Podróż w góry elektrykiem. Czas i pieniądze.

Ostatnio miałem okazję ponownie pojechać w góry swoim elektrykiem. Przyczynę stanowił tzw. długi weekend, mój urlop, spotkania towarzyskie. Efekty długo jeszcze będę opisywał na blogu, bo spotkałem kolejnego „dużego milionera” do mojej kolekcji. A dzisiaj, o samej podróży i korzystaniu z Hyundaia Kony Electric.

Etap I. Przygotowanie do podróży.

U mnie zawsze ma dwa wymiary – naładowanie akumulatora do pełna (na 100%) z gniazdka domowego lub na wsi i w domu oraz zapakowanie samochodu. Tym razem podróżowaliśmy we trójkę+pies. Taka opcja sprawdza się doskonale. W czwórkę byłoby nam już ciasno. Dlaczego? Pisałem chyba o tym. Ja i moi starsi synowie jesteśmy wysocy, żona z najmłodszym, wręcz przeciwnie (przy czym młody sporo urośnie). Ale Kona w wersji elektrycznej ma mało miejsca na nogi. Za mną siada tylko ktoś faktycznie niski. Dochodzi do tego szerokość wnętrza. Z psem, z racji jego wielkości, trzeba je dzielić 60:40, sobie zostawiając mniejszą część.

Wreszcie bagażnik. Tym razem była to torba sportowa z ciuchami całej trójki. Do tego druga z jedzeniem i trzecia (duża, taka z Jyska) z pościelą. No i dwa laptopy w plecakach. Bagażnik był pełny. Nie imponuję wielkością i to też pewne ograniczenie przy dłuższej podróży w pełnym składzie.

Ale, naładowaliśmy zarówno baterie jak i samochód.

Etap II. Dojechanie na miejsce.

Ponownie wybrałem opcję na jedno ładowanie. Tym razem, z racji psa (musi pobiegać i załatwić swoje potrzeby) oraz zmian cennika Greenwaya, wybraliśmy tankowanie na Orlenie, po dokładnie 200 km. Dojechaliśmy tam, po dwupasmówce i autostradzie, mając jeszcze ok. 20 % zasięgu (komputer wskazywał coś ok. 100 km), po 2 h 40 minutach. Uzupełniliśmy ok. 20 KWh (do 77%), co zajęło nam 45 minut. Dokładnych danych nie pamiętam, bo ładowarka ich nie podała (przez co dobicie może okazać się całkowicie darmowe, bo brak też tych danych w aplikacji). Dlaczego nie do pełna? Było to zbędne i drogie. Orlen po 45 minutach dolicza kasę za postój na ładowarce (Greenway czeka do 60 minut). Poza tym w zakresie 20-75% ładowanie przebiega z optymalną prędkością (ok. 25-43 KWh).

Potem przejechaliśmy jeszcze 165 km (w sumie 365 km) i na miejsce dotarliśmy z zasięgiem 19%.   Cała podróż zajęła nam 5 h 20 minut czystej jazdy, co po dodaniu 40 minut na ładowanie robi 6 godzin 5 minut. To więcej, niż gdybyśmy podróżowali „benzyną”. Wtedy spokojnie urwalibyśmy (dalej mieszcząc się w przepisach) ok. 50 minut na ekspresówce i autostradzie (na dystansie 250 km).

Szacowane zużycie energii na 365 km wyniosło  51, 2 KWh, co daje ok. 14 KWh/100 km. Trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Ładowanie „kradnie” trochę energii – ok. 5-10% czyli pobieramy więcej niż trafia do akumulatora. Poza tym, jechaliśmy pod górę (co widać zawsze w mniejszym zużyciu powrotnym).

Etap III. Ładowanie i pobyt na miejscu.

Ładowanie na miejscu zaplanowaliśmy na darmowej stacji. Połączyliśmy je ze zwiedzaniem i psim spacerem, bo trzeba dojechać ok. 21 km w jedną stronę. Na te 20 km pojazd zużył 8% (znowu jazda pod górę), więc startowaliśmy z 11%. W ciągu ok. godziny i 10 minut doszliśmy do 77%. Do baterii weszło zatem 28 KWh (zakładając pojemność brutto), co daje ok. 60%/h. Ten wynik jest zawyżony, bo w pewnym momencie (nie wiem dokładnie kiedy) darmowa ładowarka wyłączyła się. Próby ponownego startu spełzły na niczym. Podejrzewam, że ustawiono tam jakiś limit. Zanim dojechaliśmy z powrotem (tym razem z góry) do naszego mieszkania, mieliśmy 71%. Przez weekend zrobiliśmy jeszcze 6 km po miasteczku.   W chwili wyjazdu dysponowaliśmy w baterii ok. 67% energii i mieliśmy szacowany zasięg 197 km. Mogliśmy doładować się z gniazdka, ale doszedłem do wniosku, że tym razem nie będę urządzał sąsiadom przedstawienia.

