gorąco na północ, a w zimie – na południe. Przy czym paliwo też kosztuje, bo T3 pali pewnie 12 l/100 km gazu, co daje 40 zł/100 km czyli w obie strony – jakiś 1000 zł, o ile nie poruszamy się płatnymi drogami).
      Znacznie lepszym, choć mniej efektownym, wyjściem wydaje się własny kawałek ziemi w Polsce, grzanie drewnem ze swojego lasu lub kupionym za grosze. Dodatkowo damy radę produkować tanią żywność.
      Co do pralni. W moim mieście ją otworzono z pompą, bo miasto studenckie, a i turystów coraz więcej. Cena – zaporowa – 32 zł za jedno pranie 9kg (mniejszych nie ma), a pralka zużyje pewnie prądu za 2 zł i wody za ….20 groszy. Szybciej, lepiej ekologicznie, dogadać się z kimś, lub wozić własną, o coś takiego pralka biwakowa
      Co do publicznych pryszniców – najtaniej wychodzi abonament sieci siłowni, jeśli zamierzamy korzystać regularnie. Znacznie lepiej – własny prysznic w busie, albo kawałek gruntu.
      Natomiast tzw. vanlife faktycznie prezentuje się antysystemowo. Jedziesz, gdzie chcesz i kiedy chcesz, na koszty niewiele trzeba (choć nadal więcej niż na własnej ziemi).

      1. Tak, kiedys liczylismy i media drozej niz w domu.Natomiast jesli nie ma domu to taki bus moze byc i tak tanszy, z wszystkimi jego minusami,niz wynajem mieszkania.

        1. W zakupie – najtańszy dom do remontu jaki widziałem kosztował z działką ok. 75-80 tys. zł. Gdy ktoś ma po dziadkach, albo spłaca rodzinie połowę – jeszcze mniej.
          Jezdny kamper – ok. 30k. Utrzymanie tego domu – grosze – może 1000 zł/rok. Kamper – samo OC plus badania plus naprawy 2000 zł/rok. Paliwo 2000 zł/rok, ogrzewanie 2000 zł. I już mamy eksploatację 1k (domek) do 6k (bus).
          Wiadomo lepszy własny bus niż wynajęte mieszkanie i właśnie tak to się układa.

          1. Tak,ale to dla umiejacych robic rozne rzeczy, pierwszy lepszy mieszczuch taki np.programista ze starym domem nie da rady,a z kamperem predzej, bo tam nie trzeba remontow.No, czasem jakies naprawy.

          2. Z remontem starego domu można sobie poradzić na dwa sposoby: mając dwie prawe ręce i czas albo dużo kasy. Najlepiej wszystkie trzy czynniki sukcesu jednocześnie. Programista wybierze raczej pierwszą grupę, a nie drugą. No i dla niego alternatywą nie będzie T3 i ruina w Podkarpackiem. Raczej nowy kamper albo apartament.
            A teraz dwa słowa o leciwym aucie. No cóż, też trzeba mieć smykałkę do napraw. Tu popsuje się pompka, tam zgaśnie światło w sypialni, zawiedzie silnik, woda dostanie się przez dach. Czytałem przez lata forum camperteam.pl. Połowa postów kręci się wokół awarii oraz sposobów ich usunięcia.

