Założenie dwumiesięcznego projektu na blog było proste – milioner żyje za pensję minimalną. W ciągu marca udowodniłem (przede wszystkim samemu sobie), że w razie potrzeby wystarczy mi (bo nie chciałem wciągać w pomysł całej rodziny – i tak mają ze mną sporo rozrywek) około 1000 zł miesięcznie. Ale bogatszy o doświadczenie połowy kwietnia (miesiąc na wsi) spróbuję rozważyć teoretycznie – jak nisko z wydatkami jestem w stanie zejść.
Jedzenie. Poziomu 140 zł/miesiąc wydaje się możliwy do osiągnięcia. Na wsi nawet mniej. Jajka miałbym swoje. Mleko, ser, masło (kupiłbym 2 kozy) także. Mięsa prawie nie jem, wystarczyłby drób (też na wędliny), ziemniaki mogę uprawiać i przechować, owoce też. Nawet olej mogę zrobić sam (mam orzechy włoskie). Tak na prawdę kupić musiałbym: kawę (1 kg w ziarnach, starczyłby na 4 miesiące, a kosztuje 34 zł), herbatę (5 zł za 75 torebek na dwa miesiące), śmietanę, sól, część przypraw, mąkę, cukier, ryż, ryby. Jakbym się zaparł – zejdę i do 100 zł.
Chemia, kosmetyki, leki. Podobno można zamiast domestosa stosować ocet, zamiast mleczka do prysznica sodę, zamiast papieru toaletowego stare gazety itp. Nie chcę jednak brnąć w tym kierunku. Kupię też leki na moje choroby (astma, zatoki) i wydam nie mniej niż 50 zł (czasem dopada mnie przeziębienie).
Opłaty. Zakładam wieś. Czyli zgodnie z moim doświadczeniem: gaz, prąd, wodę, podatek, śmieci. W moich warunkach nie mniej niż 202 zł. Pod warunkiem, że opał byłby za darmo.
Ubezpieczenie. Można zrezygnować. Zatem 0 zł.
Ubranie. Dałbym radę za 50 zł miesięcznie.
Telefon. Zmieniając operatora mogę zejść do 22 zł.
Awarie, inne. Na wsi trzeba mieć pewien fundusz awaryjny. Zakładam, że 50 zł miesięcznie. Ja też czasem potrzebuję odrobiny przyjemności – kolejne 50 zł. I jeszcze prezenty dla moich bliskich – wersja minimum 50 zł.
Transport. Zostawiłem na koniec. Gdybym dojeżdżał do dużego miasta autem zagazowanym i dzielił się kosztami z sąsiadem (jest taka opcja) mógłbym dać radę za 200 zł. Gdybym znalazł prace w pobliskiej firmie (są dwie duże: wytwórca wody mineralnej i chłodnia, stale szukają pracowników) i utrzymywał starą Pandę miałbym szansę nawet na 100 zł/miesiąc.
Razem. Teraz dodaję 100+50+75+202+22+150+100 = 699 zł. Tak byłbym w stanie przeżyć za 699 zł. Wymagałoby to jednak sporych zmian: wyprowadzki na wieś, pracy lokalnie i dużo czasu własnego poświęconego na produkcję żywności i opału.
Ten eksperyment pokazuje jak wiele trzeba pracować na nasze zakupy.
Przy wydatkach 700 spokojne życie na wsi i założmy 3 dni pracy w miesiącu zarobkowej. To jest życie hehe
I wiele z tych zakupów jest do niczego niepotrzebna. Zwróć uwagę jeszcze na jedną rzecz – te 700 zł to kwota, za którą ja – milioner z pewnymi nawykami wydatkowymi – czytaj rozpasany 😉 – byłbym w stanie przeżyć. W warunkach wiejskich, we własnym małym domu, ktoś nauczony takiego bytowania od małego, da radę z tych siedmiu stów odłożyć jeszcze dwie. Zamiast auta wybierze rower, kupi mniej chemii, kosmetyków, leków, zapłaci niższe opłaty (bo za mały dom i podatek niższy, i prądu mniej pójdzie, i wody jak się uprze zużyje mniej – studnia na podwórku, gazem też da się gospodarować oszczędniej), nie wyda tych pięciu dych na siebie, z komórki dzwonić nie potrzebuje – bo wszyscy ważni ludzie mieszkają blisko).
Problem robi się przy rodzinie. Ale tutaj też ogromna różnica w linii wieś-miasto, a także naszych potrzeb. Ja za przedmaturalne korepetycje syna (tylko matma – idzie na informatykę + angielski) płacę 500 zł miesięcznie i to niedużo (niektórzy nauczyciele, wcale nie lepsi, lecz po prostu drożsi wołali 80 zł/45 minut i mówili – minimum 2 godziny tygodniowo). Ile dzieci ze wsi ma takie korki?
A co do pracy trzy dni w miesiącu. To super sprawa, póki co u mnie, z uwagi na rodzinę i zobowiązania, nierealna (potrzebuję 10 razy więcej kasy). Planuję jednak w przyszłym roku model 3×10 godzin i weekend od czwartku popołudniu do wtorku. Czy się uda – zobaczymy.