W ostatnim wpisie dowiedziałeś się o szacowanych przeze mnie kosztach życia – 2000 zł/osobę/ miesiąc, czyli ok. 50 tys. zł rocznie na parę emerytów. Teraz chcę Ci pokazać – ile musisz odłożyć?
Większość doradców finansowych stosuje regułę – 30-krotności wydatków. Czyli aby żyć z prywatnej emerytury (i tylko z niej) taka para emerytów potrzebować będzie pracującego kapitału o wartości 1,5 mln. zł. Czy podzielam ten pogląd? Nie do końca, przedstawiona wartość jest sporym uproszczeniem.
Po pierwsze – nie uwzględnia wieku przejścia na emeryturę.
Po drugie – nic nie mówi o stopie zwrotu.
Dlatego pokazuję własne wyliczenia.
Jeśli na emeryturę przechodzi czterdziestolatek to przed nim ok. 40 lat życia, a jeśli osiągamy wiek 60 lat, to zostało nam tylko 20 lat. Ma to kapitalne znaczenie. W pierwszym przypadku musimy zwrócić baczną uwagę na inflację. Stosując regułę 72, pieniądze stracą na wartości tyle, że realnie będą warte ok. 1/3 początkowej sumy. Przez 20 lat ta wartość to ok. 60 %. Musimy też podkreślić wartość końcową – czy chcemy przehulać wszystko, czy zostawiamy spadkobiercom jakąś sumę. Ja skłaniam się ku drugiemu, ale wyliczenia przedstawię alternatywnie.
Na inflację mamy dwa sposoby: albo podajemy stopy zwrotu ponad inflację (co polecam), albo powiększamy kwotę konieczną do zaoszczędzenia o przyszłą wartość pieniądza, nie zajmując się obecną.
Teoretyczne wprowadzenie za nami – czas na liczby.
Wracamy do początku – musimy co roku dostać 50.000 zł. Weźmy pod uwagę wariant najbardziej ryzykowny – akcje. Staranny ich dobór zapewnić powinien zysk na poziomie 10% rocznie (bez uwzględnienia inflacji – czyli realnie ok. 8% w dłuższym okresie – z czego połowa to wzrost wartości, a połowa to dywidendy). Nierealne? Ja w ostatnim roku osiągnąłem znacznie lepszy wynik, pomimo że indeks giełdowy na końcu 2019 r. był na tym samym poziomie co na początku. Jeśli mamy takie założenia to zysk mnożymy współczynnikiem 12,5. A to oznacza, że wystarczy nam 625 tys. zł. i nie naruszymy kapitału. Jeżeli uwzględnimy podatek od zysków (czyli wariant nie-IKE) – ok. 750 tys. zł.
Teraz wariant superbezpieczny (teoretycznie) – obligacje skarbowe. Znowu rozpoczynamy rachunki. Obligacje takie oprocentowane są wg stopy 1,75% ponad inflację. Czyli możemy o niej zapomnieć. Ale nasz współczynnik rośnie do 57,15. Oznacza to, że aby osiągnąć zysk 50 tys. zł musimy zgromadzić 2.857.000 zł, a z uwzględnieniem podatku ok. 3.300.000 zł.
A może da się znaleźć coś pośredniego? Oczywiście – połowa w obligacje, połowa w akcje. Wtedy uśredniony zysk to 4,875%, mnożnik 20,5. Czyli w przypadku nieopodatkowania gromadzimy nieco ponad milion złotych (1.025.000 zł), a gdy musimy zyski opodatkować ok. 1.200.00 zł.
A jeśli chcemy zużyć nasz kapitał całkowicie. Tu sprawy się komplikują. Podstawowe pytanie – ile jeszcze zostało nam do życia? Załóżmy, że 20 lat i przyjmijmy wariant pesymistyczny – osiągamy zyski równe inflacji. W takiej sytuacji po prostu mnożymy wydatki przez 20 i potrzebujemy dokładnie 1 mln. zł wolnego kapitału. Jeśli jesteśmy dobrzy w inwestowaniu (10%) to możemy wydać całą nadwyżkę zysku nad inflacją (8%) i dodatkowo jeszcze część sumy podstawowej. Jasnym jest, że pozbywając się części kapitału zmniejszamy zdolność do generowania odsetek, ale… po pierwsze dostaniemy kopa w postaci publicznej emerytury, a po drugie z wiekiem wydajemy coraz mniej. Dlatego przyjmuję, że jeśli planujemy prywatną emeryturę przez 20 lat to w wersji inwestorskiej (100% w akcje) i przy założeniu wydania kapitału nasz współczynnik wynosi 7,69, a potrzebna suma oszczędności 385.000 zł (430 tys. z uwzględnieniem podatku). Brzmi to już całkiem fajnie.
Gdybyśmy jednak chcieli przejść na emeryturę i pozostać na niej 40 lat, mamy zupełnie inną sytuację. Mnożnik wydatków wynosi 40 (oszczędności 2.000.000 zł bez podatku i 2,3 mln z nim), jeśli stopa zwrotu = inflacja, albo 9,52 ( ok. 450.000 zł/520.00 zł).
Podsumowując, w zależności od przyjętych wariantów potrzebujemy od 385 tys. zł kapitału do 3.300.000 zł.
Obliczyłem, ze musiałbym miesięcznie odkładać ponad 2000 złotych, aby do emerytury mieć 1 milion. Skąd wziąć takie pieniądze? To wszystko utopia.
Dlatego tak mało osób oszczędza. Po pierwsze dlatego, że o emeryturze przeciętny Polak myśli w okolicach 40-tki, a nie po podjęciu pierwszej pracy. Po drugie idąc w obligacje i lokaty (zwłaszcza teraz) stopa zwrotu nie dogania inflacji (która jest sztucznie statystycznie zaniżana). Po trzecie, bo każdy myśli o tym magicznym milionie i oszczędnościach na poziomie 2000 zł. Ja w wieku 28 lat zaczynałem od 200-300 zł i koncentrowałem się na wysokiej stopie zwrotu.