    1. Ja tam nie widzę pulsującej hostii, tylko odbijające się (lub pochodzące z wewnątrz monstrancji) również pulsujące światło, hostia pozostaje nieruchoma. Podobne cuda, chociaż zupełnie obcej religii opisał Prus w „Faraonie”.
      Natomiast co do „cotygodniowej komunii” w chłopskim życiu – odpowiem krótko – mit. Poza wyjątkowymi miejscami, cotygodniowe pojawienie się w kościele było dla chłopa po prostu niemożliwe z uwagi na sieć i stan dróg sprzed 100-150 lat oraz odległości od najbliższej parafii. Ba, pamiętniki dworskie, z rejonów wschodniej Polski pokazują, że nawet dziedzic często jesienią, wiosną lub ulewnym latem pozostawał w domu. Dla „mojej wsi” parafia była w Wąwolnicy, prastarej osadzie Kazimierza Wielkiego, którą po utracie znaczenia militarnego, wykupili benedyktyni z Łysej Góry.Sąsiadujące z nią kościoły parafialne leżały w Kazimierzu Dolnym (20 km), Kurowie (13 km), Markuszowie (16 km), Bochotnicy (7km) oraz Opolu Lubelskim (23 km) i tak było do rzekomo mrocznych lat Kościoła w Polsce czyli okresu po Stanie Wojennym. Kościółek wąwolnicki, zanim wybudowano nowy w 1910 r., rozbudowano z kaplicy zamkowej i mieścił w sobie może 200 osób. Przy dwóch-trzech niedzielnych mszach wystarczał może dla mieszczan i okolicznych 2-3 wsi, a okręg parafialny rozciągał się na 3-10 km w każdą stronę, więc wsi było pow. 20. Z odległości 5 kilometrów bogatsi sąsiedzi moich dziadków (a wieś położono przy gościńcu łączącym dwa miasta), bywali w kościele regularnie od czerwca do września, a potem jeśli pozwoliła pogoda. Biedniejsi raz w miesiącu. W pozostałe niedziele modlili się w domach lub przy figurze. A mówimy o obszarze dość dobrze zagospodarowanym i pozbawionym lasów. Na takim Polesiu, gdzie wioski odcinały od świata jesienne deszcze i wiosenne roztopy – chłop pojawiał w kościele dwa razy w roku. I dlatego wymyślono przykazanie „Co najmniej raz w roku spowiadać się, a w okresie wielkanocnym Komunię Świętą przyjmować”. Tak, takie można było spełnić. Chłopi z tej „duchowej strawy” nic nie rozumieli, bo msza odbywała się po łacinie, której znajomość wykazywało może 10 osób w parafii. Pozostałym można było wcisnąć każdy kit i taki np. ksiądz Piotr Ściegienny, napisał dla chłopów rzekomą bullę papieską „List Ojca Świętego Grzegorza Papieża do rolników i rzemieślników”, w który oni masowo uwierzyli, ponieważ nie mieli opcji sprawdzić.

    2. Slawek- to sprawa wiary.Jeden wierzy, inny nie.Nie przekonasz niewierzacego do wiary ani w druga strone raczej tez nie.

    1. Brzmi niewiarygodnie, a jednak żyjemy w czasach rewolucji naukowej, dziś, nawet w lokalnej wojnie walczą drony i roboty, a sztuczna inteligencja wyszła z ram SF. Kto się zaszczepił, nie ma w zasadzie wyjścia, musi stworzyć sobie kolejne tabu, żeby pozostać w strefie komfortu. Kontrowersje wokół tego, genetycznego leku, są chyba uzasadnione, skoro rząd Tuska, gorliwie realizujący wszystkie agendy UE, tak ochoczo doszukujący się nieprawidłowości w działalności dawnych ministerstw, całkowicie pomija Ministerstwo Zdrowia, a przecież tu znalazłby nadużyć najwięcej.

      1. Tak Slawek, z tym, zeby byc sprawiedliwym-rzad Morawieckiego dzialal dokladnie tak samo,a nawet gorzej, bo to gowno wprowadzil i jeszcze zaplacil.Niedzielski mial siedziec i nie siedzi.

        1. Właśnie to miałem na myśli, ewentualna komisja śledcza odsłoniłaby kulisy wydatkowania miliardów złotych w czasie pandemii, szczegółów dotyczących przetargu na szczepionki. Ale tu raczej nie było przetargu, podobnie jak w innych krajach wystarczył zapewne mail od Ursuli. No, ale to bezpośrednia przełożona Tuska.

          1. Pewnie, a Morawiecki robil i dla Tuska i dla Kaczynskiego 🙂 Dlatego takiej komisji za rzadow POPISu nie bedzie bo prawie kazdy jest umoczony.

            Ciekawe kto go teraz wezmie?
            Albo Bodnara?