Etap IV. Powrót do domu.

Z racji stanu akumulatora, zaplanowałem dwa ładowania: dłuższe na Orlenie i krótsze na Greenway-u ok. 110 km od domu. Fizjologia zmusiła nas do jeszcze jednego postoju.

Pierwsze ładowanie nastąpiło po 120 km. Połączyliśmy je psim spacerem i obiadem (na tej stacji można kupić nawet małą pizzę za…11 zł), mieliśmy plan na inny, wcześniejszy, obiad, ale wystraszyła nas kolejka (a nadłożyliśmy ok. 10 km). Te 120 km jechaliśmy „z górki” a komputer pokazał ok. 10 KWh/100 km, pomimo temperatury pon. 10 st. C.  Zaczynaliśmy z ok. 30% (ca. 100 km), a doszliśmy ponownie do 77% . Trwało to 45 minut, pochłonęło 19 KWh i 32 zł.  W sam raz na spokojny obiad. Ta ładowarka, powinna stać się naszą ulubioną, z uwagi na menu, miejsce spacerowe dla psa (sporo zieleni) oraz dorzucenie tylko 4 km do trasy.

Potem, po ok. 110 km nastąpił nieprzewidziany 5 minutowy postój na MOP-ie, gdy pęcherz jednego z pasażerów dał o sobie znać.

Następnie planowany postój na Greenway-u. Tutaj działa restauracja (tym razem nie korzystaliśmy). Te ok. 150 km wyssało z akumulatorów nieco energii (zasięg na dojeździe 88 km i prawie 30%). Planując dojazd do domu (ok. 110 km) nie mogliśmy liczyć na cud, ale spokojnie pozwolić sobie na krótszy postój (pies miał okazję na spacer). Ładowarka pokazała 24 minuty i 14,5 KWh. Komputer auta – planowany zasięg 178 km (i spadł zaraz po włączeniu ogrzewania).

Ostatni etap przebiegł spokojnie i wracając do domu licznik pokazał 380 km (od wyjazdu z gór) 5 h 25 minut przejazdów (w tym nadłożone na tankowanie i nieudaną wycieczkę na obiad) oraz 1 h 10 minut doładowań. W sumie było to 6 h 35 minut. Na końcu planowany zasięg wynosił nadal 63 km, (stan baterii ok. 19%).

Etap IV. Spokojne ładowanie w domu.

Pozostało do uzupełnienia ok. 81% „baku” (35 KWh). Według moich obliczeń miało to zająć 17 h.  W praktyce następowało trochę wolniej. Po 8,5 h (pierwsze sprawdzenie) zużyto 17 KWh, a przybyło 125 km zasięgu. Akumulator napełnił się po 17 h 20 minutach pokazując 320 km i 35 KWh energii, co przy mojej stawce 0,67 zł/KWh daje ok. 24 zł.

Podsumowanie.

Łącznie przejechałem w ciągu tych kilku dni 793 km (365+42+6+380). Z akumulatora ubyło 116,5 KWh (20+28+19+14,5+35) energii. To  14,7 KWh realnego zużycia energii na 100 km.  Komputer pokazywał ok. 10% mniej, z uwagi na straty ładowarki i pojemność brutto akumulatora, różniącą się od netto. Koszt poszczególnych ładowań wyniósł:

  • 20 KWh – za darmo (system nie wystawił faktury – powinno być 34 zł),
  • 28 KWh – za darmo (wszystko się zgadza, ładowanie darmowe),
  • 19 KWh za 33 zł,
  • 14,5 KWh za 28,5 zł,
  • 35 KWh w domu za 23,5 zł,

a więc łącznie 119 zł (faktycznie 85 zł – błąd systemu), co daje realne 15 zł/100 km w trasie. Faktycznie błąd ładowarki zapewnił mi nawet tańsze podróżowanie ze średnią dokładnie 10,71 zł/100 km. Podobny (niższy) rezultat osiągnąłbym:

  1. Ładując w domu wyłącznie w II taryfie – oszczędność ok. 9 zł,
  2. Ładując w górach do pełna (i w II taryfie) – oszczędność  13 zł,
  3. Nie szukając miodu na obiad i chodząc po „moim miejscu w górach” (16 km)  – oszczędność 4 zł,
  4.  Obniżając prędkość na szybkich drogach do absurdalnych 80 km/h (wydłużając podróż o kolejne 10 minut) –  12 zł.

