Jedną z grup podatników (całkiem spora, bo podobno blisko milionowa) stanowi armia osób zatrudnionych na umowach zlecenie. Zmiany wprowadzone przez Polski Ład spowodują obniżenie ich poborów netto o kilkaset złotych. Jak to działa?Każdy pracownik (czyli zatrudniany na umowie o pracę) może złożyć swojemu pracodawcy PIT-2, a w nim oświadczenie, że brak przeszkód do uwzględnienia tzw. kwoty wolnej od opodatkowania. Zleceniobiorca takiego dokumentu nie składa, a w efekcie, przy naliczaniu miesięcznych zaliczek na podatek, płaci go od każdej zarobionej złotówki. Biorąc pod uwagę, że kwota wolna to obecnie 30.000 zł, mówimy o maksymalnie 5100 zł rocznie podatku (17% x 50.000 zł).
Oczywiście dotyczy to tylko zaliczek miesięcznych, a więc składając roczne rozliczenie w kwietniu 2023 r. Urząd Skarbowy pozwoli uwzględnić tę kwotę wolną i podatek nadpłacony zwróci. Niby nic wielkiego, ale…
1) Problem dotyczy ludzi wykonujących często nisko płatne zawody takie jak ochroniarze, sprzątaczki, dla których strata 200-400 zł miesięcznie netto to spora suma, bo w międzyczasie rosną ceny. W efekcie może zabraknąć na życie.
2) Osoby te nie są zainteresowane kredytowaniem państwa, zwłaszcza w dobie wysokiej inflacji (zaliczki pobrane teraz będą zwracane np. w czerwcu 2023 r., i warte realnie o 15% mniej).
3) Chyba nie taki był zamiar ustawodawcy, żeby koszty (choćby przejściowo), przerzucić na znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji.
4) Co gorsza, sytuacja wydaje się być bez wyjścia, bo księgowe nie mogą uwzględniać PIT-2, nawet gdyby został złożony.