    2. Nie, to nie są fakty. Wiadomość została zdementowana: .
      Nie ma żadnej epidemii nowotworów, stanu wyjątkowego w Japonii, tylko nierefundowanie szczepień. Tyle. Andy Choinski po raz kolejny sieje panikę.

          1. Ale akurat, czy w Japonii wprowadzono stan wyjątkowy z powodu powikłań po szczepieniu, można sprawdzić na oficjalnej stronie rządu japońskiego w języku angielskim. Proszę bardzo –
            Pierwsze lepsze zdania: When granting approval to the COVID-19 vaccine, the Government examined comparative trials (clinical trials) involving tens of thousands of people in total to confirm that serious side reactions did not occur after vaccination. In order to continually confirm vaccine safety even now that approval has been granted, when anaphylaxis or serious symptoms suspected by a doctor to be connected to the vaccination arise, these cases will be reported and experts will assess the situation, in accordance with the law. These reports will include cases such as the worsening of underlying conditions or death after vaccination in which a causal relationship with the vaccination cannot be immediately assessed. In such cases the Government will gather a wider range of information and conduct an assessment.

            Choinsky’emu sprawdzenie tego zajęłoby może minutę. Dlaczego tego nie zrobił?

          2. Nie chce mi się już ciągnąć tego tematu, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że nie obejrzałeś filmu i komentujesz wyłącznie niefortunnie sformułowany tytuł pod filmem, w dodatku posiłkując się Demagogiem, który zrobił to samo. W filmie nie ma słowa o żadnym stanie wyjątkowym, dotyczy badań naukowych w Okinawie, skoro nie chciało Ci się sprawdzić to służę pomocą:
            Real-Time Self-Assembly of Stereomicroscopically
            Visible Artificial Constructions in Incubated
            Specimens of mRNA Products Mainly from Pfizer and
            Moderna: A Comprehensive Longitudinal Study
            Young Mi Lee, MD 1, Daniel Broudy, PhD 2
            1 Practicing physician with a specialty in Obstetrics and Gynaecology, Hanna Women’s Clinic, Doryeong-ro 7, KumSung
            Building, 2nd Floor, Jeju, Jejudo, 63098, Republic of Korea, Tel: +82-64-711-7717, email: youngmil95@gmail.com
            (ORCID: 0000-0002-1210-4726)
            2 Professor of Applied Linguistics, Okinawa Christian University, Nishihara-cho, Okinawa 903-0207, Japan, email:
            dbroudy@ocjc.ac.jp (ORCID: 0000-0003-2725-6914)
            Abstract
            Observable real-time injuries at the cellular level in recipients of the “safe and effective” COVID-19 injectables are
            documented here for the first time with the presentation of a comprehensive description and analysis of observed
            phenomena. The global administration of these often-mandated products from late 2020 triggered a plethora of
            independent research studies of the modified RNA injectable gene therapies, most notably those manufactured by Pfizer
            and Moderna. Analyses reported here consist of precise laboratory “bench science” aiming to understand why serious
            debilitating, prolonged injuries (and many deaths) occurred increasingly without any measurable protective effect from
            the aggressively, marketed products. The contents of COVID-19 injectables were examined under a stereomicroscope at
            up to 400X magnification. Carefully preserved specimens were cultured in a range of distinct media to observe
            immediate and long-term cause-and-effect relationships between the injectables and living cells under carefully
            controlled conditions. From such research, reasonable inferences can be drawn about observed injuries worldwide that
            have occurred since the injectables were pressed upon billions of individuals. In addition to cellular toxicity, our findings
            reveal numerous — on the order of 3~4 x 106 per milliliter of the injectable — visible artificial self-assembling entities
            ranging from about 1 to 100 μm, or greater, of many different shapes. There were animated worm-like entities, discs,
            chains, spirals, tubes, right-angle structures containing other artificial entities within them, and so forth. All these are
            exceedingly beyond any expected and acceptable levels of contamination of the COVID-19 injectables, and incubation
            studies revealed the progressive self-assembly of many artifactual structures. As time progressed during incubation,
            simple one- and two-dimensional structures over two or three weeks became more complex in shape and size developing
            into stereoscopically visible entities in three-dimensions. They resembled carbon nanotube filaments, ribbons, and tapes,
            some appearing as transparent, thin, flat membranes, and others as three-dimensional spirals, and beaded chains. Some
            of these seemed to appear and then disappear over time. Our observations suggest the presence of some kind of
            nanotechnology in the COVID-19 injectables.
            Keywords: mRNA, modified RNA, COVID-19 vaccine incubation, stereomicroscopic examination, nanotechnology