Teraz czas na analizy i porównania z innymi samochodami.

  1. Skoda Kamiq przy podobnej prędkości (czas przejazdu, krótszy tylko o czas ładowania – średnio 55 minut w każdą stronę, no i nie trzeba dojechać na  ładowarki – minus 46 km) – 210 zł. Gdybym chciał jechać „normalnie” – oszczędziłbym w każdą stronę minimum 1 h 30 minut (z ponad 6 h zrobiłoby się w okolicach 5 h) – 261 zł.
  2. Hybryda  (prędkość podobna) – 210 zł.
  3. Hybryda + gaz – 157 zł.
  4. Fiat 500 diesel – 209 zł.
  5. Fiat 500 benzyna – 288 zł.
  6. Fiat 500 b+gaz (planowany kolejny zakup dla żony) – 157 zł,
  7. Toyota Hilux 2.4 d (planowany kolejny zakup dla mnie – to jest ta niespodzianka) – 448 zł.

Jak widać, licząc koszty paliwa, elektyk okazał się bezkonkurencyjny.

 

 

40 komentarzy do “Podróż w góry elektrykiem. Czas i pieniądze.”

  1. Elektryk bezkonkurencyjny,ale-Fiat 500 na LPG-chyba troche zawyzyles? Jesli na benzynie 210 zl,to na LPG 1/2=105 zl i to nawet doliczajac te pare kropel na rozruch . Bo przeciez cena LPG to ponizej 3 zl (najnizsza niedawno widzialem 2,82) a benzyny 6,7, czyli gaz to okolo 40% ceny benzyny 95.

  2. …hilux bardzo dobre auto. Gdybym to ja kupowal,wzialbym 3,0 V6 z LPG. 🙂 Te 3,0 V6 wystepowaly w 4runner (to to samo co hilux), ale pewnie nedziesz mial nowsza.
    V6 troche wiecej spali w litrach,ale w cenie wyjdzie tak samo albo mniej, i benzyna bez turbo dluzej popracuje.I czesci z USA tanie.

      1. Domyslalem sie. Te nowe maja mikrosilniczki albo diesle z trylionem (tzn. 2 lub 4) turbin.Tylko po to,zeby w testach spelnialy normy, ktore ustalaja debile eurokraci.Ale eurokraci nie beda potem tych aut serwisowac i nie stana w lesie albo w blocie kiedy ukreci sie turbina i czesci wpadna do dolotu kasujac caly silnik.
        Na USA sa robione normalniejsze auta,ale tez widac tam ekooszolomstwo.

        Jak uwazasz.
        Starsze -nawet calkiem stare-toyoty sa bardzo dobre,i z jakiegos powodu ich ceny sa wysokie. Cala Afryka tym jezdzi.

  3. …V6 (pojemnosc ma niewielkie znaczenie) spali 15 do 20 litrow-benzyna, gaz, obojetne. Przyjmujac srednia 17, 100km na LPG = okolo 50 zl. Czyli te okolo 700km = 350 zl-mniej niz 2,4 d i zawsze zapalisz, nawet w wielki mroz.Ze o nawalajacych turbinach nie wspomne 🙂 czy o filtrze czastek stalych, potrzebnym jak swini siodlo a kosztownym.

      1. Mysle,ze spalanie bedzie raczej kolo 12 l. Mialem Hyundai terracan 2,9 diesel L4 (tak akurat sie zlozylo, normalnie bym diesla nie kupil i szybko sie scierwa pozbylem) z automatem i reduktorem na półramie. Jedna turbina, rocznik chyba 2003.Spalal okolo 13 litrow ON. Masa prawdopodobnie zblizona do Twojej Hilux.Te suvy wszystkie podobnie ważą – 1,6 do 2 tony.Nie wiem czy tam bedzie u Ciebie automat czy manual (jak przypuszczam manual), na automacie strata jakis 1 litr paliwa.

        1. Tak, manualna. To są dane z autocentrum.pl i spokojnej jazdy. Mój Boxster też potrafi zejść do 7 – przy stałym 70 km/h, a normalnie 12.
          20 lat w motoryzacji stanowi epokę. Zwłaszcza terenówki z dużym dieslem. Kiedyś faktycznie 12-15 dzisiaj 8-10, oczywiście w trasie i bez szaleństwa, bo fizyki nie oszukasz (opór powietrza plus masa).

          1. Mozliwe, z tym,ze ten postep to glownie-choc nie tylko-wsadzanie wiekszej ilosci turbin 😉
            Suv ma z grubsza aerodynamike szafy trzydrzwiowej 😀 Tak juz jest. Ale takie auta nie sluza do wyscigow, tylko do lekkiego terenu i ciagania przyczep.

            Autocentrum-zycze Ci jak najlepiej,ale zauwazylem,ze wiekszosc ich pomiarow lekko mija sie z rzeczywistoscia-jakies 20% w dół 🙂 Nie wiem dlaczego, moze posiadacze sie chca pochwalic jacy to sa zapobiegliwi .
            Sprawdzisz w praktyce i mam nadzieje,ze potwierdza sie Twoje prognozy.

            Diesel ma jeszcze te zalete,ze mozna wlewac ON od pana Jozka z koparki 😉 za pol ceny-o ile sie zna pana Jozka.A na benzyne niestety koparki nie chodza.

      2. Sprawdzilem, ze sa hilux z 2,8 diesel.
        Nie wziales wiekszego silnika z powodu spalania?
        Spalanie 2,4 i 2,8 prawdopodobnie bedzie takie samo, bo 2,4 w aucie wazacym blisko 2 tony jest bardziej obciazony.

          1. Da radę – wysoki moment obrotowy. Jeździłem już Loganem 75 KM z gazem. 150 koni da radę. Zwłaszcza, że nie planuję wozić pasażerów i raczej niewiele towaru.

    1. 2,4 diesel powinien spokojnie pociagnac przyczepe, diesle maja duzy moment obrotowy ale moc niezbyt duza. W razie czego bedzie mial na pewno reduktor .

    2. Hilux ma hak. Więc spoko. Kona – producent nie dopuszcza ciągnięcia przyczepy. 500tki też nie polecam.

      1. Zalezy jaka przyczepa.Za komuny ciagali maluchem N126.pewnie,ze to nie byla jazda tylko toczenie,ale 24 konie malucha byly w stanie uciagnac.Mysle,ze 500-tka w razie draki tez by dala rade, choc czywiscie nie do tego zostala zaprojektowana.No i tylko N 126 a nie duza przyczepe.
        Kona – a dlaczego nie? Pytam z ciekawosci.Wyjasnili to jakos?Bo troche dziwne, zwazywszy na moc silnika i moment .
        Hilux-nie wiem ile instrukcja dopuszcza,ale wersje amerykanskie wiekszosci suvów maja na haku dopuszczalny uciag 3,5 tony.Z niewiele wyzszymi mocami silnikow.Moze Twoj hilux tez? Oczywiscie wtedy sa ograniczenia z predkoscia jazdy.

        1. 500tka lekką pociągnie, czyli 750kg na hak. W Konie obawiam się, że względy bezpieczeństwa – wersję benzynowe nadadzą się.
          Hilux jeszcze nie mój. Wg danych teoretycznie 2200 kg. Ale są ograniczenia, no i viatoll.

          1. Podaja 2200, bo u nas masa przyczepy nie moze przekraczac masy holownika. Ale w USA moze. I konstrukcyjnie -a nie biurokratycznie – oraz silnikowo prawdopodobnie Twoj (in spe) Hilux tez bedzie mogl.Choc oczywiscie nie bedziesz mogl z tego korzysrac z powodu debilnego prawa.Nie wiem co szkodzi ciagnac chocby 5 ton za holownikiem 2 tonowym,jesli masz hamulec najazdowy.Przeciez to praktycznie osobny pojazd z osobnym ukladem hamowania.Tylko glupie urzedasy mogli cos takiego wymyslic.

  4. Na boku: kiedy ogladam filmy o kierowcach w np. Kongo czy Paragwaju-bloto, dziury-to widze,ze nikt i nigdzie nie zaklada na kola łancuchow. Pchaja auta gromady ludzi i biora za to pieniadze.A przeciez w PL i na Syberii bez lancuchow ani rusz w lasach czy bezdrozach.
    Dlaczego nie zakladaja? Jak maja kase na nowe opony, to na lancuchy tez by znalezli,a jazda o wiele latwiejsza.
    Macie jakis pomysl?

  5. Niestety w KRK w koncu zatwierdzono zakaz jazdy po 2026 dla aut z norma ponizej Euro 3 (wacha+lpg) lub Euro 5 (diesel).
    Podobno Wawa i Wrocek tez tak chca 🙂

    1. Do 20:06. Ale czy to nie Sejm przyjął przepis, który to umożliwia? Podobnie jak coraz droższe i większe strefy płatnego parkowania?
      Efekt? Mieszkańcy tych miast i same władze zapłacą więcej za proste usługi i roboty budowlane, a także jedzenie. Średnia wieku auta w Polsce to pow. 10 lat. Zawyża ją firmowa flota regularnie wymieniana. Więc ci wszyscy majstrowie, śmieciarze, pielęgnujący zieleń, sprzątaczki, kasjerki, rolnicy na ryneczek jeżdżą autami starszymi. I albo nie przyjadą, albo zmienią wóz i podniosą ceny.

        1. Z łapaniem to musi być problem. W Polsce nie masz obowiązkowej nalepki z symbolem normy i rodzajem paliwa. Więc jak złapie policja, zajrzy do dowodu i złapany. Ale w jakiej skali może to ścigać?
          Z kolei, wszyscy parkingowi strefy nie mają uprawnienia i możliwości kontrolnych. Audi 80 b4 z tdi na klapie – wiadomo, nie spełnia. Ale przecież jest sporo aut z pogranicza. Kiedy np. nowa norma weszła z liftingiem. Ot, Fiat 500, wóz produkowany od 2007 do dzisiaj. Silników multum, 2 albo trzy liftingi. Diesle, benzyny, hybryda, elektryk (2 wersje nowsza i starsza). Kto to ogarnie i jak udowodni? Będą każdego sprawdzać w bazie?

          1. Nie bardzo to widze w wykonaniu naszych sluzb.Tzn. straz miejska (inaczej lapacze starych wiejskich bab z jajkami) byc moze bedzie to robic (o ile im wolno),ale policja ma wazniejsze sprawy i jesli kogos zlapia,to pewnie dlatego,ze akurat sie nawinal a oni nie maja przerobu mandatow do premii 🙂

          2. Będzie pewnie coś takiego jak akcja „Trzeźwy poranek” – czyli kontrole na drogach wjazdowych do miasta. Zawsze mandat łatwo wlepić. Tyle policja. Straż miejska nie może zatrzymywać aut, więc musieliby łapać zaparkowanych. A tu problem z klasyfikacją zostanie. W bazie pewnie sprawdzą, bo wystarczy silnik i rok produkcji, pomyśl jednak o tempie takiego sprawdzania.
            Zresztą łatwo zastąpić znaczek „TDI” np. „TFSI” i pewnie część to zrobi.

          3. Dotarłem do szczegółów projektu. Każdy wjeżdżający do miasta (najpierw KRK, potem W-wa i Wroc. i inne duże) kupowałby za 5 zł nalepkę poświadczającą dopuszczalną normę. Czyli odpada szukanie przez straż miejską.
            Inni (bez nalepek) nie mieliby wstępu w granice administracyjne miasta. Są przejściowo jakieś wyjątki (auta inwalidów, właścicieli pow. 70 lat, zarejestrowane do pewnej daty). A to spowoduje przez pewien czas możliwość kombinowania. Auto na dziadka (wcześniej dla zniżek w OC) – powróci.

          4. …a gdyby tak te napisy tdi zerwac i wkleic tam co innego? 😀
            Policja i tak dojdzie rocznik i typ w bazie po nr rejestracyjnym ,ale inni byc moze juz nie.

    1. Podejrzewam, że za podrobione nalepki będzie kara jak za fałszowanie dokumentu, czyli spora. Ale zawsze samochód można zarejestrować na seniora.

        1. Nie, seniorom chyba nie. Co jednak stawia pod znakiem zapytania pobudki pomysłodawcy. Albo chodzi o ekologię, albo o kasę i interesy koncernów moto.

Skomentuj Oszczędny Milioner Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *