Ten poradnik ma dwoje rodziców – premiera Morawieckiego, z jego pomysłem podnoszenia podatków dla klasy średniej oraz bezsenną noc, poświęconą na analizy i obliczenia. Tak żyje tzw. suweren.Założenie wydaje się proste. Jest sobie człowiek pracujący. Zarabia ok. 5000 zł brutto (3500 zł na rękę), coś pomiędzy średnią krajową a pensją minimalną, lecz bliżej średniej. Jego żona dostawała minimalne wynagrodzenie (2000 zł netto). Mają dwoje dzieci, w tym jedno dopiero urodzone. Do tej pory uczciwie płacił podatki, był też wzorowym konsumentem. Kiedy dowiedział się o planowanej podwyżce podatków i składek, podniesieniu 500+ do 1000+ dla posiadaczy małych dzieci, powiedział sobie dość i postanowił działać. Co zrobił? Przeliczył sobie trzy wersje – łagodniejszą i średnią i zupełnie hard.
Wersja łagodna. Namówił żonę do zwolnienia się z pracy. Tym sposobem stracili 2000 zł, a żona zyskała 40 godzin tygodniowo. Pierwszy zysk – zasiłek dla bezrobotnych przez 6 miesięcy średnio 800 zł. Drugi zysk – 1000+ (dodatkowe 500 zł na małe dziecko). Per saldo stracili tylko 700 zł (2000-800-500). Lecz to nie wszystko. Teraz mąż może rozliczyć się z żoną i zapłacić zerowy podatek – zysk to ….600 zł (zarobki ok. 40 tys. zł + zasiłek, to dwie kwoty wolne po 30 tys., niegroźne nam doliczenie składki zdrowotnej do podstawy opodatkowania ) i…. wychodzimy prawie na 0 (strata wynosi 100 zł). Żona w domu, mąż w pracy, do takiego systemu dąży nasza partia. Gdy zasiłek skończy się, żona pracuje na czarno, dorabia coś dorywczo i te 800 zł spokojnie zarobi w kilka dni miesięcznie.
Wersja średnia. Tu już wchodzi „inżynieria podatkowa”. Mąż dogaduje się z pracodawcą, żeby ten płacił mu zamiast 5000 zł brutto, 3000 zł na umowie b2b a resztę pod stołem. Wystawi ją kontrahentowi pracodawcy, a ten refakturuje, aby móc skorzystać z małego ZUS-u. W koszty wrzuca samochód, pół domu, telefon i inne zakupy. Przez 2 lata płaci minimalną składkę ZUS (300 zł), proporcjonalną zdrowotną (bliską 0, bo i dochodu nie ma) a może jakieś dofinansowanie dostanie z funduszy europejskich. I tym sposobem ma netto nie 3500 zł, a 4700 zł (5000-300 ZUS- 0 podatek). Zyskał 1200 zł. Teraz powtarzamy zabieg z żoną, która rzuca etat i zamiast 2000 zł pensji mamy 1650 zł: 500 zł – 1000+ (dodatkowa kasa na małe dziecko), 800 zł zasiłku/pracy na czarno, 350 zł podatku. Bilans + 850 zł w stosunku do dwóch osób pracujących legalnie.
Wersja hard. Tutaj chodzi o to, żeby zupełnie nie pracować legalnie, zatem obie osoby zwalniają się z pracy. Mieli do tej pory 6500 zł do ręki (3500+2000 pensja +1000 zł 500+). Dostają dwa zasiłki po 900 zł (w sumie 1800 zł). 1500 zł na dzieci (dopóki oboje pracowali, i rząd nie zmienił zasad, łapali się tylko na 2*500+), 250 zł świadczenia rodzinnego, 500 zł (dodatek mieszkaniowy, energetyczny itp.) i jeszcze pomoc społeczna 1000 zł (obiady, zasiłki stałe, celowe) a ubezpieczenie zdrowotne płaci im państwo. Razem nazbiera się 5050 zł. Przypominam dwójka pracujących legalnie i płacących podatki uzyskiwała 6500 zł. Te 1450 zł to dużo i mało zarazem. Odszedł koszt dojazdu do pracy (przeciętnie 100-300 zł/osobę), jakiegoś sensownego stroju. Dużo rzeczy można zrobić samemu (swojska szynka, własny chleb), mniej się chodzi po sklepach, zamiast grzać gazem, kupuje tanie drewno (o ile mamy własne źródło ogrzewania). Tym sposobem utrata 1450 zł może się okazać w zasadzie nieodczuwalna.
I na koniec sposób wyjątkowo perfidny. W pracy najpierw idziemy na zwolnienie – 6 miesięcy otrzymujemy 80% pensji. Przez kolejny rok zasiłek rehabilitacyjny – 2/3 pensji. W sumie tracimy tylko 1300 zł przez pierwsze 6 miesięcy, a potem 2200 zł przez 1 rok. W ten sposób mamy 1,5 roku wolnego. Nie żebym sam to wymyślił – to sposób żony jednego z byłych posłów, zatrudnionej w KGHM (nie pojawiała się w pracy przez kilka lat). Potem… zaczynamy wersję hard.
Oczywiście, kombinując w ten sposób, nie dojdziemy do celu finansowego – zamożności, ale mamy spokojną głowę i…. mnóstwo wolnego czasu. Praktyczny slow life a’la lepszy sort.
Wersja hard byla i pewnie nadal jest stosowana przez pracownikow fizycznych,w czasie chorobowego zarabiaja na czarno, np.remontujac mieszkania albo nawwet zagranica.Jest to tez sposob na drugi zasilek dla bezrobotnych po zwolnieniu z pracy-idzie sie na pol roku na L4.A potem na zasilek dla bezrobotnych.Ostatnio PIS obcial te po; roku po zwolnieniu do 3 miesiecy 🙂 By zylo sie lepiej, hehe.
Panstwo demoralizuje spoleczenstwo. A nie byloby lepiej normalnie zaplacic pracownikom?Nie, bo jak by to wygladalo w rozliczeniach?zaraz by sie przyczepil jakis ksiegowy z ministerstwa, i premie by obcieli za rozrzutnosc 😀
Pracowalem kiedys w przemysle w biurze (2009). Wtedy z nadgodzinami zarabialem 3800.Tak sie zlozylo,ze dyrektor oddzialu dostawal 3500.Przyszedl kiedys do mnie i mowi: panie Janie, nech pan sobie nie dopisuje tyle nadgodzin, bo dostaje pan wiecej ode mnie i co powiedza w centrali w Dabrowie Gorniczej.Ja,ze nie dopisuje godzin, tylko pisze faktycznie przepracowane.On dalej swoje. Jak widac-nie chodzilo o prawde,ale co powie centrala 🙂 I tak u nas jest ze wszystkim.
No tak, ale druga praca w trakcie L4 to obecnie ogromne ryzyko. A pomysł rodem z PRL-u.
Tak, ryzyko,ale sporo tak robi.Tzn. robilo z 12 lat temu (mialem wtedy krotko etat), teraz nie wiem,moze i nie.
Robią i ryzykują. Tylko teraz ZUS kontroluje takich cwaniaków.