          3. Szkoda strzępić ryja, jak mawiał klasyk. Tłumaczenie, że tytuł o stanie wyjątkowym w Japonii, którego nie było, nie dowodzi kłamstwa autora nagrania, pozostaje na bakier z logiką. Po co mam oglądać resztę (nota bene – zrobiłem to), skoro w samym jednozdaniowym tytule zawarto nieprawdę. Kto kłamie w małym, skłamie i w większym. Proste.
            Natomiast, co do wklejonego abstraktu. Przypomina mi prowokację profesora AGH, opisaną tu: Demagog słusznie pokazał.
            Widziałeś, kto przeprowadził „badanie” nad szczepionką? Lekarz – ginekolog-położnik oraz profesor, ha, ha, ha – lingwistyki stosowanej, z jakiegoś śmiesznego Uniwersytetu Chrześcijańskiego Okinawy, który swoje zainteresowania opisuje tak: „My research in Japan focuses largely on working out ideas presented by Susanne Langer in „Philosophy in a New Key: A Study in the Symbolism of Reason, Rite, and Art,” on examining discursive and presentational forms of meaning and how centers of power and authority persuade, conceal, and deceive to preserve or develop a particular status quo. This interest developed over the years from observations of how the Christian cross and other key symbols have been appropriated across cultures, languages” No bez jaj. Teraz samo badanie. Cechą badań naukowych jest możliwość ich powtórzenia. Powiększenie x 400 jest do osiągnięcia w domu (mikroskop z Media Expert potrafi dać x600 ), więc takich obserwacji powinny być setki tysięcy. A nie ma. W jaki sposób profesor lingwistyki odróżnia nanostruktury od bąbelków powietrza? Dajcie spokój. Szurstwo do kwadratu.

    1. Mam prośbę. Naprawdę nie chcę tego kasować, ale zanim zaczniecie wstawiać jakieś informację z portali w stylu rumble czy zmiany na ziemi, sprawdźcie w porządnym źródle, ponieważ oba serwisy nie chcą tego robić, albo celowo dezinformują. Fakt to przy nich drugie BBC.
      W sprawie małpiej ospy nie ma żadnego „globalnego stanu wyjątkowego”. Szczegóły po polsku tutaj: Nawiasem mówiąc w ogóle coś takiego jak „globalny stan wyjątkowy” nie istnieje. Weryfikacja tego fake newsa zajęła mi 30 sekund.

      1. WHO nazywa to mniej wiecej stan zagrozenia miedzynarodowego.Chodzi o stan rzeczywisty a nie prawny.Nazewnictwo jest drugorzedne. I teraz WHO byc moze wykorzysta ten stan -faktyczny lub pozorowany ze wskazaniem na pozorowany-do wprowadzania dalszych obostrzen i narzucania na kraje kosztow pozorowanego leczenia.

        Choinsky wstawia sporo info, pewnie nie spodziewa sie, ze moze byc fake, albo ma to gdzies. Choc w to drugie watpie, zaczynal od kilkudziesieciu obserwujacych, to nie karierowicz a normalny czlowiek.Kiedys na jego stronie byly bardzo dobre wywiady np.z pastorem Pawłowskim.Rozmowa na zywo bezposrednio.I inne podobne tez są.

      2. …co do tzw. wiarygodnych zrodel: jesli sa kontrolowane przez rzady, moga byc cenzurowane , lub chociaz maja naciski na niepisanie na pewne niewygodne tematy.To samo dotyczy np. roznych badan,w tym medycznych.Stąd zwykle uznawane za wiarygodne zrodla -np.strony rzadowe-wcale takie nie musza byc. Wystarczy,ze np.Japonczycy zamiescili info -prawdziwe-o tym co wyzej, dostali telefon i zmienili.Przeciez to proste.
        Poniewaz nasze otoczenie stale sie zmienia, musimy wychodzic poza rozne schematy myslowe, utarte powiedzmy 20 lat temu.Wtedy byla inna rzeczywistosc.

          1. Do 13.19. Myśląc w ten sposób popadamy w paranoję i kompletny brak logiki. Czym innym jest „wychodzenie poza schematy myślowe” w sensie opinii (to popieram), a czym innym kwestionowanie faktów, na zasadzie „jeśli rządy tak mówią, to nie może być prawda”. W internecie miewamy wariatów, sporej grupie płacą za dezinformacje, sianie paniki, dlatego jeszcze raz powtarzam – sprawdzajcie.

      3. Do 17.42: sztuka polega na tym, zeby w tym metliku wylowic prawdziwe wiadomosci, co wcale latwe nie jest i zdarzaja sie pomylki.Ale te pomylki nie oznaczaja,ze cala reszta nadaje sie do kibla.Bo mysl przewodnia („rzady nas robia w ch..a i okradaja”) jest sluszna.
        Jesli rzad cos powie to nie oznacza z automatu,ze klamie (tak bylo za pierwszej komuny), ale jest spora szansa, ze tak jest.Poniewaz wiekszosc rzadow to marionetki z malymi wyjatkami, a media im sluza klamliwymi wiadomosciami.Ostatnio nawet prognoza pogody malo sie sprawdza.Powiesz-zmiennosc.To trzeba te zmiennosc przewidziec.Dla lotnictwa prognozujacy pogode tez wykrecaja sie zmiennoscia?albo dla marynarki? watpie.

        1. …za pierwszej komuny bylo prosciej-wiadomo bylo kto nasz a kto wrog.Np. taka gazeta „Glos Nowej Huty”-jasne, ze organ PZPR, czy inne.I wiadomo bylo,ze w RWE czy Glos Ameryki nadaja prawde.
          Teraz jest trudniej bo to jest wymieszane i trzeba za kazdym razem wylawiac to co wczesniej bylo jasne.

          1. Chodzi właśnie o ten krytycyzm. Bo można sobie różnie interpretować wydarzenia, ale np. fakt jest sprawdzalny – rząd Japonii albo wprowadził stan wyjątkowy z powodu powikłań po szczepieniu, albo go nie wprowadził. Proste. Kto rozpowszechnia dane sprzeczne z faktami – niestety, ale kłamie. Wierzyć kłamcy, który nie poświęcił minuty, aby ustalić rzeczywisty obraz, uważam za nierozsądne.
            Komuna kłamała, ale też podawała prawdę – np. tow. Gierek faktycznie chodził po zamojskiej starówce, Solidarność strajkowała, a stonka żerowała na ziemniaku. Tylko przemilczano, że w kamienicach zamojskiego rynku odnowiono wyłącznie fasady, robotnicy głodowali, a stonka była miejscowa.
            Kompletnie nie podzielam też zdania, że warto promować każdego, kto wskazuje, że rządy robią nas w bambuko. Ponieważ czasami przyczyna tych opowieści jest szlachetna, a czasami pobudki niskie.

  3. Tu o Wolyniu-jest to jeden z powodow, obok niezalatwionej reprywatyzacji, dlaczego nie glosuje na PIS i na Jarka.Oni to zwyczajnie olali.

    Z ciekawostek: bylem z moim bratem i naszymi siostrzencami (przyjechali na wakacje z USA) iles lat temu (z 7?) na uroczystosci z okazji urodzin Kaczynskich ( 😀 ),a raczej na czesc zmarlego Lecha. Poszlismy bo nasz brat cioteczny, dzialajacy wtedy w jakims stowarzyszeniu chyba pamieci Lecha Kaczynskiego zalatwil nam wejsciowki i to dla VIPow (4czy 5 rzad od frontu), chcielismy tez siostrzencom zrobic niespodzianke.Impreza byla w krakowskim Centrum Kongresowym .Bylo jakies z 1000 osob, dosc udane wystepy,piesni patriotyczne.Jarkacza widzielismy w odleglosci kilku metrow w otoczeniu wysokich ochroniarzy, wsrod ktorych prawie go nie bylo widac 🙂

    1. Dla mnie polityczne analizy Korwina mają jedną zasadniczą wadę – lekceważą rzeczywistość. Opowieści o „Bandzie czworga”, a obecnie o tym, że Kaczyński potrzebny jest Tuskowi i vice versa, nie odpowiadają na zasadnicze pytanie „W jaki realny sposób autor felietonu zamierza taki stan zmienić?”. Przestać być wasalem USA, Niemiec i Rosji, nie jest żadną odpowiedzią, ponieważ nie daje pozytywnego programu i zaniedbuje naczelną zasadę Piłsudskiego i Dmowskiego, że w drodze do niepodległości (jeśli nawet założymy, że tej niepodległości nie ma) trzeba mieć silnych sojuszników. Tymczasem i tym razem nie wskazuje (i nie posiada) żadnych. Błądzi więc zarówno na etapie diagnozy – duopol polityczny występuje w wielu krajach, nie stanowi sposobu „by politycy mogli więcej kraść” lecz normalne zjawisko, jak i leku – wystarczy pogonić Tuska i Kaczyńskiego, wybrać Korwina i nagle zapanuje szczęście.
      Polska pod rządami Korwina oraz jego chwilowych sojuszników (Brauna, Mentzena, Bosaka, Winnickiego) nie mogłaby zostać zaakceptowana przez 60% Polaków gdyż wyglądałaby strasznie. Skrajny liberalizm gospodarczy połączony z Iranem w sferze obyczajowej (zakaz pracy i studiów kobiet, wymogi co do stroju, policja ds. czystości przedmałżeńskiej) byłby piekłem. Żaden z tych „wodzów” nie dysponuje przewagą nad innymi, żyje z nimi w stanie wiecznej cichej wojny. Mentzen zwalcza Brauna, a Braun Mentzena. Poza tym ich kwalifikacje do rządzenia są bliskie zeru. W Ameryce XIX w. nie zostaliby wybrani do legislatywy stanowej, a co dopiero na prezydenta. Dlaczego? Ponieważ tam stosowano pewne kryteria dla tych panów nie do przejścia. Polityk musiał być mężem jednej żony (odpada Korwin – z kilkoma małżonkami i niezliczonymi kochankami), z pozytywnym doświadczeniem w biznesie (co eliminuje Korwina, Bosaka, Brauna), oraz krystalicznie uczciwy oraz rozsądny – i tu odrzucamy Mentzena, o którym mogę napisać jedno (i powstanie na ten temat oddzielny wpis), egzemplifikuje on historię, jak nie powinna wyglądać IPO, oraz firma doradcza i jej właściciel. Właśnie dlatego, że w przeciwieństwie do całej konfederackiej grupy zarówno Tusk jak i Kaczyński posiadają przynajmniej jedną silną zaletę (o Kaczyńskim, jak o Robespierze, można powiedzieć „nieprzekupny”), więc opierając się niej, w czasach słabości ich partie robią wyniki (25-27%), o których liderzy Konfy mogą tylko marzyć w złotym czasie. Dla tzw. „antysystemowców” (biorę w cudzysłów, ponieważ piszę o alkoholiku od JOWów i władcy youtube’a), poziom podłogi PiS i PO daje dopiero sufit, do którego jednokrotnie doskoczyli, aby boleśnie upadać na poziom progu wyborczego. Takie skrajności mają potencjał na max. 20%, co nie gwarantuje samodzielnego rządzenia w jakiejkolwiek konfiguracji.

    1. Do 20.48. Zamykanie kopalni węgla może mieć sens, pod jednym warunkiem (na razie niespełnionym), że posiada się alternatywne źródła energii. W przeciwnym wypadku trzeba będzie ten węgiel/ropę/gaz – kupić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *