O cenach energii słów kilka czyli jak emeryci wybrali sobie gorzki los.

Mimo nieposiadania telewizora, dzięki internetowi jestem na bieżąco ze wszelkimi newsami, widzę też otaczającą mnie rzeczywistość. Całkiem niedawno premier ogłosił tzw. Tarczę Antyinflacyjną, a w niej pomysł na czasową (na kilka miesięcy) obniżkę stawek VAT na nośniki energii, a także system dopłat „dla najuboższych”. Oczywiście musiał wiedzieć, że 17 grudnia podane zostaną do publicznej wiadomości nowe taryfy na energię elektryczną i gaz. Mówiło się od jakiegoś czasu o podwyżkach 20%, ale jak widać, było to tylko „gotowanie żaby”, czyli przygotowanie na najgorsze.

A najgorsze wygląda tak. Rachunki za prąd wzrosną o 24%, za gaz od 41% (tylko kuchenka) do 58% (grzejący domy). Sporo, nieprawdaż? Co gorsze, nie widać alternatywy. Przewidując taki ruch, kilka dni temu prezydent podpisał zmianę przepisów dot. fotowoltaiki (która zmniejszy korzyść z jej posiadania o 3/4), a więc system ogrzewania domu: FV+ pompa ciepła również znacznie podrożeje. Węgiel ekogroszek (poza stałym śrubowaniem standardów) podrożał z 850 zł do 1500 zł/tonę. Gaz LPG zdrożał z 2,2 zł do 3,4 zł (o 54%). Drewno kominkowe także poszło w górę. Efekt – od podwyżek cen ogrzewania praktycznie nie ma ucieczki.

Dla każdego, kto chwilę siądzie i pomyśli oczywiste stało się, że te podwyżki zostały doskonale skoordynowane. Bo tak, rząd coraz drożej sprzedaje uprawnienia do emisji CO2, czyli zarabia. Elektrownie kupują coraz droższy węgiel (od państwowych spółek górniczych) i ponieważ jednocześnie płacą coraz więcej za uprawnienia do emisji, podnoszą ceny.  W ten sposób drożeje ogrzewanie prądem. Gaz to wiadomo – walka z Rosją, drogi gaz z Norwegii i efekt znany. A drewno – ceny napędza budowlanka i … eksport z państwowych lasów (skoro w Polsce zostaje go mniej, ceny rosną).  A tzw. ciepło systemowe (centralne ogrzewanie z sieci miejskiej). Pisałem już o nim. Dotyczy grupy odbiorców z dużych miast, głównie przeciwników partii rządzącej, więc ta władza ich olała. Mieli drożej już od wielu miesięcy (system podwyżek trwa od połowy 2020 r.), a ponieważ wiele z tych ciepłowni korzysta z drożejącego gazu, wcale nie będzie im weselej.

Ale wróćmy do wyborców PiS.  W tej grupie szczególnie liczni są rolnicy i emeryci oraz mieszkańcy Podkarpacia, Małopolski, Podlasia i Lubelszczyzny. Do ogrzewania domu korzystają oni przede wszystkim z węgla (wieś) oraz gazu czy ciepła systemowego (emeryci miejscy). TVP wysyła przekaz jak pomoże wspomniana na początku tzw. Tarcza Antyinflacyjna, oraz zrzuca winę za drożyznę na UE, Putina i cały świat.  Czy faktycznie od rządu nic nie zależy, nie każdy odpowie sobie sam, skoro największa spółka gazowa należy do Skarbu Państwa, kopalnie też, podobnie jak większość elektrowni.

Ale wróćmy do emerytów, rolników itp. Ktoś mądry wyliczył, że rachunek gospodarstwa domowego grzejącego gazem wzrośnie z 300 zł do ponad 450 zł/miesiąc. Rocznie to 1800 zł (150 zł x 12 miesięcy).  Nie to jednak jest największym problemem. Mówimy o rachunku średnim. Sam grzeję gazem to wiem. Główne obciążenia dotyczą zimy. W lecie potrzebuję 35 m3 gazu miesięcznie, w czerwcu 50m3, a w styczniu i lutym ok. 400 m3. Jeśli cena skoczy o 58% rachunek nie wyniesie 1300 zł (taki płaciłem w marcu 2021 r.) tylko 2050 zł, czyli nie średnie 150 zł, a 750 zł.  Ja dam radę zapłacić, moja sąsiadka-emerytka-wyborca PiS będzie miała problem. A ona dodatkowo nie dysponowała kasą na ocieplenie domu, więc straty ma większe. A inne źródła? Wróćmy do Małopolski. Na terenach gór temperatury są niższe, a domy większe. Taki przeciętny dom to 4 tony węgla w sezonie. Wzrost ceny z 850 zł do 1500 zł, oznacza konieczność wydania (często na raz) zamiast 3400 zł kwoty 6000 zł.  Niefajnie. A emeryci miejscy? Im rachunki także nie maleją. Są miasta, w których, przez ostatnie półtora roku było 5 podwyżek, każda po kilka procent, ale razem ok. 30%, jeśli dodamy planowaną już 30% i uwzględnimy procent składany to dojdziemy do 70%. Ktoś płacił za ogrzewanie mieszkania 1800 zł, a zapłaci 3060 zł, czyli o 100 zł miesięcznie zaliczki więcej (a mówimy o mieszkaniach 50m2, a nie 200 m2 domach na Podhalu).

Tę władzę wybrali nam rolnicy i emeryci, w tym sensie, że gdyby nie głosowali, wynik wyborów byłby całkiem inny. I teraz, właśnie w tę grupę (często osoby samotne o niewielkich dochodach) uderzy podwyżka w pierwszej kolejności. I nic tu nie zmieni pomysł obliczony na kilka miesięcy. 1000 zł dopłaty rządowej, przy wzroście kosztów o  2600 zł (węgiel w okolicach Nowego Targu)  to nadal gigantyczna strata. A ten 1000 zł ma wystarczyć także na rachunki za prąd.

Jednocześnie ten wpis staje się początkiem „uświadamiania” skąd bierze się inflacja. Albowiem, nie oszukujmy się drożeje prawie wszystko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *