W tym wariancie zakładamy typowy emerycki los. Pomagamy odchować wnuki, pracujemy na działce (w ogrodzie), odwiedzamy sanatoria, łowimy ryby. Nie potrzebujemy wiele rozrywek ani podniet. Niemniej jednak, koszty podstawowe możemy utrzymać w ryzach i dzieje się tak z kilku powodów.
Nie mamy na utrzymaniu małych dzieci. Ja jestem trochę nietypowy, jako ojciec trójki. Większość moich kolegów miało dzieci przed 30-tką, a to oznacza, że do 50-tki ojca i matki, zdążyły one skończyć studia lub są na ostatnim roku. To pozwala na samodzielne utrzymanie i znacznie obniża koszty funkcjonowania. Z kolei ludzie młodzi, z kolejnego pokolenia, mają zazwyczaj tylko jedno dziecko w okolicach 30-35 roku swojego życia. Emerycki budżet musi zatem wystarczyć na 1 (singiel) do 3 osób (nastolatek + para dorosłych).
Posiadamy własne mieszkanie. Większość ludzi w tym wieku, ma już swoje mieszkanie. Mniejsze lub większe, za gotówkę lub na kredyt, ale własne, a nie wynajęte. To podstawa bytu i ważny element kalkulacji.
A zatem postanowione i uzgodnione – chcemy spokoju. Widzę tu dwie opcje. Pierwsza – zostajemy w swoim dotychczasowym miejscu, ew. zmieniamy je na bardziej ekonomiczne w utrzymaniu (mniejsze, nowsze). Druga – przenosimy się z miasta na wieś. Znowu, wybór zależy od okoliczności i potrzeb.
Ktoś, kto całe życie związany był z centrum wielkiego miasta, a teraz planuje opiekę nad wnukami, zamieszkującymi w dzielnicy obok, nie wybierze opcji nr 2. Wiejskie życie wiele mu bowiem utrudni, albo wręcz uniemożliwi, nie będzie też wcale tanie. Nie brakuje też jednak i takich rodzin (lub osób), które wnuków się jeszcze nie dorobiły (w końcu 50-latka może mieć spokojnie 10-letnie dziecko) albo mają je 1500 km od siebie. Dodatkowo brak obowiązków zawodowych oznacza możliwość realizacji marzenia o domku z ogrodem.