Czy zbieranie chrustu ma sens?

Całkiem niedawno jeden z wiceministrów zaproponował, jako antidotum na rosnące ceny nośników energii, zbieranie chrustu w lesie i palenie nim. Pomysł został wyśmiany w memach, ale czy faktycznie jest tak głupi? Sprawdzam.

To co miły pan w garniturze nazwał „zbieraniem chrustu” ma fachową leśną nazwę „samowyrób drobnicy”, czyli:

  1. nie ma mowy o wycinaniu drzew, ani obcinaniu gałęzi, trzeba zbierać to co leży na ziemi (resztki po wyrębie, suche kawałki). Grubość maksymalna to 7 cm (wyjątkowo ma być dopuszczone i nieco grubsze).
  2.  trzeba samemu zebrać w lesie, zgromadzić na jakiejś polance lub przy drodze, leśniczy to zmierzy, wyceni, my płacimy i wtedy ładujemy na przyczepkę, aby zawieźć do domu.

Tyle tytułem wstępu. Sprawa ma więc potrójne dno, a w ocenie sensu bierzemy pod uwagę: cenę, koszt pozyskania i transportu (w tym czas), wartość zamienników (drewna opałowego dostarczonego ze składu).

Cena chrustu została już ogłoszona  – 30 zł/m3. Całkiem dobra, na pierwszy rzut oka, takie drzewo może być konkurencyjne.

Koszt pozyskania wydaje się również prosty do policzenia. Trzeba pojechać do lasu, nazbierać, załadować na przyczepkę, przed domem pociąć, ułożyć. Potrzebujemy więc czasu, paliwa do samochodu, pożyczenia przyczepki, paliwa do piły (tę akurat założyłem, że ktoś palący drewnem posiada).  Żeby zebrać kubik drewna w dobrym miejscu (tzn. nie łażąc po lesie, ale czyszcząc miejsce wyrębu), potrzebujemy ok. 3 godzin (minimum). Do tego dojazd na miejsce, załadowanie i wyjazd w sumie kolejne  2 godziny.  Pocięcie i rozłożenie – kolejne 3 godziny. Pożyczenie przyczepki na dobę to 50 zł, ale obrócimy nią wielokrotnie, więc liczmy 5 zł (10 godzinna dniówka). Do tego paliwo do auta (musi być blisko, więc liczę przejechanie 40 km, przyczepkę trzeba wypożyczyć, oddać, dojechać do lasu, z lasu) ok. 4 l – 32 zł,  oraz do piły 0,5 l- 4 zł.  W sumie mamy 8 godzin + 71 zł (30 leśniczemu, 41 przyczepka, paliwo).

I na koniec najważniejsza część – zamienniki. M3 gazu kosztuje obecnie ok.  3zł, co daje 0,25 zł/KWh energii. Tona węgla (ekogroszku) – ok. 3000 zł/tonę, co daje 0,42 zł/KWh (7 KWh na kg) . Prąd to 0,75 zł/KWh. W przypadku drewna opałowego, znaczące są różnice regionalne – u mnie to 500 zł/m3 buka, czyli 0,16 zł/m3 (730 kg na m3 i 4.3 KWh/kg) . Różnice ogromne. Widzimy jednak, że drewno jest bezkonkurencyjne, pod warunkiem dobrej jakości (podałem kaloryczność dla drewna suchego). Ale wracajmy do naszego chrustu.

Leśniczy prawdopodobnie skasuje nas za tzw. kubik a to nie metr sześcienny (m3), ale mp (metr przestrzenny). W przypadku chrustu można przyjąć przelicznik  m3 = 3 mp.  Tu pierwsze zaskoczenie, bo z 71 zł (+ praca własna, o której za chwilę), robi nam się 223 zł/m3, aczkolwiek leśnicy znają tabele i pewnie da się z nimi negocjować. Teraz kwestia kaloryczności. Osiągnięcie 4.3 KWh za kg wydaje się kompletnie nierealne – chrust to drewno suche – czyli daje połowę wartości energetycznej, lub wymaga sezonowania przez 1,5 roku, na co nie mamy czasu –  potrzebujemy paliwa za chwilę. Nawet jeśli trochę podeschnie, to i tak liczę połowę czyli 2,2 KWh/kg,  bo przecież nie zbieramy tylko buka (drewna dobrego i energetycznego) tylko co nam w ręce wpadnie. Tym sposobem m3 drewna ma nie  3300 KWh lecz 1600  KWh. Przy cenie 71 zł/m3 odda nam tylko 0,045 zł/KWh.  Mając 12 gr na KWh zysku, czyli  192 zł/m3 przy 8 godzinach pracy, uzyskujemy stawkę 24 zł/h. .

W tym momencie dochodzimy do sedna. Jeśli mamy zaufanego dostawcę drewna, który nie chce nas oszukać (czyli m3 to faktycznie m3 a nie 0,7 m3 czyli mp, a drewno jest suche), to zapłaćmy te 500 zł za m3, bo wykonamy ogromną pracę, a efekt będzie prawie żaden. I odwrotnie, gdy znamy leśniczego, który policzy nam uczciwie za m3 chrustu a nie mp (czyli 3 razy mniej), dodatkowo dosuszymy drewno zupełnie zmienimy wynik. Mamy bowiem 73 zł za pozyskanie m3 o wartości energetycznej 2700 Kwh (trzeba liczyć 20% ubytku masy na suszenie). Tym samym cena KWh spadnie do 0,03 gr. Oznacza to, że każda godzina naszej pracy zaczyna być warta 43 zł, bo: (2700 KWh x 13 gr różnicy)/8 h. I wtedy program zbierania chrustu sprawdzi się.

Na koniec jedna uwaga. Wszystkie te rozważania o mp, m3, suszeniu i KWh nie mają sensu jeśli dysponujemy kotłem spalającym inne paliwo (np. gaz) albo mieszkamy 40 km od lasu. Zresztą nawet nowoczesny kocioł na drewno nie przyjmie chrustu, bo musi zachowywać parametry spalania (nieosiągalne dla drewna mokrego). W obliczeniach, dla uproszczenia pominąłem też sprawność ogrzewania, która jest znacznie wyższa w przypadku kotła gazowego niż kominka na chrust.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *